Hej!
:) Czytając Wasze ostatnie komentarze, zauważyłam, że macie mi za złe
przerwanie w nieodpowiednim momencie ^^ Dziś bez długich wstępów, bo
wiem, że jesteście ciekawe reakcji Tommy’ego na propozycję Adama.
Dziękuję Kochane za czytanie i komentowanie, inspirujecie mnie do
pisania kolejnych części. Dziś, specjalnie dla Was odcinek dziewiąty.
Spragniony wędrowiec
-
To może pozostać naszą tajemnicą. Jeśli uznasz, że coś jest nie tak,
przestanę. – Powiedział Adam, który sam nie wierzył we własne słowa. Zgódź się Tommy, od kilku godzin nie marzę o niczym innym niż o pocałowaniu ciebie. Cholera jasna, co ja wyprawiam? Nie, nie gódź się, walnij mnie w twarz i nazwij ciotą. Błagam.
Tommy parsknął śmiechem. – Adam, Ty chyba żartujesz. – Powiedział, odstawiając pustą szklankę.
-
Jasne. - Odparł Adam, który sam nie wiedział, co powinien w tej chwili
zrobić. Popatrzył na Tommy’ego, który usiadł blisko i sprawiał wrażenie
czekającego na jakiś znak. Wokalista
objął go w pasie i przyciągnął do siebie jednym, silnym ruchem. Ratliff
poczuł falę gorąca zalewającą jego ciepłe ciało. Co ja robię, co ja robię, co ja tutaj robię?! Kiedy
spostrzegł rozchylone wargi Adama, przestał myśleć o tym co powinien, a
czego nie powinien teraz robić. Serce waliło mu w piersi mocno, jak
nigdy dotąd. Adam powoli przysuwał się, a gdy ich usta dzieliły zaledwie
centymetry, Tommy spuścił głowę i zaśmiał się nerwowo.
- Nie Adam, nie dam rady.
Czarnowłosy
uśmiechnął się i cierpliwie przeciągnął palcami po policzku chłopaka.
Czuł pod palcami ciepło. Odczekał chwilę. Wiedział, że jego przyjaciel
tego chce, lecz nie ma odwagi się przyznać.
– No. Gotowy? – Spytał, patrząc na poważny wyraz twarzy Tommy’ego. Spróbował zbliżyć się ponownie. Tommy powoli zmrużył oczy i rozchylił wargi, lecz znów nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- Wybacz Adam, ale to jest takie sztuczne, że nie mogę się…
Adam
pchnął Tommy’ego na plecy, przyparł swoim ciałem i nie dając mu
dokończyć zdania złączył z nim swe usta. Dłonie wsunął pod głowę
blondyna i powoli, lecz zdecydowanie rozdzielił językiem jego wargi,
badając nim podniebienie. Choć chciał być delikatny, zważając, że to dla
blondyna nowa sytuacja, nie mógł opanować swojego uczucia, które
nakazało mu natychmiastowo działać. Nie potrzebował czuć magii tej
chwili, ta sytuacja była niczym bogata studnia dla spragnionego
wędrowca, niczym gniazdo dla ptaka ze złamanym skrzydłem. Rozkoszne
wybawienie, w stronę którego chciało się zmierzać. Nie było to
pożądanie, ani miłość – to całkiem nowe, ekscytujące uczucie
przepełniało ich umysły do reszty. Tommy
odruchowo chciał odepchnąć Adama, lecz ten złapał nadgarstki chłopaka i
przycisnął do ram łóżka, czując przy tym jak Ratliff przestaje się
szarpać i zaczyna ulegać. Lambert zagłębiał język w ustach Tommy’ego,
który nie pozwalał mu na penetrację, wprowadzał wtedy swój język między
rozchylone usta Adama, który czuł jak ręce chłopaka błądzą na oślep po
jego plecach i ramionach. Podobał mu się sposób, w jaki blondyn walczy z
nim o dominację. Z ust obojga co kilka chwil wydobywały się rozkoszne
pomruki, które potęgowały ich wzajemne doznania. Tommy wplótł szczupłe
palce w czarne włosy Adama i odciągnął go od siebie. Kiedy usłyszał
ciche jęknięcie, będące wyrazem bólu, popatrzył w oczy wokalisty, moment
ten zdawał się trwać wieki; Tommy przyciągnął Adama do siebie i po
zaczerpnięciu głębokiego oddechu pocałował go delikatnie i spokojnie,
czując miękkość delikatnych ust. Ciche westchnienia wypełniały pokój,
nadając sytuacji niepowtarzalny klimat przesiąknięty dawką namiętności.
- Wariacie... – Szepnął i patrzył w milczeniu na twarz Lamberta, starając się opanować drżenie swych dłoni.
Lambert
patrzył na Tommy’ego, który był zarazem zmieszany, zakłopotany i
podekscytowany. Adam położył dłoń na karku Ratliffa i spokojnie
przysunął się do niego. Basista zaczął się uśmiechać i zamknął oczy.
-
Adam, nie zapędzaj się. – Wyszeptał z ciągłym uśmiechem i delikatnie
odwrócił głowę. Czarnowłosy uśmiechnął się także i przesunął wargami po
gładkim policzku blondyna, zatrzymał się przy uchu, do którego
wyszeptał:
- Podobało ci się… – Tommy poczuł gorący oddech w okolicach bardzo wrażliwej na dotyk strefy.
- To tylko jeden, jedyny raz…
Do
pokoju wbiegli Monte oraz tancerz Taylor. Adam i Tommy siedzieli blisko
siebie, śmiali się cicho, wargi Adama niemal stykały się ze skórą
basisty. Spojrzeli jednocześnie na nieproszonych gości.
Monte pchnął Taylora, który również zamarł, widząc przyjaciół w takich okolicznościach.
- Tommy, ktoś coś od ciebie chciał, ale nie pamiętam kto i co…
Adam z tajemniczym uśmiechem spojrzał na zakłopotanego tancerza – Idź i dowiedz się jeszcze raz.
-
Ja pójdę. – Ratliff wstał z łóżka i minął Montego oraz Taylora, którzy
powiedli za nim wzrokiem. Kiedy tylko blondyn zniknął z pola widzenia,
gitarzysta popatrzył na Adama, który wzruszył ramionami.
- Co to ma być, cholerny wyścig, ty czy Cama? Ludzie, opanujcie się. – Powiedział i wyszedł, ciągnąc za sobą tancerza.
Lambert opadł na łóżko i cicho westchnął, zatracając się w myślach. Ten
facet zaskakuje mnie coraz bardziej. Nie spodziewałem się, że do tego
dojdzie. Kiedy się szarpał, miałem jeszcze większą ochotę go całować. On
też. Niełatwo go zdominować… Istna walka.
***
Tommy,
mimo późnej godziny, sięgnął po bas i zaczął na nim grać. Gitara była
jego jedyną odskocznią od realnego życia. Po chwili rozległo się ciche
pukanie. Ludzie, odwalcie się choć na dziesięć minut.
- Proszę. – Mruknął i wodził wzrokiem za palcami, które przesuwały się wzdłuż gryfu.
- Mogę zająć ci kilka minut? – Rozbrzmiał kobiecy głos. Tommy nie miał ochoty podnosić wzroku. – Ta.
Camila powoli podeszła do blondyna, który sprawiał wrażenie zimnego sukinsyna. Z resztą, to nie nowość.
- Nie chciałam, by to wszystko tak wypadło. Po prostu, rozumiesz… - Zawahała się.
- Nie rozumiem. – Odpowiedział chłodno Ratliff, który nadal pozostawał obojętny.
-
Przepraszam. Nie wiem, jak mogę to naprawić? – Spytała łagodnie,
przyciskając struny do gryfu, przerywając tym chłopakowi grę. Spojrzał
na nią.
-
Camila, nie zrozum mnie źle, ale to było głupie. Nie wiem co przez
ciebie przemawiało, brakuje ci faceta? Chciałaś jedynie się zabawić, nie
wiem, poczuć adrenalinę? Jesteśmy w jednym zespole i takie sytuacje są
niedopuszczalne, sama widzisz co się teraz dzieje. C o za hipokryta ze mnie, o Boże.
Dziewczyna
patrzyła coraz bardziej speszona. – Nie, Tommy, przecież wiesz, że nie
traktuję cię w ten sposób. Z resztą, najlepiej zapomnijmy o tym. To był
przypływ emocji, po prostu…
W
drzwiach stanął Adam. Kiedy Tommy na niego spojrzał, machinalnie się
uśmiechnął. Camilę zaintrygowała ta skrajna zmiana zachowania i
nastawienia.
Adam oraz Camila wymienili mordercze spojrzenia. Basista zaśmiał się cicho, kiedy ich zobaczył.
- Ale zaraz będzie walka! Cholera, popcorn! – Zawołał i sięgnął po otwartą paczkę chipsów, śmiejąc się przy tym.
-
Zamknij się, Ratliff! – Wykrzyknęli jednocześnie i nim Adam zdążył
zbliżyć się do drzwi, Camila zrobiła to pierwsza. Lambert wzruszył
ramionami i spojrzał na blondyna, który rzucił od niechcenia puste
opakowanie za łóżko.
- No co chcesz, panie Glam?
Adam popatrzył z ironicznym uśmiechem – Nic panie Kitty, po prostu przyszedłem.
Tommy wrócił do poprzedniej pozycji – Kitty? Żarty sobie robisz?
-
Pretty Kitty. – Zaśmiał się Adam i zbliżył do łóżka swojego
przyjaciela. Tommy patrzył z zażenowaniem. Mimo wszystko spodobało mu
się to określenie.
-
Czego ty nie wymyślisz… - Mruknął i potarmosił Adama po czarnych
włosach. – Przepraszam, ale wynoś się, bo idę spać. – Rzekł i wtulił się
w poduszkę, napawając się przy tym jej miękkością. Podniósł powieki,
gdy Adam wszedł na łóżko i położył się tuż obok – Chciałem powiedzieć
dobranoc.
- No to powiedziałeś. Pa. – Odburknął blondyn i cicho westchnął – Kocham łóżko.
Lambert
patrzył na wątłe ciało chłopaka i nachylił się nad nim. – Dobranoc . –
Szepnął do jego ucha. Tuż po chwili zniknął za drzwiami, pozostawiając
Tommy’ego samego. Ratliff wpatrywał się w ścianę, a jego ciało przeszedł
zimny dreszcz. Poczuł wzbierającą się w jego sercu złość, która
mieszała się z uczuciem spokoju. Nie rozumiał skąd takie skrajności
biorą się w jego sercu. Usiadł i przetarł oczy. Może to sen. Niech to będzie tylko sen. Wszystko
w pokoju było na swoim miejscu, a on nadal w poczuciu totalnej
beznadziei siedział na krawędzi hotelowego tapczanu. Kiedy od niechcenia
wstał i powolnym krokiem skierował się w stronę drzwi, do pokoju
wparował Monte.
-
Gdzie ta błyszcząca królowa? Adam?! – Krzyknął i rozglądał się. Tommy
wzruszył ramionami – Wyszedł. Polecam zajrzeć do jego pokoju. –
Powiedział z nutą ironii w głosie i uśmiechnął się zadziornie. Monte
spojrzał na niego.
-
Skoro tak lubisz eksperymentować, to może jednak znajdę go w twoim
pokoju? – Powiedział zdenerwowany Monte, który po chwili opuścił pokój,
uznając, że to najbardziej racjonalne wyjście. Tommy znów zatrzymał
wzrok na martwym obiekcie, a przed jego oczami wyobraźni stanęła postać
Adama. Znów ta fala nieprzyjemnego uczucia, budzącego strach i
frustrację.
***
Wszyscy członkowie zespołu zajęli już miejsca w samolocie. Adam podsłuchiwał rozmowę swoich tancerzy, Sashy i Taylora.
- Proponuję zmienić układ na Fever. Nie nadążam w tej czterdziestej sekundzie.
- Boże, Taylor. – Mruknęła Sasha – Jest w porządku. Ćwicz więcej, to się wyrobisz.
- Ale to nie moja wina, że zawsze stajesz mi na drodze.
Dziewczyna uderzyła dłonią w czoło – Czy każdy facet jest taką narzekającą zrzędą?
-
Nie każdy – Wtrącił Adam, na co kilka osób zareagowało śmiechem. – A ty
z czego się cieszysz, Ratliff? – Trącił sąsiada łokciem, który oparł
głowę o szybę.
- Jesteś najgorszą, jęczącą wiedźmą, jaką znam. – Powiedział i po chwili zaczął się śmiać z samego siebie.
- Ty… żałosne. – Mruknął Adam i wyciągnął ze swojej czarnej torby przypadkową książkę.
-
O, królowa będzie uczyć się rządzenia we własnym królestwie – Rzekł
Tommy, zerkając na książkę zatytułowaną „jak urządzić kuchnię?”
Adam wbił wzrok w fotel przed sobą i znów brakowało mu słów, żeby zripostować śmiejącego się przyjaciela.
-
Jeden do zera dla mnie. – Powiedział z dumą blondyn, wpatrując się w
oblicze obrażonego Adama. Lambert zbliżył się do chłopaka, tak, że ten
spłynął z fotela. Patrzyli sobie w oczy, dzieliło ich zaledwie dziesięć
centymetrów.
- Przymknij się Ratliff, bo zaraz będzie dziesięć do jednego. – Wycedził Adam.
Tommy
prowokacyjnie przygryzł wargę i podniósł brwi – To, że raz ci się udało
nade mną zawładnąć, nie znaczy, że uda ci się kolejnym razem. – Rzekł,
odsuwając Lamberta od siebie i poprawiając jasną grzywkę.
Adam
popatrzył na chłopaka i poczuł jak serce w jego piersi momentalnie
przyspiesza. Uwielbiał ten zaczepny wzrok, który był zarazem tak
tajemniczy oraz radosny, że nietrudno było się zapomnieć. Zatrzymał
wzrok na ustach Tommy’ego i przywołał wspomnienie pocałunku. W tym
momencie, patrząc na twarz blondyna, po raz pierwszy, na trzeźwo i będąc
tego całkowicie pewnym, pomyślał „Jesteś najcudowniejszym mężczyzną,
jakiego znam”.
Ciszę
przerwał dźwięk telefonu. Tommy zobaczył na wyświetlaczu imię brata
swojej dziewczyny Keri, z którym nigdy nie żył w dobrych stosunkach.
- Słucham? – Spytał tak nienaturalnie zimnym głosem, że Adam zerkną na basistę.
- Niedługo się zobaczymy. Przyjadę z Keri i wszystko wyjaśnimy. Jasne? – Spytał chłopak.
- Mogę rozmawiać z nią, ale nie z tobą. – Na jego usta cisnęły się wulgarne słowa, jednak postanowił milczeć.
- Żegnam. – Odparł chłopak i rozłączył się.
Tommy wsunął telefon do kieszeni i spojrzał na Adama.
- Znów ten pajac będzie ratował wasz związek? – Spytał czarnowłosy.
-
Tu już nie ma czego ratować. – Odparł Tommy i zerknął na dyskutujących
przyjaciół, nie zwracali na niego uwagi. Przysunął się do Lamberta i
wyszeptał mu na ucho – Boję się.
Adam poklepał chłopaka po ramieniu – Nie ma czego, ten świr nie stanowi zagrożenia.
-
Nie jego się boję – Odparł blondyn – Boję się tego, że zaczynam robić
rzeczy, których nie powinienem – Położył palec na ustach Adama, dając mu
do zrozumienia co ma na myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz