Na
początku szczególnie chcę podziękować Wam, moje Drogie, za szczególnie
emocjonalne komentarze pod ostatnim wpisem. Bardzo się cieszę, że się
podobało :) Dziękuję – jesteście moją motywacją w tworzenia tego
opowiadania, bez Was jego rozwój nie miałby sensu :) Dzisiejszy odcinek
będzie nieco dłuższy niż pozostałe. Pozdrawiam Was wszystkie i zapraszam
do czytania.
Pod twoim wpływem
Niebo
tego wieczoru było wyjątkowo ciemne i bezgwiezdne. Śnieg sypał od
samego rana, zimny wiatr wypełniał liczne zaułki dużego miasta i
rozmywał gęstą mgłę wiszącą nad zmęczonym miastem. Wysoki, czarnowłosy
mężczyzna kroczył główną aleją, prowadzącą w stronę hotelu. Co kilka
chwil oglądał się za siebie – to dawało mu poczucie bezpieczeństwa.
Przed wejściem do budynku strzepał biały puch z włosów oraz płaszcza i
szybko udał się do pokoju, by w końcu odpocząć. Ostatnie tygodnie
totalnie wyczerpały go z sił. Zapalił światło, mozolnie podszedł do
łóżka. Zdjął buty, okrycie wierzchnie i położył się, głośno przy tym
wzdychając. Błoga cisza panująca w pokoju była niczym rozkoszne
spełnienie. Zegarek wskazywał godzinę pierwszą w nocy i jedyną rzeczą,
która nie pozwalała mu zasnąć, były wciąż powracające i dręczące go
myśli. Jak się czuje Tommy? Jest źle czy bardzo źle? Już śpi czy nie? Jest w hotelu czy na mieście? Mnóstwo
podobnych pytań wirowało mu w głowie. Choć był zupełnie pozbawiony
energii, czuł silny ból w łydkach, a powieki same opadały zmuszając go
do snu, zwlókł się z łóżka i zmierzał w stronę drzwi. Ziewnął ospale i
zapukał do pokoju Tommy’ego. Jedna sekunda, dwie, trzy… osiem. Śpi pomyślał i zmierzał w stronę swojego pokoju, lecz po chwili za plecami usłyszał ciche
- Adam?
Kiedy
odwrócił się, przyjemne ciepło rozlało się po jego sercu a uśmiech
wstąpił na zmęczone oblicze. Tommy stał w drzwiach ciemnego pokoju, jego
szczupłe ciało otulał mrok, źrenice błyszczały, odbijając sztuczne
promienie bijące z lampy stojącej na korytarzu. Wilgotne włosy okalały
jasną, smutną twarz, oczy patrzyły na Adama, któremu na myśl przyszło,
że ten wzrok jest najlepszym zjawiskiem do wprowadzania w stan hipnozy.
-
Jak się czujesz? – Spytał spokojnym głosem Adam i zbliżył się do
chłopaka. Ogarnęło go wrażenie, że ostatnie wydarzenia nie wpłynęły zbyt
pozytywnie na łączące ich relacje, czuć było pewien dystans,
niewidzialną barierę, która nie pozwalała na żaden ruch.
- Jak w klatce – Odpowiedział półgłosem blondyn i opuścił wzrok – W więzieniu własnych myśli.
Choć
Adam nie przepadał za wyniosłymi porównaniami, tak poetyckie słowa
brzmiały nadzwyczajnie w ustach porywczego buntownika. Powoli odkrywał
już jego naturę – Jak się okazało, Tommy nie jest tylko zwariowanym,
wiecznie nastoletnim dzieciakiem, który żyje jedynie dla muzyki. Ma w
sobie wiele cech, które ukształtowały jego duszę na obraz wrażliwego, a
zarazem silnego człowieka.
Adam
na chwilę wrócił do pokoju i znów stanął przed Tommym - Mogę wejść? –
Spytał i po krótkiej chwili milczenia został wpuszczony do pokoju
blondyna. Zapalił światło, jasność przegnała przytłaczający mrok z
zimnego pokoju.
-
Wiem, że nie powinienem i to nie jest metodą, ale chociaż na chwilę
zapomnisz o bólu – Rzekł i usiadł na podłodze. Tommy nie rozumiał co
Adam ma na myśli, lecz powoli klęknął na czerwonym dywanie i wpatrywał
się w małą torebkę z białym proszkiem.
- Zgłupiałeś? – Mruknął, nie do końca wiedząc czym jest jasna substancja – Skąd to masz?
Adam uśmiechnął się – W końcu jesteśmy w kraju, gdzie o wszystko łatwiej.
- Nie jestem ćpunem. Nie chcę tego – Rzekł Tommy i patrzył zaciekawiony na operacje, które wykonuje jego przyjaciel.
- Ja też nie. To tylko brown sugar. Chcę zobaczyć jak to jest, tylko jeden raz.
Tommy westchnął – Zawsze to jest tylko jeden raz. Nie bierz tego gówna.
Lambert
spojrzał w oczy Ratliffa – To jest porcja dla jednej osoby. Kiedy
rozdzielimy to na dwa, ledwo poczujemy. Wchodzisz czy rezygnujesz?
Tommy
patrzył dość niepewnie i choć zawsze wszelkie narkotykowe używki
traktował z dystansem, jakaś pokusa wiodła go ku spróbowaniu – Dobra…
dobra, niech będzie. Jaki efekt?
Adam zajął się sypką substancją – Błogi stan, nie czujesz bólu, w twojej głowie panuje kolorowy porządek – Wymieniał.
- Brzmisz, jakbyś był ekspertem – Mruknął Tommy i ziewnął, opierając podbródek o kolano.
-
Po prostu zawsze chciałem tego spróbować. Gotowe – Rzekł, zwracając
uwagę na białą mgiełkę unoszącą się nad łyżką – Jeden wdech.
Tommy
niepewnie zbliżył się, zmrużył oczy i zaciągnął się gęstym dymem. Tuż
po chwili zakręciło mu się w głowie, zmrużył oczy, a kiedy je otworzył,
zobaczył jak Adam zaciąga się swoją porcją. Czarnowłosy poczuł silny ból
głowy, który zaczął powoli ustępować; mięśnie rozluźniły się i drżały
lekko, białe ściany nabrały barw, stan ten podobny był do upojenia
alkoholowego, lecz przeżywało się go w większej świadomości. Każdy
zaczerpnięty oddech był niczym pierwszy; wspaniały nastrój spłynął na
niego w ciągu kilku chwil, wprawiając duszę w poczucie najwyższego
stopnia spokoju oraz radości.
Tommy
lekko kiwał się i uśmiechał, czując, że jego problemy uleciały w
przeciągu dosłownie kilku chwil. Błogi spokój, wszechogarniające
szczęście i poczucie wewnętrznej siły były tym, czego właśnie mu
brakowało. Otworzył oczy i patrzył na Adama, który opierał się dłonią o
podłogę, jego rozchylone usta wydawały ciche pomruki, a powieki były
opuszczone. Tommy przesunął językiem po swoich suchych wargach i
wpatrywał się w pociągający obraz tuż przed swoimi oczami. W obecnym
stanie Adam pociągał go jeszcze mocniej i przestał się tego wypierać
przed sobą samym.
-
Och Adam… - Powiedział niskim głosem, robiąc znaczną przerwę między
słowami. Świat przed oczyma nagle mu zawirował – Wiesz, gdzie
najchętniej bym cię zobaczył? – Czuł, że wychodzi spod kontroli i
podobało mu się to.
-
No, gdzie? – Adam uśmiechnął się i przeczesał palcami włosy. Wziął przy
tym głęboki oddech i zaśmiał się do samego siebie, czując
przepełniającą go euforię.
- W moim łóżku… - Rzekł Ratliff i prowokacyjnie przygryzł wargę. Kiedy zobaczył zdziwiony wyraz twarzy Lamberta, roześmiał się.
- I co miałbym tam robić? – Spytał Adam, czując, że nakręca tę grę. Tommy Joe przysunął się
-
Leżałbyś… a ja… - Przesunął palcem po klatce Adama, który odbierał
każdy bodziec znacznie intensywniej niż na trzeźwo – A ja będę wodził
językiem tam, gdzie najbardziej lubisz…
Kiedy
Adam usłyszał te słowa, poczuł podniecający dreszcz, przeszywający jego
rozgrzane ciało. Choć rozsądek postawiłby przed nim wielki znak „STOP”,
teraz zdrowe zmysły nie grały żadnej roli. Wokalista od dawna nie był w
bliskich relacjach z mężczyzną, a fakt, że postrzegał Tommy’ego jako
atrakcyjnego faceta dodatkowo burzył mur wątpliwości.
-
Rozkręciłeś się… - Powiedział Adam i włączył pilotem radio stojące na
orzechowej szafce. Cały pokój wypełniło „I was made for lovin’ you”
zespołu Kiss.
-
Tak… - Odparł Tommy i usiadł tuż przed Adamem. Jego źrenice były
znacznie powiększone, a oddech przyspieszony – Dotykałbym cię… całego,
moje ręce pragną poczuć twoje ciało – Wabił go prowokującymi
spojrzeniami i słowami, Adam nie pozostawał dłużny
-
Jak chciałbyś to robić? – Spytał po chwili. Tommy położył dłonie na
jego ramionach i powoli przesuwał je w dół, kończąc na biodrach. Adam
spojrzał na palce blondyna, które powoli zmierzały w stronę rozporka.
Powietrze wypełniło płuca czarnowłosego, który długo powstrzymywał
oddech. Tommy podniósł wzrok i zatracił się w spojrzeniu Adama,
naciskając delikatnie dłońmi na jego krocze. Czarnowłosy cicho
westchnął, odchylił głowę, a w myślach wciąż miał jeden wers piosenki z
refrenu, brzmiący „I was made for lovin’ you ”. Tommy tuż po chwili
klęknął nad nim i pochylił się nad twarzą wokalisty, pomrukując mu do
ucha na co aktualnie ma ochotę. Adam rejestrował tylko pojedyncze słowa i
przesuwał drżącymi dłońmi po plecach chłopaka. Ostatecznie zsunął ręce
na jego pośladki i dotykał ich.
Kształty Tommy’ego były nie tyle wpisujące się w kanony ogólnie
przyjętego męskiego wzorca, co pociągające i budzące głębokie pożądanie.
Kiedy przesunął paznokciami po wewnętrznej stronie ud chłopaka, te
wydał z siebie cichy odgłos podniecenia
-
Tak lubię… - Wyszeptał i położył jedną ze swych dłoni na dłoni Adama.
Ich ręce były ciepłe i drżały niemal identycznie. Nie zastanawiali się
czy to sprawa narkotyku czy sytuacji, do której sami wytoczyli drogę.
Tommy zacisnął palce Adama na pulsującym wybrzuszeniu pod swoim
rozporkiem i poddawał się pieszczotom, jakie sprawiał mu mężczyzna.
- Pierwszy raz dotyka mnie facet… - Wyszeptał i wił się tuż nad ciałem Adama, który miał wrażenie, że zaraz oszaleje.
-
Widzę, że podoba ci się i to nawet bardzo – Odparł Adam i silnym ruchem
przycisnął ciało blondyna do swojego brzucha. Ich twarze dzieliły
centymetry, lecz pocałunek był w tej sytuacji czymś nielegalnym,
absurdalnie niepoprawnym. Dla Lamberta pocałunek oznaczał przenośne
złączenie dusz; w obecnej sytuacji przesiąkniętej atmosferą silnego
pożądania, nie było miejsca na czułe gesty i słowa.
-
Tak… Adam, chcę byś robił ze mną wszystko… Wszystko co ty lubisz, mi
także się spodoba. Chcę spróbować wszystkiego, uczyć się i czerpać z
twojego doświadczenia. Chcę czuć jak mnie wypełniasz… do samych granic
możliwości… - Ton jego głosu działał na Adama jak czerwona płachta na
byka. Objął blondyna w pasie i przycisnął swe wargi do jego bladej szyi,
wodził po niej językiem, zębami oraz ustami, wyczuwając silne
pulsowanie tętnicy. Tommy jęknął cicho i otarł biodrami o udo Adama,
który wyraźnie poczuł nabrzmiałą męskość blondyna.
-
Dziś jesteśmy tymi ludźmi, przed którymi ostrzegali nas rodzice… -
Wyszeptał Adam wprost do ucha Tommy’ego. Ratliff znów poczuł zawrót
głowy i falę senności, zalewającą jego ciało. Jego umysł zadziałał tak,
jakby ktoś wcisnął przycisk „Uśpij”. Nim zdążył cokolwiek wydusić, opadł
na ciało Adama i pogrążył się w stanie, który zaprowadził go w objęcia
Orfeusza.
***
Kiedy
Adam otworzył oczy i zobaczył na suficie lampę, zrozumiał, że nie jest u
siebie w pokoju. Zły znak. Kiedy podniósł głowę i zobaczył śpiącego
przy nim blondyna, zaniepokoił się jeszcze mocniej. Gorszy znak. W
momencie, gdy spojrzał na swoje rozpięte spodnie, uznał to za znak
fatalny. Opuścił głowę i zacisnął powieki, próbując przypomnieć sobie
wydarzenia z poprzedniej nocy. W jego głowie nadal szumiało, ale
wspomnienia, choć nieco zatarte, powoli zaczęły budować spójną całość.
Opium było faktycznie złym pomysłem. Co mnie skłoniło, by z nim coś…?
-
Adam…? – Tommy podniósł się i przetarł zmęczone oczy, jego głos brzmiał
jak oznaka zdziwienia. Spojrzał na jego rozsunięty rozporek, później na
swój – na jego twarzy zaczęło malować się wielkie zażenowanie.
- Chyba mieliśmy się ku sobie ostatniej nocy… - Stwierdził Adam i uśmiechnął się, próbując wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
Tommy
milczał dłuższą chwilę i wrócił myślami do tego, co zrobił poprzedniej
nocy. Zalała go fala złości i wstydu – O Boże, przepraszam… - Wydukał z
siebie, kiedy wspomniał swoje wczorajsze słowa i wyznanie, że chciałby,
by Adam „pieprzył go całą noc, cały dzień i przez każdą kolejną dobę aż
do końca świata” – Adam, to nie byłem ja… - Powiedział, czując się coraz
gorzej.
-
To były twoje myśli – Odparł Adam i uśmiechnął się – Żartuję. Nic się
nie stało, też zrobiłem i powiedziałem za wiele. Myślę, że lepiej będzie
jak wrócę do swojego pokoju.
Tommy,
nadal milcząc i wpatrując się w podłogę znacząco pokiwał głową –
Zobaczymy się na wspólnym obiedzie. Mogę mieć do ciebie prośbę? –
Spytał, podnosząc wzrok.
Adam również zwrócił twarz ku niemu.
- Nie wracaj myślami do tego co mówiłem i co robiłem. Nie chcę, by to wpłynęło na naszą znajomość.
Adam
uśmiechnął się delikatnie – Nie czuj się winny. To było przyjemne… -
Zamyślił się chwilę, ale zauważył, że wprawia blondyna w coraz większe
zakłopotanie – Do zobaczenia – Dodał i opuścił pokój.
Tommy
uderzył dłonią w czoło i przeklął pod nosem. Był wściekły na samego
siebie, że tak zwierzęco dał znać o swoich pragnieniach ukrytych głęboko
w jego głowie. Miał ochotę zastrzelić się na myśl, że wyszedł na
głodnego dupka, szukającego w swoim przyjacielu eksperymentalnego
spełnienia. Po chwili jednak uznał, że jeśli dla Adama zaistniałe
wydarzenie nie jest problemem, w takim razie wszystko powinno być w
porządku. Był jeszcze jeden powód do złości – po raz kolejny potrzebował
silniejszych środków, by w końcu odkryć całą prawdę przed Adamem. Muszę
się na to zdobyć. Muszę mu powiedzieć wprost, co się dzieje. Nie po
alkoholu, dragach czy we własnych myślach. W końcu jesteśmy dorośli –
rozumiemy czym są ludzkie uczucia. Przecież na tym polega dojrzałość, a
tę cechę z pewnością można przypisać Adamowi.
Lambert
w tym czasie brał prysznic i choć obiecał blondynowi nie wspominać ich
wspólnego zapędu, nie mógł się powstrzymać. Słowa miały najmniejsze
znaczenie, liczyła się atmosfera. Spragniony dotyk, ciche pomruki,
krótkie westchnienia, bliskość, wygłodniałe spojrzenia. One działały
znacznie mocniej niż bezpośrednie słowa, które płynęły z ust Tommy’ego.
Adam, poddając się strumieniowi ciepłej wody, zaczął się zastanawiać,
czy stanowi dla blondyna jedynie obiekt do próbowania swej nowo odkrytej
orientacji, czy też w grę wchodzą inne, silniejsze uczucia. Zaczął
wspominać wszystkie chwile spędzone z Tommym i musiał stwierdzić jedno –
ten chłopak otworzył się przed nim w ciągu ostatnich czterech miesięcy
znacznie bardziej, niż przez dwa lata trwania znajomości. W przypadku
Tommy’ego to musiało oznaczać coś więcej niż tylko dystansowe
pogłębienie więzi. Woda uderzała w chłodne kafelki kabiny prysznicowej,
Adam przylgnął do ściany i cicho westchnął. Wiedział, że blondyn jest
wart tego, by powierzyć mu wszystkie swoje tajemnice, a nawet duszę. I
nie chodziło tu tylko o zmysłowość, która wybuchała między nimi co jakiś
czas. Prócz wymiaru fizycznego, których ich łączył, Tommy był obdarzony
bardzo barwną i wrażliwą duszą, będącą odbiciem wielu cech Adama.
Potrafili porozumiewać się bez słów, wspierać w milczeniu, razem walczyć
z całym otaczającymi ich problemami i wspólnie się bawić. Adam zamknął
oczy i stwierdził fakt, do którego powinien przyznać się od dawna –
Tommy byłby idealnym partnerem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz