sobota, 19 maja 2012

Odc. 15: Pod twoim wpływem

Na początku szczególnie chcę podziękować Wam, moje Drogie, za szczególnie emocjonalne komentarze pod ostatnim wpisem. Bardzo się cieszę, że się podobało :) Dziękuję – jesteście moją motywacją w tworzenia tego opowiadania, bez Was jego rozwój nie miałby sensu :) Dzisiejszy odcinek będzie nieco dłuższy niż pozostałe. Pozdrawiam Was wszystkie i zapraszam do czytania.

Pod twoim wpływem

Niebo tego wieczoru było wyjątkowo ciemne i bezgwiezdne. Śnieg sypał od samego rana, zimny wiatr wypełniał liczne zaułki dużego miasta i rozmywał gęstą mgłę wiszącą nad zmęczonym miastem. Wysoki, czarnowłosy mężczyzna kroczył główną aleją, prowadzącą w stronę hotelu. Co kilka chwil oglądał się za siebie – to dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Przed wejściem do budynku strzepał biały puch z włosów oraz płaszcza i szybko udał się do pokoju, by w końcu odpocząć. Ostatnie tygodnie totalnie wyczerpały go z sił. Zapalił światło, mozolnie podszedł do łóżka. Zdjął buty, okrycie wierzchnie i położył się, głośno przy tym wzdychając. Błoga cisza panująca w pokoju była niczym rozkoszne spełnienie. Zegarek wskazywał godzinę pierwszą w nocy i jedyną rzeczą, która nie pozwalała mu zasnąć, były wciąż powracające i dręczące go myśli. Jak się czuje Tommy? Jest źle czy bardzo źle? Już śpi czy nie? Jest w hotelu czy na mieście? Mnóstwo podobnych pytań wirowało mu w głowie. Choć był zupełnie pozbawiony energii, czuł silny ból w łydkach, a powieki same opadały zmuszając go do snu, zwlókł się z łóżka i zmierzał w stronę drzwi. Ziewnął ospale i zapukał do pokoju Tommy’ego. Jedna sekunda, dwie, trzy… osiem. Śpi pomyślał i zmierzał w stronę swojego pokoju, lecz po chwili za plecami usłyszał ciche
- Adam?
Kiedy odwrócił się, przyjemne ciepło rozlało się po jego sercu a uśmiech wstąpił na zmęczone oblicze. Tommy stał w drzwiach ciemnego pokoju, jego szczupłe ciało otulał mrok, źrenice błyszczały, odbijając sztuczne promienie bijące z lampy stojącej na korytarzu. Wilgotne włosy okalały jasną, smutną twarz, oczy patrzyły na Adama, któremu na myśl przyszło, że ten wzrok jest najlepszym zjawiskiem do wprowadzania w stan hipnozy.
- Jak się czujesz? – Spytał spokojnym głosem Adam i zbliżył się do chłopaka. Ogarnęło go wrażenie, że ostatnie wydarzenia nie wpłynęły zbyt pozytywnie na łączące ich relacje, czuć było pewien dystans, niewidzialną barierę, która nie pozwalała na żaden ruch.
- Jak w klatce – Odpowiedział półgłosem blondyn i opuścił wzrok – W więzieniu własnych myśli.
Choć Adam nie przepadał za wyniosłymi porównaniami, tak poetyckie słowa brzmiały nadzwyczajnie w ustach porywczego buntownika. Powoli odkrywał już jego naturę – Jak się okazało, Tommy nie jest tylko zwariowanym, wiecznie nastoletnim dzieciakiem, który żyje jedynie dla muzyki. Ma w sobie wiele cech, które ukształtowały jego duszę na obraz wrażliwego, a zarazem silnego człowieka.
Adam na chwilę wrócił do pokoju i znów stanął przed Tommym - Mogę wejść? – Spytał i po krótkiej chwili milczenia został wpuszczony do pokoju blondyna. Zapalił światło, jasność przegnała przytłaczający mrok z zimnego pokoju.
- Wiem, że nie powinienem i to nie jest metodą, ale chociaż na chwilę zapomnisz o bólu – Rzekł i usiadł na podłodze. Tommy nie rozumiał co Adam ma na myśli, lecz powoli klęknął na czerwonym dywanie i wpatrywał się w małą torebkę z białym proszkiem.
- Zgłupiałeś? – Mruknął, nie do końca wiedząc czym jest jasna substancja – Skąd to masz?
Adam uśmiechnął się – W końcu jesteśmy w kraju, gdzie o wszystko łatwiej.
- Nie jestem ćpunem. Nie chcę tego – Rzekł Tommy i patrzył zaciekawiony na operacje, które wykonuje jego przyjaciel.
- Ja też nie. To tylko brown sugar. Chcę zobaczyć jak to jest, tylko jeden raz.
Tommy westchnął – Zawsze to jest tylko jeden raz. Nie bierz tego gówna.
Lambert spojrzał w oczy Ratliffa – To jest porcja dla jednej osoby. Kiedy rozdzielimy to na dwa, ledwo poczujemy. Wchodzisz czy rezygnujesz?
Tommy patrzył dość niepewnie i choć zawsze wszelkie narkotykowe używki traktował z dystansem, jakaś pokusa wiodła go ku spróbowaniu – Dobra… dobra, niech będzie. Jaki efekt?
Adam zajął się sypką substancją – Błogi stan, nie czujesz bólu, w twojej głowie panuje kolorowy porządek – Wymieniał.
- Brzmisz, jakbyś był ekspertem – Mruknął Tommy i ziewnął, opierając podbródek o kolano.
- Po prostu zawsze chciałem tego spróbować. Gotowe – Rzekł, zwracając uwagę na białą mgiełkę unoszącą się nad łyżką – Jeden wdech.
Tommy niepewnie zbliżył się, zmrużył oczy i zaciągnął się gęstym dymem. Tuż po chwili zakręciło mu się w głowie, zmrużył oczy, a kiedy je otworzył, zobaczył jak Adam zaciąga się swoją porcją. Czarnowłosy poczuł silny ból głowy, który zaczął powoli ustępować; mięśnie rozluźniły się i drżały lekko, białe ściany nabrały barw, stan ten podobny był do upojenia alkoholowego, lecz przeżywało się go w większej świadomości. Każdy zaczerpnięty oddech był niczym pierwszy; wspaniały nastrój spłynął na niego w ciągu kilku chwil, wprawiając duszę w poczucie najwyższego stopnia spokoju oraz radości.
Tommy lekko kiwał się i uśmiechał, czując, że jego problemy uleciały w przeciągu dosłownie kilku chwil. Błogi spokój, wszechogarniające szczęście i poczucie wewnętrznej siły były tym, czego właśnie mu brakowało. Otworzył oczy i patrzył na Adama, który opierał się dłonią o podłogę, jego rozchylone usta wydawały ciche pomruki, a powieki były opuszczone. Tommy przesunął językiem po swoich suchych wargach i wpatrywał się w pociągający obraz tuż przed swoimi oczami. W obecnym stanie Adam pociągał go jeszcze mocniej i przestał się tego wypierać przed sobą samym.
- Och Adam… - Powiedział niskim głosem, robiąc znaczną przerwę między słowami. Świat przed oczyma nagle mu zawirował – Wiesz, gdzie najchętniej bym cię zobaczył? – Czuł, że wychodzi spod kontroli i podobało mu się to.
- No, gdzie? – Adam uśmiechnął się i przeczesał palcami włosy. Wziął przy tym głęboki oddech i zaśmiał się do samego siebie, czując przepełniającą go euforię.
- W moim łóżku… - Rzekł Ratliff i prowokacyjnie przygryzł wargę. Kiedy zobaczył zdziwiony wyraz twarzy Lamberta, roześmiał się.
- I co miałbym tam robić? – Spytał Adam, czując, że nakręca tę grę. Tommy Joe przysunął się
- Leżałbyś… a ja… - Przesunął palcem po klatce Adama, który odbierał każdy bodziec znacznie intensywniej niż na trzeźwo – A ja będę wodził językiem tam, gdzie najbardziej lubisz…
Kiedy Adam usłyszał te słowa, poczuł podniecający dreszcz, przeszywający jego rozgrzane ciało. Choć rozsądek postawiłby przed nim wielki znak „STOP”, teraz zdrowe zmysły nie grały żadnej roli. Wokalista od dawna nie był w bliskich relacjach z mężczyzną, a fakt, że postrzegał Tommy’ego jako atrakcyjnego faceta dodatkowo burzył mur wątpliwości.
- Rozkręciłeś się… - Powiedział Adam i włączył pilotem radio stojące na orzechowej szafce. Cały pokój wypełniło „I was made for lovin’ you” zespołu Kiss.
- Tak… - Odparł Tommy i usiadł tuż przed Adamem. Jego źrenice były znacznie powiększone, a oddech przyspieszony – Dotykałbym cię… całego, moje ręce pragną poczuć twoje ciało – Wabił go prowokującymi spojrzeniami i słowami, Adam nie pozostawał dłużny
- Jak chciałbyś to robić? – Spytał po chwili. Tommy położył dłonie na jego ramionach i powoli przesuwał je w dół, kończąc na biodrach. Adam spojrzał na palce blondyna, które powoli zmierzały w stronę rozporka. Powietrze wypełniło płuca czarnowłosego, który długo powstrzymywał oddech. Tommy podniósł wzrok i zatracił się w spojrzeniu Adama, naciskając delikatnie dłońmi na jego krocze. Czarnowłosy cicho westchnął, odchylił głowę, a w myślach wciąż miał jeden wers piosenki z refrenu, brzmiący „I was made for lovin’ you ”. Tommy tuż po chwili klęknął nad nim i pochylił się nad twarzą wokalisty, pomrukując mu do ucha na co aktualnie ma ochotę. Adam rejestrował tylko pojedyncze słowa i przesuwał drżącymi dłońmi po plecach chłopaka. Ostatecznie zsunął ręce na jego pośladki i  dotykał ich. Kształty Tommy’ego były nie tyle wpisujące się w kanony ogólnie przyjętego męskiego wzorca, co pociągające i budzące głębokie pożądanie. Kiedy przesunął paznokciami po wewnętrznej stronie ud chłopaka, te wydał z siebie cichy odgłos podniecenia
- Tak lubię… - Wyszeptał i położył jedną ze swych dłoni na dłoni Adama. Ich ręce były ciepłe i drżały niemal identycznie. Nie zastanawiali się czy to sprawa narkotyku czy sytuacji, do której sami wytoczyli drogę. Tommy zacisnął palce Adama na pulsującym wybrzuszeniu pod swoim rozporkiem i poddawał się pieszczotom, jakie sprawiał mu mężczyzna.
- Pierwszy raz dotyka mnie facet… - Wyszeptał i wił się tuż nad ciałem Adama, który miał wrażenie, że zaraz oszaleje.
- Widzę, że podoba ci się i to nawet bardzo – Odparł Adam i silnym ruchem przycisnął ciało blondyna do swojego brzucha. Ich twarze dzieliły centymetry, lecz pocałunek był w tej sytuacji czymś nielegalnym, absurdalnie niepoprawnym. Dla Lamberta pocałunek oznaczał przenośne złączenie dusz; w obecnej sytuacji przesiąkniętej atmosferą silnego pożądania, nie było miejsca na czułe gesty i słowa.
- Tak… Adam, chcę byś robił ze mną wszystko… Wszystko co ty lubisz, mi także się spodoba. Chcę spróbować wszystkiego, uczyć się i czerpać z twojego doświadczenia. Chcę czuć jak mnie wypełniasz… do samych granic możliwości… - Ton jego głosu działał na Adama jak czerwona płachta na byka. Objął blondyna w pasie i przycisnął swe wargi do jego bladej szyi, wodził po niej językiem, zębami oraz ustami, wyczuwając silne pulsowanie tętnicy. Tommy jęknął cicho i otarł biodrami o udo Adama, który wyraźnie poczuł nabrzmiałą męskość blondyna.
- Dziś jesteśmy tymi ludźmi, przed którymi ostrzegali nas rodzice… - Wyszeptał Adam wprost do ucha Tommy’ego. Ratliff znów poczuł zawrót głowy i falę senności, zalewającą jego ciało. Jego umysł zadziałał tak, jakby ktoś wcisnął przycisk „Uśpij”. Nim zdążył cokolwiek wydusić, opadł na ciało Adama i pogrążył się w stanie, który zaprowadził go w objęcia Orfeusza.
***
Kiedy Adam otworzył oczy i zobaczył na suficie lampę, zrozumiał, że nie jest u siebie w pokoju. Zły znak. Kiedy podniósł głowę i zobaczył śpiącego przy nim blondyna, zaniepokoił się jeszcze mocniej. Gorszy znak. W momencie, gdy spojrzał na swoje rozpięte spodnie, uznał to za znak fatalny. Opuścił głowę i zacisnął powieki, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. W jego głowie nadal szumiało, ale wspomnienia, choć nieco zatarte, powoli zaczęły budować spójną całość. Opium było faktycznie złym pomysłem. Co mnie skłoniło, by z nim coś…?
- Adam…? – Tommy podniósł się i przetarł zmęczone oczy, jego głos brzmiał jak oznaka zdziwienia. Spojrzał na jego rozsunięty rozporek, później na swój – na jego twarzy zaczęło malować się wielkie zażenowanie.
- Chyba mieliśmy się ku sobie ostatniej nocy… - Stwierdził Adam i uśmiechnął się, próbując wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
Tommy milczał dłuższą chwilę i wrócił myślami do tego, co zrobił poprzedniej nocy. Zalała go fala złości i wstydu – O Boże, przepraszam… - Wydukał z siebie, kiedy wspomniał swoje wczorajsze słowa i wyznanie, że chciałby, by Adam „pieprzył go całą noc, cały dzień i przez każdą kolejną dobę aż do końca świata” – Adam, to nie byłem ja… - Powiedział, czując się coraz gorzej.
- To były twoje myśli – Odparł Adam i uśmiechnął się – Żartuję. Nic się nie stało, też zrobiłem i powiedziałem za wiele. Myślę, że lepiej będzie jak wrócę do swojego pokoju.
Tommy, nadal milcząc i wpatrując się w podłogę znacząco pokiwał głową – Zobaczymy się na wspólnym obiedzie. Mogę mieć do ciebie prośbę? – Spytał, podnosząc wzrok.
Adam również zwrócił twarz ku niemu.
- Nie wracaj myślami do tego co mówiłem i co robiłem. Nie chcę, by to wpłynęło na naszą znajomość.
Adam uśmiechnął się delikatnie – Nie czuj się winny. To było przyjemne… - Zamyślił się chwilę, ale zauważył, że wprawia blondyna w coraz większe zakłopotanie – Do zobaczenia – Dodał i opuścił pokój.
Tommy uderzył dłonią w czoło i przeklął pod nosem. Był wściekły na samego siebie, że tak zwierzęco dał znać o swoich pragnieniach ukrytych głęboko w jego głowie. Miał ochotę zastrzelić się na myśl, że wyszedł na głodnego dupka, szukającego w swoim przyjacielu eksperymentalnego spełnienia. Po chwili jednak uznał, że jeśli dla Adama zaistniałe wydarzenie nie jest problemem, w takim razie wszystko powinno być w porządku. Był jeszcze jeden powód do złości – po raz kolejny potrzebował silniejszych środków, by w końcu odkryć całą prawdę przed Adamem. Muszę się na to zdobyć. Muszę mu powiedzieć wprost, co się dzieje. Nie po alkoholu, dragach czy we własnych myślach. W końcu jesteśmy dorośli – rozumiemy czym są ludzkie uczucia. Przecież na tym polega dojrzałość, a tę cechę z pewnością można przypisać Adamowi.
Lambert w tym czasie brał prysznic i choć obiecał blondynowi nie wspominać ich wspólnego zapędu, nie mógł się powstrzymać. Słowa miały najmniejsze znaczenie, liczyła się atmosfera. Spragniony dotyk, ciche pomruki, krótkie westchnienia, bliskość, wygłodniałe spojrzenia. One działały znacznie mocniej niż bezpośrednie słowa, które płynęły z ust Tommy’ego. Adam, poddając się strumieniowi ciepłej wody, zaczął się zastanawiać, czy stanowi dla blondyna jedynie obiekt do próbowania swej nowo odkrytej orientacji, czy też w grę wchodzą inne, silniejsze uczucia. Zaczął wspominać wszystkie chwile spędzone z Tommym i musiał stwierdzić jedno – ten chłopak otworzył się przed nim w ciągu ostatnich czterech miesięcy znacznie bardziej, niż przez dwa lata trwania znajomości. W przypadku Tommy’ego to musiało oznaczać coś więcej niż tylko dystansowe pogłębienie więzi. Woda uderzała w chłodne kafelki kabiny prysznicowej, Adam przylgnął do ściany i cicho westchnął. Wiedział, że blondyn jest wart tego, by powierzyć mu wszystkie swoje tajemnice, a nawet duszę. I nie chodziło tu tylko o zmysłowość, która wybuchała między nimi co jakiś czas. Prócz wymiaru fizycznego, których ich łączył, Tommy był obdarzony bardzo barwną i wrażliwą duszą, będącą odbiciem wielu cech Adama. Potrafili porozumiewać się bez słów, wspierać w milczeniu, razem walczyć z całym otaczającymi ich problemami i wspólnie się bawić. Adam zamknął oczy i stwierdził fakt, do którego powinien przyznać się od dawna – Tommy byłby idealnym partnerem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz