Drache: Haha asertywny Tommy zapomni o własnym dziecku? :D
Renata: Owszem, Neil mieszka w domu Lambertów :)
Sasu: Wracaj do zdrowia :*
Rogo: Owszem, Pani linijkę powyżej powinna docenić to co dobre (krisowancio!)
Morgue: Obecnie są 3 ostatnie notki na stronie, postaram się coś z tym zrobić :)
Kasica18: Zajrzę na pewno!
=^.^=: Hm, myślę, że niektórzy tutaj cieszyliby się, gdyby wpadli na Neila xD
Bardzo
serdecznie wszystkich pozdrawiam, wybaczcie, że taki krótki wstęp, ale
bardzo się spieszę, a chcę dodać nim wyjdę i nie wrócę :) Trzymajcie się
i dzięki za komentarze! <3
Spełnione zamiary
- Tommy! – Krzyknął Adam do
chłopaka, znajdującego się w salonie – Trzeba zrobić zakupy na obiad i
kolację. Zrób listę! – Dodał, zamykając lodówkę. Rozejrzał się dookoła w
poszukiwaniu czegoś do picia.
- Nie chcę nic! – Odkrzyknął basista. Lambert pokręcił głową i udał się do pokoju.
- A wieczorem będzie „głodny jestem, głodny jestem, zamów coś”. Nie, tym razem nie będzie pizzy o północy, rób…
- Adam, brzmisz jak moja matka – Mruknął basista, rozkładając się na kanapie.
-
A teraz na mnie spadło to brzemię wychowywania cię – Uciął krótko, na
reakcje nie musiał długo czekać. Wyszedł z salonu nim Tommy rozpoczął
swój długi, pełen nic nieznaczących frazesów monolog – Masz plany na ten
wieczór? – Spytał, gdy ponownie znalazł się w kuchni.
-
Isaac chciał nas odwiedzić, ale to nic pilnego – Basista wypowiedział
te słowa z trudem. Nadal czuł się obco, gdy wspominał miniony sen. Na
szczęście Adam nie zauważył różnicy w tonie głosu Ratliffa – A czemu
pytasz?
- Poważnie? – Spytał czarnowłosy, odwracając się w kierunku salonu – Kris chciał wyjść ze mną do baru.
Bystry
wzrok zmierzył Lamberta, przeszywając go niemal na wskroś – Zaproś go
do nas – Rzekł blondyn, nie mogąc powstrzymać drżenia swojego głosu. W
milczeniu udał się do kuchni, by wziąć kilka łyków orzeźwiającej, zimnej
wody. Poczuł chwilowy ból w gardle, który ustąpił, gdy tylko lodowata
ciecz spłynęła do żołądka.
-
Chcę w końcu spędzić z tobą wieczór sam na sam… - Usłyszał rozkoszny
szept przy swoim uchu. Uśmiechnął się i odwrócił głowę, widząc za sobą
czarnowłosego.
Nagle
do kuchni wpadła dojrzała kobieta wraz z mężczyzną, wyraźnie od niej
starszym. Trzymali w dłoniach reklamówki pełne zakupów. Adam powoli
cofnął ręce z pośladków Tommy’ego i z zakłopotaniem objął chłopaka w
pasie.
- Neil mówił, że wrócicie po południu – Rzekł Lambert, przeklinając w myślach brata.
- W hurtowni mają inwentaryzację. Nie dostaliśmy tych materiałów – Rzekł ojciec, podejrzliwie wpatrując się w blondyna.
-
No, w końcu mamy okazję zobaczyć was razem – Rzekła z uśmiechem mama
Adama – Wiele o tobie słyszeliśmy, Tommy. Cieszę się, że zechciałeś nas
odwiedzić.
Ratliff spojrzał na bruneta. Nie spodziewał się, że ten zdążył już poinformować rodzinę o związku.
- Proszę wybaczyć okoliczności… - Zaczął mówić, gdy przerwał mu ojciec.
-
Ależ nie szkodzi – Uśmiechnął się pogodnie i uścisnął dłoń chłopaka – W
końcu możemy cię poznać. Czuj się jak w domu, my zwykle znikamy na całe
dnie, więc korzystaj z naszej nieobecności.
-
Chociaż wspólna kolacja w sobotę to dobry pomysł – Zauważyła z
uśmiechem Leila, przypatrując się uroczej parze – A może zechcecie się z
nami zabrać do kuzynów? Mielibyśmy okazję porozmawiać – Dodała, nie
kryjąc, że chciałaby dowiedzieć się czegoś więcej o partnerze swojego
syna.
-
Mamo, to miłe, ale mamy inne plany na ten wieczór. I nie jest to randka
– Rzekł, widząc uśmiech wstępujący na twarz kobiety – Wpada do nas
przyjaciel.
- W każdym razie, bawcie się dobrze – Poklepała Tommy’ego po ramieniu i zaczęła rozpakowywać reklamówki.
Ratliff
odpowiedział uśmiechem. Nie spodziewał się, że Leila i Eber są tak
sympatycznymi i otwartymi ludźmi. Poczuł się dobrze; jego rodzice nie
dali mu tak dużej swobody w wyrażaniu siebie, nie byli sympatycznie
nastawieni do jego nielicznych przyjaciół. Nauczony doświadczeniami z
dzieciństwa wiedział, że ludziom nie można ufać. Choć trudno było mu
otworzyć się przed Adamem, dokonała tego siła jego uczuć.
***
Lambert
zajął miejsce tuż przy kartonie z płytami. Przeglądał okładki filmów;
liczył, że trafi na tytuł adekwatny do atmosfery luźnego wieczoru,
spędzonego w towarzystwie chłopaka i przyjaciela. W domu panowała cisza;
jedynym odgłosem było chrapanie beżowego psa. Zegar wskazywał godzinę
dziewiątą dwadzieścia; słońce już dawno zgasło pod sklepieniem
ciemniejącego nieba.
Ratliff
spędzał ostatnie trzy kwadranse w kuchni. Wczytywał się w książkę
zatytułowaną „101 drinków na każdą okazję”. Co najmniej piętnaście
szklanek było wypełnionych kolorowymi trunkami. W całym pomieszczeniu
unosił się ciężki zapach whisky, wódki i tequili.
-
Nie wróżę ci kariery barmana – Rzucił Lambert, patrząc na istne
pobojowisko; rozlany alkohol, stłuczone szkło, kawałki owoców rozrzucone
po blacie – Nie lepiej było zrobić Cosmopolitan albo chociaż Mojito?
-
Trzeba spróbować nowych smaków. Jesteś ograniczony – Rzucił
pretensjonalnie blondyn. Po chwili cisnął ścierką o podłogę – Pieprzę
to, jestem beznadziejny.
Adam
szedł wzdłuż rzędu kolorowych alkoholi i wziął jedną ze szklanek.
Zbliżył ją do twarzy; uderzył go orzeźwiający, słodki smak. Spróbował
ostrożnie jednego z napojów.
- Ten jest dobry – Zauważył.
-
Który? – Tommy zbliżył się z zaciekawieniem w chwili, gdy Adam złapał
go w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Pocałował go gwałtownie i
głęboko, oddając nieznaczną ilość smacznego trunku, który wpłynął do ust
blondyna. Basista niemal zakrztusił się i otworzył szeroko oczy –
T-…tak-… miałeś rację.
Gdy Lambert spróbował kontynuować podjęte działanie, rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a pies zaczął hałaśliwie ujadać.
- Kojak! Cisza! – Krzyknął Ratliff.
- Nadałeś imię swojemu chomikowi? – Spytał prześmiewczo Adam, sięgając po szklankę stojącą na krawędzi stołu.
Tommy pokiwał ze znużeniem głową i udał się do przedpokoju. Nacisnął klamkę i uśmiechnął się delikatnie.
- Cześć Kris. Miło cię widzieć.
Do
uszu Adama dotarł ciepły, męski głos. Gdy wokalista udał się do
przedpokoju, ujrzał przystojnego bruneta ubranego w skórzaną, brązową
kurtkę i dopasowane jeansy. Na nogach miał długie, czarne kozaki,
których niewielki obcas dodawał wokaliście kilka centymetrów wzrostu.
- O, Adam – Uśmiechnął się i podszedł do przyjaciela, serdecznie
uścisnął jego dłoń – Zimna dziś noc, co? – Spytał głosem pełnym
optymizmu. Potarł ramiona i syknął cicho, po czym spojrzał na Lamberta i
Ratliffa. Zmarszczył czoło – Coś się stało? – Spytał po chwili
niezrozumiałej ciszy. Niemal jednocześnie wzruszyli ramionami.
- Chodźmy do salonu, znalazłem Notting Hill.
***
Zapach
maślanego popcornu wypełniał całe pomieszczenie. Puste szklanki zajęły
niemal cały, mały stolik. Drinki stworzone przez Ratliffa, choć nie były
wybitne, nadawały się do spróbowania. Blondyn oparł policzek o ramię
Lamberta, oglądającego film. Spoglądał w stronę Krisa, widząc jego
profil. Musiał przyznać Adamowi rację; Allen był pociągającym mężczyzną,
nie tylko pod względem wizualnym. Jego głos elektryzował, spojrzenie
subtelnie uwodziło. Zamknął oczy, czując perfumy Adama; Hugo Boss,
połączenie klasy, elegancji i stylu. Wspomniał swojego faceta ubranego w
garnitur; pożerał go wzrokiem przez cały wieczór spędzony na After Party. Powrót do domu był na tyle szybki, że całą noc mieli dla siebie.
-
Tommy, jak będziemy sami – Szepnął Adam wprost do ucha blondyna, który
zamroczony alkoholem i podnieceniem zaczął odchodzić od zmysłów.
-
Chodźmy do pokoju na dziesięć minut, proszę… - Choć starał się
odpowiedzieć szeptem, powiedział te słowa na tyle głośno, że Kris
doskonale usłyszał każdy wyraz. Poczuł delikatne mrowienie w dole pleców
na myśl o tym, co zaraz może wydarzyć się między parą jego przyjaciół.
-
Mamy gościa, zachowaj trochę kultury – Powiedział Adam, choć to
totalnie nie pokrywało się z jego zamiarami. Pragnął pospiesznie
ściągnąć ze swojego chłopaka wszystkie ubrania i w przypływie
gwałtowności kochać się z nim tu i teraz.
-
Tak bardzo mnie podniecasz… - Rzekł do ucha Adama, który poczuł jak
fala gorąca zalewa jego ciało. Westchnął i zmrużył oczy; tak trudno było
mu ze sobą walczyć.
-
Nie przeszkadzajcie sobie – Rzekł z zakłopotaniem Kris, uśmiechając się
do Adama – Możecie zniknąć, nie będę miał wam tego za złe.
Dłużący
się film nie był przedmiotem zainteresowania blondwłosego chłopaka.
Przysunął się on do wokalisty, by ucałować jego miękkie wargi. Gdy
pocałunek został oddany, uśmiechnął się do niebieskich oczu. Z dużą dozą
ostrożności smakował ciepłych ust, czując smak wytrawnego wina. Jego
dłonie zaczęły powoli badać odkryte, umięśnione ramiona.
Kris,
choć próbował skupić się na ekranie telewizora, jego wytężone zmysły
odbierały wszystkie bodźce, dochodzące z lewej strony kanapy; od cichego
oddechu do odgłosu walczących o dominację języków. Adam już się poddał pomyślał,
gdy kątem oka ujrzał dłoń bruneta, błądzącą po udzie jego chłopaka.
Odwrócił się, by sięgnąć po pilota; jego wzrok powędrował w stronę
palców Tommy’ego, który dyskretnie zacisnął rękę na pokaźnym
wybrzuszeniu pod materiałem jeansów Adama.
Allen
westchnął cicho, zawieszając wzrok na fragmencie ściany. Miał wrażenie,
że to czysta, ustawiona prowokacja. Nie martwił się o to. Bardziej
przejął się faktem, że nie ruszył się z miejsca i nie zostawił tej pary
samej.
-
Kris… - Usłyszał ciche westchnienie, wypływające spomiędzy rozchylonych
warg Adama. Choć wyczekiwał tego momentu, poczuł falę strachu
zalewającą jego ciało – Masz teraz okazję przekonać się…
Allen
spojrzał w bok, wprost w przymrużone oczy Adama. Długą chwilę wahał
się, nie był w stanie podjąć żadnej decyzji, wypowiedzieć ani jednego
słowa. Dobrze wiedział, co jego przyjaciel ma na myśli.
-
Zbliż się do mnie – Usłyszał. Ktoś musiał przejąć inicjatywę; ktoś
starszy, bardziej doświadczony. Kris znowu spojrzał w oczy przyjaciela;
pełne spokoju, a zarazem niepohamowanej żądzy. Dłoń Adama powędrowała na
kark piosenkarza, który czuł narastające napięcie. Do jego oczu
docierał widok rozchylonych, spragnionych warg, które niebezpiecznie się
zbliżały. Ciało drżało nieznacznie otulone siłą podniecenia i emocji.
Gorący oddech palił jego wargi, które po chwili złączyły się z
wilgotnymi ustami Adama. Elektryzujący dreszcz uderzył w jego
podbrzusze, powodując gwałtowny, rozkoszny skurcz. Długi, delikatny
pocałunek spowodował w jego umyśle istną euforię; gdy poczuł ciepły
język wypełniający jego wnętrze, otworzył oczy. Zdał sobie sprawę z
tego, że całuje się z mężczyzną. Pierwszy raz w życiu.
Zamroczony
całą atmosferą pełną pragnień nie dostrzegł, że basista zajął miejsce
po jego prawej stronie. Kris zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Poczuł
stonowany atak z obu stron; ciepłe wargi kąsały go naprzemiennie.
Otuliły jego szyję krótkimi pocałunkami, następnie jego zaróżowione
policzki, by w końcu zawalczyć o usta. Drapieżna walka zakończyła się
agresywnym pocałunkiem między Tommym a Adamem, którzy oderwawszy się od
siebie, oddychali szybko i nieregularnie. Ich gorące, władcze spojrzenia
wzajemnie zabraniały dotarcia do ust Krisa.
Choć
to zupełnie nie było w stylu Lamberta, uległ. Odsunął się nieznacznie,
by pozwolić Tommy’emu spełnić swój zamiar. Allen zmierzył blondyna
wzrokiem, jego dłonie mimowolnie znalazły się na ramionach chłopaka,
który uśmiechał się nieskromnie. Ciepły czubek języka przesunął się
wzdłuż policzka Krisa, który westchnął głośno. Ratliff wiedział jak
mocno ten widok działa na Adama, pokusił się, by na niego spojrzeć.
Lambert sprawiał wrażenie obserwatora czekającego na najlepszy, długo
wyczekiwany moment w najlepszej hollywoodzkiej produkcji. Tommy powoli
zatopił język w ustach piosenkarza, pieszczotliwie badał nim
podniebienie mężczyzny, odpowiadając na każdy, nawet najdrobniejszy
gest. Allen poddawał się. Wszystkie fantazje były niczym w porównaniu do
przełożenia ich na realne życie. Ucisk w spodniach stał się nie do
zniesienia; mężczyzna przywarł do blondyna całym swoim ciałem, zacisnął
dłonie na jego biodrach, następnie na pośladkach i pozwolił sobie
zasmakować jego szyi. Gorzki posmak perfum sprawił, że niemal zatopił
zęby w alabastrowej skórze chłopaka, który jęknął cicho. Ratliff
otworzył oczy i spojrzał na Adama. Ujrzał na jego twarzy walczące
naprzemiennie pożądanie i potężną zazdrość, które zaczęły się ze sobą
zazębiać. Jakby chcąc go sprowokować, okazywał całą swoją rozkosz; od
wydawania z siebie cichych pomruków, aż do prężenia się na udach Allena.
Adam westchnął cicho i zatopił palce w ciemnych włosach piosenkarza,
który zaprzestał pieszczenia Tommy’ego.
-
Pamiętam tę noc, w czasie której zabawiałeś się, leżąc obok mnie –
Szepnął przyjacielowi do ucha, na nowo rozpalając w nim pełnię
pożądania.
Kris
głośno przełknął ślinę i zbliżył się do twarzy Adama. Ujął jego wargę
swoimi zębami i pociągnął delikatnie. Silne dłonie objęły go mocno i
przesuwały się wzdłuż ciała. Allen poczuł, że klamra jego paska zwalnia
ucisk; po chwili suwak pokonał krótką drogę i ułatwił dostęp do bielizny
piosenkarza. Tym razem role się odwróciły; Adam zajął pierwszorzędne
miejsce, skazując Tommy’ego na bierność, na
którą ten nie zamierzał się godzić. Kris poczuł na swojej szyi,
obojczykach oraz klatce piersiowej krótkie pocałunki Tommy’ego. Patrzył
na blondyna, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Basista pociągał
go równie mocno jak Adam; ci dwaj byli w oczach piosenkarza niesamowitym
duetem.
W
pewnym momencie spojrzenia Ratliffa i Lamberta spotkały się; tym razem
uśmiechnęli się wzajemnie. Podniecał ich fakt, że mają okazję pozwolić
heteroseksualnemu przyjacielowi zasmakować tego, co dla nich jest
największym spełnieniem. Podzielić się częścią, budującą ich erotyczne
relacje. Cały gwałtowny wymiar zajścia zaczął stopniowo słabnąć. Mimo
zamroczonych pragnieniami umysłów, mieli świadomość, że ten etap był
ostatnim, do którego mogli dotrzeć. Przynajmniej tego wieczoru.
Kris
otworzył oczy i odetchnął. Jego serce biło w piersi mocno, jak nigdy
dotąd. Potężna dawna adrenaliny i podniecenia zaczęła ulatniać się z
jego ciała.
- Wow… – Westchnął, przecierając twarz dłońmi.
***
Gdy
pożegnali się zaledwie pół godziny później, taksówka podjechała pod dom
Lamberta. Alkohol powoli zaczął tracić swe działanie, przez co powrót
do normalnej rozmowy był coraz trudniejszy. Adam zamknął drzwi,
przekręcił klucz i odwrócił się.
-
Tommy! – Zawołał, zmierzając w stronę swojego pokoju – Och, Tommy… –
Oparł się o framugę, gdy ujrzał swojego chłopaka całkowicie nago. Nie
spodziewał się tak apetycznego widoku; blade, szczupłe ciało oświetlone
mocnym światłem spowodowało, że Adam na moment zaniemówił. Kuszące
spojrzenie basisty i wymowne, nieznaczne przygryzienie wargi było jasnym
sygnałem. Adam jednym ruchem pozbył się koszuli, podszedł do chłopaka i
objął go mocno, zatracając się w głębokim pocałunku.
-
Adam, przejdź do rzeczy… – Wyszeptał blondyn, zaplatając ręce na karku
Lamberta, który uśmiechnął się delikatnie. Widział tę głęboką żądzę,
czuł niesamowite podniecenie swojego chłopaka. Tommy szybko poradził
sobie z rozebraniem Adama; wyciągnął skórzany pasek ze szlufek jego
spodni. Złapał bruneta za włosy i spojrzał głęboko w jego niebieskie
oczy.
Na
twarzy Tommy’ego pojawił się wyraz pasji spowitej w odmętach długo
wyczekiwanego spełnienia. Zamknął oczy, wodząc wargami po policzku
Adama, który usiadł na kanapie, pociągając Ratliffa na swoje biodra.
Objął jego nagie ciało, przytulając je do siebie. Usilnie pragnął
spojrzeć w brązowe tęczówki, które ciągle chowały się pod osłoną powiek.
Dłonie czarnowłosego spłynęły po nieznacznych zaokrągleniach ciała
chłopaka. Ten powoli przyjmował członka Adama do swojego ciała;
nieznaczny ból połączony z silnym pragnieniem i głębią uczuć sprawił, że
blondyn ucałował miękkie wargi, niekontrolowanie szeptając między nie
melodyjne „kocham cię”.
Lambert odchylił głowę i westchnął cicho; Tommy narzucił regularne
tempo, w którym jego biodra unosiły się i kołysały. Dłonie spotykały się
w połowie drogi, by w końcu palce wzajemnie się przeplotły. Blondyn
wpatrywał się w przymglony wzrok, nieznacznie rozchylone wargi,
opadającą klatkę piersiową, na której leżał srebrny wisiorek.
Adam
złapał chłopaka za biodra i położył go na środku kanapy; znalazł się
tuż nad nim i wplótł palce w jasne włosy. Zanurzył się w jego ciele do
samego końca; do jego uszu dobiegł odgłos, będący wyrazem bólu. Powieki
uniosły się leniwie, odsłaniając błyszczące, brązowe oczy.
-
Nie przestawaj, Adam… - Wyszeptał Tommy, zaplatając dłonie na karku
Lamberta. Wtulił głowę w jego ramię i poddał się silnym, głębokim lecz
powolnym pchnięciom. Czarnowłosy czuł paznokcie wbijające się w jego
łopatki; ciało, impulsywnie drżące w spazmach rozkoszy. Ramiona,
obejmujące jego szyję na tyle mocno, że zatrzymywał powietrze w płucach.
Idealnie zgrani i złączeni ze sobą smakowali słodkiego posmaku tej
długiej, wiosennej nocy.
***
Następnego ranka.
Czarnowłosy
pochylił się nad kubkiem, czując aromat świeżo zaparzonej kawy.
Promienie słońca wlały się przez okno przestronnej kuchni, zalewając
światłem całe pomieszczenie. Lambert ziewnął cicho i przycisnął telefon
do ucha.
- Adam. Wiesz, że to kłamstwo? – Usłyszał poważny ton głosu Brooke.
- Pomijanie niektórych faktów nie jest kłamstwem. Tak po prostu będzie lepiej.
Dziewczyna westchnęła do słuchawki telefonu – Im szybciej, tym lepiej. Proszę, to nie jest czas na ukrywanie się.
Adam omiótł wzrokiem pokój – Nie dziś.
- Jutro. Jesteś dorosły.
Zamknął
oczy i zamilkł. Nie wiedział, jakie powinien dobrać słowa, by wyrazić
swoje odczucia. Wiedział, że teraz wiele się zmieni; on był na to
gotowy. Jedyne, czego się bał to reakcja najważniejszej osoby w jego
życiu. Odnosił wrażenie, że nie uczynił Tommy’ego na tyle silnym, by móc
mieć w nim silne oparcie. To
będzie próba twojej miłości. Masz prawo się poddać; choć w głębi serca
wiem, że będziesz dzielnie walczył. Razem będziemy, Tommy. Do samego
końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz