niedziela, 20 maja 2012

Odc. 58: Spełnione zamiary

Drache: Haha asertywny Tommy zapomni o własnym dziecku? :D
Renata: Owszem, Neil mieszka w domu Lambertów :)
Sasu: Wracaj do zdrowia :*
Rogo: Owszem, Pani linijkę powyżej powinna docenić to co dobre (krisowancio!)
Morgue: Obecnie są 3 ostatnie notki na stronie, postaram się coś z tym zrobić :)
Kasica18: Zajrzę na pewno!
=^.^=: Hm, myślę, że niektórzy tutaj cieszyliby się, gdyby wpadli na Neila xD

Bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam, wybaczcie, że taki krótki wstęp, ale bardzo się spieszę, a chcę dodać nim wyjdę i nie wrócę :) Trzymajcie się i dzięki za komentarze! <3

Spełnione zamiary

- Tommy! – Krzyknął Adam do chłopaka, znajdującego się w salonie – Trzeba zrobić zakupy na obiad i kolację. Zrób listę! – Dodał, zamykając lodówkę. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu czegoś do picia.
- Nie chcę nic! – Odkrzyknął basista. Lambert pokręcił głową i udał się do pokoju.
- A wieczorem będzie „głodny jestem, głodny jestem, zamów coś”. Nie, tym razem nie będzie pizzy o północy, rób…
- Adam, brzmisz jak moja matka – Mruknął basista, rozkładając się na kanapie.
- A teraz na mnie spadło to brzemię wychowywania cię – Uciął krótko, na reakcje nie musiał długo czekać. Wyszedł z salonu nim Tommy rozpoczął swój długi, pełen nic nieznaczących frazesów monolog – Masz plany na ten wieczór? – Spytał, gdy ponownie znalazł się w kuchni.
- Isaac chciał nas odwiedzić, ale to nic pilnego – Basista wypowiedział te słowa z trudem. Nadal czuł się obco, gdy wspominał miniony sen. Na szczęście Adam nie zauważył różnicy w tonie głosu Ratliffa – A czemu pytasz?
- Poważnie? – Spytał czarnowłosy, odwracając się w kierunku salonu – Kris chciał wyjść ze mną do baru.
Bystry wzrok zmierzył Lamberta, przeszywając go niemal na wskroś – Zaproś go do nas – Rzekł blondyn, nie mogąc powstrzymać drżenia swojego głosu. W milczeniu udał się do kuchni, by wziąć kilka łyków orzeźwiającej, zimnej wody. Poczuł chwilowy ból w gardle, który ustąpił, gdy tylko lodowata ciecz spłynęła do żołądka.
- Chcę w końcu spędzić z tobą wieczór sam na sam… - Usłyszał rozkoszny szept przy swoim uchu. Uśmiechnął się i odwrócił głowę, widząc za sobą czarnowłosego.
Nagle do kuchni wpadła dojrzała kobieta wraz z mężczyzną, wyraźnie od niej starszym. Trzymali w dłoniach reklamówki pełne zakupów. Adam powoli cofnął ręce z pośladków Tommy’ego i z zakłopotaniem objął chłopaka w pasie.
- Neil mówił, że wrócicie po południu – Rzekł Lambert, przeklinając w myślach brata.
- W hurtowni mają inwentaryzację. Nie dostaliśmy tych materiałów – Rzekł ojciec, podejrzliwie wpatrując się w blondyna.
- No, w końcu mamy okazję zobaczyć was razem – Rzekła z uśmiechem mama Adama – Wiele o tobie słyszeliśmy, Tommy. Cieszę się, że zechciałeś nas odwiedzić.
Ratliff spojrzał na bruneta. Nie spodziewał się, że ten zdążył już poinformować rodzinę o związku.
- Proszę wybaczyć okoliczności… - Zaczął mówić, gdy przerwał mu ojciec.
- Ależ nie szkodzi – Uśmiechnął się pogodnie i uścisnął dłoń chłopaka – W końcu możemy cię poznać. Czuj się jak w domu, my zwykle znikamy na całe dnie, więc korzystaj z naszej nieobecności.
- Chociaż wspólna kolacja w sobotę to dobry pomysł – Zauważyła z uśmiechem Leila, przypatrując się uroczej parze – A może zechcecie się z nami zabrać do kuzynów? Mielibyśmy okazję porozmawiać – Dodała, nie kryjąc, że chciałaby dowiedzieć się czegoś więcej o partnerze swojego syna.
- Mamo, to miłe, ale mamy inne plany na ten wieczór. I nie jest to randka – Rzekł, widząc uśmiech wstępujący na twarz kobiety – Wpada do nas przyjaciel.
- W każdym razie, bawcie się dobrze – Poklepała Tommy’ego po ramieniu i zaczęła rozpakowywać reklamówki.
Ratliff odpowiedział uśmiechem. Nie spodziewał się, że Leila i Eber są tak sympatycznymi i otwartymi ludźmi. Poczuł się dobrze; jego rodzice nie dali mu tak dużej swobody w wyrażaniu siebie, nie byli sympatycznie nastawieni do jego nielicznych przyjaciół. Nauczony doświadczeniami z dzieciństwa wiedział, że ludziom nie można ufać. Choć trudno było mu otworzyć się przed Adamem, dokonała tego siła jego uczuć.
***
Lambert zajął miejsce tuż przy kartonie z płytami. Przeglądał okładki filmów; liczył, że trafi na tytuł adekwatny do atmosfery luźnego wieczoru, spędzonego w towarzystwie chłopaka i przyjaciela. W domu panowała cisza; jedynym odgłosem było chrapanie beżowego psa. Zegar wskazywał godzinę dziewiątą dwadzieścia; słońce już dawno zgasło pod sklepieniem ciemniejącego nieba.
Ratliff spędzał ostatnie trzy kwadranse w kuchni. Wczytywał się w książkę zatytułowaną „101 drinków na każdą okazję”. Co najmniej piętnaście szklanek było wypełnionych kolorowymi trunkami. W całym pomieszczeniu unosił się ciężki zapach whisky, wódki i tequili.
- Nie wróżę ci kariery barmana – Rzucił Lambert, patrząc na istne pobojowisko; rozlany alkohol, stłuczone szkło, kawałki owoców rozrzucone po blacie – Nie lepiej było zrobić Cosmopolitan albo chociaż Mojito?
- Trzeba spróbować nowych smaków. Jesteś ograniczony – Rzucił pretensjonalnie blondyn. Po chwili cisnął ścierką o podłogę – Pieprzę to, jestem beznadziejny.
Adam szedł wzdłuż rzędu kolorowych alkoholi i wziął jedną ze szklanek. Zbliżył ją do twarzy; uderzył go orzeźwiający, słodki smak. Spróbował ostrożnie jednego z napojów.
- Ten jest dobry – Zauważył.
- Który? – Tommy zbliżył się z zaciekawieniem w chwili, gdy Adam złapał go w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Pocałował go gwałtownie i głęboko, oddając nieznaczną ilość smacznego trunku, który wpłynął do ust blondyna. Basista niemal zakrztusił się i otworzył szeroko oczy – T-…tak-… miałeś rację.
Gdy Lambert spróbował kontynuować podjęte działanie, rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a pies zaczął hałaśliwie ujadać.
- Kojak! Cisza! – Krzyknął Ratliff.
- Nadałeś imię swojemu chomikowi? – Spytał prześmiewczo Adam, sięgając po szklankę stojącą na krawędzi stołu.
Tommy pokiwał ze znużeniem głową i udał się do przedpokoju. Nacisnął klamkę i uśmiechnął się delikatnie.
- Cześć Kris. Miło cię widzieć.
Do uszu Adama dotarł ciepły, męski głos. Gdy wokalista udał się do przedpokoju, ujrzał przystojnego bruneta ubranego w skórzaną, brązową kurtkę i dopasowane jeansy. Na nogach miał długie, czarne kozaki, których niewielki obcas dodawał wokaliście kilka centymetrów wzrostu.
- O, Adam – Uśmiechnął się i podszedł do przyjaciela,  serdecznie uścisnął jego dłoń – Zimna dziś noc, co? – Spytał głosem pełnym optymizmu. Potarł ramiona i syknął cicho, po czym spojrzał na Lamberta i Ratliffa. Zmarszczył czoło – Coś się stało? – Spytał po chwili niezrozumiałej ciszy. Niemal jednocześnie wzruszyli ramionami.
- Chodźmy do salonu, znalazłem Notting Hill.
***
Zapach maślanego popcornu wypełniał całe pomieszczenie. Puste szklanki zajęły niemal cały, mały stolik. Drinki stworzone przez Ratliffa, choć nie były wybitne, nadawały się do spróbowania. Blondyn oparł policzek o ramię Lamberta, oglądającego film. Spoglądał w stronę Krisa, widząc jego profil. Musiał przyznać Adamowi rację; Allen był pociągającym mężczyzną, nie tylko pod względem wizualnym. Jego głos elektryzował, spojrzenie subtelnie uwodziło. Zamknął oczy, czując perfumy Adama; Hugo Boss, połączenie klasy, elegancji i stylu. Wspomniał swojego faceta ubranego w garnitur; pożerał go wzrokiem przez cały wieczór spędzony na After Party. Powrót do domu był na tyle szybki, że całą noc mieli dla siebie.
- Tommy, jak będziemy sami – Szepnął Adam wprost do ucha blondyna, który zamroczony alkoholem i podnieceniem zaczął odchodzić od zmysłów.
- Chodźmy do pokoju na dziesięć minut, proszę… - Choć starał się odpowiedzieć szeptem, powiedział te słowa na tyle głośno, że Kris doskonale usłyszał każdy wyraz. Poczuł delikatne mrowienie w dole pleców na myśl o tym, co zaraz może wydarzyć się między parą jego przyjaciół.
- Mamy gościa, zachowaj trochę kultury – Powiedział Adam, choć to totalnie nie pokrywało się z jego zamiarami. Pragnął pospiesznie ściągnąć ze swojego chłopaka wszystkie ubrania i w przypływie gwałtowności kochać się z nim tu i teraz.
- Tak bardzo mnie podniecasz… - Rzekł do ucha Adama, który poczuł jak fala gorąca zalewa jego ciało. Westchnął i zmrużył oczy; tak trudno było mu ze sobą walczyć.
- Nie przeszkadzajcie sobie – Rzekł z zakłopotaniem Kris, uśmiechając się do Adama – Możecie zniknąć, nie będę miał wam tego za złe.
Dłużący się film nie był przedmiotem zainteresowania blondwłosego chłopaka. Przysunął się on do wokalisty, by ucałować jego miękkie wargi. Gdy pocałunek został oddany, uśmiechnął się do niebieskich oczu. Z dużą dozą ostrożności smakował ciepłych ust, czując smak wytrawnego wina. Jego dłonie zaczęły powoli badać odkryte, umięśnione ramiona.
Kris, choć próbował skupić się na ekranie telewizora, jego wytężone zmysły odbierały wszystkie bodźce, dochodzące z lewej strony kanapy; od cichego oddechu do odgłosu walczących o dominację języków. Adam już się poddał pomyślał, gdy kątem oka ujrzał dłoń bruneta, błądzącą po udzie jego chłopaka. Odwrócił się, by sięgnąć po pilota; jego wzrok powędrował w stronę palców Tommy’ego, który dyskretnie zacisnął rękę na pokaźnym wybrzuszeniu pod materiałem jeansów Adama.
Allen westchnął cicho, zawieszając wzrok na fragmencie ściany. Miał wrażenie, że to czysta, ustawiona prowokacja. Nie martwił się o to. Bardziej przejął się faktem, że nie ruszył się z miejsca i nie zostawił tej pary samej.
- Kris… - Usłyszał ciche westchnienie, wypływające spomiędzy rozchylonych warg Adama. Choć wyczekiwał tego momentu, poczuł falę strachu zalewającą jego ciało – Masz teraz okazję przekonać się…
Allen spojrzał w bok, wprost w przymrużone oczy Adama. Długą chwilę wahał się, nie był w stanie podjąć żadnej decyzji, wypowiedzieć ani jednego słowa. Dobrze wiedział, co jego przyjaciel ma na myśli.
- Zbliż się do mnie – Usłyszał. Ktoś musiał przejąć inicjatywę; ktoś starszy, bardziej doświadczony. Kris znowu spojrzał w oczy przyjaciela; pełne spokoju, a zarazem niepohamowanej żądzy. Dłoń Adama powędrowała na kark piosenkarza, który czuł narastające napięcie. Do jego oczu docierał widok rozchylonych, spragnionych warg, które niebezpiecznie się zbliżały. Ciało drżało nieznacznie otulone siłą podniecenia i emocji. Gorący oddech palił jego wargi, które po chwili złączyły się z wilgotnymi ustami Adama. Elektryzujący dreszcz uderzył w jego podbrzusze, powodując gwałtowny, rozkoszny skurcz. Długi, delikatny pocałunek spowodował w jego umyśle istną euforię; gdy poczuł ciepły język wypełniający jego wnętrze, otworzył oczy. Zdał sobie sprawę z tego, że całuje się z mężczyzną. Pierwszy raz w życiu.
Zamroczony całą atmosferą pełną pragnień nie dostrzegł, że basista zajął miejsce po jego prawej stronie. Kris zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Poczuł stonowany atak z obu stron; ciepłe wargi kąsały go naprzemiennie. Otuliły jego szyję krótkimi pocałunkami, następnie jego zaróżowione policzki, by w końcu zawalczyć o usta. Drapieżna walka zakończyła się agresywnym pocałunkiem między Tommym a Adamem, którzy oderwawszy się od siebie, oddychali szybko i nieregularnie. Ich gorące, władcze spojrzenia wzajemnie zabraniały dotarcia do ust Krisa.
Choć to zupełnie nie było w stylu Lamberta, uległ. Odsunął się nieznacznie, by pozwolić Tommy’emu spełnić swój zamiar. Allen zmierzył blondyna wzrokiem, jego dłonie mimowolnie znalazły się na ramionach chłopaka, który uśmiechał się nieskromnie. Ciepły czubek języka przesunął się wzdłuż policzka Krisa, który westchnął głośno. Ratliff wiedział jak mocno ten widok działa na Adama, pokusił się, by na niego spojrzeć. Lambert sprawiał wrażenie obserwatora czekającego na najlepszy, długo wyczekiwany moment w najlepszej hollywoodzkiej produkcji. Tommy powoli zatopił język w ustach piosenkarza, pieszczotliwie badał nim podniebienie mężczyzny, odpowiadając na każdy, nawet najdrobniejszy gest. Allen poddawał się. Wszystkie fantazje były niczym w porównaniu do przełożenia ich na realne życie. Ucisk w spodniach stał się nie do zniesienia; mężczyzna przywarł do blondyna całym swoim ciałem, zacisnął dłonie na jego biodrach, następnie na pośladkach i pozwolił sobie zasmakować jego szyi. Gorzki posmak perfum sprawił, że niemal zatopił zęby w alabastrowej skórze chłopaka, który jęknął cicho. Ratliff otworzył oczy i spojrzał na Adama. Ujrzał na jego twarzy walczące naprzemiennie pożądanie i potężną zazdrość, które zaczęły się ze sobą zazębiać. Jakby chcąc go sprowokować, okazywał całą swoją rozkosz; od wydawania z siebie cichych pomruków, aż do prężenia się na udach Allena. Adam westchnął cicho i zatopił palce w ciemnych włosach piosenkarza, który zaprzestał pieszczenia Tommy’ego.
- Pamiętam tę noc, w czasie której zabawiałeś się, leżąc obok mnie – Szepnął przyjacielowi do ucha, na nowo rozpalając w nim pełnię pożądania.
Kris głośno przełknął ślinę i zbliżył się do twarzy Adama. Ujął jego wargę swoimi zębami i pociągnął delikatnie. Silne dłonie objęły go mocno i przesuwały się wzdłuż ciała. Allen poczuł, że klamra jego paska zwalnia ucisk; po chwili suwak pokonał krótką drogę i ułatwił dostęp do bielizny piosenkarza. Tym razem role się odwróciły; Adam zajął pierwszorzędne miejsce, skazując Tommy’ego na bierność,  na którą ten nie zamierzał się godzić. Kris poczuł na swojej szyi, obojczykach oraz klatce piersiowej krótkie pocałunki Tommy’ego. Patrzył na blondyna, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Basista pociągał go równie mocno jak Adam; ci dwaj byli w oczach piosenkarza niesamowitym duetem.
W pewnym momencie spojrzenia Ratliffa i Lamberta spotkały się; tym razem uśmiechnęli się wzajemnie. Podniecał ich fakt, że mają okazję pozwolić heteroseksualnemu przyjacielowi zasmakować tego, co dla nich jest największym spełnieniem. Podzielić się częścią, budującą ich erotyczne relacje. Cały gwałtowny wymiar zajścia zaczął stopniowo słabnąć. Mimo zamroczonych pragnieniami umysłów, mieli świadomość, że ten etap był ostatnim, do którego mogli dotrzeć. Przynajmniej tego wieczoru.
Kris otworzył oczy i odetchnął. Jego serce biło w piersi mocno, jak nigdy dotąd. Potężna dawna adrenaliny i podniecenia zaczęła ulatniać się z jego ciała.
- Wow… – Westchnął, przecierając twarz dłońmi.
***
Gdy pożegnali się zaledwie pół godziny później, taksówka podjechała pod dom Lamberta. Alkohol powoli zaczął tracić swe działanie, przez co powrót do normalnej rozmowy był coraz trudniejszy. Adam zamknął drzwi, przekręcił klucz i odwrócił się.
- Tommy! – Zawołał, zmierzając w stronę swojego pokoju – Och, Tommy… – Oparł się o framugę, gdy ujrzał swojego chłopaka całkowicie nago. Nie spodziewał się tak apetycznego widoku; blade, szczupłe ciało oświetlone mocnym światłem spowodowało, że Adam na moment zaniemówił. Kuszące spojrzenie basisty i wymowne, nieznaczne przygryzienie wargi było jasnym sygnałem. Adam jednym ruchem pozbył się koszuli, podszedł do chłopaka i objął go mocno, zatracając się w głębokim pocałunku.
- Adam, przejdź do rzeczy… – Wyszeptał blondyn, zaplatając ręce na karku Lamberta, który uśmiechnął się delikatnie. Widział tę głęboką żądzę, czuł niesamowite podniecenie swojego chłopaka. Tommy szybko poradził sobie z rozebraniem Adama; wyciągnął skórzany pasek ze szlufek jego spodni. Złapał bruneta za włosy i spojrzał głęboko w jego niebieskie oczy.
Na twarzy Tommy’ego pojawił się wyraz pasji spowitej w odmętach długo wyczekiwanego spełnienia. Zamknął oczy, wodząc wargami po policzku Adama, który usiadł na kanapie, pociągając Ratliffa na swoje biodra. Objął jego nagie ciało, przytulając je do siebie. Usilnie pragnął spojrzeć w brązowe tęczówki, które ciągle chowały się pod osłoną powiek. Dłonie czarnowłosego spłynęły po nieznacznych zaokrągleniach ciała chłopaka. Ten powoli przyjmował członka Adama do swojego ciała; nieznaczny ból połączony z silnym pragnieniem i głębią uczuć sprawił, że blondyn ucałował miękkie wargi, niekontrolowanie szeptając między nie melodyjne „kocham cię”. Lambert odchylił głowę i westchnął cicho; Tommy narzucił regularne tempo, w którym jego biodra unosiły się i kołysały. Dłonie spotykały się w połowie drogi, by w końcu palce wzajemnie się przeplotły. Blondyn wpatrywał się w przymglony wzrok, nieznacznie rozchylone wargi, opadającą klatkę piersiową, na której leżał srebrny wisiorek.
Adam złapał chłopaka za biodra i położył go na środku kanapy; znalazł się tuż nad nim i wplótł palce w jasne włosy. Zanurzył się w jego ciele do samego końca; do jego uszu dobiegł odgłos, będący wyrazem bólu. Powieki uniosły się leniwie, odsłaniając błyszczące, brązowe oczy.
- Nie przestawaj, Adam… - Wyszeptał Tommy, zaplatając dłonie na karku Lamberta. Wtulił głowę w jego ramię i poddał się silnym, głębokim lecz powolnym pchnięciom. Czarnowłosy czuł paznokcie wbijające się w jego łopatki; ciało, impulsywnie drżące w spazmach rozkoszy. Ramiona, obejmujące jego szyję na tyle mocno, że zatrzymywał powietrze w płucach. Idealnie zgrani i złączeni ze sobą smakowali słodkiego posmaku tej długiej, wiosennej nocy.
***
Następnego ranka.
Czarnowłosy pochylił się nad kubkiem, czując aromat świeżo zaparzonej kawy. Promienie słońca wlały się przez okno przestronnej kuchni, zalewając światłem całe pomieszczenie. Lambert ziewnął cicho i przycisnął telefon do ucha.
- Adam. Wiesz, że to kłamstwo? – Usłyszał poważny ton głosu Brooke.
- Pomijanie niektórych faktów nie jest kłamstwem. Tak po prostu będzie lepiej.
Dziewczyna westchnęła do słuchawki telefonu – Im szybciej, tym lepiej. Proszę, to nie jest czas na ukrywanie się.
Adam omiótł wzrokiem pokój – Nie dziś.
- Jutro. Jesteś dorosły.
Zamknął oczy i zamilkł. Nie wiedział, jakie powinien dobrać słowa, by wyrazić swoje odczucia. Wiedział, że teraz wiele się zmieni; on był na to gotowy. Jedyne, czego się bał to reakcja najważniejszej osoby w jego życiu. Odnosił wrażenie, że nie uczynił Tommy’ego na tyle silnym, by móc mieć w nim silne oparcie. To będzie próba twojej miłości. Masz prawo się poddać; choć w głębi serca wiem, że będziesz dzielnie walczył. Razem będziemy, Tommy. Do samego końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz