Hej! Widzę, że ostatni odcinek Was
zaskoczył, mam na myśli postawę Tommy'ego :) Cieszę się, że zostawiacie
komentarze, a tym bardziej mi miło, że opinie są pozytywne. Dziś
nadszedł czas na odcinek ósmy. Zapraszam! :)
Eksperyment
Ten
wieczór należał do najbardziej udanych w życiu grupy Adama Lamberta.
Tancerze podbijali parkiet, prezentując swe najlepsze solówki, na scenę
wchodzili muzycy zaprzyjaźnieni z jubilatem, Monte i Longineu
postanowili bawić się do upadłego. Tommy zajął miejsce na skórzanej
pufie w ciemnym kącie klubowej sali i trzymając w palcach niemal
wypalonego papierosa obserwował perkusistę, który prawie spadł z krzesła
zaraz po wysłuchaniu żartu swego przyjaciela. Ratliff uśmiechnął się
pod nosem i wodził wzrokiem po zaciemnionym pomieszczeniu. Zauważył, że
Camila zmierza w jego kierunku. Wskazał na fotel obok siebie i
przyjaźnie na nią spojrzał.
- Jak się bawisz, mała? – Spytał. Jego głos brzmiał nadzwyczaj łagodnie.
Dziewczyna zajęła wygodne miejsce i przejęła papierosa z dłoni przyjaciela.
-
W porządku. Tommy, wszystkiego najlepszego… - Powiedziała i zbliżyła
się do chłopaka. Jej wzrok jednoznacznie świadczył o tym, że przesadziła
z alkoholem.
- Dziękuję za ten wieczór. To naprawdę niesamowite przeżycie. – Mówił z uśmiechem. – Manson to super gość.
-
Byłeś bezbłędny… - Szepnęła mu do ucha, zupełnie ignorując jego słowa.
Jej głos brzmiał ciepło i pociągająco. – Zatańcz ze mną.
Tommy wziął łyk zimnego piwa. Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Gdzie się podziała ta dama, którą zawsze jesteś? Królewna odeszła wraz z piątym drinkiem. – Ja nie tańczę Cama i wiesz o tym. – Rozejrzał się po sali, szukając wzrokiem Adama.
Dziewczyna
pociągnęła go za rękę i wyprowadziła na sam środek parkietu. Od razu
skupili na sobie wzrok gości. Nie czekając dłużej oplotła basistę swoimi
ramionami i zbliżyła się do niego na niebezpieczną odległość.
- Ratliff, jesteś taki gorący… - Szepnęła mu do ucha i zaczęła zsuwać skórzaną kurtkę z ramion chłopaka. Tommy roześmiał się.
- Kochanie, chyba za dużo wypiłaś. Wróćmy na miejsce, nie lubię, gdy się na mnie gapią.
Camila
odpowiedziała uśmiechem i wsunęła dłonie pod koszulkę chłopaka,
dotykając przy tym jego wilgotnych pleców. Blondyn nie protestował. Czuł
się źle w zaistniałej sytuacji i nie wiedział jak najłagodniej z niej
wybrnąć. Goście zaczęli gwizdać i klaskać, kiedy zobaczyli Camilę
odważnie tańczącą przed basistą. Ten zaśmiał się i odgarnął swoje włosy
do tyłu. Nim zdołał przywołać dziewczynę do porządku, złapała go za kark
i pocałowała, zagłębiając język w jego ustach. Zrobiła to tak
gwałtownie, że Tommy nie zdążył zaprotestować i automatycznie złapał ją
za biodra. Czuł zapach alkoholu i woń delikatnych perfum, lecz nie
przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie - lubił kontrasty. Całe zajście
nie dłużej niż kilka sekund, bo tuż po chwili stanął między nimi Adam,
który jak w amoku wrzeszczał na Camilę, która również zaczęła atakować wokalistę.
-
Zgłupiałaś?! Rozmawialiśmy o tym do jasnej cholery i ustaliliśmy pewien
porządek, tak?! – Krzyczał Adam, stojąc tyłem do Ratliffa.
-
Nie wpieprzaj się, nic ci do tego! – Odkrzyknęła Camila, próbując
zbliżyć się do basisty. Adam nie pozwalał jej na to, broniąc chłopaka
niczym hiena. Choć wszyscy znali go jako wrażliwego i ciepłego
człowieka, w tej chwili wstąpił w niego istny demon.
-
Jak wytrzeźwiejesz to sama nie uwierzysz w to, co teraz robisz! –
Wrzasnął Adam, ignorując Tommy’ego, który wyraźnie próbował się wtrącić.
Odepchnął go, nie siląc się na żadne słowa.
-
Bo co? Bo sam byś go przeleciał! – Krzyknęła Camila, która sprawiała
wrażenie, jakby miała za chwilę wybuchnąć płaczem. Do tego jednak nie
doszło.
Adam złapał ją za ramiona. – Przestań kompromitować mnie i siebie!
Dziewczyna
poczuła ból i szarpnęła się, jednak czarnowłosy nie pozwolił jej
uwolnić się z własnego uścisku. Tommy nie wytrzymał. Odepchnął Adama i
podszedł do niego.
- Zwariowałeś? Nie krzycz na nią. Jeśli chcesz kogoś winić, wiń siebie, że nie kontrolowałeś jej stanu.
Adam
poczuł jeszcze większą złość. Miał ochotę wykrzyczeć wiele gorzkich
słów, jednak postanowił milczeć. Patrzył na dziewczynę z ogniem w
oczach.
- Adam, co ci odbiło? – Syknął Tommy. – To nasza przyjaciółka, do jasnej…
- Jedną pożegnałeś i już chcesz nacieszyć się kolejną?! Tak w ogóle to… To… -
Choć na jego usta cisnęły się słowa „powiedziałeś mi coś tam, na
zewnątrz, lubisz bawić się moimi emocjami?!” postanowił wyrzucić
blondynowi zupełnie nieważną sprawę sprzed tygodnia.
Tommy ze stoickim spokojem przyjmował słowotok, który do niego docierał. Cholernie głupio być jedynym trzeźwym wśród samych pijanych i kłócących się ludzi.
- Przymknij się Adam, bo osobiście wywalę cię z tej imprezy. – Warknął z poirytowaniem.
-
Twój wybór. Jeśli chcesz ponownie cierpieć, cierp. Mam to naprawdę
głęboko gdzieś. – Rzekł sucho Adam i wyszedł z klubu. Pomimo licznych
nawoływań, nie wrócił. Tommy patrzył w ciemność za drzwiami i poczuł
ból, narastający smutek, który przepełnił go do reszty. Jeśli chcesz ponownie cierpieć, cierp. Mam to naprawdę głęboko gdzieś. Silna, fala przykrych emocji ponownie zalała jego ciało. Mam to naprawdę głęboko gdzieś. Ratliff
spojrzał na gości, którzy pogrążeni w milczeniu skupili na nim wzrok.
Uśmiechnął się smutno i opuścił klub. Podążał drogą do hotelu, w ciszy i
spokoju. Zupełnie zignorował fakt, że przyjaciele rozbili jego imprezę.
Nieczęsto zawracał sobie głowę głupotami.
Adam
szedł szybkim tempem przed siebie i ocierał łzy, będące skutkiem
silnych emocji, jakie wybuchły tuż przed chwilą. Zaczął żałować tego, co
zrobił, bo nie rozumiał nawet powodu. Nie był w stanie o niczym myśleć,
nie mógł poukładać w głowie wydarzeń, które rozegrały się tuż przed
chwilą. Na ławce spostrzegł trzech zakapturzonych mężczyzn. Nienawidzę tego słowa. Sami popaprani bandyci. Jeden z nich wstał i zmierzał ku Adamowi. Kurwa mać! Złość w tym momencie wyparła strach. Choć wiedział, że najrozsądniej będzie odwrócić się i uciec, szedł dzielnie przed siebie. Niech mnie wykończy. Wszystko mi jedno. Choć chciał wyminąć nieznajomego, ten błysnął nożem tuż przed twarzą Adama.
-
Używacie tutaj chociaż pistoletów? Wszystko załatwiacie cholernymi
nożami. – Rzucił ze zdenerwowaniem. Nieznajomy złapał go za kark i
kopnął w brzuch. Ból w okolicy żołądka był nie do zniesienia, Adam
zaczął nerwowo łapać powietrze i upadł na kolana, a gdy uniósł wzrok
zobaczył klęczącego przed nim chłopaka. Mógł mieć nie więcej niż
dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Jego głos drżał ze zdenerwowania,
jednak mimo to ściskał w dłoni krótki sztylet. A więc starsi koledzy znaleźli nowego członka do jakiegoś żałosnego gangu? Nie zdasz tego testu.
- Słuchaj mnie, dobrze na tym wyjdziesz. Wyciągaj portfel. – Powiedział nieznajomy. Adam zmierzył go wzrokiem.
-
Wiesz, że gdybym teraz cię popchnął i wyrwał nóż, zamienilibyśmy się
rolami? – Stwierdził czarnowłosy, przez co twarz bandyty przybrała wyraz
zdziwienia. Wstał i cofnął się. Adam nadal czując ból w okolicach tym
razem mostka, podniósł się – W takim razie żegnam. – Rzekł, lecz kiedy
miał zrobić krok w stronę, w którą zmierzał, chłopak złapał go od tyłu,
przytykając zimną stal do jego gardła.
-
Przesadziłeś. – Powiedział młody chłopak i prowadził Adama w stronę
wysokich krzaków – Znajdą cię tu rano, a będziesz tak zmasakrowany, że
nikt nie rozpozna w tobie wielkiej gwiazdy, szmato.
Adam poczuł szybsze bicie serca, kiedy usłyszał te słowa. Ostrze już stykało się z jego skórą. Nie mam do czego wracać. Nic już nie mam, nic nie stracę. Tommy, ty cholerny dupku.
-
Niech się dzieje, kurwa, co chce. Jeśli mnie zamordujesz, wyświadczysz
mi przysługę. – Rzekł spokojnym tonem Adam, widząc, że dwudziestolatek
jest bardziej przerażony niż on sam. Czuł się wygranym w tej sytuacji
mimo przepełniającej go adrenaliny. Bandyta przylegał swoim ciałem do
pleców Adama, nadal przyciskając nóż do jego pulsującej tętnicy. Lambert
powoli położył dłoń na udzie chłopaka, w tym samym momencie usłyszał
przerwanie oddechu. Kiedy przesuwał palce wyżej uśmiechnął się do siebie
i wsłuchiwał w ciche, nieregularne dyszenie. Milczenie oznaczało zgodę
na więcej. Wsunął dłoń między ich ciała i zacisnął ciepłe palce na
kroczu chłopaka, który wydał z siebie ciche, rozkoszne westchnienie.
-
Chcesz więcej, prawda? - Wyszeptał Adam, a kiedy zimny nóż zaczął
oddalać się od jego szyi, zrozumiał, że to on ma w tej chwili władzę.
Stanęli przodem do siebie, nie do końca znając położenie, w jakim się
znaleźli. Lambert przybił chłopaka do drzewa i ściągnął mu kaptur.
Popatrzył w jego ciemne oczy, które przepełnione były strachem,
zdziwieniem i podekscytowaniem.
- Nie lubię się denerwować. – Powiedział czarnowłosy i przesunął dłonią po klatce piersiowej nieznajomego. –
Teraz to ty jesteś ofiarą. Dwudziestolatek złapał Adama za kark i wpił
się w jego usta z dzikim pożądaniem, powalając go na mokrą od deszczu
trawę. Całował wokalistę łapczywie i natrętnie, przygryzając jego
rozchylone wargi, wodząc dłońmi po koszuli, którą zaczął rozpinać.
***
Mimo
późnej, wieczornej godziny, Tommy spędzał samotnie czas w hotelowym
pokoju. Nikt nie miał odwagi pokazać mu się na oczy, po tym co zaszło w
klubie. Nie miał im tego za złe – cieszył się, że w ciszy i spokoju może
odpisać na liczne wiadomości od znajomych ze Stanów oraz rodziny.
- O, Jake. – Mruknął pod nosem, widząc wiadomość od menadżera zespołu.
„Mamy problem z organizacją koncertu w Amsterdamie. Szczegóły omówię, kiedy do was dotrę. Amsterdam leci na koniec trasy.” Parsknął pod nosem i odpisał „ok.” Sięgnął po szklankę z kończącym się piwem i nerwowo podniósł wzrok na otwierające się drzwi. Stał w nich Adam.
- Tommy. – Powiedział i zamknął je. Milczał dłuższą chwilę. – Przepraszam. Wiem, że teraz pewnie masz ochotę mi wpieprzyć, a…
- Bo mam – Odrzekł spokojnym tonem Ratliff. – Ale jestem zbyt zmęczony, by zwlec się z łóżka. Gdzie byłeś?
Adam patrzył na blondyna i zamrugał dwukrotnie. – Co? Nie wściekasz się? Nie gniewasz?
-
Nie jestem tobą. – Odpowiedział z uśmiechem basista. – Jestem wdzięczny
za ten dzień mimo nieporozumienia, które zaszło. – Zerknął na zegarek,
dochodziła północ. – Gdzie się podziewałeś tyle czasu? Wyglądasz jak
owczarek, który uciekł właścicielowi i wybrał suczkę zamiast miski
pedigree.
Adam westchnął głośno i z tajemniczym uśmiechem podszedł do łóżka, na którym leżał Tommy. Usiadł tuż przy nim.
-
Wyszedłem z klubu, to wiesz. Chciałem odetchnąć i trafiłem na typa,
który groził mi nożem. Złapał mnie, szantażował, straszył. Ale wiesz,
widać było, że to młody, głupi dzieciak, który raczej nie ma pojęcia o
takich akcjach. W końcu trafiliśmy na ziemię, rzucił się na mnie jak
zwierzę, o jasna cholera… - Powiedział Adam, głośno przy tym wzdychając.
– Leżał na mnie, całowaliśmy się, no i…
- O nie. – Mruknął Tommy, patrząc na Adama. – Nie zrobiłeś tego.
Adam
zaśmiał się - Nie. Nie zaszliśmy tak daleko, jak ja i ty w twoich
fantazjach. – Popatrzył na Tommy’ego, który poczuł, że się czerwieni- Ale, mówię ci Tom, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem.
Ratliff
wpatrywał się w Adama – Zabawiałeś się z kolesiem, który chciał ci
poderżnąć gardło? Powiedz kiedyś, że to ja jestem nienormalny.
Lambert zaśmiał się i wzruszył ramionami. – Musiałem się jakoś bronić. Poza tym powiedziałem, na tym się skończyło, nic więcej.
Tommy patrzył wciąż na Adama i pogrążył się w myślach. O
Boże. Całował się z kimś. Ciekawe w jaki sposób. Gdzie znalazły się
jego ręce w pierwszej chwili? Zazdroszczę temu kolesiowi. CO?! To
obrzydliwe. Nie chcę o tym myśleć. Chociaż… ciekawie jak to jest całować
się z facetem?
- Jak
to jest całować się z facetem? – Spytał i dopiero po chwili zorientował
się, że zaczął głośno myśleć. Adam popatrzył na niego z delikatnym
uśmiechem.
- Normalnie.
Tommy nie spuszczał wzroku z Lamberta i sięgnął po niemal pustą szklankę – To znaczy? Delikatnie, gwałtownie, mocno, szybko?
-
Tommy, po co w ogóle o to pytasz? – Spytał z szerokim uśmiechem Adam.
Ten wyraz twarzy przyjaciela zawsze denerwował blondyna.
Ratliff, niby zupełnie obojętnie wzruszył ramionami. – Po prostu to dla mnie obcy temat.
Adam zmierzwił blondynowi grzywkę, na co ten mruknął „no weź się”. Czarnowłosy zaśmiał się i przechylił głowę.
- Możemy spróbować, jeśli chcesz poznać to uczucie.
Tommy zachłysnął się ostatnim łykiem piwa, które spłynęło po jego gardle. Zapadło chwilowe milczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz