sobota, 19 maja 2012

Odc. 8: Eksperyment

Hej! Widzę, że ostatni odcinek Was zaskoczył, mam na myśli postawę Tommy'ego :) Cieszę się, że zostawiacie komentarze, a tym bardziej mi miło, że opinie są pozytywne. Dziś nadszedł czas na odcinek ósmy. Zapraszam! :)


Eksperyment


Ten wieczór należał do najbardziej udanych w życiu grupy Adama Lamberta. Tancerze podbijali parkiet, prezentując swe najlepsze solówki, na scenę wchodzili muzycy zaprzyjaźnieni z jubilatem, Monte i Longineu postanowili bawić się do upadłego. Tommy zajął miejsce na skórzanej pufie w ciemnym kącie klubowej sali i trzymając w palcach niemal wypalonego papierosa obserwował perkusistę, który prawie spadł z krzesła zaraz po wysłuchaniu żartu swego przyjaciela. Ratliff uśmiechnął się pod nosem i wodził wzrokiem po zaciemnionym pomieszczeniu. Zauważył, że Camila zmierza w jego kierunku. Wskazał na fotel obok siebie i przyjaźnie na nią spojrzał.
- Jak się bawisz, mała? – Spytał. Jego głos brzmiał nadzwyczaj łagodnie.
Dziewczyna zajęła wygodne miejsce i przejęła papierosa z dłoni przyjaciela.
- W porządku. Tommy, wszystkiego najlepszego… - Powiedziała i zbliżyła się do chłopaka. Jej wzrok jednoznacznie świadczył o tym, że przesadziła z alkoholem.
- Dziękuję za ten wieczór. To naprawdę niesamowite przeżycie. – Mówił z uśmiechem. – Manson to super gość.
- Byłeś bezbłędny… - Szepnęła mu do ucha, zupełnie ignorując jego słowa. Jej głos brzmiał ciepło i pociągająco. – Zatańcz ze mną.
Tommy wziął łyk zimnego piwa. Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Gdzie się podziała ta dama, którą zawsze jesteś? Królewna odeszła wraz z piątym drinkiem. – Ja nie tańczę Cama i wiesz o tym. – Rozejrzał się po sali, szukając wzrokiem Adama.
Dziewczyna pociągnęła go za rękę i wyprowadziła na sam środek parkietu. Od razu skupili na sobie wzrok gości. Nie czekając dłużej oplotła basistę swoimi ramionami i zbliżyła się do niego na niebezpieczną odległość.
- Ratliff, jesteś taki gorący… - Szepnęła mu do ucha i zaczęła zsuwać skórzaną kurtkę z ramion chłopaka. Tommy roześmiał się.
- Kochanie, chyba za dużo wypiłaś. Wróćmy na miejsce, nie lubię, gdy się na mnie gapią.
Camila odpowiedziała uśmiechem i wsunęła dłonie pod koszulkę chłopaka, dotykając przy tym jego wilgotnych pleców. Blondyn nie protestował. Czuł się źle w zaistniałej sytuacji i nie wiedział jak najłagodniej z niej wybrnąć. Goście zaczęli gwizdać i klaskać, kiedy zobaczyli Camilę odważnie tańczącą przed basistą. Ten zaśmiał się i odgarnął swoje włosy do tyłu. Nim zdołał przywołać dziewczynę do porządku, złapała go za kark i pocałowała, zagłębiając język w jego ustach. Zrobiła to tak gwałtownie, że Tommy nie zdążył zaprotestować i automatycznie złapał ją za biodra. Czuł zapach alkoholu i woń delikatnych perfum, lecz nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie - lubił kontrasty. Całe zajście nie dłużej niż kilka sekund, bo tuż po chwili stanął między nimi Adam, który jak w amoku wrzeszczał na Camilę,  która również zaczęła atakować wokalistę.
- Zgłupiałaś?! Rozmawialiśmy o tym do jasnej cholery i ustaliliśmy pewien porządek, tak?! – Krzyczał Adam, stojąc tyłem do Ratliffa.
- Nie wpieprzaj się, nic ci do tego! – Odkrzyknęła Camila, próbując zbliżyć się do basisty. Adam nie pozwalał jej na to, broniąc chłopaka niczym hiena. Choć wszyscy znali go jako wrażliwego i ciepłego człowieka, w tej chwili wstąpił w niego istny demon.
- Jak wytrzeźwiejesz to sama nie uwierzysz w to, co teraz robisz! – Wrzasnął Adam, ignorując Tommy’ego, który wyraźnie próbował się wtrącić. Odepchnął go, nie siląc się na żadne słowa.
- Bo co? Bo sam byś go przeleciał! – Krzyknęła Camila, która sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę wybuchnąć płaczem. Do tego jednak nie doszło.
Adam złapał ją za ramiona. – Przestań kompromitować mnie i siebie!
Dziewczyna poczuła ból i szarpnęła się, jednak czarnowłosy nie pozwolił jej uwolnić się z własnego uścisku. Tommy nie wytrzymał. Odepchnął Adama i podszedł do niego.
- Zwariowałeś? Nie krzycz na nią. Jeśli chcesz kogoś winić, wiń siebie, że nie kontrolowałeś jej stanu.
Adam poczuł jeszcze większą złość. Miał ochotę wykrzyczeć wiele gorzkich słów, jednak postanowił milczeć. Patrzył na dziewczynę z ogniem w oczach.
- Adam, co ci odbiło? – Syknął Tommy. – To nasza przyjaciółka, do jasnej…
- Jedną pożegnałeś i już chcesz nacieszyć się kolejną?! Tak w ogóle to… To…  - Choć na jego usta cisnęły się słowa „powiedziałeś mi coś tam, na zewnątrz, lubisz bawić się moimi emocjami?!” postanowił wyrzucić blondynowi zupełnie nieważną sprawę sprzed tygodnia.
Tommy ze stoickim spokojem przyjmował słowotok, który do niego docierał. Cholernie głupio być jedynym trzeźwym wśród samych pijanych i kłócących się ludzi.
- Przymknij się Adam, bo osobiście wywalę cię z tej imprezy. – Warknął z poirytowaniem.
- Twój wybór. Jeśli chcesz ponownie cierpieć, cierp. Mam to naprawdę głęboko gdzieś. – Rzekł sucho Adam i wyszedł z klubu. Pomimo licznych nawoływań, nie wrócił. Tommy patrzył w ciemność za drzwiami i poczuł ból,  narastający smutek, który przepełnił go do reszty. Jeśli chcesz ponownie cierpieć, cierp. Mam to naprawdę głęboko gdzieś. Silna, fala przykrych emocji ponownie zalała jego ciało. Mam to naprawdę głęboko gdzieś. Ratliff spojrzał na gości, którzy pogrążeni w milczeniu skupili na nim wzrok. Uśmiechnął się smutno i opuścił klub. Podążał drogą do hotelu, w ciszy i spokoju. Zupełnie zignorował fakt, że przyjaciele rozbili jego imprezę. Nieczęsto zawracał sobie głowę głupotami.
Adam szedł szybkim tempem przed siebie i ocierał łzy, będące skutkiem silnych emocji, jakie wybuchły tuż przed chwilą. Zaczął żałować tego, co zrobił, bo nie rozumiał nawet powodu. Nie był w stanie o niczym myśleć, nie mógł poukładać w głowie wydarzeń, które rozegrały się tuż przed chwilą. Na ławce spostrzegł trzech zakapturzonych mężczyzn. Nienawidzę tego słowa. Sami popaprani bandyci. Jeden z nich wstał i zmierzał ku Adamowi. Kurwa mać! Złość w tym momencie wyparła strach. Choć wiedział, że najrozsądniej będzie odwrócić się i uciec, szedł dzielnie przed siebie. Niech mnie wykończy. Wszystko mi jedno. Choć chciał wyminąć nieznajomego, ten błysnął nożem tuż przed twarzą Adama.
- Używacie tutaj chociaż pistoletów? Wszystko załatwiacie cholernymi nożami. – Rzucił ze zdenerwowaniem. Nieznajomy złapał go za kark i kopnął w brzuch. Ból w okolicy żołądka był nie do zniesienia, Adam zaczął nerwowo łapać powietrze i upadł na kolana, a gdy uniósł wzrok zobaczył klęczącego przed nim chłopaka. Mógł mieć nie więcej niż dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Jego głos drżał ze zdenerwowania, jednak mimo to ściskał w dłoni krótki sztylet. A więc starsi koledzy znaleźli nowego członka do jakiegoś żałosnego gangu? Nie zdasz tego testu.
- Słuchaj mnie, dobrze na tym wyjdziesz. Wyciągaj portfel. – Powiedział nieznajomy. Adam zmierzył go wzrokiem.
- Wiesz, że gdybym teraz cię popchnął i wyrwał nóż, zamienilibyśmy się rolami? – Stwierdził czarnowłosy, przez co twarz bandyty przybrała wyraz zdziwienia. Wstał i cofnął się. Adam nadal czując ból w okolicach tym razem mostka, podniósł się – W takim razie żegnam. – Rzekł, lecz kiedy miał zrobić krok w stronę, w którą zmierzał, chłopak złapał go od tyłu, przytykając zimną stal do jego gardła.
- Przesadziłeś. – Powiedział młody chłopak i prowadził Adama w stronę wysokich krzaków – Znajdą cię tu rano, a będziesz tak zmasakrowany, że nikt nie rozpozna w tobie wielkiej gwiazdy, szmato.
Adam poczuł szybsze bicie serca, kiedy usłyszał te słowa. Ostrze już stykało się z jego skórą. Nie mam do czego wracać. Nic już nie mam, nic nie stracę. Tommy, ty cholerny dupku.
- Niech się dzieje, kurwa, co chce. Jeśli mnie zamordujesz, wyświadczysz mi przysługę. – Rzekł spokojnym tonem Adam, widząc, że dwudziestolatek jest bardziej przerażony niż on sam. Czuł się wygranym w tej sytuacji mimo przepełniającej go adrenaliny. Bandyta przylegał swoim ciałem do pleców Adama, nadal przyciskając nóż do jego pulsującej tętnicy. Lambert powoli położył dłoń na udzie chłopaka, w tym samym momencie usłyszał przerwanie oddechu. Kiedy przesuwał palce wyżej uśmiechnął się do siebie i wsłuchiwał w ciche, nieregularne dyszenie. Milczenie oznaczało zgodę na więcej. Wsunął dłoń między ich ciała i zacisnął ciepłe palce na kroczu chłopaka, który wydał z siebie ciche, rozkoszne westchnienie.
- Chcesz więcej, prawda? - Wyszeptał Adam, a kiedy zimny nóż zaczął oddalać się od jego szyi, zrozumiał, że to on ma w tej chwili władzę. Stanęli przodem do siebie, nie do końca znając położenie, w jakim się znaleźli. Lambert przybił chłopaka do drzewa i ściągnął mu kaptur. Popatrzył w jego ciemne oczy, które przepełnione były strachem, zdziwieniem i podekscytowaniem.
- Nie lubię się denerwować. – Powiedział czarnowłosy i przesunął dłonią po klatce piersiowej nieznajomego.  – Teraz to ty jesteś ofiarą. Dwudziestolatek złapał Adama za kark i wpił się w jego usta z dzikim pożądaniem, powalając go na mokrą od deszczu trawę. Całował wokalistę łapczywie i natrętnie, przygryzając jego rozchylone wargi, wodząc dłońmi po koszuli, którą zaczął rozpinać.
***
Mimo późnej, wieczornej godziny, Tommy spędzał samotnie czas w hotelowym pokoju. Nikt nie miał odwagi pokazać mu się na oczy, po tym co zaszło w klubie. Nie miał im tego za złe – cieszył się, że w ciszy i spokoju może odpisać na liczne wiadomości od znajomych ze Stanów oraz rodziny.
- O, Jake. – Mruknął pod nosem, widząc wiadomość od menadżera zespołu.
„Mamy problem z organizacją koncertu w Amsterdamie. Szczegóły omówię, kiedy do was dotrę. Amsterdam leci na koniec trasy.” Parsknął pod nosem i odpisał „ok.” Sięgnął po szklankę z kończącym się piwem i nerwowo podniósł wzrok na otwierające się drzwi. Stał w nich Adam.
- Tommy. – Powiedział i zamknął je. Milczał dłuższą chwilę. – Przepraszam. Wiem, że teraz pewnie masz ochotę mi wpieprzyć, a…
- Bo mam – Odrzekł spokojnym tonem Ratliff. – Ale jestem zbyt zmęczony, by zwlec się z łóżka. Gdzie byłeś?
Adam patrzył na blondyna i zamrugał dwukrotnie. – Co? Nie wściekasz się? Nie gniewasz?
- Nie jestem tobą. – Odpowiedział z uśmiechem basista. – Jestem wdzięczny za ten dzień mimo nieporozumienia, które zaszło. – Zerknął na zegarek, dochodziła północ. – Gdzie się podziewałeś tyle czasu? Wyglądasz jak owczarek, który uciekł właścicielowi i wybrał suczkę zamiast miski pedigree.
Adam westchnął głośno i z tajemniczym uśmiechem podszedł do łóżka, na którym leżał Tommy. Usiadł tuż przy nim.
- Wyszedłem z klubu, to wiesz. Chciałem odetchnąć i trafiłem na typa, który groził mi nożem. Złapał mnie, szantażował, straszył. Ale wiesz, widać było, że to młody, głupi dzieciak, który raczej nie ma pojęcia o takich akcjach. W końcu trafiliśmy na ziemię, rzucił się na mnie jak zwierzę, o jasna cholera… - Powiedział Adam, głośno przy tym wzdychając. – Leżał na mnie, całowaliśmy się, no i…
- O nie. – Mruknął Tommy, patrząc na Adama. – Nie zrobiłeś tego.
Adam zaśmiał się - Nie. Nie zaszliśmy tak daleko, jak ja i ty w twoich fantazjach. – Popatrzył na Tommy’ego, który poczuł, że się czerwieni-  Ale, mówię ci Tom, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem.
Ratliff wpatrywał się w Adama – Zabawiałeś się z kolesiem, który chciał ci poderżnąć gardło? Powiedz kiedyś, że to ja jestem nienormalny.
Lambert zaśmiał się i wzruszył ramionami. – Musiałem się jakoś bronić. Poza tym powiedziałem, na tym się skończyło, nic więcej.
Tommy patrzył wciąż na Adama i pogrążył się w myślach. O Boże. Całował się z kimś. Ciekawe w jaki sposób. Gdzie znalazły się jego ręce w pierwszej chwili? Zazdroszczę temu kolesiowi. CO?! To obrzydliwe. Nie chcę o tym myśleć. Chociaż… ciekawie jak to jest całować się z facetem?
- Jak to jest całować się z facetem? – Spytał i dopiero po chwili zorientował się, że zaczął głośno myśleć. Adam popatrzył na niego z delikatnym uśmiechem.
- Normalnie.
Tommy nie spuszczał wzroku z Lamberta i sięgnął po niemal pustą szklankę – To znaczy? Delikatnie, gwałtownie, mocno, szybko?
- Tommy, po co w ogóle o to pytasz? – Spytał z szerokim uśmiechem Adam. Ten wyraz twarzy przyjaciela zawsze denerwował blondyna.
Ratliff, niby zupełnie obojętnie wzruszył ramionami. – Po prostu to dla mnie obcy temat.
Adam zmierzwił blondynowi grzywkę, na co ten mruknął „no weź się”. Czarnowłosy zaśmiał się i przechylił głowę.
- Możemy spróbować, jeśli chcesz poznać to uczucie.
Tommy zachłysnął się ostatnim łykiem piwa, które spłynęło po jego gardle. Zapadło chwilowe milczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz