sobota, 19 maja 2012

Odc. 16: Truex

Hej fanki Adommy! Na początku chciałabym wyjaśnić jedną rzecz, bo nie wiem czy była ona wystarczająco jednoznacznie opisana – Tommy zasnął nagle z winy narkotyku. Nie wynikało to ze zmęczenia czy nudy :)
Greczynka: Dodaję twój blog do moich linków i obiecuję, że zapoznam się z opowiadaniem :)
FireGlam: Świetne pytanie (przyp. „Czy trzeba było im narkotyków, by do tego doszło?”). Choć retoryczne, warto zwrócić na nie uwagę. Między Tommym a Adamem wytworzyła się specyficzna więź – żaden z nich nie zna położenia, w jakim się znajduje i kim jest dla tego drugiego. Kiedy zdarzają się sytuacje, że umysł wychodzi spod kontroli, ewidentnie odkrywają, że ciągnie ich ku sobie. W dzisiejszym odcinku znajdziecie komentarz Tommy’ego, podkreślający jego spojrzenie na ten temat.
Pati: Owszem, znam ten utwór, a gdy  dodałaś ten komentarz, włączyłam Decode i ponownie przeczytałam rozdział. Czuję to :)
Sasu: Następnym razem, gdy pojawi się jakieś ogłoszenie, nawet się nie stresuj – dotarliśmy do takiego etapu, że zawieszenie bloga nie wchodzi w grę :)
Nana: Owszem, nie można jednoznacznie nazwać tej relacji – nie należy ani do sfery miłości ani do sfery doznań, wynikających z pożądania. Tkwi gdzieś pomiędzy :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, które naprawdę pomagają mi w tworzeniu i motywują do dalszej pracy nad Adommy. Jesteście wielkie, dziewczyny :) Zapraszam do dzisiejszego odcinka.

Truex

Europejskie miasto pochłonął mrok, w powietrzu unosił się ciężki zapach zmęczonej, fabrycznej metropolii. Adam Lambert stał przed oknem hotelowego pokoju, obserwując pustoszejące ulice.
- Adam? – Usłyszał za sobą spokojny, męski głos. Działał na jego zmysły niezwykle kojąco.
- Tak? – Odparł, nie odwracając się. W odbiciu szklanej tafli widział zarys chłopaka, który pisał na laptopie. Cichy szmer klawiatury był jedynym odgłosem, rozcinającym na wskroś błogą ciszę.
- Mogę użyć twojego komputera? Siadła mi bateria – Rzekł Tommy i nim Adam wyraził zgodę, blondyn już trzymał na kolanach urządzenie przyjaciela. Lambert uśmiechnął się do siebie i odwrócił głowę, spoglądając w kierunku Ratliffa. Był czarującym facetem; nie wpisywał się w żadne, odgórnie narzucone ramy i stereotypy. Właśnie to sprawiało, że w oczach Adama był kimś więcej niż tylko kolegą z zespołu. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Lambert odwrócił wzrok, ponownie wpatrując się w śpiące miasto. Choć w ostatnim czasie wydarzyło się wiele sytuacji, o których należałoby porozmawiać, ta aura niedomówień i tajemniczości potęgowała podniecającą świadomość, że niczego nie można się spodziewać.
Tommy sprawdził swojego twittera oraz tumblr, a kiedy logował się na prywatną pocztę, przyszło powiadomienie z komunikatora Adama, brzmiące „Truex przesyła wiadomość”.  Tommy zignorował ten fakt. Uważał czytanie cudzej korespondencji za sprawę wredną i podłą, jednak nieznajomy pseudonim niezwykle go zaintrygował.
- Adam? – Cichy głos znowu wypełnił hotelowe pomieszczenie – Czy są rzeczy, o których nigdy byś mi nie powiedział? – Liczył, że jeśli „Truex” odgrywa pewną rolę w życiu Adama, ten z pewnością go o tym poinformuje.
Czarnowłosy rozmasował obolały kark i zmrużył oczy. Przypomniał sobie kilka przykrych czy żenujących sytuacji ze swojego życia. Nikomu nie chciałby wspomnieć, że przez dwa tygodnie skrywał się w domu, w strachu przed atakami silniejszej grupy chłopaków ze szkoły. Nikt też nie powinien wiedzieć, że podczas zakrapianej imprezy w rodzinnym mieście, całował się z chłopakiem swojej znajomej. Uśmiechnął się pod nosem wspominając inne szaleństwa wczesnej młodości i odparł
- Myślę, że każdy w swoim życiu doświadczył czegoś, co powinien zachować dla siebie.
Nie takiej odpowiedzi spodziewał się Tommy. Wcisnął przycisk „odczytaj wiadomość”. W oknie rozmowy pojawiła się twarz młodego, uśmiechniętego chłopaka oraz treść „Nie odzywasz się od trzech dni. Kiedy w końcu cię zobaczę? Tęsknię jak cholera. Chciałbym być  teraz przy tobie, mam dosyć tej przytłaczającej samotności”. Tommy poczuł zalewającą go falę smutku, następującą po uprzedniej fali złości. Czytał tę wiadomość raz po raz, wpatrując się w zdjęcie uśmiechniętego, atrakcyjnego faceta. W pewnym momencie jego nerwy puściły; zamknął laptopa, rzucił go na łóżko, zerwał się z kanapy i wyszedł bez słowa, trzaskając przy tym wymownie drzwiami. Szedł korytarzem, zacisnął palce w pięści, mając ochotę rzucić się na każdego, kto teraz stanie mu na drodze. Niestety w jego kierunku szła Camila i od razu rozpoznała, że coś jest nie w porządku.
- Co jest? – Spytała, lecz Tommy totalnie ją zignorował. Gdyby mógł, chciałby wykrzyczeć całą drzemiącą w nim złość i rzucić się na każdego, kto by mu w tym przeszkodził; największą jednak ochotę miał na powrót do pokoju i wygarnięcie Adamowi wszystkiego, co powinien powiedzieć.
- Stój wariacie, nie będę cię ganiać – Rzekła Camila, złapała chłopaka za nadgarstek, wbijając przy tym paznokcie w jego skórę, lecz nawet tego nie poczuł. Adrenalina krążyła wraz z krwią w jego żyłach i znieczulająco działała na ból fizyczny. Niestety tylko na ten. Kiedy weszli do pokoju, zamknęła drzwi i stanęła przed obliczem blondyna
- O co chodzi? Tommy, co się dzieje? – Spytała z lekkim zdenerwowaniem. Choć była na ogół odważną kobietą, wzrok basisty sprawił, że cofnęła się na kilka kroków.
- Pieprzę tego zakłamanego dupka – Wysyczał ze złością i nacisnął klamkę; drzwi były zamknięte. Gdy sięgnął do zamka, zauważył, że jego palce drżą jak nigdy wcześniej.
- O czym ty mówisz? – Camila znów stanęła przed nim, jednak unikał jej wzroku.
- Chcę wyjść.
- Nie, najpierw mi powiesz, co się stało.
- Co się stało? – Powtórzył i zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość – Przez cały ten czas byłem pieprzoną zabawką! Nienawidzę tego skurwysyna, bo nikt, dosłownie nikt wcześniej nie igrał na moich uczuciach, a zwłaszcza tyle czasu! – Wykrzyczał głosem pełnym złości. Camila patrzyła na niego jak na obłąkańca, który zbiegł z zakładu zamkniętego. Wyglądał jak pies, który gotował się do ataku na innego kundla.
- Adam? To wy jesteście razem? – Wzrok Camili wyrażał całkowite zdziwienie.
Tommy w odpowiedzi przewrócił oczami i próbował pohamować swoją złość – jedynym powodem ku temu był fakt, że znajduje się w towarzystwie kobiety.
- Nie bądź głupia, Cam.
- Więc o co chodzi? – Powtórzyła po raz kolejny, lecz rym razem w jej głosie słychać było znaczną irytację.
- Zakochałem się w tym palancie! – Odparł podniesionym głosem Tommy i odwrócił się w stronę okna, by nie widzieć reakcji Camili. Odniósł wrażenie, że dla niej to również mógł być cios. Za plecami usłyszał skrzypnięcie sprężyn materaca. Oczyma wyobraźni widział, jak dziewczyna siada na łóżku i wpatruje się w jego plecy, zastanawiając się, czy to nie jest jedynie sen.
- Kochasz… Adama? – Spytała cicho i dopiero w tej chwili do Tommy’ego dotarło, co tak naprawdę przed chwilą wyznał. Dziwne poczucie strachu i wstydu zalało jego umysł, lecz po chwili poczuł delikatne ręce oplatające jego talię – Myślałam, że…
Tommy przerwał – Ja też myślałem, że… - Kolejne słowa nie mogły przejść przez jego gardło – że jest inaczej – Zakończył wypowiedź. Po chwili do ich uszu dobiegł odgłos z korytarza. Camila odsunęła się niechętnie od ciała Tommy’ego i otworzyła drzwi, w których ujrzała Adama – wyraz jego twarzy był identyczny, jak wyraz twarzy Camili kilka minut wcześniej.
- Jest Tommy? Co mu odbiło? – Spytał po chwili, lecz kiedy chciał wejść, blondyn stanowczo zaprotestował.
- Wynoś się – Rzekł.
Dziewczyna stojąca między Lambertem a Ratliffem nie do końca wiedziała jak załagodzić spór. Zwróciła się w stronę Adama – Porozmawiamy później. Chcę zostać z nim sama – Rzekła.
Blondyn miał teraz szerokie pole do popisu. Pierwszą myślą, jaka wpadła mu do głowy było pocałowanie Cam na oczach Adama – oko za oko. Po chwili jednak zrezygnował z tego pomysłu,  nie chciał mieszać dziewczyny do ich własnych spraw. Lambert popatrzył z niezadowoleniem i opuścił pokój, a gdy tylko to zrobił, para stanęła twarzą w twarz.
- Co on zrobił? – Spytała, licząc, że tym razem dowie się o co poszło.
Tommy w skrócie opisał co zaszło w pokoju. Camila sięgnęła po swojego laptopa i bez proszenia weszła na najbardziej popularny portal społecznościowy, którym jest facebook.
- Jaką ten koleś miał ksywę? – Spytała, ustawiając kursor w miejscu wyszukiwania użytkowników– Zaraz sprawdzimy skąd jest i co ma wspólnego z Adamem.
Tommy powoli się uspokajał i rzekł – Truex.
Camila wpatrywała się w monitor, a jej twarz zaczęła przybierać coraz bardziej zabawny wyraz.
- Nie za wesoło ci? – Mruknął z ironią i usiadł obok niej – To on – Wskazał zdjęcie, które było identyczne jak to na komunikatorze.
- Neil Lambert – Rzekła i chrząknęła, próbując się nie uśmiechać.
- On ma męża?!
Camila uderzyła się w czoło – Brata, głupku…
Tommy otworzył usta ze zdziwienia i ponownie spojrzał na zdjęcie przedstawiające młodego, uśmiechniętego chłopaka; faktycznie, między nim a wokalistą istniało pewne podobieństwo.
- O… ja… - Tommy nabrał powietrza w usta i opadł na plecy, zamykając przy tym oczy. Z jednej strony czuł się potwornie głupio, wychodząc na zazdrosnego psa ogrodnika; z drugiej miał pewne poczucie ulgi.
- Faktycznie ci na nim zależy, skoro taka sprawa wywołała taką furię… - Stwierdziła Camila, spoglądając na milczącego blondyna. Nic nie odpowiedział, milczenie oznaczało potwierdzenie jej słów.
- Nie mów mu o niczym – Rzekł i usiadł, poprawiając włosy. Jeszcze pół godziny temu był zły, kiedy Adam dał do zrozumienia, że ma tajemnice o których nikt się nie dowie, teraz Tommy sam zrobił głupotę o której nikt poza nim i Cam nie powinni wiedzieć, a tym bardziej sam Lambert.
- Wrócę do siebie, muszę zadzwonić do… a z resztą, nieważne – Rzekł, pożegnał się z koleżanką i wyszedł na korytarz. Kiedy otwierał swój pokój usłyszał za plecami
- Tommy? Poczekaj.
Choć miał ochotę w tej chwili zapaść się pod ziemię lub szybko schować się w swoim pokoju, odwrócił się. Tuż przed nim stał Adam. Jego spojrzenie nie było ciepłe jak zawsze.
- Może coś mi wyjaśnisz? – Spytał, a ton jego głosu brzmiał nadzwyczaj poważnie. Tommy rozejrzał się i wzruszył ramionami – Nieważne, przeczytałem coś i wkurzyłem się. Przepraszam.
- A możesz być ze mną szczery? – Spytał Adam, zmniejszając znacznie dystans między nimi.
- Nie – Odparł Tommy. Adam zaśmiał się ze szczególnej szczerości blondyna, co załagodziło sytuację.
- W porządku .Skoro przeprosiłeś, to znaczy, że wszystko gra – Odparł z uśmiechem i wracał do pokoju.
Tommy patrzył na niego, czując przyspieszone bicie serca. Wiedział, że dzisiejsza sytuacja nic nie znaczyła, ale w każdej chwili w życiu Adama mógł pojawić się inny mężczyzna, który zostanie jego partnerem. Wtedy w życiu Lamberta zabraknie miejsca dla Tommy’ego. Kiedy o tym pomyślał, poczuł ciężar uciskający jego klatkę piersiową i bez większego zastanowienia krzyknął w kierunku oddalonego o kilkanaście metrów czarnowłosego
- Pójdziemy razem na kolację?
Zapadła chwilowa cisza. Kiedy Adam się odwrócił, odparł ze zdziwieniem – Jest północ.
- To nic – Odparł Tommy – Za dwadzieścia minut w hotelowej restauracji?
Adam podniósł brwi i zawahał się chwilę. Tommy nigdy nie proponował posiłków we dwoje – Niech będzie. Do zobaczenia – Rzekł i zniknął za drzwiami.
Ratliff odetchnął i zaśmiał się cicho – Świetnie… - Szepnął do siebie. Miał już dosyć faktu, że każde zbliżenie z Adamem można w pewien sposób usprawiedliwiać – używki, tęsknota za związkiem, zabawa, eksperyment. Nie chciał już szukać wymówek, dla których mógł bezpiecznie zbliżyć się do Adama. Chciał w końcu przeżyć z nim chwile w poczuciu zupełnej umysłowej trzeźwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz