sobota, 19 maja 2012

Odc. 4: Kości zostały rzucone

Ponownie bardzo Wam dziękuję za komentarze, które zostawiłyście pod ostatnim wpisem, Wasze zainteresowanie Piaskowym sprawia mi dużą radość :). Zapraszam Was teraz do świata Adama oraz Tommy'ego.

 
Kości zostały rzucone


Gdy cały zespół znalazł się na scenie, a pierwsze nuty wypełniły koncertową halę, okrzyki fanów przybrały na sile. Każdy z muzyków skoncentrowany był jedynie na swoim instrumencie. Razem tworzyli niezwykłą armię nut, dowodzoną przez głównego wodza – Adama. Jego głos pobudził tłum do szalonej zabawy.
- Jak się bawicie tej nocy? – Zawołał do fanów, którzy odpowiedzieli mu donośnym krzykiem. Uśmiechnął się, wyrażając swoje zadowolenie i rozpoznał intro zapowiadające kolejny utwór – długo wyczekiwane „Fever”.
Słowa piosenki sprawiały my coraz większą trudność, kiedy myślał o tym, co zamierza zrobić – pocałować Tommy’ego.  Zbliżył się do niego, lecz blondyn nie podnosił wzroku. No dalej, współpracuj ze mną… Zobaczysz, jakie zrobimy show. Adam przesunął palcami po jasnych włosach chłopaka, który zwrócił twarz w jego stronę.
Yeah, I know we both know
It isn't time…
Próbował utrzymać wzrok Tommy’ego na sobie, lecz chłopak unikał widoku Adama jak ognia. Nie chciał na niego spoglądać, myśleć o nim, nie teraz.
But would you be m-mine?
Choć miał go w tej chwili brutalnie chwycić za kark i przyciągnąć do siebie, zatapiając się w prowokacyjnie rozchylonych ustach, zrezygnował. Gdy już stał naprzeciw basisty, ogarnęło go uczucie, które dobrze pamiętał. Pierwszy pocałunek. W swoim życiu całował już wielu mężczyzn, jednak nigdy nie towarzyszył temu tak przeszywający, dziwny strach. Przed Tommym czuł wstyd. Strach, że Ratliff podziękuje mu za to środkowym palcem, albo pięścią. Będzie lepsza okazja. Zdobył się jedynie na poczochranie długiej grzywki, co wywołało śmiech ze strony fanów. Sam Tommy uśmiechnął się pod nosem i zerknął na Adama, który znajdował się już na drugim końcu sceny.  
Koncert trwał blisko dwie godziny. Po odegraniu ostatniej piosenki, członkowie zespołu udali się do wspólnej garderoby, gdzie czekał na nich menadżer. Pochwalił wszystkich, przypomniał o zbliżającym się koncercie w Amsterdamie i zniknął. Muzycy rozmawiali ze sobą, poza Tommym, który nie odczuwał potrzeby dzielenia się swoimi przeżyciami. Czuł się zmęczony, lecz obiecał Adamowi pojawić się w klubie. Posiedzę z nimi godzinę, zwinę się, gdy będą po kilku drinkach. W to, że Adam, czy dziewczyny, wyskoczą na parkiet, nie wątpię. Poczuł dłoń na swoim ramieniu. Westchnął mimowolnie i odwrócił się. Stała przed nim Camila.
- Pozwolisz, że postawię ci dziś drinka? – spytała.                                                
- A… z jakiej okazji?
- No tak… jakby… z udanego, pierwszego koncertu w Europie? – Odwzajemniła uśmiech i patrzyła, jak Ratliff zapina kurtkę.
- Nie zamierzam dziś brać alkoholu do ust. Ale obiecuję, że następnym razem ja stawiam i to podwójną kolejkę . – Dał jej przyjacielskiego buziaka w policzek i jako pierwszy opuścił garderobę.
Adam rozmawiał z jednym ze swoich tancerzy, kiedy Tommy go minął. Lambert nagle przerwał swoją wypowiedź.
Taylor uśmiechnął się mimowolnie – Adam? Halo, tu Ziemia…
Lambert spojrzał na niego – Więc… ach, o czym my… tak, przyda nam się próba. Taneczna próba.
Patrzyli na siebie wzajemnie, tancerz uśmiechał się coraz szerzej.
- Ani słowa, Taylor.
Chłopak opuścił pomieszczenie, natomiast Adam usiadł przed lustrem. Przemierzył wzrokiem pokój – został sam. Uderzał palcami w ciemny blat i wpatrywał się w odbicie. Gdybym go dziś pocałował… co by powiedział? Co mógłby zrobić? Cholera, znam go już tyle czasu, a nie potrafię odgadnąć tak prostej rzeczy! Kim ty jesteś, Tommy? Są ludzie, o których można powiedzieć wiele już po jednym, wspólnie spędzonym dniu. Są tacy, których zachowania potrafimy przewidzieć po pół roku przyjaźni. No i są tacy, których myśli potrafisz odgadnąć, jeśli znacie się ładny kawałek czasu. Sam zaklasyfikowałbym się do… nie, nie chcę się klasyfikować. Jednak wśród wielu opinii, o które ciągle się ocieram, wiele z nich jest prawdziwych. A ty, Tommy? Znam cię już tyle czasu, a prócz suchych faktów z twojego życia, kilku twoich poglądów, nielicznych zwierzeń, mogę powiedzieć, że… dobrze grasz na basie i lubisz być samodzielny. Jesteś jak labirynt bez wejścia. Jak świątynia strzeżona zaklęciem. Jak… Jak żaden inny człowiek, którego kiedykolwiek poznałem. Dlaczego nie mogłem cię dziś pocałować? Nadal nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chyba dlatego, że nie mogłem przewidzieć twojej reakcji. Mógłbyś mnie za to poniżyć, zwaliłbym na ciebie obowiązek zapewniania wszystkich, że jesteś hetero. Poza tym całowanie faceta, bez względu na okoliczności, może być dla ciebie… odpychające. Albo zamknąłbyś się zupełnie na mnie, na zespół i straciłbym przyjaciela. Małomównego, ale bliskiego. Albo odszedłbyś z zespołu, i tak wiele poświęciłeś, dołączając do mojej grupy. Nie wiem Tommy, nie wiem. Popatrzył ponownie w lustro, zabrał swoje rzeczy i opuścił garderobę.
Niespełna pół godziny później zajęli stolik w klubie nocnym. Muzyka była na tyle głośna, że porozumiewanie stało się niemal niemożliwe. Tommy obserwował jedną z tancerek, wijącą się na rurze w rytm piosenki „straight to numer one”. Siedział pomiędzy Adamem oraz Cam, którzy natychmiast zaczęli komentować jego utkwiony w nieznajomej wzrok.
- Niegrzeczny chłopiec, niegrzeczny. – Powiedział ironicznym tonem Adam.
- Dziwisz się? Zawsze chodzimy do gejowskich klubów. – Mruknął Tommy, na co reszta zareagowała śmiechem.
- No i co gadasz, jak z nami nie chodzisz? –Adam uśmiechnął się, biorąc łyk słabego drinka.
- No bo co ja mam tam, przepraszam, robić? Raz prawie padłem ofiarą jakiegoś napakowanego Filipińczyka. Wierz mi, że nie chcę powtarzać takich sytuacji.
Grupa ponownie zaczęła się śmiać. Adam przypomniał sobie tę niezręczną sytuację, gdy musiał przepraszać nieznajomego za dość wybuchową reakcję Ratliffa.
- Monte dobrze znosi takie miejsca.
Tommy podniósł brew i zerknął na Lamberta. – Monte nie jest uroczym blondynem, więc czego ma się bać?
Trójka wymieniła cyniczne uśmiechy . Adam uwielbiał manierę, jaka często towarzyszyła osobie Tommy’ego. Ironia, nienaturalny ton głosu i rozpaczliwe strzelanie oczami, gdy coś mu się nie podobało. Oczywiście, basista nie był typem wiecznie naburmuszonego, rozpieszczonego, wyrośniętego dzieciaka. Czasami po prostu lubił podrażnić się z innymi. Lambert stanowił zupełne przeciwieństwo – mówił wiele, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami, uczuciami. Częściej się śmiał. Objął blondyna i delikatnie pocałował w skroń. Tommy w końcu się uśmiechnął.
- Nie wiem, jak ja z tobą wytrzymuję, Adaś. – Rzekł i odsunął się, spływając powoli na Cam. Dziewczyna poczochrała mu włosy. Warknął i wyprostował się ponownie.
Po chwili zjawił się barman – Na koszt lokalu – rzekł i postawił na stole pół litra czystej wódki. Sasha i Taylor podziękowali w imieniu zespołu, natomiast Adam zmierzył młodego mężczyznę wzrokiem.
Wszyscy zwrócili uwagę na Tommy’ego, który otworzył butelkę i wziął kilka łyków napoju. Drażniące uczucie gorąca wypełniło jego klatkę piersiową.
- Ten, co miał dziś nie pić! – Cam uderzyła Ratliffa w ramię.
Tommy wstał i zmierzał w stronę tancerki. Nie potrafił wyjaśnić przed samym sobą, czemu to robi – brakowało mu namiętności? Chciał jednoznacznie dać Adamowi do zrozumienia, że interesują go tylko i wyłącznie kobiety? Chciał udowodnić, przed samym sobą, że…? Zawołał brunetkę skinieniem głowy, która zeszła ze sceny, widząc pokaźną sumę banknotów w dłoni Tommy’ego. Opadł na skórzany fotel, wodząc wzrokiem za zwinnymi biodrami dziewczyny, wijącej się tuż przed nim. Alkohol zaczął rozpalać krew w jego żyłach, powodując przenikliwy ból w skroniach, zakończony stopniowym rozmazywaniem się obiektów, w stronę których kierował swój wzrok. Dziewczyna odważnie usiadła na jego udach, wabiąc chłopaka swoim apetycznym ciałem.  Jakie to obrzydliwe…płacę obcej pannie za odstawianie obscenicznego show… Powoli rozejrzał się po sali. Był w tej chwili obiektem pożądania wielu kobiet. Patrzyły na niego, szepcąc między sobą, wabiąc go zmysłowym tańcem, wołając palcem. Zwrócił uwagę na młodą dziewczynę, nie mogła mieć więcej niż siedemnaście lat. Przeciągnęła ponętnie językiem po swych wargach i zamrugała do niego, sącząc krwistoczerwonego drinka. Uśmiechnął się do niej i obserwował, jak nastolatka zbliża się w jego stronę. Zamiast siedzieć nad książkami, czekają, aż ktoś się nimi zainteresuje… nimi? Ich odkrytymi ciałami. Wysoka, mocno umalowana blondynka dołączyła do  tancerki i wspólnie odgrywały przed muzykiem wyuzdaną grę. Popatrzył na nie z pogardą, jednak nie upierał się, by wstać. Poczuł dłonie spływające po jego klatce piersiowej. Czerwone paznokcie powoli przesuwały się w górę i w dół, a seksowny szept zagościł w jego uchu.
- Jak się czujesz, ze świadomością, że jesteś oblegany jednocześnie przez trzy atrakcyjne kobiety?
Choć nie widział twarzy dziewczyny stojącej za nim, po głosie ocenił, że jest nieco starsza od niego. Uśmiechnął się i napił drinka, myśląc przy tym wolę sam przyrządzić deser, niż dostać go na tacy. Kolejna? Czyjeś dłonie spoczęły na jego ramionach. Odchylił głowę i zamknął oczy.
- A ty co masz mi do powiedzenia? – spytał.
- Że ktoś tutaj nie powinien więcej pić. – Męski głos rozbrzmiał tuż przy jego uchu.
Tommy nagle otworzył oczy, ujrzał twarz Adama.
- Tak przy okazji… twoja dziewczyna czeka przy barze i lepiej, by nie zdążyła zobaczyć, jak dobrze się bawisz.
Ratliff wstał i choć zakręciło mu się w głowie, chciał sprawiać wrażenie zupełnie trzeźwego. Dostrzegł swoją dziewczynę, rozmawiała z kelnerem. Poprawił zmierzwione włosy i usiadł obok.
- Witaj Keri, co za… miła… - czuł, jak bezczelne przekleństwo próbuje wydostać się z jego ust – niespodzianka. – Pocałował ją – Krwawą dwa razy – Zawołał do barmana.
Dziewczyna patrzyła na niego – Chyba wybrałam złą porę. Jesteś pijany. Nigdy nie widziałam cię w takim stanie. Rockman…
- Jakim uroczym kociaczkiem nagle się stałaś, moja droga. Zupełne przeciwieństwo tej nieczułej diablicy, która strzeliła mnie w twarz. – Odpowiedział z ironicznym uśmiechem – Twoje zdrowie, piękna.
- Widzę, że praca… nazwijmy tą wieczną zabawę pracą, sprawia ci wiele przyjemności. Koncerty, kluby… pięknie panie Ratliff, pięknie. Zarabiaj na nasz dom i nasze dziecko.
Tommy popatrzył na nią – Chyba za wcześnie na takie plany.
- Przestań pieprzyć. Zatańcz ze mną, bo zasnę. – Odstawiła drinka i wstała, ciągnąc go na parkiet.
- Daj spokój, ja nie tańczę. – Przewrócił oczami i odwrócił się w stronę baru.
– Tylko jedna piosenka…  twoi przyjaciele też tańczą, z resztą chętnie ich poznam. – Powiedziała uroczym głosem i objęła chłopaka od tyłu.
Tommy niechętnie ruszył się z miejsca i dołączył wraz z nią do reszty.
- To Keri. Opowiadałem wam o niej wiele… - Uśmiechnął się do członków zespołu, którzy nie mieli bladego pojęcia, kim stojąca przed nimi dziewczyna jest. Adam nie zwrócił uwagi na jej obecność. Tańczył z kelnerem, który zrobił małą przerwę w pracy. Tommy tańczył natomiast z Keri, która mimo ciągłego mówienia na temat swojej miłości do tańca, nie była w tym tak dobra jak Lambert. Ratliff coraz częściej spoglądał na wokalistę, obserwując jego prowokujące ruchy. Ich spojrzenia spotkały się w pewnym momencie. Zwracali na siebie uwagę coraz częściej.
Jak on seksownie się rusza! Nie wiem, czy którakolwiek z obecnych tu kobiet to potrafi pomyślał Tommy.
Ten blondyn jest naprawdę uroczy. Jego spojrzenia mówią więcej niż jego usta. Jak ja pragnę cię poznać, takim, jakim naprawdę jesteś. Poznać, tę cholerną, zaklętą duszę, którą skrywasz przed całym światem. Paktował bym z samym Diabłem, żebyś zdradził mi kilka ze swoich tajemnic. Kilka najgłębiej skrywanych pragnień. Tommy, co ty ze mną robisz… Adam wpatrywał się w Ratliffa, który rozmawiał z Keri.
- Pójdźmy do hotelu kociaku, chcę pobyć z tobą na osobności. – Poprosiła go grzecznie i opuściła lokal. Blondyn szedł w stronę wyjścia, traktując jej prośbę jak kolejny obowiązek do spełnienia, jednak obejrzał się jeszcze raz na Adama. Uśmiechnęli się do siebie. Tommy wyszedł chwiejnym krokiem z klubu, pełen sprzecznych myśli, niezrozumiałych pragnień, dziwnych wątpliwości. Nie był do końca świadomy, jaką nazwę nosi gra, której się podjął. Jednego był pewien. Kości zostały rzucone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz