Hej! Jak wiecie już wróciłam. Wyjazd był świetny :) Dziękuję za wszystkie komentarze!
Pati:
Zaskoczyłaś mnie, pisząc, że Chained schował się przy Piaskowym :) w
każdym razie jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Pomysły przychodzą
same, niekiedy są inspirowane muzyką, własnymi przemyśleniami czy
wydarzeniami. Reszta wątków pobocznych przychodzi zupełnie przypadkowo w
trakcie pisania :) Swoją książkę na pewno będę kiedyś chciała wydać, bo
pisanie jest moim wielkim hobby :)
Ikunia25: Kolejna osoba, która uważa, że Piaskowy przebił Chained? Wracam z wakacji, a tu takie rzeczy w komentarzach :D Dzięki!
Sasu:
Masz rację, że akcja za szybko się potoczyła, głównie z tego powodu nie
byłam zadowolona z całości, ale nie było już czasu na poprawki, więc
wybaczcie, że za słabo się postarałam. Nadrobię : )
A w dodatku się dowiaduję, że Pati i Greczynka piszą razem opowiadanie! Zaraz się za nie zabiorę i dodam do linków :)
Do
wszystkich onetowców piszących blogi: mam dziś problem z onetem (pewnie
nie tylko ja). Skomentuję Wasze opowiadania, gdy tylko błędy przestaną
wyskakiwać.
Wieczne światło
Słoneczne
promienie wypełniły mały pokój. Chłodny, styczniowy wiatr przepływał
przez szczelinę w oknie, które zostało na noc niedomknięte. Adam
otworzył oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jasny sufit. W domu
panowała absolutna cisza i wbrew oczekiwaniom unosił się przyjemny
zapach. Westchnął cicho i usiadł, przeciągając się przy tym ospale.
-
Tommy? – Mruknął, a wypowiadane imię przerwało jego własne ziewnięcie.
Cisza. - Tommy? – Powtórzył Adam i odwrócił się, by zobaczyć kto zajmuje
miejsce obok niego. Zamiast szczupłego blondyna, u jego boku leżał
Neil. Chrapał cicho i tulił do siebie poduszkę. Odburknął coś cicho i
odwrócił się stronę ściany. Adam
uśmiechnął się do siebie i opuścił pokój, by zbadać sytuację panującą w
jego domu. Gdy przechodził obok salonu, zauważył, że drzwi są
zamknięte. Czuł, że nie powinien tam zaglądać, bał się widoku kilkunastu
osób leżących na podłodze zdemolowanego pokoju. Przesunął palcami po
szyi i skierował się w stronę kuchni, licząc, że upoluje chociaż jedną
szklankę wody. Im bliżej pomieszczenia się znajdował, tym przyjemny
zapach narastał na sile. Gdy tylko Lambert wszedł do kuchni, jego oczom
ukazał się wspaniały widok.
Tommy
stał ubrany w koszulkę, która sięgała mu do połowy ud. Zapewne miał coś
pod nią, lecz ciemny materiał świetnie ukrywał bieliznę, której
obecność pozostawała dla Adama zagadką. Jasne kosmyki włosów niemal
całkowicie zasłaniały część twarzy, a zamyślone spojrzenie powędrowało
wzdłuż ściany aż do postaci Adama, który zamilkł na dłuższą chwilę.
-
Dzień dobry – Rzekł czarnowłosy i podszedł do Ratliffa. Objął go w
pasie i delikatnie przysunął do siebie – Nie spodziewałem się, że
potrafisz sam przygotować śniadanie.
Tommy
zmarszczył brwi – Za kogo ty mnie masz? – Po chwili jednak delikatny
uśmiech wstąpił na jego twarz. Delikatnie ucałował wargi Adama – Wszyscy
śpią? – Spytał.
-
Nie wiem – Odrzekł Lambert – Kiedy przechodziłem obok salonu, było
cicho. Nawet nie wiem czy ktoś z nami został. No, oprócz Neila, z którym
spałem tej nocy. Gdzie się podziałeś?
Tommy
zsunął potrawę na dwa talerze i otworzył szufladę ze sztućcami –
Musiałem wyjaśnić pewną sprawę z Camilą i Stevenem. Nie wracajmy do
tego.
- Słucham? – Rzekł Adam i zasłonił ciałem mebel – Opowiedz mi.
Tommy popatrzył chwilę w oczy Adama. Wrócił wspomnieniami do zeszłej nocy.
Blondwłosy
chłopak leżał w łóżku. Zegarek wskazywał godzinę pierwszą w nocy.
Właściwie zbliżała się już druga. Pewna myśl nie dawała mu tej nocy
spokoju. Wstał i wyruszył w stronę salonu, gdzie zostało zaledwie kilka
osób. Na skórzanej kanapie dostrzegł Camilę oraz Stevena. Nie miał
ochoty się kłócić. Chciał po prostu usłyszeć słowa wyjaśnienia. Podszedł
do nich zdecydowanym krokiem
-
Steven, jesteś hetero. To zagranie z Adamem było zupełnie pozbawione
sensu. Poza tym rozmawiałem z Monte. Ty i Camila nie jesteście razem.
Słabo to rozegraliście, ale chociaż powiedzcie mi, o co chodzi w tej
cholernej grze?
Dziewczyna
milczała. Steven odwrócił wzrok i nerwowo stukał palcami w powierzchnię
stołu. Camila wstała i zbliżyła się do blondyna – Tutaj nie ma miejsca
na wyjaśnienia. Ja i Steven jesteśmy razem. Był pijany i sprawy
potoczyły się za daleko. Ale to nie ma już znaczenia.
Tommy
patrzył na nią w milczeniu. Nie znosił kłamstwa, ale nie chciał już
dalej drążyć tego tematu. Zwrócił swą twarz ku twarzy swojego brata
- Już raz spieprzyłeś mi życie. Drugi raz ci na to nie pozwolę.
Nie
czekając na odpowiedź, wrócił do pokoju Adama. Liczył na to, że po tej
krótkiej wymianie zdań poczuje się lepiej; było wręcz przeciwnie. Kiedy
chciał zająć miejsce, usłyszał głos Neila
- Nie mam siły już wstać. Przekimaj się u mnie.
-
Tak to było – rzekł Tommy i skończył opowiadać co przydarzyło mu się
ostatniej nocy. Para unosiła się nad dopiero co zaparzoną herbatą,
roznosząc po pomieszczeniu owocowy aromat.
-
Będę musiał porozmawiać z Camilą i uprzedzić ją, że kolejna zagrywka
oznacza pożegnanie z zespołem. Takie rzeczy są niedopuszczalne –
Stwierdził Lambert i delikatnie przyparł Tommy’ego do ściany. Blondyn
poczuł chłód bijący od jasnych kafelków zdobiących ścianę kuchni.
-
Nie kuś… - Uśmiechnął się i objął Lamberta za kark. Jego dłonie
spłynęły po klatce piersiowej wokalisty – Śniadanie czeka – Dodał i
wymknął się spomiędzy ramion silniejszego mężczyzny. Adam odwrócił się
- Za co tak właściwie nie znosisz się z własnym bratem? Nigdy nie wspominałeś o Stevenie.
Tommy obojętnie wzruszył ramionami, udając, że to mało interesujący temat.
- No powiedz, nie daj się prosić – Rzekł Adam i czule pocałował skroń Ratliffa
Tommy
spojrzał w okno i zawiesił wzrok na sypiącym śniegu – Kiedy byłem
nastolatkiem, spotykałem się z pewną dziewczyną. Miałem około osiemnastu
lat, ona była starsza. Dużo starsza, o siedem lat. Byłem szczęśliwy.
Pierwszy alkohol, pierwsza miłość, pierwszy seks. Imponowała mi. Była
jak ptak, który w każdej chwili może pofrunąć gdzie chce. Steven
wiedział o naszym związku. Wiedział, że ta dziewczyna pije, ćpa,
kradnie. Ale to nie było tak… To nie było tak, jak każdy wtedy myślał.
Zabroniła mi sięgać po narkotyki, choć sama niekiedy przepadała na kilka
dni i sypiała w jakichś norach z umierającymi amfetamenami. Chroniła
mnie przed tym, co ciągnęło ją na dno, a ja nie umiałem jej powstrzymać.
Rodzice dowiedzieli się o mnie i Pauli. Zabronili mi się z nią
spotykać, przeszukiwali mój pokój, nałożyli areszt domowy. Wtedy
wszystko zaczęło się sypać, nasz kontakt był ograniczony. Zwierzyłem się
Stevenowi, że planuję uciec z tą dziewczyną. Że znalazłem dla nas
bezpieczne miejsce, gdzie nikt nas nie odnajdzie. Zaufałem mu. Paula
była już ścigana przez policję, miała za dużo przestępstw na koncie.
Chciałem ją uchronić przed więzieniem. Przecież wolny ptak nie przeżyje w
klatce. Spędziliśmy dwa dni w naszej norze. W naszym azylu, o którym
dowiedzieli się rodzice. To on. Steven powiedział im z kim się spotykam,
a później wyjawił im sekret o tym, gdzie przebywamy. Paulę aresztowali.
Ostatnie co do mnie powiedziała to „trzymaj się kochany dzieciaku”. Nie
zobaczyłem jej nigdy więcej. Ona nie wierzyła w mój plan. To prawda,
był pozbawiony sensu, czasem odnoszę wrażenie, że uciekła ze mną, tylko
po to, by dać mi choć szczyptę szczęścia. Gdyby Steven nie trzymał
strony rodziców, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej. Choć wiedział,
że byłem szczęśliwy, wszystko spieprzył i nie robił tego dla mojego
dobra. Robił to dla własnej satysfakcji.
Adam patrzył w zamyśleniu na niższego od siebie blondyna – Nie sądziłem, że to tak poważna sprawa… Ile czasu to trwało?
-
Niecały rok – Odparł Tommy – Tuż po całej tej gehennie wyprowadziłem
się i niemal zupełnie zerwałem kontakt z rodziną. Ta dziewczyna nie
miała na mnie złego wpływu. Wiele się od niej nauczyłem.
- Czego? – Spytał Lambert
-
Że życie jest za krótkie, by tkwić w jednym miejscu. Że jeśli się kogoś
kocha, chce się go chronić przed wszystkim, co złe. Że nie można
klasyfikować uczynków, dzieląc ich na dobre i złe. Że… że wszystkie
tajemnice trzeba nosić w sercu, nie na ustach.
Adam
delikatnie się uśmiechnął i przesunął palcami po gładkiej twarzy
basisty – To dlatego jesteś taki tajemniczy i małomówny. Od tamtej pory
minęło dziesięć lat. To wystarczający czas, by pogodzić się z bliskimi.
-
Nie Adam – Rzekł Tommy i spojrzał w oczy Lamberta w taki sposób, jakby
chciał przekazać mu coś niezwykle ważnego – Jeśli ktoś jeden raz
zawiedzie twoje zaufanie, zdradzi cię, jakkolwiek zrani - nie zasługuje
na drugą szansę. Proszę, zapamiętaj to.
Lambert objął Tommy’ego i popatrzył w jego brązowe tęczówki – Wiesz, że cię nie skrzywdzę.
- Wiem… - Odparł blondyn i powoli się odsunął – Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Mamy teraz czas – Rzekł czarnowłosy
- … Na osobności – Dodał basista, zwracając uwagę na Pittmana, który chwiejnym krokiem wszedł do kuchni.
***
Dom
opustoszał. Goście pozostawili po sobie niesamowity bałagan. Neil
kręcił się między pokojami, zrzędząc i marudząc. Co kilka chwil wołał
swojego brata, prosząc o pomoc w sprzątaniu, jednak Adam był w tym
czasie zamknięty w swoim pokoju wraz z blondwłosym basistą.
-
Nie chcę wracać na trasę. O której mamy samolot? – Spytał Tommy i zajął
miejsce w kanapie. Przez okno wdzierał się styczniowy, chłodny wiatr.
- Wieczorem. Lot do Paryża jest o 19. Na miejsce dotrzemy nad ranem.
Tommy mruknął coś pod nosem i westchnął od niechcenia – Mam nadzieję, że teraz już będzie w porządku.
-
Co masz na myśli? – Zwrócił się do niego Adam rzucił na łóżko średniej
wielkości walizkę, w którą zaczął wrzucać przypadkowe ubrania.
- Atmosferę w zespole. Ostatnio nie dogadywałem się z Monte, Camilą. Z Pittmanem jest już w porządku, natomiast…
-
Nie martw się tym – Rzekł Lambert i zbliżył się do Ratliffa i kucnął na
podłodze tuż przed nim. Dłonie oparł o jego wątłe kolana i przesunął
palcami po ciemnym, szorstkim materiale jeansów – Jestem ciekaw jak
zareaguje zespół na wieść o tym, że jesteśmy razem. To będzie chyba
największa niespodzianka, jaką w życiu usłyszeli.
Tommy
uśmiechnął się delikatnie i przesunął palcami po dłoniach Adama. Ciepły
dreszcz przeszedł ciało Lamberta i zakończył swą podróż w chwili, gdy
Ratliff ścisnął jego nadgarstki. Po chwili rozluźnił ucisk i cofnął
ręce, a czarnowłosy w tej samej chwili podniósł się i objął blondyna za
kark. Patrzył w jego oczy, które zdawały się być przestraszone.
- Tommy? – Spytał Adam – Wszystko w porządku?
Ratliff
poczuł silny ból w okolicach skroni. Po chwili nieprzyjemne uczucie
ustąpiło, by wrócić ze zdwojoną siłą. Cichy jęk wydobył się z jego ust.
Do głowy zaczęły napływać różne, abstrakcyjne, nie mające ze sobą nic
wspólnego myśli.
Światło.
Wieczne światło. Tommy. Baletowa uwertura. Tim, tam, tam, tarararadam,
tim, tam… rekwiem. Tommy, co się dzieje? Tim, tam, tam! Rekwiem.
Adam
patrzył coraz bardziej przestraszony na blondyna, który przestał
reagować na swoje imię. Patrzył tępo w ścianę i co kilka chwil wzdrygał
się, jakby niewidzialny bodziec wbijał igły w okolice jego klatki
piersiowej. Choć bardzo nie chciał tego zrobić, wymierzył Tommy’emu
policzek. Reakcja była natychmiastowa
- Zgłupiałeś? – Warknął blondyn i wypadł z rytmu, który zawodził dźwięcznie w jego głowie.
- Wyłączyłeś się – Rzekł Adam i odetchnął z ulgą – Sprawiałeś wrażenie, jakby coś cię porwało na drugą stronę.
Druga strona. Tim tam, tarararam.
- Ostatnio mało spałem – Rzekł Tommy i
głośno westchnął. Otworzył okno szerzej, by świeże powietrze wypełniło
jego płuca – Potrzebuję trochę odpoczynku – Stwierdził i położył się,
spoglądając wciąż na Adama.
-
Zostanę z tobą – Rzekł czarnowłosy i choć spodziewał się protestów, nie
usłyszał ich. Położył się tuż za Tommym i objął go w pasie.
Straszliwe
myśli ustąpiły. W głowie basisty zapanował spokój. Poczuł
wszechogarniające go bezpieczeństwo; to zapewne za sprawą Adama, który
tulił go do swojego ciała. Choć każdy miał go za zimnego sukinsyna,
Tommy potrzebował czułości i miłości, nawet jeśli sam czasem w to nie
wierzył.
- Chciałbym tu zostać na wieki. W twoim domu, w twoim łóżku – Rzekł – I w twoim życiu – Ostatnie słowa dopowiedział w myślach.
Adam
uśmiechnął się i wodził nosem po jasnej skórze szyi basisty – Powrót na
scenę też będzie wspaniały. Poza tym koncert trwa dwie godziny, resztę
czasu mamy dla siebie – Rzekł
- Wiesz, że tak nie będzie – Zaprzeczył Tommy – Mamy próby, wywiady, sesje. Czasem przyjeżdżasz na godzinę przed koncertem.
-
W Europie jest spokojniej. Poza tym, chyba nie chcesz się mną znudzić,
co? – Rzekł Adam i przewrócił blondyna na plecy, pochylając się nad nim.
-
Nigdy mi się nie znudzisz – Uśmiechnął się Tommy i poczuł jak dłoń
czarnowłosego wślizguje się sprytnie pod jego koszulkę i przesuwa się z
dołu do góry i z powrotem; od podbrzusza aż po tors. Pogłaskał włosy
Adama i zawiesił dłoń na jego karku. Lubił czuć dotyk wokalisty, jednak,
gdy myślał o czymś poważniejszym, z jednej strony czuł podekscytowanie,
z drugiej strach.
- Czy to da się znieść? – Spytał, choć był pewien, że zna odpowiedź na zadane pytanie. Adam znieruchomiał na dłuższą chwilę.
- Co masz na myśli? – Spytał
- No… seks z drugim mężczyzną – Wydukał Tommy
Adam uśmiechnął się delikatnie – Przecież to najbardziej ekscytująca forma zbliżenia, czemu miałaby być nie do zniesienia?
Ratliff spojrzał na czarnowłosego – Wiesz jak się mówi na temat kontaktów męsko-męskich. Że są bolesne, pozbawione romantyzmu...
-
No właśnie, tak mówią ludzie, którzy nie mają na ten temat żadnego
pojęcia. Zapewniam cię, że nigdy wcześniej nie przeżyłeś czegoś równie
ekscytującego, nawet z kobietą. Jeśli zdecydujesz się na ten krok,
zadbam o to, by twój pierwszy raz był niezapomnianym przeżyciem.
- A więc… w tym co powiedziałem nie ma prawdy? – Spytał nieśmiało Tommy
- Absolutnie – Odparł Adam i pogłaskał chłopaka po włosach – Ale teraz jest czas na sen.
Tommy’ego przeszedł elektryzujący dreszcz na myśl o zbliżeniu z ukochanym mężczyzną. Choć było
to zupełnie nowe, nieznane doświadczenie, pragnął zasmakować go jak
najprędzej. Zamknął oczy i próbował zasnąć. Już niedługo trzeba będzie
opuścić rodzinne strony, by udać się na drugi kontynent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz