Hej dziewczyny! :) Wielkie dzięki, że życzycie mi weny, jak na razie idzie Wam naprawdę nieźle! :) Wasze
komentarze bardzo wiele dla mnie znaczą i bardzo Wam dziękuję, że
znajdujecie chwilkę, by pozostawić swoją opinię. Zapraszam dziś do
kolejnej części :)
Pół tonu niżej
Hotelowy
pokój z pewnością należał do najlepszych, w jakich zespół Adama nocował
podczas trasy Glam Nation Tour. Duże łóżko pokryte jedwabną narzutą w
kolorze królewskiego rubinu stało na miękkim dywanie typu shaggy.
Drewniana podłoga błyszczała w słabym świetle małej lampki. Adam usiadł w
fotelu i obserwował jak mały szczeniak ostrożnie odkrywa nowe
zakamarki. Wokalista napawał się atmosferą pełną spokoju i ciszy. Gdy
czuł obecność Tommy’ego, za każdym razem spływało na niego wyciszające
ukojenie.
-
Mamy szczęście, że udało nam się go przemycić. Gdyby recepcjoniści
wiedzieli, że jesteśmy z psem, wyrzuciliby nas do slumsów na drugim
końcu miasta – Rzekł Lambert i wziął łyk mocnego drinka, który rozpalił
jego klatkę piersiową.
Tommy obserwował beżową kruszynę, która cicho zapiszczała, gdy usłyszała szczekanie za oknem.
-
Wygląda jak mały labrador. Hej, psiaku – Zawołał i klasnął w dłonie, a
mały piesek już po chwili zjawił się tuż przy jego nogach. Ratliff
uśmiechnął się, wziął zwierzę na kolana i łagodnie pogłaskał po
grzbiecie. Poczuł pod palcami delikatną, miękką sierść, która w żółtym
świetle przybrała miodowy odcień. W pewnej chwili podniósł wzrok i
uśmiechnął się niepewnie – Jest taki kochany.
-
Wyglądacie razem… - Adam zawiesił głos, szukając odpowiedniego słowa.
Obrysował palcem kontur szklanki pełnej mocnego trunku – Niesamowicie.
Mój facet, silny, zdecydowany artysta przygarnął szczeniaka. To w tobie
lubię, te przeplatające się skrajności. Męski dorosły typ, który
uwielbia, gdy delikatnie go przytulam. Uroczy blondyn o delikatnej
urodzie z przerażającymi tatuażami, które zajmują całe jego ręce. To
cholernie seksowne.
-
Adam… - Tommy roześmiał się, lecz po chwili nieco spoważniał – A
gdybyśmy go, no wiesz, tak jakby zaadoptowali? – Spytał niepewnie i
spojrzał w błyszczące, ciemne oczy szczeniaka, który pisnął radośnie
-
No przecież jest twój. Chyba, że ktoś go zgubił, wtedy będziesz musiał
oddać tego malucha właścicielowi – Odparł wokalista i postawił pustą
szklankę na małej szafce. Poczuł ból w dole pleców; zsunął się po
oparciu fotela i przeplótł swoje palce na wysokości bioder.
Ratliff
wydał z siebie pomruk, starając się zebrać myśli – Ale miałem na myśli,
że ty i ja. Razem. Że to będzie nasz pies – Uśmiechnął się i przesunął
palcami po gładkiej sierści szczeniaka – Będziemy go wyprowadzać,
karmić, opiekować się…
Adam
na moment zaniemówił i wbił wzrok w twarz basisty – Budzi się w tobie
instynkt macierzyński? – Zaśmiał się, jednak w jego głosie nie było
złośliwości – Najpierw musimy pojechać z nim do weterynarza, później
wywiesić ogłoszenia. Poza tym mamy trasę, podróżowanie z psem będzie dla
niego i dla nas męczące.
- Adam, no… - Mruknął Ratliff, brzmiąc przy tym jak małe dziecko proszące o lizaka.
-
Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? – Czarnowłosy uśmiechnął się i powoli
podszedł do łóżka. W jego oczach malował się spokój podszyty
zmęczeniem. Zaczął rozwiązywać biały, miękki szlafrok – Czas spać, zrób
mi miejsce.
Tommy
ostrożnie postawił na ziemi młodego labradora, który pobiegł do
łazienki, wykorzystując fakt, że Adam nie zamknął drzwi. Ratliff
pozwolił uciec szczeniakowi; mimo że strasznie go polubił, znacznie
większą sympatią darzył wokalistę. Podparł się dłońmi o łóżko, rozchylił
wargi i powoli uniósł wzrok, badając nim każdy fragment ciała Lamberta;
dopiero w tym momencie poczuł dużą tęsknotę za jego ciałem
- Lubię na ciebie patrzeć z dołu… - Rzekł cichym, prowokującym tonem.
Adam
zawiesił ręce na biodrach i uśmiechnął się. Uwielbiał, gdy druga osoba
wyrażała uległość; Tommy odkrył tę słabość Lamberta i nie przestając
wpatrywać się w niebieskie tęczówki partnera, złapał go za pasek od
szlafroka
-
Tommy, chętnie bym pozwolił twoim dłoniom na nowy zestaw ćwiczeń,
biorąc pod uwagę fakt, że obecnie nie grasz na basie, ale menadżer się
upierał, bym do niego zajrzał nim pójdziemy spać.
Ratliff
uniósł wzrok a w jego oczach malowało się rozczarowanie – No nie mów,
że zostawiasz mnie dla spraw zawodowych… No przestań, nawet nie żartuj.
Lambert
ujął twarz ukochanego w dłonie i złożył delikatny pocałunek na jego
czole, zakrytym jasnymi kosmykami włosami – Nie będę się rozgadywał.
Zajmij się psiakiem i nadaj mu imię, wrócę nim się obejrzysz – Rzekł z
uśmiechem, pogłaskał miękką grzywkę chłopaka i opuścił pokój,
zostawiając Ratliffa sam na sam z biszkoptowym szczeniakiem, który
szczeknął z dezaprobatą.
- Zostawił nas łobuz, widziałeś to? – Powiedział Tommy i oparł łokcie o swoje kolana.
Pies
przechylił głowę i usiadł tuż przy stopach blondyna. Podniósł lewą łapę
i zadrapał łydkę basisty. Ratliff uśmiechnął się delikatnie i opuścił
dłoń, by podrapać kundelka za uchem.
***
Adam
wszedł do pokoju menadżera. Już w pierwszej chwili poczuł, że nie
będzie to przyjemna rozmowa. Dorosły mężczyzna ubrany w ciemne jeansy i
kraciastą koszulę siedział w fotelu, a gdy zobaczę wokalistę,
natychmiast wstał i wbił w niego trzeźwy wzrok
- Musimy coś sobie wyjaśnić, Adam – Rzekł, a jego głos brzmiał ostrzegawczo i poważnie.
Lambert
podszedł bliżej i wsunął dłonie w kieszenie szlafroka – Jestem
zmęczony, nie mam siły na długie rozmowy. Załatwmy to szybko, proszę.
Mężczyzna
westchnął i zaczął mówić wszystko, co chciał przekazać Lambertowi już
poprzedniego dnia – Nie powinniście być razem. To powinno być absolutnie
wykluczone. Przecież wiesz, że każda twoja decyzja wpływa na losy grupy
i twojej kariery. Otwarcie przyznałeś, że jesteś gejem, w porządku, ale
nie prowokuj jeszcze bardziej. Nie możesz budować swojej sławy na
skandalach.
Adam
zaśmiał się i zawiesił dłonie na biodrach – Będziesz mi wybierał
partnerów? Daj spokój, to nie jest przelotny romans, którego będę za
miesiąc żałował. Związałem się z Tommym świadomie i nie będę się z nim
żegnał bez powodu. To nie są skandale, to moje życie.
Mężczyzna pokręcił głową – Będziesz niewiarygodny w swej muzyce i tekstach. Zdecyduj się czy jesteś szczęśliwy czy nie.
- Nie jesteś w stanie zrozumieć tego, co nas łączy – Rzekł oskarżycielsko Adam i założył ręce na piersi
-
W porządku, nie potrzebuję niczego rozumieć. Ale nikt, absolutnie nikt z
zewnątrz nie ma prawa się dowiedzieć o tym, że jesteście razem,
rozumiesz? – Odparł menadżer i westchnął ze zdenerwowaniem
Lambert uniósł wysoko brwi – Słucham?
-
Żadnych gestów w miejscach publicznych, ani na występach ani po, ani
nawet w busie do hotelu. Zespół o was wie, to i tak zbyt wiele. Jeśli
wytwórnia trafi na zdjęcie, gdzie trzymacie się za ręce, a nie daj Boże
całujecie się to szef dostanie szału.
- Moi fani będą się cieszyli moim szczęściem – Rzekł Lambert, czując, że traci kontrolę i chęć rozmowy
-
Chyba mam tutaj jakieś słowo, prawda? – Menadżer zbliżył się na
niebezpieczną odległość – Ja was prowadzę i absolutnie nie trzymam na
smyczy. W porównaniu do innych zespołów, macie totalny luz. Ale są pewne
granice, które muszę ustalać. Jestem w tym biznesie dużo dłużej niż ty i
wiem co jest dla mnie i dla was najlepsze. Skorzystaj z mojej rady, bo
nie chcę mieć później nieprzyjemności.
Lambert
nie spuszczał wzroku z oczu menadżera. Choć miał ochotę powiedzieć co
myśli, wiedział, że nie powinien. Miał świadomość, że choć czuł się
niezależnym artystą, są ludzie, których po prostu musi słuchać. Menadżer
kontynuował
-
Powinniście dać sobie spokój, chociaż do zakończenia śledztwa. Myślisz,
że wasz romans nie miał wpływu na próbę zabójstwa Tommy’ego? I co,
nadal chcesz go narażać?
Adam
zaniemówił. Nigdy wcześniej nie czuł się winnym w całej tej sytuacji;
teraz ta myśl zaczęła coraz szybciej wirować w jego głowie. Tego
wieczoru padło jeszcze wiele innych, gorzkich słów. Gdy Adam spojrzał na
zegarek a znużenie wzięło górę, wstał z sofy i bez wahania ruszył w
stronę drzwi.
-
Dobranoc – Rzucił niechętnie i opuścił pokój. Nagle zaczęły
prześladować go abstrakcyjne myśli, które wywoływały lęk i przerażenie. Detektyw
ze smutnym uśmiechem przekroczył próg pokoju, w którym znajdował się
zespół. Skierował wzrok na Camilę, chwilę zapatrzył się na Tommy’ego.
„Wśród was jest morderca. Ktoś, kto przyczynił się do próby zabójstwa. To Adam, który bezmyślnie naraził swojego basistę na ataki homofobii”. Szybkim krokiem ruszył wprost do swojego pokoju, gdy drogę zagrodził mu Monte
-
Nie chcę cię denerwować, bo ktoś już chyba to zrobił, co? Chodź na piwo
– Uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. W jego pokoju zebrała się
męska część zespołu, która nawoływała czarnowłosego do dołączenia.
Lambert westchnął – Nie, dzięki. Wybacz, ale nie mam ochoty, jutro porozmawiamy.
Pittman
ze współczuciem poklepał wokalistę po ramieniu – W porządku, uciekaj.
Po prostu przyznaj, że masz ciekawsze pomysły na spędzenie tej nocy –
Uśmiechnął się i puścił Adama wolno. Wokalista odpowiedział smutnym
uśmiechem i tuż po chwili stanął przed drzwiami swojego pokoju.
Delikatnie nacisnął klamkę, biorąc pod uwagę możliwość, że Tommy mógł
już spać. Kiedy przekroczył próg pokoju, okazało się, że rzeczywistość
odbiegała od jego przypuszczeń. Basista siedział na łóżku i głaskał
pogrążonego we śnie szczeniaka, który zajął miejsce na jednej z dużych
poduszek. Lambert uśmiechnął się, przekręcił klucz w drzwiach i
spokojnie podszedł do blondyna
- Już jestem – Szepnął i pogłaskał jasne włosy Ratliffa, gdy stanął tuż przed nim
- Myślałem, że się nie doczekam – Uśmiechnął się blondyn i wziął głęboki oddech
Adam
odwzajemnił delikatny uśmiech i zamrugał radośnie. Widok zadowolonej
twarzy ukochanego odpędził od niego przykre myśli – A jednak nie
zasnąłeś.
-
Może w takim razie nauczysz mnie dzisiaj nowych sztuczek, mistrzu? –
Spytał Tommy i uśmiechnął się, pokazując rząd białych zębów. Adama
przeszedł przyjemny dreszcz, który zakończył swą podróż w dole
podbrzusza. Bez chwili zawahania usiadł na łóżku tuż obok swojego
chłopaka. Zawiesił dłoń na jego karku i spojrzał mu w oczy. Nie mógł
uwierzyć, że tak długo widział w Tommym jedynie swojego muzyka i
przyjaciela. Nigdy wcześniej nie postrzegał go jako pięknego,
interesującego chłopaka, z którym chciałby spędzić pewną część życia.
Przesunął opuszkiem palców po miękkich wargach Ratliffa
-
Jesteś tak strasznie seksowny, Tommy… - Wyszeptał mu wprost do ucha i
przygryzł jego płatek. Ratliff zadrżał i zmrużył oczy, całkowicie
poddając się zgubnemu wpływowi.
Blondyn
uniósł powieki i przesunął palcami po policzku Adama. Momentalnie
zbliżył się do niego i zaczął składać delikatne pocałunki w okolicach
szyi. Lambert cicho westchnął pod wpływem zmysłowego dotyku i wplótł
palce w jasną grzywkę Tommy’ego. Chłodne, wieczorne powietrze wypełniło
pokój zajęty przez dwa ciała, w których serca podjęły się szalonego
wyścigu. Ratliff powoli rozwiązywał szlafrok drugiego mężczyzny;
podniósł wzrok i przygryzł dolną wargę. Widział pożądanie w oczach
Lamberta, w tym momencie dopiero zaczynało nabierać ono przeróżnych
barw. Basista sięgnął po czarną chustkę, którą przewiązał oczy Adama
-
Jesteś mój… - Wyszeptał wprost do jego ucha i pozwolił mu opaść na
jedną z wolnych poduszek. Jego pocałunki tworzyły drogę wiodącą ku
dołowi, a każde muśnięcie skóry Adama, powodowało delikatne dreszcze,
których pragnęło się coraz bardziej. Lambert cicho westchnął i próbował
chłonąć wszystkimi zmysłami sytuację, którą zainicjował jego partner.
Wokalista poczuł rozgrzane wargi Tommy’ego na swoich udach. Po chwili
usta ukochanego znalazły się w okolicach podbrzusza, a wilgotny język
basisty przesunął się aż do ostatecznej granicy.
-
Kotku… - Syknął Adam, czując narastające podniecenie. Chwilę później
poczuł jak basista delikatnie drażni zębami najbardziej wrażliwe na
dotyk sfery ciała wokalisty. Gdy dłonie Tommy’ego powędrowały w górę,
zwilgotniały pod wpływem mikroskopijnych kropli potu, które pokryły
ciało Lamberta. Przygryzł wargę i poczuł jak szczupłe, ciepłe palce
basisty zaciskają się na jego męskości, a dłoń płynnie przesuwa się w
górę i w dół. Z ust Adama wydobyło się ciche westchnienie
- Pozwól mi siebie zobaczyć… - Wyszeptał i głośno przełknął ślinę – Chcę widzieć twoją śliczną twarz, kochanie…
Gdy
w odpowiedzi otrzymał milczenie, powoli sięgnął do swoich skroni z
których ściągnął czarną chustkę, dotąd zasłaniającą jego oczy. Kiedy
nawiązali kontakt wzrokowy, Tommy nie pozwalał, by ta więź została
zerwana. Powoli opuszczał swoją głowę, a na jego twarzy zagościł
tajemniczy uśmiech. Wysunął czubek języka, by dotknąć nim nabrzmiałej
męskości Adama, który zamruczał ochoczo. W pewnej chwili zatopił w
ustach skarb czarnowłosego i poddał go przeróżnym pieszczotom. Ciało
Lamberta wygięło się w łuk; jęknął cicho. Już dawno nie znał smaku tak
przyjemnej formy bliskości, a widok głowy blondyna między jego udami
działał na niego wyjątkowo podniecająco. Palce Ratliffa wędrowały po
najbliższych okolicach strefy, którą pieścił ustami i choć robił to
pierwszy raz, nie brakowało mu odwagi. W pewnej chwili zacisnął mocno
wargi, na co Adam w odpowiedzi wplótł palce w jego jasną grzywkę i
pociągnął ją lekko.
-
Tommy… - Westchnął czarnowłosy, czując, że finał tego zajścia jest
coraz bliższy. Przesunął palcami po ciepłym policzku przystojnego
chłopaka i ponownie pociągnął go za włosy.
Ratliff
czuł drżenie ciała swojego partnera, słyszał jego przyspieszony oddech
wymieszany z cichymi pomrukami. Delektował się smakiem twardej i
pulsującej męskości, która utwierdziła go w przekonaniu, że zaraz
doprowadzi ukochanego na szczyt. Wzmocnił intensywność dawanych doznań,
zacisnął palce i zaangażował swój język, by sprawić jak najwięcej
rozkoszy. W pewnej chwili zacisnął powieki, by wsłuchać się w symfonię
złożoną z najdoskonalszych odgłosów, jakie wydawał z siebie Adam.
Czarnowłosy zacisnął palce na włosach Tommy’ego i odchylił głowę do
tyłu, wydając z siebie kilka długich, pełnych pasji i namiętności jęków.
Ratliff poczuł w ustach smak, którego nie zaznał nigdy wcześniej.
Połknął nasienie ukochanego, który oddychał ciężko i powoli próbował
dojść do siebie. Wyraził tym bezgraniczne zaufanie i akceptację, jaką
darzył Adama. Tommy położył się tuż obok i z pełnym nieśmiałości
wzrokiem spojrzał w oczy wokalisty, który zwrócił ku niemu wzrok.
- Jesteś niesamowity… – Rzekł Lambert, po czym przyjął na swe usta delikatny pocałunek
-
Cała przyjemność po mojej stronie… - Odparł Ratliff i zwrócił uwagę na
dłoń Adama, która zawędrowała pod materiał bielizny, którą Tommy miał na
sobie. Lambert polizał rozchylone usta basisty i zaczął poruszać ręką w
taki sposób, by jak najlepiej zadowolić ukochanego. Tommy zacisnął
nabrzmiałe wargi, wbił paznokcie w ramię Adama, wyczuwając pod skórą
twarde, napięte mięśnie. Tuż po
chwili z jego gardła wyrwało się kilka niekontrolowanych, głośnych
odgłosów uniesienia. Wtulił się w ramiona Lamberta i zadrżał
- Adam...? – Spytał nieśmiało
- Tak? – Szepnął wokalista i przesunął obie dłonie na brzuch Tommy’ego, przytulając go do siebie.
- Wszystkiego najlepszego… - Odparł Ratliff, wtulając się w jego tors.
Adam
patrzył na blondyna z niezrozumieniem, dopiero oznaczona okienkiem data
w kalendarzu dała mu do zrozumienia, że od dwudziestu pięciu minut
obchodzi swoje urodziny.
-
O Boże, zapomniałem – Zaśmiał się i z niedowierzaniem pokręcił głową -
Niesamowity prezent… Nie spodziewałem się tego. Dziękuję, skarbie…-
Szepnął Lambert i z uśmiechem ucałował Ratliffa w skroń
-
Nie dziękuj mi za miłość… Zasłużyłeś na nią – Odparł Tommy i po chwili
pogrążyli się w głębokim śnie, zamykając owym czynem ten długi, trudny
dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz