sobota, 19 maja 2012

Odc. 32: Pół tonu niżej

Hej dziewczyny! :) Wielkie dzięki, że życzycie mi weny, jak na razie idzie Wam naprawdę nieźle! :)  Wasze komentarze bardzo wiele dla mnie znaczą i bardzo Wam dziękuję, że znajdujecie chwilkę, by pozostawić swoją opinię. Zapraszam dziś do kolejnej części :)

Pół tonu niżej

Hotelowy pokój z pewnością należał do najlepszych, w jakich zespół Adama nocował podczas trasy Glam Nation Tour. Duże łóżko pokryte jedwabną narzutą w kolorze królewskiego rubinu stało na miękkim dywanie typu shaggy. Drewniana podłoga błyszczała w słabym świetle małej lampki. Adam usiadł w fotelu i obserwował jak mały szczeniak ostrożnie odkrywa nowe zakamarki. Wokalista napawał się atmosferą pełną spokoju i ciszy. Gdy czuł obecność Tommy’ego, za każdym razem spływało na niego wyciszające ukojenie.
- Mamy szczęście, że udało nam się go przemycić. Gdyby recepcjoniści wiedzieli, że jesteśmy z psem, wyrzuciliby nas do slumsów na drugim końcu miasta – Rzekł Lambert i wziął łyk mocnego drinka, który rozpalił jego klatkę piersiową.
Tommy obserwował beżową kruszynę, która cicho zapiszczała, gdy usłyszała szczekanie za oknem.
- Wygląda jak mały labrador. Hej, psiaku – Zawołał i klasnął w dłonie, a mały piesek już po chwili zjawił się tuż przy jego nogach. Ratliff uśmiechnął się, wziął zwierzę na kolana i łagodnie pogłaskał po grzbiecie. Poczuł pod palcami delikatną, miękką sierść, która w żółtym świetle przybrała miodowy odcień. W pewnej chwili podniósł wzrok i uśmiechnął się niepewnie – Jest taki kochany.
- Wyglądacie razem… - Adam zawiesił głos, szukając odpowiedniego słowa. Obrysował palcem kontur szklanki pełnej mocnego trunku – Niesamowicie. Mój facet, silny, zdecydowany artysta przygarnął szczeniaka. To w tobie lubię, te przeplatające się skrajności. Męski dorosły typ, który uwielbia, gdy delikatnie go przytulam. Uroczy blondyn o delikatnej urodzie z przerażającymi tatuażami, które zajmują całe jego ręce. To cholernie seksowne.
- Adam… - Tommy roześmiał się, lecz po chwili nieco spoważniał – A gdybyśmy go, no wiesz, tak jakby zaadoptowali? – Spytał niepewnie i spojrzał w błyszczące, ciemne oczy szczeniaka, który pisnął radośnie
- No przecież jest twój. Chyba, że ktoś go zgubił, wtedy będziesz musiał oddać tego malucha właścicielowi – Odparł wokalista i postawił pustą szklankę na małej szafce. Poczuł ból w dole pleców; zsunął się po oparciu fotela i przeplótł swoje palce na wysokości bioder.
Ratliff wydał z siebie pomruk, starając się zebrać myśli – Ale miałem na myśli, że ty i ja. Razem. Że to będzie nasz pies – Uśmiechnął się i przesunął palcami po gładkiej sierści szczeniaka – Będziemy go wyprowadzać, karmić, opiekować się…
Adam na moment zaniemówił i wbił wzrok w twarz basisty – Budzi się w tobie instynkt macierzyński? – Zaśmiał się, jednak w jego głosie nie było złośliwości – Najpierw musimy pojechać z nim do weterynarza, później wywiesić ogłoszenia. Poza tym mamy trasę, podróżowanie z psem będzie dla niego i dla nas męczące.
- Adam, no… - Mruknął Ratliff, brzmiąc przy tym jak małe dziecko proszące o lizaka.
- Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? – Czarnowłosy uśmiechnął się i powoli podszedł do łóżka. W jego oczach malował się spokój podszyty zmęczeniem. Zaczął rozwiązywać biały, miękki szlafrok – Czas spać, zrób mi miejsce.
Tommy ostrożnie postawił na ziemi młodego labradora, który pobiegł do łazienki, wykorzystując fakt, że Adam nie zamknął drzwi. Ratliff pozwolił uciec szczeniakowi; mimo że strasznie go polubił, znacznie większą sympatią darzył wokalistę. Podparł się dłońmi o łóżko, rozchylił wargi i powoli uniósł wzrok, badając nim każdy fragment ciała Lamberta; dopiero w tym momencie poczuł dużą tęsknotę za jego ciałem
- Lubię na ciebie patrzeć z dołu… - Rzekł cichym, prowokującym tonem.
Adam zawiesił ręce na biodrach i uśmiechnął się. Uwielbiał, gdy druga osoba wyrażała uległość; Tommy odkrył tę słabość Lamberta i nie przestając wpatrywać się w niebieskie tęczówki partnera, złapał go za pasek od szlafroka
- Tommy, chętnie bym pozwolił twoim dłoniom na nowy zestaw ćwiczeń, biorąc pod uwagę fakt, że obecnie nie grasz na basie, ale menadżer się upierał, bym do niego zajrzał nim pójdziemy spać.
Ratliff uniósł wzrok a w jego oczach malowało się rozczarowanie – No nie mów, że zostawiasz mnie dla spraw zawodowych… No przestań, nawet nie żartuj.
Lambert ujął twarz ukochanego w dłonie i złożył delikatny pocałunek na jego czole, zakrytym jasnymi kosmykami włosami – Nie będę się rozgadywał. Zajmij się psiakiem i nadaj mu imię, wrócę nim się obejrzysz – Rzekł z uśmiechem, pogłaskał miękką grzywkę chłopaka i opuścił pokój, zostawiając Ratliffa sam na sam z biszkoptowym szczeniakiem, który szczeknął z dezaprobatą.
- Zostawił nas łobuz, widziałeś to? – Powiedział Tommy i oparł łokcie o swoje kolana.
Pies przechylił głowę i usiadł tuż przy stopach blondyna. Podniósł lewą łapę i zadrapał łydkę basisty. Ratliff uśmiechnął się delikatnie i opuścił dłoń, by podrapać kundelka za uchem.
***
Adam wszedł do pokoju menadżera. Już w pierwszej chwili poczuł, że nie będzie to przyjemna rozmowa. Dorosły mężczyzna ubrany w ciemne jeansy i kraciastą koszulę siedział w fotelu, a gdy zobaczę wokalistę, natychmiast wstał i wbił w niego trzeźwy wzrok
- Musimy coś sobie wyjaśnić, Adam – Rzekł, a jego głos brzmiał ostrzegawczo i poważnie.
Lambert podszedł bliżej i wsunął dłonie w kieszenie szlafroka – Jestem zmęczony, nie mam siły na długie rozmowy. Załatwmy to szybko, proszę.
Mężczyzna westchnął i zaczął mówić wszystko, co chciał przekazać Lambertowi już poprzedniego dnia – Nie powinniście być razem. To powinno być absolutnie wykluczone. Przecież wiesz, że każda twoja decyzja wpływa na losy grupy i twojej kariery. Otwarcie przyznałeś, że jesteś gejem, w porządku, ale nie prowokuj jeszcze bardziej. Nie możesz budować swojej sławy na skandalach.
Adam zaśmiał się i zawiesił dłonie na biodrach – Będziesz mi wybierał partnerów? Daj spokój, to nie jest przelotny romans, którego będę za miesiąc żałował. Związałem się z Tommym świadomie i nie będę się z nim żegnał bez powodu. To nie są skandale, to moje życie.
Mężczyzna pokręcił głową – Będziesz niewiarygodny w swej muzyce i tekstach. Zdecyduj się czy jesteś szczęśliwy czy nie.
- Nie jesteś w stanie zrozumieć tego, co nas łączy – Rzekł oskarżycielsko Adam i założył ręce na piersi
- W porządku, nie potrzebuję niczego rozumieć. Ale nikt, absolutnie nikt z zewnątrz nie ma prawa się dowiedzieć o tym, że jesteście razem, rozumiesz? – Odparł menadżer i westchnął ze zdenerwowaniem
Lambert uniósł wysoko brwi – Słucham?
- Żadnych gestów w miejscach publicznych, ani na występach ani po, ani nawet w busie do hotelu. Zespół o was wie, to i tak zbyt wiele. Jeśli wytwórnia trafi na zdjęcie, gdzie trzymacie się za ręce, a nie daj Boże całujecie się to szef dostanie szału.
- Moi fani będą się cieszyli moim szczęściem – Rzekł Lambert, czując, że traci kontrolę i chęć rozmowy
- Chyba mam tutaj jakieś słowo, prawda? – Menadżer zbliżył się na niebezpieczną odległość – Ja was prowadzę i absolutnie nie trzymam na smyczy. W porównaniu do innych zespołów, macie totalny luz. Ale są pewne granice, które muszę ustalać. Jestem w tym biznesie dużo dłużej niż ty i wiem co jest dla mnie i dla was najlepsze. Skorzystaj z mojej rady, bo nie chcę mieć później nieprzyjemności.
Lambert nie spuszczał wzroku z oczu menadżera. Choć miał ochotę powiedzieć co myśli, wiedział, że nie powinien. Miał świadomość, że choć czuł się niezależnym artystą, są ludzie, których po prostu musi słuchać. Menadżer kontynuował
- Powinniście dać sobie spokój, chociaż do zakończenia śledztwa. Myślisz, że wasz romans nie miał wpływu na próbę zabójstwa Tommy’ego? I co, nadal chcesz go narażać?
Adam zaniemówił. Nigdy wcześniej nie czuł się winnym w całej tej sytuacji; teraz ta myśl zaczęła coraz szybciej wirować w jego głowie. Tego wieczoru padło jeszcze wiele innych, gorzkich słów. Gdy Adam spojrzał na zegarek a znużenie wzięło górę, wstał z sofy i bez wahania ruszył w stronę drzwi.
- Dobranoc – Rzucił niechętnie i opuścił pokój. Nagle zaczęły prześladować go abstrakcyjne myśli, które wywoływały lęk i przerażenie. Detektyw ze smutnym uśmiechem przekroczył próg pokoju, w którym znajdował się zespół. Skierował wzrok na Camilę, chwilę zapatrzył się na Tommy’ego. „Wśród was jest morderca. Ktoś, kto przyczynił się do próby zabójstwa. To Adam, który bezmyślnie naraził swojego basistę na ataki homofobii”.  Szybkim krokiem ruszył wprost do swojego pokoju, gdy drogę zagrodził mu Monte
- Nie chcę cię denerwować, bo ktoś już chyba to zrobił, co? Chodź na piwo – Uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. W jego pokoju zebrała się męska część zespołu, która nawoływała czarnowłosego do dołączenia.
Lambert westchnął – Nie, dzięki. Wybacz, ale nie mam ochoty, jutro porozmawiamy.
Pittman ze współczuciem poklepał wokalistę po ramieniu – W porządku, uciekaj. Po prostu przyznaj, że masz ciekawsze pomysły na spędzenie tej nocy – Uśmiechnął się i puścił Adama wolno. Wokalista odpowiedział smutnym uśmiechem i tuż po chwili stanął przed drzwiami swojego pokoju. Delikatnie nacisnął klamkę, biorąc pod uwagę możliwość, że Tommy mógł już spać. Kiedy przekroczył próg pokoju, okazało się, że rzeczywistość odbiegała od jego przypuszczeń. Basista siedział na łóżku i głaskał pogrążonego we śnie szczeniaka, który zajął miejsce na jednej z dużych poduszek. Lambert uśmiechnął się, przekręcił klucz w drzwiach i spokojnie podszedł do blondyna
- Już jestem – Szepnął i pogłaskał jasne włosy Ratliffa, gdy stanął tuż przed nim
- Myślałem, że się nie doczekam – Uśmiechnął się blondyn i wziął głęboki oddech
Adam odwzajemnił delikatny uśmiech i zamrugał radośnie. Widok zadowolonej twarzy ukochanego odpędził od niego przykre myśli – A jednak nie zasnąłeś.
- Może w takim razie nauczysz mnie dzisiaj nowych sztuczek, mistrzu? – Spytał Tommy i uśmiechnął się, pokazując rząd białych zębów. Adama przeszedł przyjemny dreszcz, który zakończył swą podróż w dole podbrzusza. Bez chwili zawahania usiadł na łóżku tuż obok swojego chłopaka. Zawiesił dłoń na jego karku i spojrzał mu w oczy. Nie mógł uwierzyć, że tak długo widział w Tommym jedynie swojego muzyka i przyjaciela. Nigdy wcześniej nie postrzegał go jako pięknego, interesującego chłopaka, z którym chciałby spędzić pewną część życia. Przesunął opuszkiem palców po miękkich wargach Ratliffa
- Jesteś tak strasznie seksowny, Tommy… - Wyszeptał mu wprost do ucha i przygryzł jego płatek. Ratliff zadrżał i zmrużył oczy, całkowicie poddając się zgubnemu wpływowi.
Blondyn uniósł powieki i przesunął palcami po policzku Adama. Momentalnie zbliżył się do niego i zaczął składać delikatne pocałunki w okolicach szyi. Lambert cicho westchnął pod wpływem zmysłowego dotyku i wplótł palce w jasną grzywkę Tommy’ego. Chłodne, wieczorne powietrze wypełniło pokój zajęty przez dwa ciała, w których serca podjęły się szalonego wyścigu. Ratliff powoli rozwiązywał szlafrok drugiego mężczyzny; podniósł wzrok i przygryzł dolną wargę. Widział pożądanie w oczach Lamberta, w tym momencie dopiero zaczynało nabierać ono przeróżnych barw. Basista sięgnął po czarną chustkę, którą przewiązał oczy Adama
- Jesteś mój… - Wyszeptał wprost do jego ucha i pozwolił mu opaść na jedną z wolnych poduszek. Jego pocałunki tworzyły drogę wiodącą ku dołowi, a każde muśnięcie skóry Adama, powodowało delikatne dreszcze, których pragnęło się coraz bardziej. Lambert cicho westchnął i próbował chłonąć wszystkimi zmysłami sytuację, którą zainicjował jego partner. Wokalista poczuł rozgrzane wargi Tommy’ego na swoich udach. Po chwili usta ukochanego znalazły się w okolicach podbrzusza, a wilgotny język basisty przesunął się aż do ostatecznej granicy.
- Kotku… - Syknął Adam, czując narastające podniecenie. Chwilę później poczuł jak basista delikatnie drażni zębami najbardziej wrażliwe na dotyk sfery ciała wokalisty. Gdy dłonie Tommy’ego powędrowały w górę, zwilgotniały pod wpływem mikroskopijnych kropli potu, które pokryły ciało Lamberta. Przygryzł wargę i poczuł jak szczupłe, ciepłe palce basisty zaciskają się na jego męskości, a dłoń płynnie przesuwa się w górę i w dół. Z ust Adama wydobyło się ciche westchnienie
- Pozwól mi siebie zobaczyć… - Wyszeptał i głośno przełknął ślinę – Chcę widzieć twoją śliczną twarz, kochanie…
Gdy w odpowiedzi otrzymał milczenie, powoli sięgnął do swoich skroni z których ściągnął czarną chustkę, dotąd zasłaniającą jego oczy. Kiedy nawiązali kontakt wzrokowy, Tommy nie pozwalał, by ta więź została zerwana. Powoli opuszczał swoją głowę, a na jego twarzy zagościł tajemniczy uśmiech. Wysunął czubek języka, by dotknąć nim nabrzmiałej męskości Adama, który zamruczał ochoczo. W pewnej chwili zatopił w ustach skarb czarnowłosego i poddał go przeróżnym pieszczotom. Ciało Lamberta wygięło się w łuk; jęknął cicho. Już dawno nie znał smaku tak przyjemnej formy bliskości, a widok głowy blondyna między jego udami działał na niego wyjątkowo podniecająco. Palce Ratliffa wędrowały po najbliższych okolicach strefy, którą pieścił ustami i choć robił to pierwszy raz, nie brakowało mu odwagi. W pewnej chwili zacisnął mocno wargi, na co Adam w odpowiedzi wplótł palce w jego jasną grzywkę i pociągnął ją lekko.
- Tommy… - Westchnął czarnowłosy, czując, że finał tego zajścia jest coraz bliższy. Przesunął palcami po ciepłym policzku przystojnego chłopaka i ponownie pociągnął go za włosy.
Ratliff czuł drżenie ciała swojego partnera, słyszał jego przyspieszony oddech wymieszany z cichymi pomrukami. Delektował się smakiem twardej i pulsującej męskości, która utwierdziła go w przekonaniu, że zaraz doprowadzi ukochanego na szczyt. Wzmocnił intensywność dawanych doznań, zacisnął palce i zaangażował swój język, by sprawić jak najwięcej rozkoszy. W pewnej chwili zacisnął powieki, by wsłuchać się w symfonię złożoną z najdoskonalszych odgłosów, jakie wydawał z siebie Adam. Czarnowłosy zacisnął palce na włosach Tommy’ego i odchylił głowę do tyłu, wydając z siebie kilka długich, pełnych pasji i namiętności jęków. Ratliff poczuł w ustach smak, którego nie zaznał nigdy wcześniej. Połknął nasienie ukochanego, który oddychał ciężko i powoli próbował dojść do siebie. Wyraził tym bezgraniczne zaufanie i akceptację, jaką darzył Adama. Tommy położył się tuż obok i z pełnym nieśmiałości wzrokiem spojrzał w oczy wokalisty, który zwrócił ku niemu wzrok.
- Jesteś niesamowity… – Rzekł Lambert, po czym przyjął na swe usta delikatny pocałunek
- Cała przyjemność po mojej stronie… - Odparł Ratliff i zwrócił uwagę na dłoń Adama, która zawędrowała pod materiał bielizny, którą Tommy miał na sobie. Lambert polizał rozchylone usta basisty i zaczął poruszać ręką w taki sposób, by jak najlepiej zadowolić ukochanego. Tommy zacisnął nabrzmiałe wargi, wbił paznokcie w ramię Adama, wyczuwając pod skórą twarde, napięte mięśnie.  Tuż po chwili z jego gardła wyrwało się kilka niekontrolowanych, głośnych odgłosów uniesienia. Wtulił się w ramiona Lamberta i zadrżał
- Adam...? – Spytał nieśmiało
- Tak? – Szepnął wokalista i przesunął obie dłonie na brzuch Tommy’ego, przytulając go do siebie.
- Wszystkiego najlepszego… - Odparł Ratliff, wtulając się w jego tors.
Adam patrzył na blondyna z niezrozumieniem, dopiero oznaczona okienkiem data w kalendarzu dała mu do zrozumienia, że od dwudziestu pięciu minut obchodzi swoje urodziny.
- O Boże, zapomniałem – Zaśmiał się i z niedowierzaniem pokręcił głową - Niesamowity prezent… Nie spodziewałem się tego. Dziękuję, skarbie…- Szepnął Lambert i z uśmiechem ucałował Ratliffa w skroń
- Nie dziękuj mi za miłość… Zasłużyłeś na nią – Odparł Tommy i po chwili pogrążyli się w głębokim śnie, zamykając owym czynem ten długi, trudny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz