Witajcie moje drogie Glamberts :D Zapewne słyszałyście już Better Than I Know Myself w całości?
Uwielbiam ten utwór, nowa płyta zapowiada się obiecująco :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście kochane! <3
Odcinek dedykuję
Pati, która zrobiła przerwę w swojej twórczości. Trzymam kciuki i czekam na powrót!
Rogogon, mistrzyni pióra i twitterowy freak, z którą tworzymy wspólnego jednoparta :)
Zapraszam Wszystkich do dzisiejszego odcinka.
Pierwszy raz
Wszyscy odwrócili się gwałtownie w stronę domu, gdzie znajdowali się Adam oraz Tommy.
- Słyszeliście ten huk? – Spytała z niepokojem Sasha – Powinniśmy sprawdzić co się dzieje.
-
Zaraz – Rzekła Brooke, wstała i ruszyła w stronę drewnianej chaty.
Kiedy stanęła przed drzwiami, usłyszała głośne westchnięcie i słowo
brzmiące jak „Adam”. Zmarszczyła brwi i podeszła bliżej, tym razem do
jej uszu dobiegły słowa „cholernie mocno cię pragnę!”. Otworzyła szeroko
oczy i biegiem wróciła do przyjaciół
- Wszystko gra, wszystko gra. Testują nowy… telewizor.
***
-
Adam! – Z ust blondyna wyrwało się zduszone westchnięcie. Wokalista
całował szyję chłopaka z pełnią namiętności, a robił to tak intensywnie i
doskonale, że Tommy nie potrafił opanować swojego oddechu. Pierwszy raz
czuł, że potrzebuje być z kimś tak blisko – z potrzeby ciała i
silniejszej, podświadomej potrzeby serca.
-
Cholernie mocno cię pragnę… – Powiedział Adam, wodząc dłońmi po udach
Ratliffa. W tej chwili nie liczyło się nic innego – trzaskający w
zerwanych kablach prąd, ogień buchający w kominku, dzwoniący
nieprzerwanie telefon Adama. Najważniejsze było to, co działo się między
nimi – fala namiętności, przed którą dziś nie chcieli się wzbraniać.
Basista rozchylił kolana, pozwalając czarnowłosemu poprowadzić ręce
wyżej. Lambert poczuł pod palcami twardą wypukłość i bez zawahania
zacisnął na niej palce; Tommy westchnął głośno i odchylił głowę. Tuż po
chwili Adam ściągnął go z lady i przybił do jednej ze ścian. Blondyn
zderzył się z twardą, pokrytą deskami ścianą i zaczerpnął powietrza.
Zacisnął powieki, kiedy Lambert rozpinał mu koszulę, a gdy to zrobił,
zaczął dotykać jego klatki piersiowej. Odważnie zsuwał ręce na brzuch,
zacisnął palce na biodrach i przyparł chłopaka swoim ciałem. Dotykał
jego szczupłego i drobnego torsu z niepohamowaną żądzą i uwielbieniem. Każdy
gest przerywany był gwałtownym, mocnym pocałunkiem pozbawiającym tchu.
Nie sposób opisać tego, co działo się między nimi; pragnienia były jak
setki mew podrywających się do lotu. W ich głowach panował totalny
chaos, każdy ruch był intuicyjny, pewny i odważny. Żadnych pytań, próśb,
rozmyślań – wszystko toczyło się krok po kroku, jak fabuła powieści
pisanej od kilku miesięcy. Wiele błędów, nanoszonych poprawek, a mimo to
ciąg wydarzeń pisany z uporem, strona po stronie. Pokój wypełnił dźwięk
rozpinanego, skórzanego paska; Adam poradził sobie z tym zadaniem
doskonale. Zsunął ciemne spodnie z wąskich bioder basisty i spojrzał w
jego brązowe oczy. Podniecenie i strach mieszały się w jego spojrzeniu.
Lambert złożył na ustach Tommy’ego pocałunek – dużo bardziej subtelny i
delikatny niż przedtem. Gestem pełnym uległości klęknął przed nim na
kolana i przesuwał dłońmi po mlecznej skórze podnieconego chłopaka.
Zaczął całować blondyna przez cienki materiał, na co Ratliff
odpowiedział delikatnym pomrukiem. Wplótł palce w czarne włosy Lamberta,
gdy poczuł jego wargi na swoich bokserkach.
-
Chodźmy do łóżka – Zaproponował kusząco, pociągając Adama za włosy.
Wokalista jęknął z bólu i poddał się sile z jaką Tommy odepchnął go do
tyłu. Lubił agresywne i zadziorne gesty. Lambert nie pozostał dłużny;
pociągnął blondyna na siebie, objął go z całej siły i zaczął namiętnie
całować, penetrując językiem wnętrze jego ust. Uwielbiał go całego; jego
smak, zapach, głos. Nie dane było mu wcześniej pozwolić sobie na taki
zawrót głowy jak w tej chwili - ściągnął
z jego ramion czarną koszulę, przewrócił go na plecy i bez chwili
zawahania pochylił się nad jego klatką, by pieścić wargami i językiem
wrażliwe sutki. Co kilka chwil drażnił je zębami, na co Tommy reagował
gwałtownym, porywczym wierzgnięciem. Adam przesunął języka po linii
brzucha szczupłego chłopaka, otoczył pępek i przesunął czubkiem wzdłuż
krawędzi bielizny. Przestał na chwilę, wpatrując się w czarny znak na
biodrze blondyna; nie wiedział wcześniej o skrywanym tatuażu,
przedstawiającym nieznany mu symbol. Czuł, jak ciało Ratliffa drży z
pragnienia i pożądania; jak każda jego komórka błaga o mocniejsze
doznanie. Na gładkim, jasnym brzuchu pojawiła się gęsia skórka.
Wstał i podał chłopakowi rękę; ten nie odmówił. Adam złapał go w pasie i przez dłuższą chwilę patrzył w brązowe oczy blondyna
- Jesteś pewien?
Ratliff
bez zawahania pokiwał głową. Przesunął dłońmi po ramionach Adama.
Przeciągnął językiem po suchych wargach i wziął głęboki oddech. Krew w
jego żyłach wrzała; miał wrażenie, że przez jego pulsujące tętnice
przelewają się litry trucizny, skłaniającej go ku czarnowłosemu.
-
Chcę być twój. Spraw, bym zapomniał o całym świecie – Przesunął palcami
po policzku czarnowłosego – Kochaj mnie, jakby miało nie być jutra.
Jakbym był najlepszym mężczyzną, którego spotkałeś.
Wargi Adama wygięły się w delikatnym uśmiechu – Jesteś nim, Tommy.
Nie
przerywając pocałunków, dotarli do dużego, miękkiego posłania. Tommy
poczuł pod plecami chłodną, jedwabną pościel. Przesunął palcami po
gładkim materiale i opuścił powieki. Od bardzo dawna nie zbliżył się do
nikogo tak, jak miało nastąpić to w tej chwili.
-
Wszystko w porządku? – Spytał Adam, pochylając się nad blondwłosym
chłopakiem. Ten spojrzał w oczy wokalisty; chciał pogłaskać jego włosy
lecz obawiał się, że Lambert wyczuje drżenie jego palców. Nieznacznie
pokiwał głową i zwilżył językiem suche wargi. Adam uśmiechnął się
delikatnie – Kochanie, widzę, że się boisz...
Tommy zaśmiał się cicho – Nie, ja tylko…
Adam pogładził gładki policzek basisty i patrzył na niego zaciekawionym wzrokiem.
- Boję się, że nie dam rady… – Rzekł z zakłopotaniem.
Lambert
złożył delikatny pocałunek na ustach basisty – Moje tempo zależy od
ciebie. Jeśli coś będzie nie tak, przestanę – Dodał i ostrożnie pieścił
szyję blondyna. Tommy odchylił głowę i zamruczał rozkosznie – Tak długo
czekałem na ten moment…
-
Przygotuję cię – Zaproponował Adam, wodząc dłonią po brzuchu basisty.
Jego palce zaczęły zmierzać ku dołowi, aż zacisnęły się na pulsującym
członku Tommy’ego. Ratliff przygryzł dolną wargę, czując dużą, męską
dłoń w najbardziej wrażliwych na dotyk okolicach. Westchnął na znak
niesamowitej rozkoszy, jaką dawał mu Adam. Palce Lamberta, zwilżone
naturalną wydzieliną przesunęły się w dół, a jeden z nich zaczął
zanurzać się w ciele blondyna. Ratliff wygiął się w łuk i wcisnął
policzek w poduszkę.
-
Rozluźnij się – Usłyszał ciepły, męski głos, który zawsze kojarzył mu
się z ukojeniem i spokojem. Posłuchał rady czarnowłosego i pozwolił mu
na to, na co nigdy nie pozwoliłby innemu mężczyźnie.
Chwilowe
poczucie dyskomfortu ustało; choć sam się nie spodziewał, podobało mu
się. Jego oddech był znowu szybszy i nieregularny.
- Mam się zabezpieczyć? – Spytał Adam, całując ciepłą szyję blondyna.
- Nie. Ufam Ci… sam też jestem zdrowy – Odpowiedział Ratliff. Adam spojrzał w jego oczy. Uśmiechnął się na usłyszane ufam ci.
Adam,
nie mogąc dłużej czekać, położył się na chłopaku i podparł się, by nie
napierać na jego ciało. Wsunął dłonie pod głowę chłopaka i złączył z nim
swe usta. Tommy powoli rozchylił uda, zapraszając tym mężczyznę do
siebie. Założył nogi na jego biodra i zamknął oczy, by chłonąć ten
moment wszystkimi zmysłami, by zapamiętać tę chwilę na całe życie. W
końcu połączy się ze swoim ukochanym. Poczuł, że członek Adama powoli i z
dużym oporem zanurza się w jego wnętrzu. Zacisnął powieki i wygiął
ciało w łuk, napinając przy tym wszystkie mięśnie. Wstrzymał oddech,
czując że Lambert nie przestaje. Po chwili zacisnął wargi, wbił
paznokcie w miękką poduszkę, a z jego gardła wydobył się zduszony krzyk.
Adam natychmiast przestał i spojrzał na twarz Tommy’ego. Nigdy nie
wydawał mu się tak piękny, jak w tej chwili; pogrążony w bólu, który
jednocześnie jest tym, czego od dawna pragnął. Należał do niego; oddał
mu swoje ciało, powierzył mu wszystkie sekrety, zdecydował się na krok,
którego nigdy nie miał okazji poczynić.
-
Tommy, kocham cię… - Szepnął Adam wprost do ucha Ratliffa, który
odpowiedział cichym jęknięciem. Miał wrażenie, że do jego oczu napływają
łzy; jak się okazało, było to złudne odczucie.
-
Wejdź we mnie do końca… i kochaj mnie, najmocniej jak potrafisz… -
Wyszeptał blondyn, choć jego ciało nie było jeszcze gotowe na gwałtowny
poryw namiętności.
Adam
uśmiechnął się delikatnie i odgarnął włosy z jego spoconego czoła.
Wiedział, że nie może w tym momencie użyć siły. Wycofał się nieco,
obserwując na twarzy chłopaka ulgę.
- W porządku? – Spytał wprost na ucho, upewniając się, że wszystko jest jak należy.
- Tak… - Odparł Ratliff, zaciskając powieki – Jesteś wspaniały.
Adam
wykonywał płynne ruchy w przód i w tył, obserwując reakcje Tommy’ego.
Pierwsze minuty były dla niego trudnym doświadczeniem. Co kilka chwil
zaciskał powieki i wargi, jednak każde kolejne pchnięcie przynosiło mu
więcej ulgi. W pewnej chwili uchylił powieki i spojrzał w oczy Adama.
Czarnowłosy uśmiechnął się i w odpowiedzi otrzymał to samo – delikatny,
nieśmiały, pełen radości uśmiech.
Rozpierający
ból zaczął ustępować miejsca stonowanej rozkoszy. Blondyn wbił biodra w
materac miękkiego łóżka a w pewnej chwili z jego ust wydobył się
niespodziewany jęk. Adam uśmiechnął się i pocałował chłopaka. Wiedział,
że najtrudniejsze już za nimi, teraz każda kolejna minuta będzie coraz
przyjemniejsza. Adam zaczął się powoli wycofywać, aż do momentu, w
którym Ratliff gwałtownie się poderwał
- Adam! – Jęknął cicho i odchylił głowę.
Znalazł
właściwe miejsce; jego członek ocierał o prostatę wewnątrz ciała
blondyna, na co Ratliff reagował spontanicznymi jęknięciami, a jego
mięśnie kurczyły się w rytmie ruchów Adama.
Lambert zwiększył tempo swoich pchnięć, wyczuwając, że Tommy jest już swobodny, a ból całkowicie odpuścił.
-
Szybciej – Wydyszał Tommy, czując, że nie może dłużej odwlekać
finałowego momentu. Nie spodziewał się, że ten sposób zbliżenia zapewni
mu tak intensywne doznania.
Adam oparł głowę o ramię chłopaka, wsłuchując się w jego odgłosy, przesiąknięte pasją i ekstazą. Naciskał brzuchem na jego biodra, powodując przyjemne ocieranie.
- Nie przestawaj – Wydyszał, zaciskając kurczowo palce na ramionach Adama.
Powietrze
unoszące się ponad nimi było gorące, przesiąknięte zapachem męskich
perfum wymieszanych ze sobą. Głośne oddechy i westchnięcia wypełniały
małe pomieszczenie, w którym jedynym obcym dźwiękiem był bijący zegar.
Zarówno Adam jak i Tommy wyczuwali, że ich ciała są wilgotne, bardziej
wrażliwe na jakikolwiek dotyk. Ostatnie dwie minuty pozbawione były
słów. Tommy przygryzał dolną wargę; gdy naprowadził na nią język, poczuł
metaliczny posmak krwi. Jego skóra była zaróżowiona, usta nabrzmiałe od
pocałunków i zatapiania w nich zębów za każdym razem, gdy Adam pozwalał
sobie na więcej. Czarnowłosy zaciskał wplecione w blond kosmyki palce,
czuł przyjemne dreszcze przemierzające drogę jego boków, kumulujące się w
podbrzuszu. Jedną dłonią wodził po ciele Tommy’ego, patrząc przy tym na
jego twarz. Nie mógł uwierzyć, że ten długo wyczekiwany moment w końcu
znalazł miejsce – w tym małym, wiejskim domku na północy pięknej
Szwajcarii.
Adam
poczuł, że zbliża się właściwy moment. Jego oddech palił policzek
blondyna. Przyjemne, nagłe skurcze zaczęły obezwładniać jego ciało. W
pewnej chwili czarnowłosy wygiął się w łuk i wzdychając ciężko opadł na
drżące ciało kochanka. Każda komórka jego ciała przeżywała silny, długo
wyczekiwany orgazm. Niespełna kilka sekund później czarny wsunął dłoń
między ich wilgotne podbrzusza i pieścił blondyna najlepiej jak
potrafił. W pewnej chwili zobaczył, że Tommy zacisnął powieki, chwilę
później rozchylił wargi i kurczowo zacisnął palce na poduszce. To musi być ten moment. Tuż
po tym, gdy czarnowłosy usłyszał serię zduszonych, nieśmiałych jęków,
poczuł, że jego dłoń pokryła się ciepłą, gęstą zawiesiną. Uśmiechnął się
i delikatnie pocałował wargi basisty, który otworzył oczy kilka sekund
później. Zawsze chciał sprawić mu jak największą przyjemność, teraz już
to uczynił.
Adam
wpatrywał się w niego ze spokojem. Z twarzy nie schodził delikatny
uśmiech; czarnowłosy odgarnął jasne kosmyki z twarzy blondyna i
przytulił go do swojego ciała.
-
Boże… - Wymruczał Tommy, wtulając się w tors Adama. Westchnął cicho –
To najlepsze doświadczenie, jakiego zaznałem… - Dodał z uśmiechem.
- Było wspaniale… Raffi, jesteś jedynym, który zna mnie lepiej niż ja znam samego siebie… - Wyszeptał Adam, zamykając oczy.
Ta
noc przełamała wszelkie bariery i wstyd. Przypieczętowali swój związek
niematerialnym gestem, jakim był ich pierwszy wspólny raz.
***
Adam
uchylił powieki o poranku. Ziewnął głośno i podparł się łokciami o
poduszkę, rozglądając się przy tym po pomieszczeniu. Drewno w kominku
spróchniało, metalowe i drewniane części obudowy urządzenia rozsypane
były po całej kuchni, dwa pokruszone porcelanowe talerze ozdabiały
ciemną terakotę. Lambert zaśmiał się pod nosem, uświadamiając sobie jak
spontanicznie zbliżyli się do siebie minionej nocy. Spojrzał na miejsce
obok – Tommy nadal spał, oddychając spokojnie. Wyglądał uroczo i
niewinnie – niestety tylko wtedy, gdy spał. Mój mały awanturnik. Adam
znalazł swoje spodnie i nie martwiąc się o brak bielizny, naciągnął
jeansy na biodra. Otworzył drzwi i zaczerpnął świeżego powietrza.
Zobaczył swoich przyjaciół – siedzieli przy grillu, zajadając się
pieczonymi ziemniakami.
- Adam! – Zawołali – Chodź!
Czarnowłosy
uśmiechnął się, całkowicie zapominając o wczorajszej sprzeczce. Włożył
buty nie martwiąc się o rozwiązane sznurówki, narzucił ciepły koc na
ramiona , zamknął drewniane drzwi i ruszył w kierunku przyjaciół. Usiadł
między nimi i rozejrzał się za pustym talerzem. Kiedy poczuł na sobie
wzrok wszystkich, podniósł głowę
- Co ty taki uśmiechnięty? – Rzuciła Brooke, na co kilka osób zaczęło się podśmiewać.
Lambert uniósł kąciki ust i bez słowa sięgnął po stojącą na stole wodę
- Powiedzmy, że to mój mały sekret – Odpowiedział tajemniczo.
Wszyscy
zwrócili wzrok ku czarnemu vanowi, wjeżdżającemu na teren posesji.
Tylne drzwi otworzyły się i wysiadła z nich Camila. Bez witania się z
członkami zespołu, podeszła do Adama
- Bierz Tommy’ego. Musimy porozmawiać.
Adam
nie martwiąc się o burczenie w żołądku kiwnął głową i ruszył w kierunku
domku. Nie mógł doczekać się chwili, w której usłyszy nazwisko sprawcy
strzelaniny na swoim koncercie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz