sobota, 19 maja 2012

Odc. 35: Spotkanie po latach

Witajcie :) Dziękuję Wam za pozostawione komentarze :) Odcinek znów dodaję w piątkową noc ^^ Pozdrawiam Was i proszę o wyrozumiałość <3

Spotkanie po latach

Camila, przed ostatecznym rozwiązaniem umowy z zespołem Lamberta, spędziła z przyjaciółmi cały dzień zakończony huczną imprezą w samym sercu Berlina i po długim pożegnaniu rozstała się ze wszystkimi, by wrócić do rodzinnych Stanów. Z głową pełną pomysłów postanowiła rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu i kilku osobom obiecała pozostać w stałym kontakcie.
Mimo że rozstanie upłynęło w ciepłej atmosferze, wszyscy odczuwali brak ciemnowłosej dziewczyny. Oprócz dwóch tancerzy, którzy prowadzili wesołą rozmowę, cały zespół ograniczał się do słów, które dotyczyły spraw zawodowych. Kiedy nowy basista testował jedną z gitar poprzednika, Tommy wkroczył na scenę i podszedł do Adama. Wsłuchiwał się w dźwięk skrzypiących desek sceny
- Napijesz się kawy? – Zaproponował, podchodząc do pleców wokalisty. Oparł podbródek na jego ramieniu i westchnął cicho, czując nieprzyjemne mrowienie na dźwięk ulubionego instrumentu, którym w tym momencie bawił się Alex.
Czarnowłosy nie zareagował. Obracał w palcach czarny mikrofon, czując na sobie wzrok pozostałych muzyków. Zastanawiał się nad decyzją, którą podjął – kiedy emocje opadły, zaczął rozważać czy postąpił słusznie.
Blondyn pogładził nagie ramię Adama – Wrócę do hotelu, szczeniak musi dostać obiad.
Lambert odwrócił się w stronę chłopaka i spojrzał w jego oczy – Jeśli szybko skończymy próbę to wrócę na dwudziestą pierwszą. Do zobaczenia – Rzekł spokojnym, jednostajnym tonem i ucałował Tommy’ego w czoło. Takie zachowanie można było najczęściej odczytywać jako kocham-cię-ale-daj-mi-teraz-spokój.
Ratliff uśmiechnął się i zbiegł ze sceny. Chwycił skórzaną kurtkę rzuconą na szafkę stojącą przy wyjściu i opuścił halę tylnymi drzwiami prowadzącymi na parking. Wykorzystując nieobecność Adama odpalił ostatniego Chesterfielda, po czym ruszył piechotą w stronę oddalonego o dwa kilometry hotelu.
Ulice świeciły pustkami, co w tej dzielnicy nie było nowością; ciemne, wysokie kamienice pamiętające czasy NRD sprawiały klaustrofobiczne wrażenie. Niebezpieczne szmery, koty przeskakujące po zadaszeniach kontenerów oraz migoczące światła przejeżdżających samochodów tworzyły nastrój, niesprzyjający wieczornym spacerom. Tommy naciągnął na głowę kaptur bluzy ukrytej pod kurtką, wcisnął ręce w kieszenie luźnych spodni i przyspieszył kroku, by jak najszybciej znaleźć się w przytulnym pokoju.
- Cześć, kotku – Usłyszał zachrypnięty kobiecy głos, a gdy spojrzał w kierunku bramy dostrzegł dwie dziewczyny. Mimo że nie mogły mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, wyglądały na dużo starsze. Ubrane w wyzywające, stonowane kolorystycznie komplety ubrań opierały się o mur i sączyły trunek z ciemnej butelki po Brandolino. Blondyn nie zareagował, a gdy ruszył dalej spostrzegł inną kobietę, która wyszła mu naprzeciw. Wysokie obcasy dodawały jej centymetrów, długie, cienkie pasma włosów okalały jej szczupłą, dojrzałą twarz. Ciemne oczy pełne były tajemniczości i odwagi, którą dzieliła się za kilkadziesiąt euro.
- Spieszę się – Mruknął pod nosem i wyminął kobietę, która zawołała
- Ty, czekaj!
Tommy zatrzymał się i odwrócił głowę w stronę ordynarnie ubranej rudowłosej. Gdy zbliżyła się ponownie, poczuł zapach papierosowego dymu, alkoholu i potu. Choć na pierwszy rzut oka nie wyglądała atrakcyjnie, jej nogi i oczy przyciągały uwagę. Ratliff spojrzał w tęczówki kobiety; znał ten wzrok
- Stówa i godzina dla ciebie – Powiedziała sucho, z jej twarzy nie spływał zadziorny uśmiech
- Nie za wysoko się cenisz? – Odparł, a w jego głosie pobrzmiewał sarkazm.
Kobieta zmrużyła oczy – A kim ty do cholery jesteś, że będziesz ze mnie szydzić?
Choć miał ochotę wdać się w kłótnię, postanowił nie zniżać się do podjęcia dyskusji z prostytutką. Zaśmiał się pod nosem
- Wybacz, raczej pociągają mnie młodsze.
- Kiedyś nie przeszkadzało ci, że jestem starsza – Rzekła rudowłosa, a na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech.
Blondyn poczuł mocny dreszcz przeszywający całe jego ciało. Wzdrygnął się
- Wyrosłeś na konkretnego faceta. Pyskaty, przystojny, odważny. Zapamiętałam cię jako strachliwego gówniarza, który buntuje się przeciwko rodzicom – Roześmiała się i poklepała chłopaka po twarzy – Witaj po latach, Tommy.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek cię spotkam – zająkał się i patrzył na jej twarz; nie mógł uwierzyć, że tak bardzo zmieniła się w ciągu dziesięciu lat
- Niedawno skończyłam odsiadkę – Ruszyła przed siebie, roznosząc po okolicy stukot obcasów – Chodź.
Tommy ruszył jej śladem – Kiedy cię wypuścili?
Dziewczyna przeczesała bujne loki – Nie wiem, przestałam liczyć czas. Rok, może dwa. Rozstaliśmy się, gdy zapadł wyrok, pamiętasz? – Uśmiechnęła się posępnie i sięgnęła po lusterko, by poprawić rozmyty przez mżawkę makijaż
Nie sposób zapomnieć. Ty. Przyczyna mojej wiecznej niezgody z bratem, z rodzicami. Ty, moja pierwsza, wielka miłość. Sprawczyni zamętu, nigdy niezasypiająca królewna, wypędzona z łóżka niewinności.
Ratliff zawahał się – Nie sposób zapomnieć. Tak wiele się zdarzyło w tym czasie. Nie, to nie może być prawda… To nie może być prawda – Zatrzymał się i rozejrzał. Usłyszał za plecami pusty śmiech
- Kto ci pokazał czym jest życie? No kto, dzieciaku? – Zawiesiła dłonie na jego szczupłych ramionach.
Zmrużył oczy i wziął głęboki oddech. Poczuł niebezpieczeństwo tkwiące w jego głowie; wszystkie myśli, wspomnienia zaczęły gwałtownie wracać.
- Muszę już iść – Powiedział prędko i ruszył dalej, próbując uporządkować chaos tkwiący w jego głowie. Nie mógł poukładać myśli; przed chwilą, po blisko dwunastu latach stanął twarzą w twarz ze swoją pierwszą partnerką; kobietą, która dała mu najpoważniejszą lekcję w życiu. Pobiegł w stronę Radisson Sas i wyjmując z kieszeni kartę magnetyczną otworzył drzwi swojego pokoju. Spojrzał na szczeniaka, który uroczo drzemał na poduszce Adama. Tommy usiadł na łóżku i podparł czoło o dłonie, wyczuwając ich drżenie. Chwycił swój telefon i wybrał numer do Lamberta.
***
- Postąpiłeś źle. Dokonałeś fatalnego wyboru. Cholera, jak mogłeś to zrobić? – Menadżer chodził po pokoju i finalnie zawiesił ręce na biodrach.
Adam spuścił wzrok – Nie chcę nikogo narażać.
- To absurd! – Krzyknął i odwrócił się w stronę mężczyzny – Camila ma wrócić i nie obchodzi mnie to jak ją przeprosisz. Jeśli chcesz naprawdę uszczęśliwić Tommy’ego, odizoluj go od siebie. Ściągasz na niego wszystkie nieszczęścia i winisz innych, bo sam nie potrafisz się przyznać do tego, że pieprzysz mu życie.
- Mam tego dość – Warknął czarnowłosy i opuścił ciasną garderobę, trzaskając przy tym drzwiami.
- Kochany, czekaj! – Zawołała z korytarza Brooke, która podbiegła do Adama i złapała go za ramię. Wokalista odwrócił się i spojrzał w jej oczy
- Mam tego dość, wszystko się niszczy… - Nim zdążył wypowiedzieć ostatnie ze słów, tancerka mocno go przytuliła
- Słyszałam, co mówił ten pajac. Nawet nie myśl brać sobie tego do serca – Odgarnęła czarne kosmyki z jego czoła – Tommy cię kocha i potrzebuje. To nie ulega wątpliwościom. Nie próbuj sobie wmówić, że jest inaczej – Uśmiechnęła się delikatnie i przechyliła głowę – Kiedy jesteś smutny, nie mogę cię rozpoznać.
Adam przytulił tancerkę mocniej i pogładził jej brązowe loki
- Tak sądzisz? – Spytał ciepłym głosem
Uśmiechnęła się szerzej i pogłaskała jego policzek – No pewnie, że tak. Uciekaj do niego, my z Terrancem, Taylorem i Sashą przećwiczymy nasz układ i wybierzemy się do klubu.
- Miłej pracy, do zobaczenia, kochana – Ucałował jej policzek i ruszył w stronę drzwi. Zrobiło mu się lżej na sercu; Brooke była jedyną osobą obok Ratliffa, która potrafiła w mgnieniu oka przywrócić mu dobry nastrój. Gdy wsiadł do zamówionej wcześniej taksówki, poczuł wibracje w prawej kieszeni. Wysunął telefon i natychmiastowo odebrał połączenie
- Zawsze dzwonisz, gdy o tobie pomyślę, co za zbieg okoliczności – Rzekł z uroczym śmiechem – Jak sobie radzisz?
- Myślisz o mnie bez przerwy, przyznaj się. Przyjedź do mnie jak najszybciej – Rzekł Tommy.
- Wszystko w porządku? – Spytał wokalista, przeczuwając, że mogło stać się coś złego
- Tak, Adam. Po prostu potrzebuję cię. Chcę, byś był obok mnie – Powiedział ze spokojem i gdy wymienili słowa pożegnania, rozłączył się.
***
Mimo późnej godziny, ruch na drogach niemieckiej stolicy nie ustawał. Mimo że dystans do pokonania był krótki, objazdy i korki nie pozwoliły na swobodne przemieszczenie się między dwoma budynkami. Po dwudziestu minutach Adam zapukał do hotelowego pokoju, licząc, że nie będzie musiał poszukiwać w torbie małego czytnika. Drzwi otworzyły się, stanął w nich blondwłosy chłopak
- A pan do kogo? – Spytał Tommy, podpierając się o framugę
- Do najseksowniejszego chłopaka, jakiego kiedykolwiek widziałem – Uśmiechnął się Adam, patrząc w czekoladowe oczy Ratliffa
- Właściwy adres – Blondyn otworzył drzwi szerzej, złapał Adama za kurtkę i przyciągnął do siebie. Lambert zamknął oczy i poczuł na swoich ustach rozgrzane wargi Tommy’ego, które zaczęły błądzić między twarzą a szyją.
- Co za powitanie… - Zamruczał Adam, ściągając kurtkę, która upadła na podłogę.
Ratliff otworzył oczy, wpatrując się w tęczówki Adama. Nie potrzebował niczego więcej.
- Chodź ze mną – Rzekł i wkroczył do dużej, jasnej łazienki. Dominującymi kolorami były biel i wiele odcieni szarości. Tonalne oświetlenie wprowadzało romantyczny nastrój, a ponad umywalkami zawieszone były potężne lustra. Adam zbliżył się do basisty i jednym ruchem posadził go na marmurowym blacie. Blondyn zaplótł palce za karkiem ukochanego  i delikatnie przechylił głowę
- Wspólny prysznic? – Zaproponował Adam, uśmiechając się przy tym.
Tommy znacząco pokiwał głową i wplótł palce we włosy Lamberta.
Nie chcę wracać do wspomnień. Chcę żyć tym, co dzieje się teraz. Tym, co jest między nami. Nigdy nie popełnię błędu. Nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz