niedziela, 20 maja 2012

Odc. 62: Ostatnie życzenia

Hi girls! Dzięki, że życzycie weny. Dzięki jej przypływowi za tydzień podaruję Wam niespodziankę :)

Kitty: Niezłe tempo! Przez tydzień nie odwiedzałam bloga, a tam tyle notek do nadrobienia:)
Cuckoo: Cieszę się :) „Maroncia” aww :3
=^.^=: Twoje domysły w pewnym sensie są słuszne ;)

Popisałabym do Was więcej, ale jak zwykle gdzieś muszę być, coś zrobić. Usprawiedliwię się tym, że koncert Adama z Queen wystarczy, by Was uszczęśliwić na ten tydzień :D
Pozdrawiam, kochane<3


Ostatnie życzenia


Pomieszczenie zgromadziło blisko pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt osób. Neil był jednym z niewielu znajomych gości – tylko jego Tommy kojarzył na tym dziwnym spotkaniu. Nim zdążył do niego podejść poczuł dłoń, zaciskającą się na nadgarstku. Zamarł w bezruchu. „Nie idź tam. Zostań ze mną” usłyszał znajomy głos. Po chwili ciepłe wargi zetknęły się z jego skórą, jakby ze wszystkich sił pragnęły nie pozwolić mu na wykonanie żadnego ruchu. „wołał mnie” – „poczeka”. Blondyn objął Adama i uchylił powieki; Neil stojący na końcu sali już nie przypominał siebie. Był kimś innym. Nie, nie znowu…
Tommy poderwał się, gdy usłyszał sygnał swojego telefonu. Chwycił urządzenie i odebrał, opadając na poduszkę.
- Słucham?
- Tutaj Ravi. Wieczorem gramy w klubie w waszym mieście.Wpadnijcie, jeśli macie ochotę. Posłuchacie jak brzmimy na żywo, zobaczysz w jakim kierunku chcemy zmierzać, przy okazji będziemy mogli posiedzieć przy piwie.
Tommy zasłonił oczy, starając się odsunąć od siebie nieprzyjemny sen. Westchnął cicho.
- Jesteś tam?
- Tak. W porządku, przyjadę, daj mi tylko namiary.
- Wyślę zaraz. Mam jedną prośbę – Rzekł Ravi – Weź ze sobą umowę, którą podpisałeś dla Sony Music. My należymy do innej wytwórni i chcę wiedzieć, czy tymczasowo możesz podlegać zarówno im jak i nam.
- Żaden problem – Pochylił się, podpierając łokcie o nagie kolana – Do zobaczenia.
Zsunął nogi z łóżka i dłuższą chwilę wpatrywał się w ścianę. Zarzucił na ramiona szlafrok i zerknął na godzinę; zegar wskazywał jedenastą przed południem. Nie chcąc zwlekać z szukaniem dokumentów, podszedł do jednej z szuflad, wyciągnął cały folder i wrócił z nim na duże łóżko.
Sięgnął do teczki Sony Music Adam Lambert i z irytacją przerzucał kolejne kartki.
- Mógłbyś w końcu zrobić z tym porządek – Mruknął pod nosem, nie zważając, że czarnowłosego nie ma w pokoju. Po kilku minutach wyciągnął właściwy dokument, odłożył go na bok i złapał plik, by wrzucić go z powrotem do szuflady. Zauważył tam kopertę, leżącą na samym dnie. Dłuższą chwilę zastanawiał się, czy zajrzeć do środka. Nie miał zwyczaju szperać w cudzych rzeczach, a tym bardziej nie chciał kontrolować Adama. Gdy miał już wrzucić teczki, zawahał się. Ciekawość wygrała. Wyjął kopertę i oparł się o szafkę, wyciągając jedną kartkę ze środka.
Ja, Adam Mitchel Lambert, syn Leili oraz Ebera, urodzony w dniu 29 stycznia 1982 roku w San Diego, oświadczam, że:
1.Powołuję rodziców do spadku, którym będą zyski z mojej kariery muzycznej od dnia śmierci do daty nieokreślonej.
Zastygł w bezruchu. Jego wzrok powędrował linijkę niżej.
2.Powołuję brata, Neila do otrzymania całego sprzętu muzycznego wraz z zapisami architektonicznymi oraz notarialnymi, związanymi z planem realizacji budowy własnej wytwórni muzycznej.
3.Powołuję mojego partnera, Tommy’ego Joe Ratliff do otrzymania spadku, w który wliczają się:
a) Posiadane dochody osobiste.
b) Plany architektoniczne, kosztorys oraz umowę z firmą budowlaną realizującą budowę domu w Morro Bay.
We wszechogarniającej ciszy słyszał jedynie przyspieszone bicie swojego serca. Nie był w stanie ruszyć się nawet na krok. Odsunął kartkę sprzed oczu i wziął głęboki oddech, starając się opanować swoje zdenerwowanie.Strach. Wściekłość. Sam nie wiedział, które emocje biorą górę. Spiesznie opuścił pokój.
- Adam? – Zawołał głośno i wkroczył do kuchni, gdzie czarnowłosy przygotowywał śniadanie.
- Cześć – Brunet uniósł kąciki ust, jednak uśmiech jak szybko pojawił się na jego twarzy, tak szybko zniknął.
- Możesz mi to wytłumaczyć? – Tommy uniósł dłoń, w której trzymał kartkę ręcznie zapisaną przez Adama. Zapadła chwilowa cisza.
- To tylko na wszelki wypadek…
- Wszelki wypadek nie istnieje, rozumiesz? Nie istnieje! –Wykrzyczał blondyn i ścisnął kartkę, którą po chwili rozerwał  na dwie części. Cofnął się na krok, gdy zobaczył, że Adam zmierza w jego kierunku. Poczuł uderzającą dawkę adrenaliny. Popełnił błąd.
Lambert wypuścił z ręki nóż, którego przed chwilą używał.Pchnął chłopaka na ścianę z taką siłą, że Tommy na moment stracił oddech. Silne ręce zacisnęły się na jego ramionach. Po chwili jedna dłoń cofnęła się i zacisnęła w pięść, przygotowując się do uderzenia.
- Nie! – Tommy odwrócił głowę, przywierając do ściany. Czuł drżenie ręki Lamberta – Proszę, nie…
Czarnowłosy gwałtownie cofnął się o metr – Wyjdź z domu.
Tommy uniósł wzrok i spojrzał z niezrozumieniem.
- Wyjdź – Powtórzył Adam – Nim zrobię coś, czego będę żałował.
Blondyn nie ruszył się nawet na krok. Cisza pełna była napięcia. Niepewnie przysunął się i  złapał Lamberta za obie dłonie.
- Nie zostawię cię w takim stanie – Spojrzał w jego niebieskie oczy – Nie boję się ciebie.
- Przepraszam…
- Nic się nie stało – Tommy przesunął dłonią po przedramieniu bruneta.
Niebieskie oczy powędrowały po ścianie, by ostatecznie zatrzymać wzrok na podłodze. Mężczyzna cofnął się do kuchni i oparł o blat wpatrując w widok za oknem. Westchnął cicho; po chwili poczuł delikatny dotyk rąk, obejmujących jego talię.
- Będę przy tobie na dobre i złe… – Powiedział cicho blondyn wprost do ucha czarnowłosego. Adam zaniemówił, czując ukłucie w dole klatki piersiowej.
- Nie składałeś mi obietnic. Nie mogę tego od ciebie wymagać.
Tommy westchnął, opierając czoło o łopatkę Adama – Czemu próbujesz mnie od siebie odsunąć? To nie jest przyjemne.
- Robię to dla twojego dobra.
- Ranisz mnie, bym był szczęśliwy?
Adam odwrócił się i oparł ręce na ramionach niższego od siebie chłopaka. Patrzył w jego oczy.
- Nic nie mówiłeś o budowie domu – Zauważył Tommy – Skąd ten pomysł?
Czarnowłosy zawahał się chwilę nad odpowiedzią. Oparł dłonie o blat za swoimi plecami.
- Bo chcę zamieszkać w niedużym mieście nad oceanem. Być tam tylko z tobą.
Blondyn uniósł brwi – Ale Kalifornia? To tak daleko…
Adam odpowiedział uśmiechem – Niedaleko od Los Angeles.Spędzimy tam niezapomniany czas.
- Chcę zobaczyć ten dom – Tommy uśmiechnął się szeroko i niemal podskoczył w miejscu – Masz projekty?
Lambert roześmiał się i pokręcił głową – Może mam.
- Adam, no! – Basista oparł dłonie o tors wyższego od siebie mężczyzny – Proszę.
- Przyjdzie na to czas – Odparł brunet – Im więcej będziesz prosił, tym później ci pokażę. Zamykam ten temat do odwołania.
Wargi Tommy’ego wykrzywiły się w grymasie - Ravi zaprosił nas dziś na wieczór do klubu – Rzekł– Chcę, żebyś poszedł.
Delikatny uśmiech po chwili pojawił się na twarzy Lamberta. Był dumny z osiągnięć swojego partnera – A zagrasz z nimi?
- Nie, jeszcze nie. Ale ty i ja będziemy mieć chwilę dla siebie – Blondyn mrugnął, wymuszając uśmiech na swojej twarzy.
- Muszę dziś popracować z managerem. Zobaczymy się  wieczorem na miejscu, dobrze? – Brunet ujął twarz chłopaka w dłonie i spuścił je po gładkiej szyi.
- Mogę mieć do ciebie jedną prośbę? – Spytał po chwili Ratliff. Na jego twarzy malował się łagodny uśmiech – Nie przemęczaj się. I załóż garnitur. Dawno nie widziałem cię w eleganckim wydaniu.
Adam kiwnął głową – Jak sobie życzysz.
***
Bar, w którym miał odbyć się występ zespołu Ravi and The Heartless sprawiał sympatyczne wrażenie. Utrzymany w folkowym klimacie był miłym miejscem na wieczorne rozmowy przy piwie w gronie przyjaciół. Tommy siedział na kanapie, obserwując niszowy, holenderski band, który prezentował nikomu nieznane covery. Blondyn podparł łokcie o stolik i wpatrywał się wszklankę piwa stojącą przed nim. Nie miał ochoty na alkohol, ale coś musiało wypełnić jego czas spędzony na oczekiwaniu.
Nie wiem czy powinienem podpisać umowę z Ravim. Adam bardzo liczył na to, że zostanę w jego zespole. Gdybym odszedł, prawie w ogóle byśmy się nie widywali w czasie promocji trasy koncertowej. Z drugiej strony…
Poczuł zimną dłoń na swoim ramieniu. Uniósł wzrok.
- Camila? – Spytał zaskoczony, po czym wstał – Nie spodziewałem się ciebie tutaj.
Brunetka uśmiechnęła się łagodnie – Można? – Spytała,wskazując na wolne miejsce obok blondyna.
- Jasne, siadaj. Przynieść ci coś z baru? – Zaproponował, ponownie zajmując swoje miejsce -  Co wogóle tutaj robisz?
- Moja dziewczyna zrobiła sobie urlop i przyjechała do znajomych. Zabrałam się z nią, pomyślałam, że przy okazji jutro się z tobą zobaczę.
Tommy roześmiał się – Dziewczyna?
Camila z uśmiechem wzruszyła ramionami – Jak widać.
Blondyn odgarnął włosy do tyłu i założył ręce za kark – Jak się trzymasz? Radzisz sobie?
- I to całkiem nieźle – Uśmiechnęła się ciepło – A ty? Wasz związek ma się dobrze?
Tommy kiwnął głową – Jak najbardziej. Jeśli chcesz, możesz spędzić z nami wieczór. Niedługo podejmę współpracę z nowym zespołem, posłuchasz jak grają.
Brunetka zawahała się chwilę – Wiesz, chyba będzie lepiej jeśli  znajdę swoich ludzi. Po ostatnich wydarzeniach źle się czuję w obecności Adama. Zadzwonię któregoś dnia – Rzekła, kładąc dłoń na ramieniu basisty.  Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, zwrócił uwagę na wysokiego, przystojnego mężczyznę.
Westchnął cicho, unosząc wzrok – Robisz niesamowite wrażenie… - Rzekł, mierząc Lamberta od stóp do głów.
Czarnowłosy miał na sobie czarny garnitur, białą koszulę i podwiązany pod kołnierzem wąski, grafitowy krawat. Uśmiechnął się do chłopaka, darząc go subtelnym pocałunkiem. Znajdowali się w cieniu sali, gdzie mogli uciec przed wścibskimi spojrzeniami.
- Spóźniłem się? – Spytał uprzejmie, zajmując miejsce obok basisty.
- Tylko dziesięć minut – Odparł chłopak, nie mogąc oderwać wzroku od pełnych warg Adama. Czuł na sobie wzrok bruneta.
Nim Adam zdążył odpowiedzieć, Ravi wraz z członkami zespołu znaleźli się na niedużej scenie, gdzie każdy zajął się swoim instrumentem.
- To oni? – Spytał wokalista, spoglądając w kierunku muzyków, którzy po krótkiej wymianie zdań rozpoczęli grać pierwszy utwór.Gitarowe dźwięki wypełniły nieduży bar.
- Świetni są, wierz mi – Stwierdził Ratliff, zbliżając się do swojego partnera. Oparł rękę o jego ramię – Myślisz, że będę do nich pasował?
Lambert roześmiał się ciepło – Nie mam żadnych wątpliwości, skarbie.
Tommy dokończył swoje piwo i wpatrywał się w wokalistę, który charyzmatycznie poruszał się na niedużej scenie. Jego uwagę przyciągał jednak ktoś inny. Niezwykle przystojny mężczyzna, siedzący tuż obok. Spojrzał na Adama i zbliżył się do niego, czując, jak silna ręka obejmuje go w pasie. Uwielbiał ten dotyk; zdecydowany, pewny, a zarazem delikatny. Jeśli można by ułożyć definicję poczucia bezpieczeństwa, z pewnością byłoby to trwanie w ramionach Lamberta. Złożył na szyi delikatny pocałunek, smakując gorzkiego posmaku perfum.
- Chcę przywitać i zaprosić do nas faceta, który zagra z nami kilka najbliższych koncertów. Tommy, chodź do nas – Rozbrzmiał głos Raviego, na co wszyscy zareagowali oklaskami. Ratliff przeklął pod nosem.S podziewał się tej ewentualności.
- To sprawdzian dla ciebie – Uśmiechnął się Adam – Idź i pokaż im co potrafisz.
Ratliff wstał z kanapy i podążył w stronę podestu. Był wściekły; nie znał twórczości zespołu na tyle dobrze, by zagrać tak, jak tego oczekiwali. Nie zamierzał jednak odmówić. To było nie w jego stylu. Zamienił się z gitarzystą, przejmując instrument na swoje ramię.
- Czego sobie życzysz? – Spytał Ravi, szczerząc się do blondyna.
- Killer – W brązowych oczach pojawił się znajomy błysk. Tommy zerknął na Adama, który z dumą wpatrywał się w swojego chłopaka. Kiedy uderzył w struny, a pierwsze akordy rozbrzmiały w ciemnym pomieszczeniu, kilka atrakcyjnych dziewczyn podbiegło do sceny, rozpoznając w blondynie słynnego Tommy’ego Joe Ratliff.
***
Adam z szerokim uśmiechem na twarzy podszedł do sceny i klasnął kilka razy w dłonie.
- Hej! – Zawołał, podchodząc do muzyka.
Tommy odłożył instrument i podszedł do krawędzi sceny, uśmiechając się do  Lamberta.
- Chyba wspaniale się czujesz, grając z nimi, co? –Zasugerował brunet; stało się coś, czego nie przewidział. Blondyn pochylił się nad nim i z dużą dozą czułości ucałował jego usta. Nie dbał o gości, członków zespołu,możliwych paparazzi; po raz pierwszy pozwolił sobie na publiczny, miłosny gest.
Adam rozchylił delikatnie wargi wpatrując się w chłopaka. Wiedział, jak wiele go kosztowało do przyznania się przed samym sobą, przed przyjaciółmi i światem. Tak wiele musiało się zdarzyć, by Tommy docenił ten związek.Przestał się go wstydzić, pragnąc podzielić się tym niesamowitym szczęściem, jakim była bliskość Adama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz