Hej! Witam was po trzech kolokwiach napisanych w tym tygodniu :)
Alice
Tommy Joe: Ten „ktoś” z 37 odcinka pojawi się niebawem:) Nie mogę
zdradzić szczegółów, ale wyjaśnienie śledztwa coraz bliżej. Tylko jedna
osoba z otoczenia zespołu zna sprawcę.
Cieszę się, że dwie czytelniczki się ujawniły, witam Was :)
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze :* Jesteście
niesamowite, lubię czytać o waszych emocjach, przeczuciach, a także
biorę pod uwagę Wasze opinie i sugestie. Zapraszam do czytania.
Gradient szarości
Wskazówki
ściennego zegara wskazywały godzinę pierwszą w nocy. Błoga cisza była w
tym momencie największym przekleństwem; wprowadzała w stan smutku. W
hotelowym pokoju numer trzydzieści osiem znajdowała się jedna osoba.
Adam
wpatrywał się w ekran wyłączonego telewizora. Oddychał spokojnie,
próbując się wyciszyć; telefon leżał na szafce, milcząc od ponad
godziny. Czarnowłosy westchnął cicho, gdy poczuł przyjemne otarcie o
swoją łydkę. Kiedy otworzył oczy dostrzegł szczeniaka, który pisnął
cichutko i ułożył się tuż u jego stóp.
-
Też tęsknisz? – Spytał kundelka, biorąc go na kolana.Mimowolnie
uśmiechnął się na widok błyszczących oczu i pogładził palcami miękką
sierść – Pamiętam wieczór, w którym cię znalazł. Kuliłeś się pod jego
kurtką –Dopowiedział szeptem, przytulając ciało pieska do swojej klatki
piersiowej. Brakowało mu bliskości kogoś ważnego.
Szczeniak
polizał policzek Adama i ułożył się na jego kolanach, wydając zawodzący
pomruk. Wokalista zacisnął wargi, oparł dłonie o materac. Było już na
tyle późno, że jego myśli i emocje zaczęły się rozmywać w świetle
mrugającej lampki, która powinna w pewnym momencie zgasnąć. Tuż po
chwili bez żadnej zapowiedzi drzwi otworzyły się, a stanął w nich Monte.
- Jak się trzymasz? – Spytał, niepewnie przekraczając próg pokoju.
- Jest dobrze – Odparł krótko Adam, powstrzymując drżenie swojego głosu – Gdzie zespół?
-
Za drzwiami – Odpowiedział gitarzysta i usiadł obok –Wiem, że nie
jestem dobrym materiałem do rozmów na takie tematy… - Zawiesił głos, gdy
zobaczył, że Adam zacisnął powieki – Nie wierzymy w to, że odszedł.To
niemożliwe. Jednego dnia cię kocha, drugiego znika?
-
Zastanawiam się, co zrobiłem źle – Odparł szeptem Adam –Dawałem mu za
mało ciepła i miłości. Nie otworzyłem się przed nim tak bardzo jak on
otworzył się przede mną. Monte, czemu on jeszcze nie wrócił… - Rzekł
Lambert, spoglądając na wskazówki zegara, które ledwo drgnęły. Nadal
naiwnie wierzył, że zaraz wszystko się odmieni, wróci do normy; to wina
miłości. Jej potężna moc sprawia, że liczymy na drugą osobę, nawet jeśli
inni w nią wątpią.
-
Może to chwilowy kryzys – Rzekł Pittman – Kiedy ochłonie,wróci i
porozmawia z tobą. Przecież nie zamknął tego rozdziału kilkoma słowami–
Gitarzysta pogłaskał szczeniaka, który zamruczał cicho – Brooke chce z
tobą porozmawiać.
- Nie – Rzekł Adam – Chcę być dzisiaj sam. Proszę.
Monte
popatrzył na wokalistę i po chwili znacząco pokiwał głową. Opuścił
pokój, zamykając za sobą drzwi; rozumiał, że każdy potrzebuje czasami
pobyć sam na sam z własnymi myślami. Gdy Adam miał pewność, że
przyjaciel oddalił się o co najmniej kilkanaście kroków, położył się na
środku łóżka i przytulił śpiącego szczeniaka. Ciepłe krople mimowolnie
spływały po jego twarzy. Opuścił powieki, przypominając sobie twarz
Tommy’ego. Tak, jakby miał go więcej nie zobaczyć. Jakby każdy dzień
rozmywał wspomnienia dotyczące ich wspólnie spędzonego czasu.
***
-
Często to robiliśmy, pamiętasz?– Spytała szczupła, rudowłosa kobieta,
spoglądając w gwieździste niebo. Biały księżyc oświetlał ciemne,
poszarzałe chmury, unoszące się nad zasypiającym Berlinem.
-
Z tym, że leżeliśmy w bardziej przytulnym miejscu niż na dachu taniego
burdelu na przedmieściach miasta –Tommy zaciągnął się dymem ostatniego
papierosa, którego znalazł w paczce –Jestem cholernym dupkiem – Rzekł i
westchnął, zasłaniając ręką zmęczone oczy.
-
Kiedyś było łatwiej – Rzekła rudowłosa, rozglądając się dookoła –
Dziecięca niewinność, niewiedza. Myśl, że na świat składa się opieka
rodziców, a najwyższą stawką są zabawki kupione za ich pieniądze.
-
A potem dorastasz – Dodał Tommy– I widzisz, że to bajki, które miały
dodać nam odwagi. Jeśli poznajesz uczucie smutku, pustki, wiesz, że już
dorastasz.
- A gdy dodasz do tego poczucie samotności, już dorosłeś – Powiedziała Paula, bawiąc się bransoletką.
Ratliff milczał długą chwilę – Czasami jesteśmy samotni z wyboru.
-
Ale to nie czyni nas dorosłymi.To sprawia, że możemy nazwać się
głupcami - Wstała i podeszła do krawędzi –Zastanawiałeś się jak cienka
linia dzieli nas od życia? Jeden krok i zostawiasz za sobą cały ten
paskudny świat – Rzekła, patrząc na pojedynczych przechodniów.
Tommy podparł się na łokciach –Świat nie jest zły. To wina ludzi.
-
Odszedłeś od swojego faceta.Jesteś jednym z tych, którzy niszczą nasz
świat – Odparła, zwracając się kuniemu. Na jej twarzy malował się
niewytłumaczalny uśmiech.
Tommy
poczuł silny ucisk w klatce piersiowej na myśl o Adamie. Nie był w
stanie powiedzieć ani słowa. Panująca cisza wprawiała go w coraz
silniejsze poczucie winy
-
Będę musiał wrócić. Wyjaśnić mu to wszystko… - Westchnął i pochylił się
– Chciałbym być tak silny jak on. Tak szczery i odważny.
-
Chodź, Raffi. Muszę wyrwać cię z tej melancholii – Rzekła, biorąc
Tommy’ego za rękę i prowadząc do schodów.Poczuł się jak nastoletni
dzieciak, który na nowo przeżywa swój pierwszy poryw serca; poryw, który
był niebezpieczny jak huragan nadciągający w kierunku ogromnego miasta.
Serce, niebędące synonimem rozbudzonych nadziei miłości, a maszyną
pompującą ściek zamiast świeżej krwi.
***
Adam
obudził się wczesnym popołudniem. Przesunął palcami po kołdrze, aż
dotarł do sąsiedniej poduszki – pustej i chłodnej. Choć nadal nie
docierały do niego wydarzenia z poprzedniego wieczoru, miał świadomość,
że jest sam. Jego jedynym towarzyszem w ciągu tej nocy był mały
szczeniak.
Niechętnie postawił stopy na miękkim dywanie i udał
się do łazienki. Odkręcił zimną wodę i podstawił dłonie pod kran,
następnie przyłożył je do twarzy. Lodowate igiełki zaszyły się pod jego
skórą. Kiedy uniósł głowę i spojrzał w lustro, zobaczył opuchnięte
powieki, smutne oczy, zmęczone oblicze. Zacisnął wargi i spuścił wzrok
- Tommy – Szepnął, licząc, że zaraz do jego uszu dotrze odpowiedź ukochanego. Cisza.
Wrócił
do pokoju i rozejrzał się dookoła. Wszystko zostało nienaruszone;
ubrania, osobiste rzeczy basisty, jedna z jego gitar, którą miał przy
sobie non stop. Te wszystkie drobiazgi sprawiały, że Adam wyczuwa
obecność Ratliffa, chociażby za sprawą zapachu jego perfum, które można
było poczuć na jednym z jego szalików. W pewnej chwili rozległo się
ciche pukanie
- Proszę – Rzekł Adam, zawieszając dłonie na biodrach.Ujrzał Brooke przekraczającą próg pokoju
-
Cześć – Uśmiechnęła się delikatnie – Jutro jedziemy do innego miasta,
pomyślałam, że pomogę ci się spakować – Zaproponowała,podchodząc do
wokalisty.
- Jeśli masz wolną chwilę, to chętnie skorzystam – Odparł Adam, biorąc na ręce szczeniaka – Słabo się znacie.
Tancerka zaśmiała się cicho i pogłaskała pyszczek pieska –Jedzie z nami w trasę?
- Podszkolimy go w grze na basie i wygryzie Alexa – Adamu całował czubek głowy kundelka i postawił zwierzę na podłodze.
-
Alexowi za dwa tygodnie wygasa umowa – Rzekła Brooke,mając świadomość,
że rozmowa zaczyna poruszać drażliwy temat – Wiesz co to oznacza?
Adam
odgarnął włosy do tyłu i westchnął głęboko – Tommy będzie musiał wrócić
do pracy. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie naszego spotkania, jeśli
do tego czasu nie dojdzie do żadnych wyjaśnień – Usiadł na krawędzi
łóżka. Dziewczyna zajęła miejsce obok przyjaciela
- Wiesz co mogło się stać?
-
Nie wiem – Odparł – Ostatnio mieliśmy dużo pracy, przez co odsunęliśmy
się od siebie. Ja ciągle przyjeżdżałem na próby, on chodził swoimi
drogami. Nie wiem w co wpadł. Przejdę się, potrzebuję zaczerpnąć
oddechu… -Rzekł Adam i narzucił na ramiona czarny płaszcz. Zerknął na
wyświetlacz telefonu, licząc na choćby jedną wiadomość.
***
Tommy leżał na małej kanapie ustawionej w rogu pokoju.Śledził wzrokiem Paulę, która ze spokojem przeliczała pieniądze.
-
Wypłacę jutro pięćset euro. Opłacisz zaległy czynsz –Rzekł Ratliff,
wodząc wzrokiem po ciemnych ścianach pokoju. Dawno nie miało kazji
znajdować się w pomieszczeniu o tak niskich standardach.
- Pięćset? Chcesz wykupić sobie karnet na numerki? –Uśmiechnęła się chłodno. Basistę przeszła fala zniechęcenia.
- Po prostu chciałbym, byś z tym skończyła – Rzekł – I tu nie chodzi o zazdrość, ale o twoją godność.
- Godność? – Schowała pieniądze do szuflady – A co to znaczy?
Nim
Tommy zdążył cokolwiek powiedzieć, rozległo się pukanie do drzwi.
Kobieta przekręciła klucz w drzwiach i przywitała podstarzałego
mężczyznę w zniszczonym, przybrudzonym garniturze.
-
Chcesz zabawić się w większym gronie? – Spytał rudowłosej,gdy dostrzegł
Tommy’ego. Ratliff poczuł jak zawartość żołądka niebezpiecznie przesuwa
się ku górze.
-
To mój klient – Rzekła do blondyna – Możesz zostać –Dodała, gdy basista
udał się w stronę pomieszczenia, pełniącego rolę kuchni.
„Dziś pół godziny”.„Pół godziny? Nie opłaca mi się nawet rozpiąć bluzki”. „Pół godziny szmato,masz u mnie dług”.
Tommy
odkręcił kurek z zimną wodą i wziął kilka łyków, które załagodziły
pieczenie w jego gardle. Do jego uszu dobiegł odgłos rozsuwanego
rozporka. Oparł się o ścianę i uderzył paznokciami w szklankę, którą
trzymał w dłoni. Każdy dźwięk dochodzący z pokoju miał w sobie coś
odpychającego,brudnego, pozbawionego uczuć. Niespełna pięć minut później
słyszał ciężkie sapanie, które spowodowało, że poczuł mdłości. W tamtej
chwili zrozumiał jak bardzo brakuje mu wrażliwości i delikatności,
które znalazł u boku Adama.
***
Pub,
kawiarnia, klub, kino. Adam nie odnalazł się w żadnym z tych miejsc,
choć tak bardzo chciał choć na moment oderwać się od dręczących go
myśli. Mimo że ulice pełne były przechodniów i imprezowiczów, Adam
postanowił wrócić na piechotę. Wcisnął dłonie w kieszenie płaszcza, by
ogrzać zmarznięte palce i zatrzymał się przy jednej z wąskich ulic, na
końcu której ujrzał część szyldu znajdującego się przy hotelu, w którym
mieszkał. Ruszył skrótem i przyspieszył kroku, gdy ulica zaczęła
sprawiać klaustrofobiczne wrażenie.
- Stówa za noc, chętny? – Usłyszał za sobą kobiecy głos, aza raz po nim okrzyk innej osoby.
- Interesują mnie tylko faceci – Odparł obojętnym tonem, nie odwracając się za siebie.
- To dokładnie jak ten blondyn od Pauli – Rzekła jedna z kobiet, rozpoczynając rozmowę z inną prostytutką.
Adam zatrzymał się i zwrócił w stronę jednej z kobiet – O czym mówisz?
- Mój czas kosztuje – Rzekła szatynka, biorąc łyk słodkiego wina.
Adam wyciągnął z kieszeni kilka banknotów – Mów wszystko, co wiesz na ten temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz