sobota, 19 maja 2012

Odc. 18: Epitafium niewinności

Cieszę się, że spodobał się Wam ostatni odcinek, nie liczyłam na to, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Dziękuję za wszystkie komentarze, muszę przyznać, że moje czytelniczki rozpisują się i bardzo to lubię :) Chcę Wam naprawdę bardzo podziękować, że jesteście ze mną i mogę liczyć, że wrócicie tutaj za każdym razem w oczekiwaniu na kolejny rozdział. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam :)

Epitafium niewinności

Następnego dnia Tommy obudził się późnym popołudniem. Z racji tego, że był środek zimy, słońce już dawno zaszło za linię horyzontu, a niebo zaczęło szarzeć, by wkrótce przybrać barwy granatu. Blondyn sięgnął po telefon, na jego wyświetlaczu pojawiła się jedna nowa, nieprzeczytana wiadomość.
„Hej wampirze, co słychać? Jeśli znajdziesz chwilę wejdź na MSN, pogadamy na kam”. Uśmiechnął się, patrząc na nazwę nadawcy, brzmiącą „Adam”. Myślami powrócił do modlitwy, którą odprawił ostatniej nocy. Nie spodziewał się, że miłość, która roznieciła się w jego sercu, zaprowadzi w nim duchową przemianę; nigdy wcześniej nie pomyślałby, że wstąpi do kościoła, teraz był na drodze prowadzącej ku nawróceniu. Kiedy zamknął oczy, wyobraźnia podsunęła mu obraz dwóch białych gołębi, zdobiących bramy katedry.
***
Adam wziął łyk ciepłej herbaty i mocniej otulił się miękkim kocem, który był zeszłorocznym prezentem gwiazdkowym. Kiedy ładował zdjęcie z przygotowań przedświątecznych, by zamieścić je na twitterze, w prawym dolnym rogu ekranu jego laptopa pojawił się napis
Tommy Joe jest dostępny a tuż po chwili Tommy Joe dzwoni do użytkownika: Adam
Czarnowłosy uśmiechnął się, nacisnął zielony przycisk „Akceptuj” i tuż po chwili na monitorze ujrzał Tommy’ego, którego włosy były roztrzepane, a oczy wyjątkowo zmęczone.
- Chyba ładnie zabalowałeś ostatniej nocy? – Zaśmiał się przyjaźnie Adam i obserwował niemrawe ruchy blondyna, który nieznacznie się uśmiechnął.
- Nie, nie… - Zaprotestował – Nie mogłem zasnąć. Dobrze cię widzieć… - Rzekł urywając temat, wpatrując się przy tym w radosne oblicze Lamberta. Bez makijażu, scenicznych ubrań i drogiej biżuterii wyglądał inaczej. Tommy lubił ten naturalny widok; wiedział, że sam jest jednym z nielicznych, którzy widzą wokalistę w tej odsłonie. Choć Adam uważał, że bez tej całej otoczki jest nudnym facetem, w oczach Ratliffa od dawna był niezwykle pociągający i atrakcyjny.
- Moja mama chyba zamieszkała w kuchni – Zaśmiał się  – Nie wiem kto to wszystko zje.
- Uważaj na węglowodany – Mruknął Tommy i usłyszał śmiech Lamberta. Mimowolnie uśmiechnął się, patrząc na niego.
- A jak jest u ciebie? – Spytał wokalista, sącząc herbatę z parującego, białego kubka.
Tommy rozejrzał się po małym pomieszczeniu. Jego dom był pusty. Nie wiedział czy skłamać i powiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, czy też wyznać prawdę.
- Jestem sam. Wszyscy gdzieś przepadli i to chyba ładny kawałek czasu temu sądząc po fiołkach, które wyglądają, jakby poddały się sile grawitacji – Rzekł Tommy.
Adam odparł – Jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie. Pomożesz wyjadać garmażeryjny stos.
- Dzięki, ale liczę, że do Wigilii wszyscy się pojawią. Właściwie tak jest lepiej, żadnych kłótni, cisza i spokój – Rzekł Tommy, nieprzerwanie patrząc na oblicze Adama, skupiając wzrok na jego oczach i ustach – Zimno ci? – Spytał, kiedy Lambert poprawiał swój koc.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jaką mam tu Syberię – Rzekł czarnowłosy, odstawiając kubek.
Choć Tommy przyrzekał sobie, że przez najbliższy czas powstrzyma się od prowokacji do przeróżnych wydarzeń, nie mógł się powstrzymać – Chciałbym podnieść temperaturę…
Adam podniósł brew i uśmiechnął się delikatnie – W jaki sposób?
Ratliff westchnął i założył ręce za głowę. Wiedział, że ma jeszcze okazję, by obrócić wszystko w żart, ale nie chciał tego zrobić. Widok rozchylonych warg, zmrużonych oczu i napiętych mięśni działał na niego w sposób niezwykle silny.
- O Adam, ty wiesz jak… - Rzekł półgłosem i zaczął się uśmiechać, widząc na ekranie twarz radosnego wokalisty – Wiesz o czym ostatnio pomyślałem? Że kiedyś może być już za późno. Że zestarzejemy się w milczeniu, będziemy żałować niewypowiedzianych słów, niespełnionych obietnic… - Tommy obserwował Adama, który patrzył w głębokim zamyśleniu.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – Spytał Lambert i oparł się o ciemny fotel, na którym siedział.
- Ja… - Zaczął Tommy, który zagubił się w labiryncie własnych myśli – Boję się, że przyjdzie taki czas, w którym będę wspominał jedynie błędy młodości. Wszystko inne zostanie zatarte, zapomniane.
Adam uśmiechnął się delikatnie. Jego oczy odbijały światło mocnej żarówki, przez co tęczówki zdawały się lśnić – Nie warto niczego żałować. Wierz mi, każdy krok wnosi coś nowego w nasze życie.
Blondyn poczuł się lepiej. Uśmiech Adama działał na niego wyjątkowo kojąco. Westchnął i spuścił wzrok, gładząc przy tym swoją dłoń – Chciałbym, byś był tu obok – Rzekł.
Wargi Adama zadrżały. W trwającej moment chwili ciszy wymienili spojrzenia.
- Czujesz się samotny? – Spytał czarnowłosy, mając wrażenie, że niewidzialna ręka zaciska palce na jego szyi. Nie lubił pytać Tommy’ego o intymne sfery jego życia, miał wtedy wrażenie, że próbuje usilnie obnażyć chłopaka. Z drugiej strony wiedział, że jeśli on nie podejmie inicjatywy, blondyn cały czas będzie zachowywał odpowiedni dystans między nimi. Adam wpatrywał się w Tommy’ego, odłożył na bok koc. Rozmasowywał obolały kark i odchylił głowę, zmrużył oczy, a kiedy ponownie spojrzał na ekran, zamarł.
Tommy powoli zsuwał ciemną bluzę ze swoich ramion, zrzucił ją na podłogę. Jego spojrzenie było niezwykle kusicielskie, ale nie ordynarne. Szczupłe palce skierował ku guzikom ciemnej koszuli i powoli ją rozpinał, ukazując część swojej klatki piersiowej. Pomiędzy obojczykami błyszczał srebrno-rubinowy wisorek w kształcie węża. Blondyn przesunął opuszkami po swoim karku, szyi i zsunął je w dół, prowadząc przez środek torsu, brzucha i kończąc gdzieś w dole, lecz kamera nie uchwyciła niczego, co było poniżej linii pasa. Ratliff nieprzerwanie obserwował reakcje Adama; ten siedział niemal w bezruchu, nieznacznie przygryzając wargi, jego źrenice były powiększone a oczy wpatrzone w ekran.
- Z Syberii zmierzamy ku równikowi… - Rzekł Adam spokojnym tonem i przestał kurczowo zaciskać palce na ramionach. Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele.
- Nadal ci zimno? – Spytał Ratliff, a jego głos nasycony był wyjątkową, nienaganną zmysłowością. Szept był w tej chwili najbardziej podniecającą formą kontaktu, na jaką mogli się zdobyć.
- Tak… - Odparł bez zastanowienia Adam, ciekaw, co może wydarzyć się dalej. Przestał myśleć o tym, że Tommy jest jego przyjacielem, z którym gra w jednym zespole. W tej chwili nie potrafił patrzeć na niego inaczej, niż na atrakcyjnego faceta, który usiłuje go usidlić. Czuł się niezwykle dobrze w więzieniu zdeprawowanej rozpusty, której zapach roznosił się po całym pomieszczeniu.
Tommy wsunął dłoń za materiał koszuli, dotykając swojej klatki. Przesunął językiem po suchych wargach i zdjął zbędny element garderoby. Adam patrzył na blondyna jak zahipnotyzowany. Nie wiedział na czym powinien skupić swój wzrok; na twarzy blondyna, szyi czy reszcie odsłoniętego ciała. Jego skóra była bardzo jasna, ciało szczupłe do tego stopnia, że Adam widział delikatny zarys kilku żeber. Pragnął teraz jednego – dotykać go, czuć ciepło skóry, zaciskać palce na jego ramionach, nadgarstkach i biodrach. Przesuwać palcami po jego klatce, wyczuwając zagłębienia między żebrami, muskać nosem linię prowadzącą od mostka aż do podbrzusza.
- Tommy, nie prowokuj mnie… - Rzekł z uśmiechem Adam, czując mocne pulsowanie w skroniach, które wracało do tętnic i przesuwało się płynnie ku dołowi jego ciała. Blondyn nie zareagował. Przygryzł dolną wargę i westchnął cicho, obserwując jak idealnie manipuluje Lambertem. Chciał być jego przewodnikiem, wejść z nim do Świątyni Zamętu i wyznaczyć mu konfesjonał, w którym wyspowiada się ze swych pragnień.
- Jesteś teraz sam? – Spytał Tommy, a każdy jego gest, ruch, spojrzenie były tak niebezpiecznie pociągające, że Adam miał wrażenie, że zaraz zwariuje.
- Tak, nikt nie wejdzie do mojego pokoju – Odparł czarnowłosy przeczuwając, co planuje zrobić blondyn.
- Pokaż mi prawdziwego siebie… – Rzekł Tommy i cicho westchnął. Nienawidził momentów, w których jego żądze biorą górę nad rozumem, z drugiej strony uwielbiał odczuwać wszystkie towarzyszące temu emocje.
Adam zawahał się przez chwilę i spojrzał na drzwi – były zamknięte. Wykonał prośbę, a raczej rozkaz Tommy’ego, zdjął koszulkę i oparł się ponownie, wpatrując w chłopaka. Ratliff czuł drżenie swoich palców, które zaciskał na udach. Z jednej strony zdenerwowanie, z drugiej rozkoszne podniecenie budziły w nim drapieżne instynkty, które kumulowały się w jego głowie. Gdyby tylko Adam był na wyciągnięcie ręki…
- Zapomnij ,że to ja, nie myśl o tym, że się przyjaźnimy, że… Adam, pieprzyć to, nie chcę się teraz kontrolować – Rzekł Tommy, a w jego głosie słychać było zniecierpliwienie.
Adam wstał i pomimo wstydu, jaki odczuwał, przesunął dłonią po swoim ciele i zatrzymał dłoń na sporym wybrzuszeniu w okolicach rozporka. Choć jego doświadczenia znacznie bardziej wykraczały poza granice internetowych przygód, za którymi raczej nie przepadał, w tym momencie czuł się niesamowicie. Zupełnie inaczej. Powoli rozpiął spodnie, w które wprowadził swoją dłoń. Tommy głośno przełknął ślinę
- Adam…
- Hmm…? – Mruknął Lambert, który prowadził swoją rękę pod materiałem ciemnych jeansów.
- Podniecasz mnie… - Odparł Tommy, czując drażniące mrowienie w dole brzucha. Wzrok Adama był pół-przytomny, wargi delikatnie rozchylone. Ratliff wodził wzrokiem po jego ciele, zatrzymując wzrok na szerokich ramionach, wąskich biodrach. Adam usiadł tak, że blondyn widział jedynie twarz, klatkę i część brzucha.
- Tommy? – Spytał Lambert. Jego głos przybrał niski ton.
- Co? – Spytał blondyn, mając wrażenie, że serce zaraz wyrwie się z jego piersi.
- Pieścisz się…? – Te dwa słowa sprawiły, że Tommy poczuł żywy ogień rozpalający całe jego wnętrze.
- Nie – Odparł Ratliff, wpatrując się w Adama
- Zrób to – Rzekł Lambert – Chcę widzieć rozkosz na twojej twarzy.
Tommy, uważnie obserwując reakcje Adama rozpiął czarne spodnie, uwolnił swoją męskość spod materiału spodni i bielizny, wziął głęboki wdech i delikatnie odchylił głowę. Adam co kilka chwil zwilżał językiem suche wargi i obserwował Ratliffa, który powoli prężył się, wzdychał, a jego skóra stawała się wilgotna i błyszcząca. Ten widok był niezwykle apetyczny; młody, atrakcyjny mężczyzna, który dotykał siebie, starając się utrzymać kontakt wzrokowy z Adamem, a przy tym nie obnażył w zupełności najbardziej pożądanych sfer swojego ciała. Tommy miał świadomość, że jest w posiadaniu klucza, którym może otworzyć wrota seksualnego piekła, myśl o tym dostarczała mu głębokiej satysfakcji ale też poczucia niezrozumiałego strachu.
- Adam… O czym teraz myślisz? - Z ust Tommy’ego wyrwał się cichy jęk. Miał świadomość, że tym co robi doprowadza Adama do białej gorączki; zacisnął wargi i obserwował podniecony wyraz twarzy Lamberta, który zaspokajał swoje pragnienia.
- Wyobrażam sobie, że jestem obok… - Odparł po chwili Adam – Całuję całe twoje gorące i mokre ciało, a potem… - Zawiesił głos, jakby bojąc się, że każde kolejne słowo może zerwać linię względnej przyzwoitości i intymności.
- Wchodzisz we mnie… - Dodał Tommy
- I kocham się z tobą…
- Mocno i głęboko… - Szepnął blondyn
- Czujesz jak cię wypełniam, słyszę twoje rozkoszne pomruki…
- Dochodzę… - Westchnął głośno Tommy, czując, że zbliża się upragniony moment.
Adam nie mógł oderwać wzorku od blondyna, pogrążonego w stanie zwiastującym ekstazę.
- Jest ci dobrze, czujesz moje wargi na swojej szyi… - Mówił Adam, pragnąc doprowadzić Tommy’ego na szczyt. Sam czuł, że zaraz ogarnie go spełnienie.
- Adam… - Rozchylił usta i nim zdążył cokolwiek powiedzieć wyprężył się, jego ciało owładnęły spazmatyczne skurcze, z gardła wyrwał się namiętny i pełen pasji odgłos. Silne fale uniesienia następowały jedna za drugą, przeszywając jego całe ciało. W tych kilku sekundach pełnych fantastycznych doznań, usłyszał zmysłowe brzmienie głosu Adama, które wskazywało na to, że przeżywa szczyt w tym samym momencie. Tommy oparł się o fotel i po kilku chwilach podniósł powieki, wpatrując się w czarnowłosego, który również otworzył oczy. Patrzyli na siebie w milczeniu i dopiero teraz zstąpiło na nich niewygodne poczucie winy.
- Jesteś niesamowity… - Rzekł Adam, wpatrując się w jego oblicze, na którym malowało się zawstydzenie. Pierwszy raz spotkał u blondyna ten wyraz twarzy.
- Posunęliśmy się za daleko – Stwierdził Tommy. Wiedział, że te słowa padną prędzej czy później. Powoli dochodził do siebie i zaczął racjonalnie postrzegać zaistniałą sytuację.
- Nie warto niczego żałować… - Powiedział Adam, cytując własne słowa sprzed kilkunastu minut. W tej chwili uśmiechnęli się wzajemnie.
- Nie chcę, byś źle mnie zrozumiał, ale chyba powinniśmy skończyć rozmowę na dziś – Zaproponował Tommy, na co Adam odpowiedział znaczącym kiwnięciem.
- Do usłyszenia – Rzekł Adam i posyłając blondynowi delikatny uśmiech rozłączył się, a wraz ze zniknięciem jego twarzy, na Ratliffa spłynęły wyrzuty sumienia i poczucie smutku. Jedyne, czego pragnął to przytulić się teraz do ciała Lamberta i zasnąć tuż przy nim.
- Kocham cię… - Rzekł wpatrując się w monitor i status Adama, który od kilkudziesięciu sekund widniał jako Użytkownik niedostępny. Rozmowa zakończona o godzinie 18:23:04.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz