Hej! Jeszcze raz wspomnę, że jestem bardzo pozytywnie
zaskoczona, że nadal ze mną jesteście :) dziękuję za wszystkie komentarze,
dodajecie mi dużo zapału.
Zapraszam do spóźnionego odcinka :)
Walka
- Boże drogi, co wy zrobiliście! – Krzyknęła Brooke, która
jako ostatnia wbiegła do garderoby i rzuciła się Adamowi na szyję, całując go
przy tym w policzek. Tommy nieśmiało się uśmiechnął, gdy Lambert posłał mu
buziaka.
- Lepiej nie zaglądaj do internetu, tam na pewno jest już
burza. LiesAngeles i Twitter już zdominowane przez najbardziej uroczy
homo-pocałunek – Uśmiechnęła się Sasha, siadając na wygodnej kanapie.
Monte jako jedyny spośród członków zespołu nie skomentował
zajścia, jakie miało miejsce na scenie. Dwa razy zaśmiał się pod nosem i powrócił
do swoich spraw.
- Zaraz wrócę – Tommy wyminął Adama, po czym opuścił
garderobę. Przeszedł całą długość wąskiego korytarza, by znaleźć się w
toalecie, która na szczęście okazała się być pusta. Oparł się o zimną ścianę i
spojrzał na wyświetlacz telefonu; jedno nieodebrane połączenie. Zimny dreszcz
przebiegł linię jego kręgosłupa. Skasował listę połączeń przychodzących i
szukał numeru do Camili; wcisnął zielony przycisk.
- Słucham? – W telefonie rozbrzmiał nieśmiały, dobrze znany
mu głos.
- Cześć Cam. Tu Tommy – Blondyn wbił wzrok w jasną terakotę
– Jak się masz?
Na moment zawiesiła głos; zastanawiała się co skłoniło
Ratliffa do wykonania tego telefonu.
- Wszystko w porządku. Mam w planach założenie własnego
zespołu. A co u ciebie?
Tym razem cisza zapadła po drugiej stronie. Blondwłosy
basista oparł obolałą dłoń o kamienny parapet i westchnął cicho – Camila, jeśli
zrobię coś głupiego, proszę, obiecaj, że zapewnisz każdego, że wszystko jest w
porządku.
- Tommy?
Blondyn milczał; czuł, że jego żołądek przesuwa się w stronę
gardła. Zaczął gubić się we własnych myślach i słowach – Pocałowaliśmy się
dziś. Na scenie.
Grey roześmiała się serdecznie – To musiał być niezwykły
widok. Liczę, że zobaczę was w sieci.
- Z pewnością youtube już dysponuje jakimś nagraniem… - Cały
entuzjazm Tommy’ego natychmiastowo opadł. Ich rozmowa przypominała pierwszą
gadkę nowo poznanych, niezainteresowanych sobą dzieci – Przepraszam, że marnuję
twój czas.
- Nawet tak nie mów. Jak toczy się śledztwo? Wiesz już coś
więcej?
- Nadal nic. Chciałbym zamknąć ten rozdział, ale Adam na to
nie pozwoli. Dziękuję ci, Camila. Trzymaj się – Rzekł w chwili, gdy do łazienki
wszedł obcy mężczyzna. Zamknął się w jednej kabinie i mruknął pod nosem kilka
słów, przeklinając swoją pracę.
***
Miejskie latarnie zaczęły świecić, a ich blask w połączeniu
z wieczorną mgłą sprawiał, że powietrze zdawało się przybrać mleczny odcień.
Adam pakował swoje rzeczy do torby, gdy usłyszał za plecami dźwięk uchylanych
drzwi
- Jest Alex? – Spytała Brooke, zaglądając do garderoby. Lambert
przecząco pokiwał głową, nie odwracając się za siebie. Tuż po chwili poczuł
delikatne, kobiece dłonie na swoich plecach – Co się dzieje?
Nie dało się ukryć; młoda dziewczyna zawsze potrafiła wyczuć
zmianę nastroju swojego najlepszego przyjaciela.
- Ostatnio rozmawiałem z menadżerem – Rzekł Adam i odwrócił
się w stronę Brooke –Wini mnie za postrzelenie Tommy’ego.
Dziewczyna uniosła brwi – Nie rozumiem.
Czarnowłosy wokalista cicho westchnął i usiadł, opierając
się plecami o skórzany fotel – Myślę, że ma trochę racji. Ludzie są wściekli,
nietolerancyjni, nie chcą takich jak ja czy on. Powinienem był go chronić, nie
pozwolić mu się ze sobą związać…
Brooke wymierzyła wokaliście policzek – Cofnij to, co
powiedziałeś.
Adam jęknął cicho i przyłożył dłoń do piekącej skóry – Co
ty…
- On nie jest dzieckiem i świadomie zdecydował się na
wszystko, co może się wydarzyć – Powiedziała tancerka, kucając przed Lambertem
– Cholera, słyszysz samego siebie? Mógłbyś od niego teraz odejść?
Lambert poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku – Nie. Ale ten
pocałunek może mieć zgubne skutki.
- Przestań się przejmować, przecież to praca. Paparazzi was
na niczym nie przyłapali w tak zwanym
życiu prywatnym – Rzekła dziewczyna, biorąc dłoń Adama w swoje ręce – Tommy
jest teraz bezpieczny i bardzo cię potrzebuje. Dobrze sobie radzi, zagrał pół
koncertu. On to wszystko robi dla ciebie.
- I tak sądzę, że powinienem dać na wstrzymanie. Nie wiem,
zawiesić nasz związek do czasu aż wyjaśni się kto stał za próbą zabójstwa. Być
dla niego chłodniejszy. Nie rozniecać większych emocji.
- Wstyd mi za ciebie, że to mówisz – Brooke wstała i
pokręciła głową – Przestań się zastanawiać, czasu nie cofniesz. Jeśli teraz się
od niego odsuniesz, całkowicie straci w tobie wsparcie, a przecież tego nie
chcesz – Rzekła, przeczesując wokaliście włosy.
Lambert delikatnie się uśmiechnął – Kocham go.
- Wiem o tym – Odwzajemniła subtelny uśmiech – On też to
wie.
- Brooke? Chciałbym ci wyjawić moją tajemnicę, ale… -
Zawiesił głos – Ale przyjdzie na to czas.
***
Mimo wczesnej godziny, Adam oraz Tommy znaleźli się już w
łóżku.
- Fani nas kochają – Zaśmiał się Lambert, przeglądając
najświeższe wpisy na twitterze. W międzyczasie zaglądał na pocztę, oczekując
maila od menadżera, który o zajściu miał się dowiedzieć z innych źródeł;
ostatnie dwa dni spędzał poza miastem i nie miał czasu osobiście zadbać o
zespół. Mike; wychudzony, zezowaty zastępca, będący chłopcem na posługi nawet
bał się wykonać telefon do szefa. Wolał udawać, że takie zajście jak pocałunek
uszło jego uwadze.
Tommy nie silił się na uśmiech; wiedział, że Adam i tak jest
zbyt pochłonięty swoim zajęciem. Blondyn obracał w palcach telefon – Boisz się
ciemności?
Lambert na moment oderwał wzrok od laptopa – Chyba każdy ma
przed tym lęk. Nigdy nie wiesz co może cię spotkać.
Tommy przygryzł dolną wargę i wpatrywał się w podłogę. Adam
zbliżył się do niego – Za to ty przy mnie nie musisz się niczego bać –
Uśmiechnął się i przesunął palcami po bladym policzku basisty, który sprawiał
wrażenie nieobecnego – Jesteś zmęczony, to był ciężki dzień. Idziemy spać?
Ratliff uśmiechnął się i pokiwał głową. Zszedł z łóżka, by
zgasić światło i wrócił tam ponownie, kładąc się obok wokalisty. Lambert odłożył
laptopa i wziął głęboki wdech, wtulił się w poduszkę i zamknął oczy, mówiąc
ciche „dobranoc”.
- Dobranoc – Odparł szeptem basista i zamknął oczy.
W jego głowie szumiało; czuł narastające napięcie, którego
nie potrafił opanować. Zamknął oczy i wtulił się w ciało Adama, który w
odpowiedzi objął go ramieniem. Czuł się bezpieczniej; mimo natłoku myśli i
powracających mdłości, udało mu się zasnąć.
***
Obudził się w środku nocy. Gdy otworzył oczy, silny ból
przeszył jego skronie na wskroś. Metaliczny posmak w ustach stał się jeszcze
bardziej intensywny niż przed kilkoma godzinami. W pewnej chwili poderwał się i
pobiegł do łazienki, czując, że zaraz zwymiotuje. Klęknął nad ceramiczną
obudową toalety i przycisnął dłoń do żołądka, który od jakiegoś czasu zachowywał
się, jakby wędrował po całym brzuchu. Stres; potworny strach, który wplątał się
w jego życie wraz z powrotem byłej dziewczyny stawał się coraz trudniejszy do
zniesienia. W duchu modlił się, by nie obudzić Adama, który zaraz postawiłby na
nogi całe miasto. Tommy zacisnął powieki i poczuł jak nieprzyjemne uczucie stopniowo
słabnie. Oparł się o ścianę i odetchnął. Miał ochotę krzyczeć; zburzyć
wszystkie ściany, wybić okna i wyrazić bezgraniczną wściekłość, jaką kierował
wprost na samego siebie. Zsunął się na podłogę i bezwładnie opadł na posadzkę,
czując na policzku chłód. Po jego twarzy spłynęła ciepła łza, która wytyczyła
wilgotną ścieżkę na bladym policzku.
***
- Frajerze, spieprzyłeś sprawę, mam gliny na ogonie! –
Wrzasnęła młoda kobieta, wrzucając do torby przypadkowe ubrania.
- Nie wiń mnie za to – Odwarknął mężczyzna, gorączkowo
szukając biletów – Stacje lotnicze jeszcze są wolne. Mamy kilka godzin na lot
do USA.
Dziewczyna spojrzała szatynowi w oczy. Z całych sił uderzyła
go w policzek
- Jesteś żałosny. Żałosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz