niedziela, 20 maja 2012

Odc. 37: Walka


Hej! Jeszcze raz wspomnę, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że nadal ze mną jesteście :) dziękuję za wszystkie komentarze, dodajecie mi dużo zapału.
Zapraszam do spóźnionego odcinka :)

Walka

- Boże drogi, co wy zrobiliście! – Krzyknęła Brooke, która jako ostatnia wbiegła do garderoby i rzuciła się Adamowi na szyję, całując go przy tym w policzek. Tommy nieśmiało się uśmiechnął, gdy Lambert posłał mu buziaka.
- Lepiej nie zaglądaj do internetu, tam na pewno jest już burza. LiesAngeles i Twitter już zdominowane przez najbardziej uroczy homo-pocałunek – Uśmiechnęła się Sasha, siadając na wygodnej kanapie.
Monte jako jedyny spośród członków zespołu nie skomentował zajścia, jakie miało miejsce na scenie. Dwa razy zaśmiał się pod nosem i powrócił do swoich spraw.
- Zaraz wrócę – Tommy wyminął Adama, po czym opuścił garderobę. Przeszedł całą długość wąskiego korytarza, by znaleźć się w toalecie, która na szczęście okazała się być pusta. Oparł się o zimną ścianę i spojrzał na wyświetlacz telefonu; jedno nieodebrane połączenie. Zimny dreszcz przebiegł linię jego kręgosłupa. Skasował listę połączeń przychodzących i szukał numeru do Camili; wcisnął zielony przycisk.
- Słucham? – W telefonie rozbrzmiał nieśmiały, dobrze znany mu głos.
- Cześć Cam. Tu Tommy – Blondyn wbił wzrok w jasną terakotę – Jak się masz?
Na moment zawiesiła głos; zastanawiała się co skłoniło Ratliffa do wykonania tego telefonu.
- Wszystko w porządku. Mam w planach założenie własnego zespołu. A co u ciebie?
Tym razem cisza zapadła po drugiej stronie. Blondwłosy basista oparł obolałą dłoń o kamienny parapet i westchnął cicho – Camila, jeśli zrobię coś głupiego, proszę, obiecaj, że zapewnisz każdego, że wszystko jest w porządku.
- Tommy?
Blondyn milczał; czuł, że jego żołądek przesuwa się w stronę gardła. Zaczął gubić się we własnych myślach i słowach – Pocałowaliśmy się dziś. Na scenie.
Grey roześmiała się serdecznie – To musiał być niezwykły widok. Liczę, że zobaczę was w sieci.
- Z pewnością youtube już dysponuje jakimś nagraniem… - Cały entuzjazm Tommy’ego natychmiastowo opadł. Ich rozmowa przypominała pierwszą gadkę nowo poznanych, niezainteresowanych sobą dzieci – Przepraszam, że marnuję twój czas.
- Nawet tak nie mów. Jak toczy się śledztwo? Wiesz już coś więcej?
- Nadal nic. Chciałbym zamknąć ten rozdział, ale Adam na to nie pozwoli. Dziękuję ci, Camila. Trzymaj się – Rzekł w chwili, gdy do łazienki wszedł obcy mężczyzna. Zamknął się w jednej kabinie i mruknął pod nosem kilka słów, przeklinając swoją pracę.
***
Miejskie latarnie zaczęły świecić, a ich blask w połączeniu z wieczorną mgłą sprawiał, że powietrze zdawało się przybrać mleczny odcień. Adam pakował swoje rzeczy do torby, gdy usłyszał za plecami dźwięk uchylanych drzwi
- Jest Alex? – Spytała Brooke, zaglądając do garderoby. Lambert przecząco pokiwał głową, nie odwracając się za siebie. Tuż po chwili poczuł delikatne, kobiece dłonie na swoich plecach – Co się dzieje?
Nie dało się ukryć; młoda dziewczyna zawsze potrafiła wyczuć zmianę nastroju swojego najlepszego przyjaciela.
- Ostatnio rozmawiałem z menadżerem – Rzekł Adam i odwrócił się w stronę Brooke –Wini mnie za postrzelenie Tommy’ego.
Dziewczyna uniosła brwi – Nie rozumiem.
Czarnowłosy wokalista cicho westchnął i usiadł, opierając się plecami o skórzany fotel – Myślę, że ma trochę racji. Ludzie są wściekli, nietolerancyjni, nie chcą takich jak ja czy on. Powinienem był go chronić, nie pozwolić mu się ze sobą związać…
Brooke wymierzyła wokaliście policzek – Cofnij to, co powiedziałeś.
Adam jęknął cicho i przyłożył dłoń do piekącej skóry – Co ty…
- On nie jest dzieckiem i świadomie zdecydował się na wszystko, co może się wydarzyć – Powiedziała tancerka, kucając przed Lambertem – Cholera, słyszysz samego siebie? Mógłbyś od niego teraz odejść?
Lambert poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku – Nie. Ale ten pocałunek może mieć zgubne skutki.
- Przestań się przejmować, przecież to praca. Paparazzi was na niczym nie przyłapali w tak zwanym życiu prywatnym – Rzekła dziewczyna, biorąc dłoń Adama w swoje ręce – Tommy jest teraz bezpieczny i bardzo cię potrzebuje. Dobrze sobie radzi, zagrał pół koncertu. On to wszystko robi dla ciebie.
- I tak sądzę, że powinienem dać na wstrzymanie. Nie wiem, zawiesić nasz związek do czasu aż wyjaśni się kto stał za próbą zabójstwa. Być dla niego chłodniejszy. Nie rozniecać większych emocji.
- Wstyd mi za ciebie, że to mówisz – Brooke wstała i pokręciła głową – Przestań się zastanawiać, czasu nie cofniesz. Jeśli teraz się od niego odsuniesz, całkowicie straci w tobie wsparcie, a przecież tego nie chcesz – Rzekła, przeczesując wokaliście włosy.
Lambert delikatnie się uśmiechnął – Kocham go.
- Wiem o tym – Odwzajemniła subtelny uśmiech – On też to wie.
- Brooke? Chciałbym ci wyjawić moją tajemnicę, ale… - Zawiesił głos – Ale przyjdzie na to czas.
***
Mimo wczesnej godziny, Adam oraz Tommy znaleźli się już w łóżku.
- Fani nas kochają – Zaśmiał się Lambert, przeglądając najświeższe wpisy na twitterze. W międzyczasie zaglądał na pocztę, oczekując maila od menadżera, który o zajściu miał się dowiedzieć z innych źródeł; ostatnie dwa dni spędzał poza miastem i nie miał czasu osobiście zadbać o zespół. Mike; wychudzony, zezowaty zastępca, będący chłopcem na posługi nawet bał się wykonać telefon do szefa. Wolał udawać, że takie zajście jak pocałunek uszło jego uwadze.
Tommy nie silił się na uśmiech; wiedział, że Adam i tak jest zbyt pochłonięty swoim zajęciem. Blondyn obracał w palcach telefon – Boisz się ciemności?
Lambert na moment oderwał wzrok od laptopa – Chyba każdy ma przed tym lęk. Nigdy nie wiesz co może cię spotkać.
Tommy przygryzł dolną wargę i wpatrywał się w podłogę. Adam zbliżył się do niego – Za to ty przy mnie nie musisz się niczego bać – Uśmiechnął się i przesunął palcami po bladym policzku basisty, który sprawiał wrażenie nieobecnego – Jesteś zmęczony, to był ciężki dzień. Idziemy spać?
Ratliff uśmiechnął się i pokiwał głową. Zszedł z łóżka, by zgasić światło i wrócił tam ponownie, kładąc się obok wokalisty. Lambert odłożył laptopa i wziął głęboki wdech, wtulił się w poduszkę i zamknął oczy, mówiąc ciche „dobranoc”.
- Dobranoc – Odparł szeptem basista i zamknął oczy.
W jego głowie szumiało; czuł narastające napięcie, którego nie potrafił opanować. Zamknął oczy i wtulił się w ciało Adama, który w odpowiedzi objął go ramieniem. Czuł się bezpieczniej; mimo natłoku myśli i powracających mdłości, udało mu się zasnąć.
***
Obudził się w środku nocy. Gdy otworzył oczy, silny ból przeszył jego skronie na wskroś. Metaliczny posmak w ustach stał się jeszcze bardziej intensywny niż przed kilkoma godzinami. W pewnej chwili poderwał się i pobiegł do łazienki, czując, że zaraz zwymiotuje. Klęknął nad ceramiczną obudową toalety i przycisnął dłoń do żołądka, który od jakiegoś czasu zachowywał się, jakby wędrował po całym brzuchu. Stres; potworny strach, który wplątał się w jego życie wraz z powrotem byłej dziewczyny stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. W duchu modlił się, by nie obudzić Adama, który zaraz postawiłby na nogi całe miasto. Tommy zacisnął powieki i poczuł jak nieprzyjemne uczucie stopniowo słabnie. Oparł się o ścianę i odetchnął. Miał ochotę krzyczeć; zburzyć wszystkie ściany, wybić okna i wyrazić bezgraniczną wściekłość, jaką kierował wprost na samego siebie. Zsunął się na podłogę i bezwładnie opadł na posadzkę, czując na policzku chłód. Po jego twarzy spłynęła ciepła łza, która wytyczyła wilgotną ścieżkę na bladym policzku.
***
- Frajerze, spieprzyłeś sprawę, mam gliny na ogonie! – Wrzasnęła młoda kobieta, wrzucając do torby przypadkowe ubrania.
- Nie wiń mnie za to – Odwarknął mężczyzna, gorączkowo szukając biletów – Stacje lotnicze jeszcze są wolne. Mamy kilka godzin na lot do USA.
Dziewczyna spojrzała szatynowi w oczy. Z całych sił uderzyła go w policzek
- Jesteś żałosny. Żałosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz