niedziela, 20 maja 2012

Odc. 54: Whole lotta love

Piaskowy Gołąb doczekał się swojego fanpage’u na facebooku! Z inicjatywy Rogo powstała strona, którą zapraszamy do polubienia :)
Dziękuję za pozostawione komentarze, uwielbiam je! Zapraszam :)

Whole lotta love

- Adam… Adam… Adam no!
Czarnowłosy uniósł powieki i przeciągnął się leniwie. Odszukał wzrokiem blondyna, który pakował się w popłochu.
- Jeszcze wcześnie, zdążymy – Rzekł, wtulając głowę w miękką poduszkę. Wspominał ostatni, miły sen.
- Jesteśmy spóźnieni na próbę już półtorej godziny! – Rozległ się krzyk, który rozbudził czarnowłosego. Wokalista usiadł na łóżku i omiótł wzrokiem cały pokój w poszukiwaniu zegara. Ku jego zaskoczeniu Tommy miał rację. Bał się sięgnąć po telefon komórkowy; liczba nieodebranych połączeń z pewnością przekroczyła liczbę dwudziestu.
- Będziemy mogli jutro porozmawiać na temat tej… ostrzejszej wymiany słów? – Spytał Tommy, usiłując uniknąć słowa kłótnia. Wrzucił czarną bluzę do wypchanej po brzegi walizki i poklepał kołdrę w poszukiwaniu słuchawek.
- Oczywiście, gdy tylko będziemy mieć chwilę dla siebie. Kochanie, jedź beze mnie, muszę spakować swoje rzeczy i wziąć prysznic – Rzekł Lambert, niechętnie zwlekając się z łóżka. Nim zdążył się zorientować, otrzymał słodkiego buziaka w policzek. Tuż po chwili drzwi trzasnęły, a po blondynie nie zostało ani śladu. Adam odwrócił głowę i uśmiechnął się pod nosem
- Za tobą nie da się nadążyć.
***
Tommy przemierzał długi korytarz. Ziewnął ospale i zwolnił; zauważył kanapę, na której siedział obcy mu mężczyzna. Miał ciemne włosy, przeglądał magazyn muzyczny. Ratliff zupełnie ignorując nieznajomego usiadł tuż obok i podsunął do ust kubek świeżej kawy. Gorzki, intensywny zapach powoli rozbudzał jego zmysły. Gdy opuścił powieki, przed jego oczami ukazywały się sceny zeszłej nocy. Kuchenny blat zamieniający się w podłogę, ta – w prysznic, kabina w łóżko. Ach, Adam… pomyślał, uśmiechając się do siebie. Ziewnął, tym razem głośniej.
- Ciężka noc, co? – Spytała Brooke, zmierzając w kierunku blondyna – Pukałam do waszego pokoju od bladego świtu. To przez ciebie Adam jest tak nieodpowiedzialny. Wstyd mi za was!
Ratliff zaśmiał się pod nosem – Dziewczyno, spasuj. Idź potańczyć… ała! – Złapał się za ramię – Za co?!
- Idź pograć. Ostatni koncert, weź się w garść – Rzuciła od niechcenia i pobiegła w stronę Taylora stojącego przy swojej garderobie. Zamienili kilka słów i zniknęli w cieniu sceny.
Ratliff ponownie zamknął oczy; tym razem cudowną ciszę przerwał męski, obcy mu głos. Łagodny, mający w sobie nutę optymizmu.
- Ona tak zawsze?
Tommy spojrzał w stronę nieznajomego mężczyzny, który uśmiechał się serdecznie. Basista kiwnął głową
- Nasza mama – Odparł, opierając się wygodnie – Mimo to ją uwielbiam.
- Ciepło o tobie mówi. Jesteście razem?
Blondyn roześmiał się – Hej, bez przesady, z nią? Święty by nie wytrzymał.
Brunet kiwnął z uśmiechem głową - Z resztą chyba w zespole panuje zasada, że związki nie wchodzą w grę?
Ratliff uśmiechnął się szeroko i przewrócił oczami – Ten, który wprowadził tę zasadę, złamał ją jako pierwszy.
- Adam? – Mężczyzna wyprostował się i założył ręce na oparcie.
Basista powstrzymywał się przed uśmiechem – Masz okazję go zapytać – Rzekł, gdy Lambert kroczył środkiem korytarza. Rozpiął czarny płaszcz i poprawił włosy stając przed lustrem zawieszonym nad jednym ze stolików.
- Grać, już – Wskazał palcem na drzwi wiodące w kierunku sceny. Chłopak bez wahania ruszył przed siebie. Mimo niewyspania miał niesamowitą ochotę zagrać dzisiejszy koncert. Wszystkimi swoimi zmysłami czuł, że ten wieczór będzie niezapomniany.
***
Emocje rosły. Nikt nie miał dla siebie ani minuty wolnego czasu, gdy menadżerowie zapowiedzieli otwarcie hali. Zespół zebrał się w ciasnej garderobie Terrance’a, który nie kryjąc swojego niezadowolenia postanowił zająć całą kanapę, zmuszając pozostałych członków zespołu do podpierania ścian.
- Cisza! – Zawołał Monte wychodząc na środek. Trzymał dłoń na ramieniu Longineu, który stanął tuż obok – Nasz przyjaciel chce się pożegnać.
Perkusista uśmiechnął się smutno i pokiwał głową. Zmierzył wzrokiem każdego po kolei.
- Współpraca z zespołem Adama to jeden z najlepszych okresów mojej kariery. Jesteście naprawdę świetnymi ludźmi, ale postanowiłem nieco zmienić kierunek. Adam – Zwrócił się do czarnowłosego, wysokiego wokalisty – Dzięki tobie świetnie się bawiłem. Dzisiaj po raz ostatni gramy w tym składzie – Rzekł, po czym nastąpiła chwilowa cisza – To nie wszystko – Dodał, prowadząc na środek pomieszczenia nieco speszonego, niższego od siebie bruneta – To jest Isaac. Isaac Carpenter. Wraz z menadżerem postanowiliśmy dać mu szansę rozwoju w waszym składzie.
- Isaac! – Uśmiechnął się szeroko Tommy, zdając sobie sprawę, że niedawno rozmawiał z tym muzykiem – Cholera, nie wiedziałem, że to ty!
Brunet zaśmiał się i serdecznie przywitał basistę – W ogóle się mnie spodziewałeś?
- Ktoś wspominał, że Isaac będzie nowym perkusistą. Głupio wyszło, nawet się nie przedstawiłem. Świetnie, że obejrzysz nasze show – Rzekł z zadowoleniem. Niemal od razu uznał, że z nowym członkiem zespołu znajdzie wspólny język.
***
Dźwięki elektrycznej gitary wypełniły całą halę. Paradiso, holenderska hala koncertowa zebrała w sobie tysiące fanów. Wielu z nich zjawiło się tego wieczoru w Amsterdamie, by wspólnie pożegnać Adama przed dłuższą przerwą. Koncert oczekiwany jak żaden inny – już na samym początku został przesunięty na koniec, by zamknąć całą trasę Glam Nation Tour.
Adam pewnym krokiem wszedł na scenę, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty Purple Haze. Czuł się swobodnie mimo świadomości, że skupia na sobie wzrok tak licznej grupy fanów. Odrzucił głowę do tyłu i wystukiwał rytm, który siedział mu w głowie od samego rana. Tommy ukradkiem przyglądał się swojemu partnerowi. Nie narzekał, że stoi nieco w cieniu i nie skupia na sobie uwagi; z tego miejsca mógł obserwować wszelkie ruchy jakie wykonuje Lambert. Basista uśmiechnął się, wpatrując w ciało Adama. Nie znał mężczyzny, który potrafił równie uwodzicielsko ruszać się na scenie. Spocona skóra wokalisty delikatnie błyszczała w czerwonych i żółtych reflektorach, a tajemniczy uśmiech nie spływał z rozmarzonej twarzy.
Actin' funny but I don't know why
'Scuse me…  while I kiss this guy
Zupełnie nieoczekiwanie odwrócił się w stronę blondyna, posyłając mu jednoznaczny uśmiech. Ratliff wykonał krok w stronę bruneta, który wpił się zachłannie w jego usta, oddając gwałtowny pocałunek. Krzyki tłumu przybrały na sile; Tommy roześmiał się i pokiwał głową, nie przestając grać. Lubił poddawać się tym drobnym momentom, w których mógł pozwolić sobie na publiczne zagrania z Lambertem. Oficjalnie – wynikało to z charakteru Adama, który lubił odgrywać wielkie show. Tak naprawdę wszyscy członkowie grupy wiedzieli, że brunet nie może powstrzymać się przed całowaniem swojego faceta, nawet gdy ten znajduje się na scenie. Nieraz także niepostrzeżenie znikali wspólnie w czasie przerwy, wracając jeszcze bardziej zmęczonymi niż tuż po wejściu za kulisy.
Adam niemal wił się na scenie, wodził dłonią w okolicach swojego krocza, prowokował; jeśli chodzi o jawne uwodzenie, nie miał sobie równych. Jednocześnie świadomość, że jego chłopak obserwuje każde zajście dodawała mu więcej odwagi. Niejednokrotnie przy zupełnie „przypadkowym” ocieraniu się o niego podczas występów zauważał, że Ratliff wolałby pobyć z nim chwilę sam na sam.
Utwór zdawał się nie mieć końca; gdy na scenie pojawił się pierwszy skręt, pewne już było, że nie wszystko pójdzie zgodnie z planem. Tommy wykorzystując chwilę przerwy zamienił swój instrument na inny bas. Zignorował moment, w którym wokalista wsunął do ust mikrofon. Nagłówki wielokrotnie nazywały go skandalistą. To określenie idealnie pasowało do jego osoby.
Whole Lotta Love. W trakcie utworu Adam zbliżył się do podestu, by zaczerpnąć łyk wody. W jego głowie panował przyjemny chaos. Powolnym, kocim ruchem wszedł na kolejne stopnie, by znaleźć się na metr ponad sceną. Powoli uklęknął, rejestrując wrzawę i krzyki. Podparł się dłonią o podłogę, by swobodnie usiąść i zaśpiewać przejście, którego zwykle unikał. Dopiero po chwili zorientował się, że tuż obok znajduje się basista. Tommy denerwował się, wyczuwając za plecami obecność Adama. Choć nie widział go, potrafił wyobrazić sobie wszelkie ruchy i gesty, obserwując jedynie reakcje fanów. Starał się ignorować Lamberta aż do chwili, gdy ten nie wychylił się tuż przed jego oblicze. Wokalista całą swoją uwagę skupił na uroczym blondynie, który wodził palcami po strunach jak zaczarowany. Odruchowo zbliżył się w stronę bruneta, nie odciągając wzroku od gryfu.
Uhmmyeeh…Ayeh... Jedno spojrzenie było na tyle wymowne, że słowa przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Adam odsunął od twarzy mikrofon i powoli zbliżał swą twarz do basisty. Dzielący ich dystans zaczął się stopniowo zmniejszać, aż do chwili, gdy ciepłe wargi zetknęły się ze sobą. Choć zawsze jeden albo drugi gwałtownie urywał pocałunek, będący jedynie publiczną rozrywką, tym razem żaden nie odpuszczał. Tommy nie był w stanie kontrolować swojej gry. Odsunął dłoń od strun, a gdy ciepły język płynnie wsunął się w jego usta, opuścił powieki. Silne, niesamowicie ekscytujące podniecenie zawładnęło jego ciałem. Poddając się ruchom Adama odchylił swoje ciało, ulegał. Lambert zignorował fakt, że pozwala sobie na zbyt wiele. Krzyki rozgorączkowanego tłumu były przerywane pojedynczymi dźwiękami gitary elektrycznej. Wokalista zatopił się w wargach chłopaka głęboko i namiętnie, zupełnie jak ostatniej nocy. Całowali się nieprzerwanie, czując jak bardzo pragną siebie wzajemnie. Dłoń Adama w której trzymał mikrofon zaczęła przesuwać się wzdłuż strun, halę wypełnił niski ton basowego slide’u. Uderzenie perkusji, przerwany pocałunek; Adam zeskoczył z podestu prosto na kolana. Zaczął wić się na deskach sceny, klęczeć, wprawiając fanów w ekstazę a menadżera – w osłupienie. Z pewnością ten koncert przejdzie do historii.
***
Brooke przebierała się w swojej garderobie. Zerknęła w stronę lustra, by upewnić się, że jej włosy zostały doprowadzone do ładu. Rozległo się pukanie, drzwi uchyliły się powoli. Uśmiechnęła się, gdy ujrzała w nich Adama.
- To co, jedziesz ze mną? – Spytał z uśmiechem, opierając się o ladę.
Tancerka podskoczyła i zaśmiała się – Czyli decyzja podjęta?
Adam nieśmiało kiwnął głową.
- Jasne, że tak! To jaki mamy plan działania?
Lambert zamyślił się na chwilę i spoczął na krześle – Wyślę Isaaca z zespołem na wieczór zapoznawczy. Powiem, że muszę z tobą jechać do szpitala, bo masz kontuzję po koncercie. Jestem umówiony z facetem, przyjechał specjalnie dla mnie.
- Szykujesz coś specjalnego? – Usiadła Adamowi na kolanie. Objął ją w pasie
- Topaz ślicznie się prezentuje, ale wolałbym coś znacznie bardziej szlachetnego. Morganit jest za to chyba zbyt delikatny. Porozmawiamy na miejscu z mistrzem fachu, teraz muszę przegonić tego dzieciaka do klubu.
Brooke roześmiała się – Niech korzysta z życia, póki jeszcze może!
Adam odpowiedział uśmiechem i opuścił garderobę. Zmierzał w kierunku kanapy, na której zgromadzili się wszyscy członkowie zespołu. Oczywiście tematem numer jeden był gorący pocałunek, który nie uszedł uwadze nawet ochroniarzom. Lambert klasnął w dłonie, chciał załatwić sprawę szybko i sprytnie
- Jedziemy do Display, pan Carpenter też się nie wywinie – Uśmiechnął się zalotnie do nowego perkusisty – Ja i Brooke mamy coś do załatwienia, dołączony niebawem.
Tommy momentalnie wstał z oparcia i podszedł do Lamberta, wtulając się w jego tors. Wokalista uśmiechnął się ciepło, obejmując chłopaka. Zignorował mężczyznę, któremu udało się zrobić zdjęcie.
- Ciebie nie bierzemy.
Ratliff uniósł głowę, wpatrując się w niebieskie tęczówki – No chyba żartujesz…
Czarnowłosy ucałował chłopaka w czoło – Wrócę najszybciej jak będzie to możliwe. Do zobaczenia, Raffi – pogłaskał jego policzek i ruszył w stronę drzwi. Odwrócił się, czując na plecach wzrok basisty. Brązowe oczy mimo wszystko śmiały się; pomachał na „do widzenia” i wrócił do rozmowy na temat pijanego fana, który po ostatnim koncercie usiłował zaprosić Adama na chrzest swojego dziecka. Tommy po dłuższej chwili zerknął na Isaaca, który posłał mu szczery uśmiech
- Żebyś widział miny dziewczyn w pierwszym rzędzie…
Blondyn roześmiał się – Wiem, co lubią nasze fanki. Chodźcie, taksówka już czeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz