niedziela, 20 maja 2012

Odc. 48: Disneyland

Hej! Wracam do Was prawie zdrowa :) Dziękuję za wszystkie komentarze :*
JMM’e – Zajrzę do Twojego ficu :)
Mama – świetna robota, favnęłam :)
GlamMonster – chętnie zapoznam się z Twoimi pomysłami, być może mnie zainspirują :)
Komunikat: Jak pewnie wiecie, w najbliższym czasie ma zostać podpisany dokument ACTA. Nie możemy mieć pewności jak ten temat się potoczy, jednak mam nadzieję, że blogi przetrwają. W każdym razie będę śledziła temat. Najwyżej trzeba będzie zrobić przeprowadzkę :)

Disneyland

- Jesteśmy! – Zawołał Adam, przekraczając bramę Disneylandu. Zaśmiał się do siebie i objął niższego blondyna – Spodoba ci się, zobaczysz.
- Już mi się podoba – Odparł Tommy, rozglądając się dookoła. Tuż po chwili u ich boku znalazła się reszta zespołu.
- Nie wystarczy nam całego dnia, żeby to zwiedzić – Rzekła Brooke, oglądając plan parku rozrywki. Lambert zamyślił się chwilę i pochylił, by ucałować Tommy’ego w skroń
- Proponuję zacząć od Labiryntu Alicji w Krainie Czarów – Rzekł do pozostałych członków zespołu. Tylko Tommy mógł zauważyć intrygujący uśmiech Lamberta – Chodźmy tam wszyscy – Zaproponował, łapiąc basistę za dłoń. Mijali przechodniów, wśród których najliczniejszą grupę stanowili dzieci i młodzież; chłopcy biegali po całym placu, ganiając się i przedrzeźniając, a ławkę obok sklepu Disneya zajęły cztery, uroczo wystrojone dziewczynki. Jedna z nich posłała Adamowi nieśmiały uśmiech, który wokalista odwzajemnił.
- Ciekawe kiedy przyjedziemy tutaj z naszym brzdącem – Rzucił czarnowłosy, całkowicie nie zastanawiając się nad tym, co mówi. Do rzeczywistości przywrócił go przerażony jęk Tommy’ego
- Co ty powiedziałeś? - Spojrzał na Adama – Jakie dziecko?
Lambert zmierzwił blondynowi włosy i wzruszył ramionami – Nie jestem w ciąży.
Tommy wydał z siebie szept – Jeszcze – Rzekł, na co reszta zareagowała śmiechem.
Cała grupa udała się w wyznaczonym kierunku, a ich celem stał się Alice’s Curious Labyrinth. Miejsce było bajkowe – wysokie żywopłoty sięgały poziomu pierwszego piętra, przez co odnalezienie drogi wyjścia stanowiło nie lada wyzwanie. Adam uśmiechnął się pod nosem na myśl o swoim planie; zbliżył się do Tommy’ego i szepnął mu coś na ucho. Po chwili nieoczekiwanie zniknęli w korytarzach labiryntu.
- Gdzie oni są? – Spytał Monte, rozglądając się dookoła. Rozmowa  z resztą zespołu pochłonęła go na tyle, że nie zorientował się o ucieczce pozostałej dwójki – nie on jeden.
- Nieważne, później się z nimi znajdziemy – Taylor nie wyraził chęci poszukiwania Lamberta oraz jego basisty – Chodźmy, muszę dotrzeć do najbliższego gastro punktu.
Cały zespół zgodził się z tancerzem; potrzeba zjedzenia porządnego posiłku była silniejsza niż zabawa w chowanego.
***
Głośny śmiech wypełnił jeden z pustych korytarzy. Tommy wpadł w ścianę żywopłotu i nie mogąc się podeprzeć, niemal zsunął się na trawnik. Adam przyparł go swoim ciałem, zanurzając się w krzewie pokrytym zielenią.
- To boli! – Zaśmiał się Tommy, nie zważając na ostre, równo przycięte gałęzie. Objął Adama za kark i upadł na trawę – Zgubiliśmy się? – Spytał, rozglądając się dookoła.
Adam uniósł wzrok i zaniemówił na moment – Na to wygląda – Uśmiechnął się i po chwili spuścił wzrok, by spojrzeć w brązowe tęczówki chłopaka. Po dłuższej chwili milczenia zbliżył się do niego i przechylił głowę, by złączyć z nim swe usta w długim pocałunku.
- Idźmy dalej – Zaproponował Ratliff, próbując wstać. Adam uniemożliwił mu to zadanie; przycisnął chłopaka do ziemi i ponownie zatracił się w jego spojrzeniu – Czego ty ode mnie chcesz? – Spytał szeptem Tommy, przesuwając palcami po twarzy Adama. Na jego dłoni widniały zadrapania i czerwone ślady od skaleczeń, które przed chwilą odniósł.
- Żebyś był przy mnie zawsze – Odparł czarnowłosy, podpierając się dłońmi zielonej trawy.
- Zaraz ktoś tutaj może przyjść, wstańmy – Rzekł Tommy, podpierając się na łokciach. Uniósł wzrok, by spojrzeć w niebieskie oczy Adama.
- Nie będę dłużej czekał – Rzekł Lambert.
Ratliff przygryzł dolną wargę i westchnął cicho – Podjąłem już decyzję.
- Więc mi ją przekaż – Nalegał Adam – Słucham.
Blondyn wziął głęboki oddech, starał się nie uciekać przed wzrokiem czarnowłosego – Odchodzę od niej.
Lambert poczuł spływające na niego poczucie ulgi. Niekontrolowany uśmiech wstąpił na jego oblicze
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się cieszę… - Pogładził palcami jasne kosmyki Tommy’ego.
Ratliff westchnął cicho – Po rozprawie zobaczę się z nią tylko raz, odbiorę moje rzeczy i się pożegnam. Nie chce zniknąć bez słowa.
Adam znacząco pokiwał głową – Jestem z ciebie dumny… - Rzekł, opierając czoło o głowę Tommy’ego – Wiem, że to nie było dla ciebie łatwe, ale teraz już wszystko wyjdzie na prostą.
Ich rozmowę przerwał dziecięcy gwar – Tam! – Usłyszeli głos, a po chwili głośne tupanie.
- Zmywamy się stąd – Syknął Adam, poderwał się i chwycił Tommy’ego za rękę. Nie przestając się śmiać dotarli do baśniowego zamku otoczonego fosą.
- Nie sądzisz, że jesteśmy na to za starzy? – Uśmiechnął się blondyn, idąc za Adamem. Nigdy wcześniej nie zwiedzał równie uroczego miejsca.
- Źle ci? – Spytał czarnowłosy, obejmując Ratliffa w pasie. Wyczuwał zapach delikatnych perfum, które uwielbiał.
Basista roześmiał się i przewrócił oczami – W porządku, Zamek Śpiącej Królewny?
Lambert odwrócił głowę, by spojrzeć na budynek do złudzenia przypominający logo Walt Disney Pictures – Zgadza się. Chodź, książę.
- Lukier, słodkości i różne śliczności – Mruknął pod nosem Tommy – Nie wiem jak mnie do tego przekonałeś.
- Przestań marudzić, podoba ci się – Rzekł Adam, przemierzając szybkim tempem różne sale.
- Może byśmy się zatrzymali i cokolwiek zobaczyli? – Tommy zwolnił i odgarnął włosy do tyłu – To nie wyścigi!
- Nie chcę trafić na tych pajaców – Powiedział Lambert, mając na myśli przyjaciół z zespołu. Pokonywał schody wiodące na jedną z wież. Tommy mimo zadyszki i zmęczenia szedł za nim.
- Dajmy sobie chwilę na odpoczynek.
Czarnowłosy zatrzymał się i przewrócił oczami – Zamień się na posadę z Brooke. Pokręcisz trochę tyłkiem i poprawisz kondycję.
- Chciałbyś – Mruknął z niezadowoleniem muzyk i starał się opanować oddech.
Adam spojrzał na niego zatrzymując się przed jedną z par drzwi – Oczywiście, że chciałbym zobaczyć jak się wywijasz pod moimi nogami – Gdy padły te słowa, otrzymał kuksańca w ramię. Przekręcił klucz w drzwiach i wkroczył do pomieszczenia – Zapraszam.
Tommy przekroczył próg pokoju stylizowanego na komnatę. Rozejrzał się dookoła i parsknął śmiechem
- Jesteś niemożliwy… - Rzekł, czując silne ramiona oplatające go od tyłu. Po chwili zbliżyli się do okna, by podziwiać cały Disneyland z góry. Basista poczuł miękkie usta w okolicach swojego policzka
- Należy ci się wszystko, co najlepsze… - Adam przesunął palcami po ramieniu blondyna i zacisnął dłoń ponad jego łokciem.
- Wynająłeś ten pokój tylko dla nas? – Spytał z niedowierzaniem, wpatrując się w liczne grupy ludzi, którzy nie mieli pojęcia o ich obecności w jednej z wież Sleeping Beauty Castle.
- Wiem, że zaraz nazwiesz to totalnym kiczem, ale chciałem byś się uśmiechnął. Nawet z zażenowania.
Tommy roześmiał się i pokręcił głową. Spuścił wzrok i zamyślił się dłuższą chwilę, spoglądając w stronę dużego posłania.
- Królewskie łóżko? – Spytał z uśmiechem, powoli zsuwając z ramion skórzaną kurtkę, która bezdźwięcznie upadła na purpurowy dywan.
Adam uniósł brwi i pokiwał znacząco głową. Przybił blondyna do jednej z kamiennych ścian i zatracił się z nim w długim pocałunku.
***
- Słonko? Budź się. Musimy jechać do Centrum i kupić ci garnitur na rozprawę.
Blondyn mruknął coś pod nosem, wtulił się w poduszkę i odwrócił plecami do Adama. Nie miał zamiaru wychodzić z łóżka po tak długiej nocy. Po chwili poczuł, że stracił kołdrę.
- ADAM! – Wrzasnął i poderwał się – Oddawaj to, skubańcu.
Lambert pokręcił przecząco głową i z uśmiechem cofnął się w stronę drzwi – Ubieraj się, taksówka będzie za pół godziny.
Ratliff przetarł zmęczone powieki i ziewnął głośno. Potarł dłońmi chłodne i nagie ramiona, czując na sobie wzrok Lamberta.
- Mógłbyś się tak bezczelne nie patrzeć tylko podać mi spodnie? – Spytał bezbarwnym tonem. Jasna grzywka zasłaniała połowę jego twarzy.
Adam zbliżył się do chłopaka, usiadł obok i silnym ruchem przyciągnął go do siebie – Obiecuję, że jutro będziesz spał dowoli. Możesz nie wychodzić z łóżka przez tydzień, ale proszę, postaraj się dziś ze sobą powalczyć. To ważne panie Ratliff.
- W porządku panie Lambert-Ratliff – Rzucił Tommy i zaczął się ubierać. Spojrzał na Adama; był niezwykle ciekawy wyrazu jego twarzy.
- Tommy? – Spytał Adam, stając przed blondynem.
Ratliff niepewnie uniósł wzrok.
- Chciałbym przedstawić cię mojej rodzinie – Rzekł z nutą nieśmiałości.
- Żartujesz… - Szepnął basista, otulając się kocem, który leżał na poduszce – Poważnie?
Adam uśmiechnął się delikatnie i zwilżył językiem suche wargi – Tak. Może na razie powinniśmy załatwić wszystkie ważne sprawy, ale później…
Ratliff rozchylił wargi, nie wiedząc co powiedzieć. O mój Boże. On chce się oświadczyć.
-… chciałbym Cię poznać z moimi rodzicami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz