Hej! To już kolejny odcinek opowiadania :) Szczerze
przyznam, że miałam małe problemy z napisaniem go. Szukałam pewnego
punktu zaczepienia, który wprowadzi Nas w nowy etap. To, czy sobie
poradziłam, zostawię do oceny Wam, moje Drogie. W związku z wkroczeniem w
kolejny etap, o którym już wspomniałam, grafika w nagłówku uległa
zmianie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam do czytania :)
Moja tajemnica
Monte
oraz Taylor zajmowali czerwoną, skórzaną kanapę w garderobie zespołu.
Gitarzysta przeglądał nowe wpisy na twitterze, komentując niektóre z
nich na głos. Taylor siedział napuszony i obserwował kolegów z zespołu.
- Zauważyłeś, że ostatnio spędzają ze sobą dużo czasu? – Spytał, zerkając w kierunku Montego.
- Zdecydowanie za dużo – Odparł, nie podnosząc wzroku.
Adam
siedział przed Tommym i nakładał blondynowi czarny cień na powieki.
Śmiali się i rozmawiali szeptem, wpatrując się w siebie wzajemnie.
- To dziś mają tę imprezę halloweenową? – Spytał Taylor, udając, że wcale go to nie interesuje.
- Na to wygląda – Odparł Monte, spoglądając na kalendarz ścienny.
Do
pokoju weszła Camila – Nasz samochód już czeka. Rozdajcie kilka
autografów, jeśli macie siłę i jedziemy do hotelu. Adam i Tommy nas dziś
opuszczają, więc bawimy się sami – Rzekła i wyszła, nie chcąc skupiać
na sobie uwagi Ratliffa.
Monte
oraz Taylor rzucili w stronę zajętych chłopaków krótkie „cześć” i
„udanej zabawy” po czym zostawili ich samych. Adam zanurzył końcówkę
pędzelka w płynnej szmince i nakładał głęboką czerwień na wargi
blondyna, który ze śmiechem powiedział
- Łaskocze!
Adam odpowiedział uśmiechem – Masz cudowne usta.
Tommy
popatrzył trochę speszony, momentalnie przypomniał sobie ich pocałunek.
Lambert nie przestając się uśmiechać, układał chłopakowi blond kosmyki –
Wyglądasz naprawdę wampirzo.
Ratliff spojrzał w lustro – Świetny efekt.
Lambert stanął za nim i lekko rozczochrał włosy – Możemy jechać.
Zabrali
swoje rzeczy, wsiedli do taksówki i ruszyli w kierunku drugiego końca
miasta. Zajęli miejsca na tylnym siedzeniu i ze śmiechem komentowali
szeptem przestraszony wzrok kierowcy. Obaj ucharakteryzowani na blade
wampiry, w ciemnym świetle mogli sprawiać całkiem przerażające wrażenie.
- Cholera, zapomniałem telefonu – Mruknął blondyn.
- Spokojnie, zaopiekowałem się nim – Rzekł Adam i wyjął z kieszeni komórkę basisty.
-
Złodziej! – Krzyknął Tommy i sięgnął w stronę ręki Adama, lecz nie
udało mu się odebrać własnej rzeczy – Tak się nie robi – Dodał poważnym
tonem.
Adam uśmiechnął się szeroko i odchylił – Nie dostaniesz.
- Dostanę – Warknął blondyn i niemal położył się na Adamie, który trzymał rękę za plecami – Nie denerwuj mnie…
- Co z tego będę miał? – Spytał Lambert unosząc brew.
Tommy popatrzył na niego jak na wariata – Nic, przecież to moje.
Adam wzruszył ramionami i przybrał pozycję pół-siedzącą, patrząc na rozzłoszczonego Ratliffa, który niemal się na nim pokładał.
- No Adaś…
Lambert
zamruczał ochoczo i po chwili zaśmiał się – Tak możesz do mnie mówić –
Rzekł i wolną dłoń położył na plecach Tommy’ego. Ratliff, choć był
odwrócony od kierowcy, sądził, że jeśli ten widzi ich w lusterku, teraz
jego mina nie może się równać z tą, kiedy zobaczył ich w swoim aucie po
raz pierwszy. Tommy opierał dłonie o rytmicznie unoszącą się klatkę
Adama i siedział między jego udami. Przesuwał dłoń wzdłuż ramienia
wokalisty, kierując ją ku tyłowi, w stronę ukrytego telefonu. Choć cała
ta sytuacja zaistniała z powodu małego, elektronicznego urządzenia,
teraz ten przedmiot nie miał żadnego znaczenia, był jedynie dobrym
pretekstem do wzajemnego zbliżenia się.
-
Coś słabo prosisz, Tommy… - Powiedział cicho Adam, patrząc w brązowe
tęczówki chłopaka – No dalej, jesteś na dobrej drodze… - Jego głos był
coraz bardziej cichy i intrygujący.
- Proszę… bardzo proszę – Odparł szeptem Tommy, bojąc się, że jego głos naruszy pewną cienką nić intymności.
-
Wiesz, jak mnie przekonać– Odparł z uśmiechem Adam, napierając dłonią
na jego plecy. Tommy przysunął głowę i delikatnie pocałował usta
czarnowłosego, lecz odsunął się po chwili. Wymienili krótkie spojrzenia i
po kilku sekundach telefon wrócił do właściciela. Tommy uśmiechnął się
zwycięsko. Choć wydawać się mogło, że ten krótki pocałunek nie miał
żadnego znaczenia, tak właściwie był pewnym celem, do którego obaj
dążyli od kilkunastu minut.
-
Ekhm… jesteśmy na miejscu – Odezwał się taksówkarz. Samochód stał na
parkingu od dłuższej chwili, lecz ani Adam ani Tommy nie zorientowali
się kiedy pojazd zajął wolne miejsce.
Dziesięć
minut później weszli do dużej sali pełnej przebierańców. Muzyka
wypełniała całe pomieszczenie, stoły pełne były przeróżnych napojów,
trunków i przysmaków, półmrok w połączeniu z wydrążonymi dyniami tworzył
mroczny nastrój. Chłopcy rozejrzeli się i po chwili zostali ciepło
przywitani przez resztę gości.
Tommy
spojrzał na Adama – Idź się zabaw. Będę na kanapie, słabo się czuję –
Powiedział Ratliff, którego nastrój nagle się zmienił.
- Co się dzieje? – Lambert wyglądał na zaniepokojonego, lecz basista wzdychając głośno odparł
-
Nic. Zakręciło mi się w głowie od tego hałasu. Zaraz do ciebie dołączę –
Rzekł i nie czekając na odpowiedź zajął miejsce na kanapie. Choć
fizycznie czuł się niemal doskonale, po raz kolejny darzył wobec siebie
szczególny rodzaj niepewności, poczucia winy i nienawiści do samego
siebie. Nie potrafił zrozumieć tego stanu. Powoli oswajał się z myślą,
że Adam rozbudza w nim pewne żądze i choć nie chciał tego zaakceptować,
czasami po prostu się poddawał pragnieniom, które go przerastały. Czuł,
że sytuacja wymyka się spod kontroli i często znajduje się na granicy
wytrzymałości. Było coś znacznie gorszego od cichych pragnień, które
żywił wobec swojego przyjaciela. Przez ostatni okres czasu patrzył na
mężczyzn inaczej niż do tej pory. Zamknął oczy, czując jak krew mocno
pulsuje mu w skroniach. Kiedy podnosił powieki widział Adama
rozmawiającego z przyjaciółmi, tańczącego z innymi gośćmi. I mimo że
Tommy uwielbiał imprezy i gardził romantyzmem, w tej chwili wolałby
odpoczywać w domowym zaciszu. Oczywiście nie sam.
-
Już lepiej? – Tuż przy uchu blondyna rozbrzmiał łagodny głos, któremu
towarzyszył przyspieszony oddech. Tommy spojrzał na Adama, siedzącego
tuż przy nim.
-
Przepraszam, ale wrócę do hotelu – Rzekł i poderwał się, krocząc w
stronę wyjścia. Adam złapał go mocno za nadgarstek i przyciągnął ku
sobie.
- Powiedz mi, w czym problem. Nie wypuszczę cię, póki nie usłyszę, co cię trapi.
Tommy
spuścił wzrok. Uznał, że Adam jest ostatnią osobą, której może wyjawić
swój sekret, jednak nie byłoby żadnej, która mogłaby być tą pierwszą.
-
Możemy wyjść? – Spytał Tommy, na co Adam odpowiedział skinieniem głowy.
Po chwili znaleźli się przed budynkiem. Wiatr był ciepły i przyjemny.
Stali blisko siebie, lecz Tommy nie spoglądał na swojego przyjaciela.
Zawiesił wzrok na daleko oddalonym punkcie.
-
Wiesz Adam… czasem robimy rzeczy, których jednocześnie pragniemy i
nienawidzimy. Tak, że chcesz, ale z drugiej strony coś w głowie mówi ci,
że nie możesz. Albo… kiedy spowiadasz się i w tym „więcej grzechów nie
pamiętam” kryje się cała prawda, którą chcesz nadaremnie ukryć nawet
przed samym sobą i Bogiem. Coś się wydarzyło, nie masz zamiaru przestać
ani żałować, jednak wiesz, że to nie jest dozwolone, czasami bywa
zgubne… Rozumiesz?
Lambert znacząco pokiwał głową, zachowując przy tym milczenie. Po dłuższej chwili ciszy, Tommy kontynuował
- Ja... To jest coś zupełnie nowego. Jakbym dostał drugie imię czy dopisał kilka zdań do mojej tożsamości. Takie…
Adam
cicho westchnął, widząc, że Ratliff sam zaczyna plątać się w tym co
mówi – Bez metafor, Tommy. Mów w czym problem, pomogę ci go rozwiązać.
Blondyn
spojrzał na wokalistę, widząc na jego twarzy cień zrozumienia. Nadal
rozważał jak wiele powinien powiedzieć, jak dobrać słowa. Rozejrzał się i ponownie zagłębił w spojrzeniu Adama.
-
Nie jestem heteroseksualny. Podobają mi się mężczyźni. Nie wiem czy to
chwilowa fascynacja, czy początek odkrywania prawdziwego ego, ale to
mnie przeraża.
Adam
patrzył na niego w szoku. Do tej pory sądził, że wszystkie zachowania
basisty są żartem czy popisami. Miał wrażenie, że cisza, która zapadła
jest na tyle niezręczna, że należy ją natychmiast przerwać.
-
To… nie jest problem. W porządku – Rzekł Adam, nadal nie mogąc ochłonąć
po szczerym wyznaniu. Miał wrażenie, że zachował się podobnie jak jego
matka.
***
Młody
chłopak nerwowo spoglądał na zegarek. W obecności matki spędził już
ponad dwadzieścia minut i co chwilę wymyślał nowy temat, jakby to miało
pomóc mu w wyznaniu prawdy. Nerwowo zaciskał palce na oparciu miękkiej
sofy i obserwował kobietę, która zajmowała się prasowaniem.
- Mamo… - To słowo rozbrzmiało tego wieczoru po raz ósmy.
- No co, Adasiu? – Spytała, nie podnosząc wzroku na syna.
- Jestem… jestem gejem – Rzekł, mając wrażenie, że te słowa były najtrudniejszymi, jakie kiedykolwiek przyszło mu wypowiedzieć.
Kobieta spojrzała na chłopca, długie milczenie przerwał gwizdek czajnika.
- W porządku – Odparła. To była jej pierwsza reakcja.
***
- Naprawdę tego wcześniej nie zauważyłeś? – Spytał Tommy.
-
Nieszczególnie – Odparł Adam – Po prostu nie patrzyłem na ciebie przez
ten pryzmat. Ty i kobiety… to one tworzyły w twoim życiu całe historie,
zarówno te krótkie jak i długie. Mogę zadać intymne pytanie?
Tommy poczuł ciężar w klatce piersiowej – Tak – Odparł.
Lambert popatrzył na basistę i przez moment wahał się – Miałeś jakieś doświadczenia z facetami?
Ratliff zaśmiał się cicho – No coś ty, to dla mnie nowa sytuacja.
Adam
uśmiechnął się przyjaźnie. Poczuł nagły przypływ ogarniającego go
szczęścia. To znaczy, że od niego się zaczęło? To on pozwolił Ratliffowi
odkryć jego prawdziwe ja? Poklepał chłopaka po ramieniu.
- Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś. Zachowam to dla siebie. Zaskoczyłeś mnie…
Tommy
uśmiechnął się delikatnie – Wiem. Siebie też zaskoczyłem. Zazdroszczę
ci, wiesz? Dla ciebie to coś zupełnie naturalnego. Ja nie chciałem się
przed sobą przyznać, jaka jest prawda.
-
To wymaga czasu. Szybko to zaakceptujesz, zapewniam cię. Po prostu
znalazłeś się w nowej sytuacji i masz obawy, to zrozumiałe.
Tommy
rozchmurzył się i wyglądał na zadowolonego. Adam ucieszył się z tego
powodu. W końcu poznał pewną tajemnicę chłopaka, który intrygował go od
bardzo dawna. Poczuł, że ma prawdziwego przyjaciela, który nie boi się
mówić mu o swoich lękach czy pragnieniach. Poza tym teraz nie istniały
już żadne przeszkody. Tommy był teraz singlem, który przyznał się do
tego, że ciągnie go w stronę facetów. Takie były fakty.
- Wracamy? – Zaproponował blondyn, spoglądając na drzwi, za którymi wszyscy zgromadzeni bawili się, śpiewali i tańczyli.
Adam
uśmiechnął się i przekroczył próg sali, obejmując swojego niższego
przyjaciela, napawając się uczuciem błogiego stanu, który dawał
poczucie, że teraz wszystko jest możliwe. Byle nie mieć planu. Niech wszystko toczy się spontanicznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz