piątek, 25 maja 2012

Odc. 66: To, co najcenniejsze


Jak cudowny jest blogspot :) żadnych problemów. Widziałam zainteresowanie wywiadem dla OUT, dlatego zamieściłam fragment rozmowy.
=^.^= mam nadzieję, że z Twoją ręką już lepiej. Najbezpieczniej udać się do apteki w takich przypadkach :) Co do Isaaca, jeśli będzie okazja, wspomnę o jego przeszłości.

To, co najcenniejsze

Adam powoli zaczął wracać z krainy pełnej kolorowych, sennych marzeń. Wiedział, że gdy uniesie powieki, ujrzy rażąco jasne słońce, którego promienie od kilku godzin wlewały się do niedużej sali. Ziewnął leniwie, otwierając oczy. Czarne źrenice natychmiastowo zmniejszyły się przy kontakcie ze światłem dnia. Ponownie opuścił powieki, chcąc przypomnieć sobie miniony sen. Nim zdążył wrócić myślami do choćby jednego szczegółu, poczuł miękkie wargi, które łagodnie zetknęły się z jego ustami. Wstrzymał powietrze; nie spodziewał się, że w podobny sposób przywita ten poranek. Uśmiechnął się łagodnie. Nie musiał otwierać oczu, by wiedzieć z kim znajduje się na sali. Była tylko jedna osoba, całująca w ten sposób.
- Jest tak wcześnie… - Wymruczał z uśmiechem, patrząc w stronę oblicza blondyna. Przetarł dłonią zaspane oczy – Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Tommy wymusił uśmiech na swojej twarzy. Wiedział jednak, że to zda się na nic. Nie potrafił ukrywać emocji – Mało spałem. Bardzo mało – Oparł łokcie o kolana, pochylając się nad ramą łóżka.
- Pewnie szalałeś na jakiejś imprezie przez całą noc? – Adam sprawiał pogodne wrażenie. Blondyn nie wiedział już czy to maska czy jego prawdziwa twarz. Zaczął się gubić w rozumieniu tych wszystkich reakcji.
- Nie. Byłem u Isaaca.
Czarnowłosy od razu wiedział, że coś jest na rzeczy. Poczuł ucisk w gardle, spodziewając się tego, co w jego wizji zdawało się być najgorsze.
-Zawiodłem cię – Rzekł Tommy, spuszczając wzroku. Łagodnie ujął w swoje dłonie dłoń Adama. Czuł jej ciepło, miękki dotyk skóry.
Brunet milczał. Wpatrywał się w brązowe tęczówki.
- Chciałbym się zmienić…
- Nie mamy już na to czasu – Wyszeptał piosenkarz, jakby bojąc się, że ktoś usłyszy jego słowa. Zobaczył, jak wargi blondyna zaczynają drżeć. Poczuł, że dłonie stają się chłodniejsze.
- Chciałem stać się dla ciebie kimś lepszym. Jestem naiwny, głupi. Beznadziejny.
Adam cicho westchnął, wpatrując się w ścianę. Nie odzywał się przez kilka chwil. Ponownie spojrzał w smutne oczy Ratliffa. Spojrzenie zawsze zdradzało jego nastrój.
- Pokochałem cię takiego. Razem ze wszystkimi wadami. Nie zmieniaj się. Pozwól mi zapamiętać siebie takim, jakim byłeś przez całe swoje życie.
Tommy z trudem powstrzymywał łzy. Obiecał sobie, że nie będzie ich ronił, a na pewno nie przy Adamie. Chciał mu pokazać swoją siłę; chęć walki, nie wyraz poddania.
- Pocałowałem Isaaca – Powiedział z trudem. Miał wrażenie, że powoli wbija nóż w plecy ukochanego. Niemal czuł jak srebrne ostrze zatapia się w jego skórze, a gorące krople rubinowej krwi wartko spływają, poddając się grawitacyjnej sile.
- Spodobał ci się? – Spytał chłodno Adam, nieprzerwanie wpatrując się w brązowe oczy. Jego wzrok przeszywał na wskroś.
- Nie – Tommy odpowiedział machinalnie – Chciałem się przekonać, czy… czy ma mnie za swojego przyjaciela. Wysyłał mi sprzeczne sygnały.
Czarnowłosy kiwnął głową. Nie wykonał jednak żadnego gestu, którym odepchnął by od siebie Ratliffa. Przez to blondyn czuł coraz większe wyrzuty sumienia.
- Zraniłem cię wiele razy. Naprawdę nie chciałem, żebyś cierpiał. Przyrzekam ci, że nigdy więcej nie sprawię ci bólu – Rzekł Tommy, biorąc głęboki oddech – Zaufaj mi. Ostatni raz.
Lambert ponownie spojrzał w brązowe oczy. Powoli usiadł, podpierając się ram łóżka. Zbliżył się do twarzy muzyka, gładząc jego blady policzek. Opuścił powieki, opierając głowę o ramię chłopaka, który objął go łagodnie.
- To ja odchodzę. Zadam ci tym ból większy, niż kiedykolwiek zadałeś mi ty – Powiedział powoli. Odsunął głowę, ponownie nawiązując kontakt wzrokowy – Nie żałuję ani jednej chwili, spędzonej przy tobie. Dlatego nie chcę byś mnie przepraszał.
Tommy znacząco kiwnął głową. Mimo usłyszanych słów, czuł się ostatnim przegranym.
- Upadł w tobie buntownik – Zauważył Adam, ponownie kładąc się na poduszkę – Godzisz się z kolejami losu.
- Wiara ma większą wartość niż walka.
- Na pewno ma w sobie więcej nadziei – Rzekł brunet, opuszczając powieki. Westchnął cicho – Zostań ze mną na noc. Nie mogę spać.
- Też cierpię na bezsenność, odkąd nie ma cię przy mnie – Tommy gładził nagie ramię Adama. Każda noc bez niego była prawdziwą udręką, nie tylko ze względu na poczucie samotności, ale także z powodu powracających koszmarów.
Lambert wziął głęboki oddech – Możemy przejrzeć twój wywiad?
- Jeśli tylko chcesz – Kąciki ust Tommy’ego łagodnie się uniosły – Adam, chciałbym o coś spytać – Rzekł po chwili, zastanawiając się czy w ogóle powinien poruszyć ten temat. Niebieskie oczy spojrzały na niego z zaciekawieniem – Zacząłeś tworzyć piosenki na nowy album?
Czarnowłosy zmarszczył brwi – Skąd wiesz?
- Wpadł mi w ręce twój notes – Odparł z zakłopotaniem – Poruszające słowa… Kiedy je napisałeś?
Adam milczał dłuższą chwilę. Wyraz jego twarzy złagodniał – Dwa, może trzy tygodnie temu – Sięgnął po czasopismo, które ułożył na kołdrze. Uśmiechnął się, jak za każdym razem gdy wracał do wcześniej nieprzeczytanego wywiadu. Powoli przewracał kartki, traktując magazyn jak najcenniejszy skarb, który nie może ulec zniszczeniu – To dopiero wstępne notatki. Nie przywiązuj się do tego utworu.
- Za późno – Odparł Tommy, obserwując jak jego partner zaczyna się uśmiechać. To najwspanialszy widok, na jaki mógł zasłużyć.
Czarnowłosy zatrzymał wzrok na jednej ze stron, zawierającej wywiad.

OUT: W sieci dostępne są zdjęcia, które świadczą o burzliwej młodości pełnej eksperymentów, alkoholu i niedomówień. Teraz prezentujesz się jako skromny i ułożony mężczyzna.

TJR: Adam sprawił, że moje priorytety uległy zmianie. Życie przestało być eksperymentem, a stało się inspirującą przygodą, w której wędrujesz po wzburzonym morzu, ale posiadasz wytrzymały okręt i zawsze masz do pomocy kapitana, który wie jak przetrwać w czasie burz i sztormów.

OUT: Jak ciężko było zerwać z przeszłością na rzecz związku?

TJR: To przyszło naturalnie. Każdego dnia budziłem się ze świadomością, że jeśli do wieczora będę miał okazję spędzać czas w obecności kogoś, na kim mi zależy, nie potrzebowałem dodatkowych środków, by czuć się szczęśliwym.

OUT: Nie byłeś typem człowieka, który mógł bez obaw zaangażować się w dojrzały związek.

TJR: Adam znał mnie doskonale. Wiedział, który kierunek mi wskazać, by żaden z nas nie doświadczył zawodu. To najbardziej fascynujący człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Jego wrażliwość, optymizm i dojrzałość to najpiękniejsze cechy, które posiada. 

OUT: Nigdy nie okazał rezygnacji czy zwątpienia?

TJR: Jego postawa często doprowadzała mnie do ruiny. Potrzebowałem mocnego słowa, odepchnięcia, poczucia niższości, gdy coś robiłem nie tak. Chciałem odpokutować. W rezultacie zawsze czułem jego silne ramiona i kilka słów. „Jesteś silny. Przejdziemy przez to”.

OUT: Jakie są twoje marzenia?

TJR: Nie mogę ich zdradzić. Nie chcę, by ktokolwiek próbował działać na moją korzyść czy niekorzyść, znając wszystkie cele, do których dążę.

Adam odwrócił wzrok od gazety i spojrzał w kierunku Ratliffa. Uśmiechnął się do niego ciepło, przeczesując palcami jasne kosmyki włosów.
- Powiesz mi o nich? Nigdy nie zdradzałeś, czego tak naprawdę pragniesz.
Tommy wzruszył ramionami i pokiwał głową – Mam już wszystko, czego mi trzeba. Teraz czekam tylko na dzień, w którym zabiorę cię do domu i nie będziesz się dłużej męczył – Rzekł poważnym tonem.
Adam poczuł ciepło, rozlewające się po jego sercu. Uśmiechnął się łagodnie – Na pewno jest coś jeszcze.
Basista roześmiał się pod nosem – To niezbyt wiele. Chciałbym zagrać na gitarze elektrycznej w twoim zespole w czasie drugiej trasy. Wiesz, że Monte mnie drażni.
Lambert pokiwał głową – Mieliśmy kiedyś sprzeczkę dotyczącą właśnie tej sprawy. Nie sądziłem, że to ma dla ciebie tak duże znaczenie.
- A Ty? – Spytał Tommy, kładąc się obok Adama – Jakie jest twoje marzenie? - Wtulił głowę w miękką poduszkę. Ciepłe ramie przysunęło jego ciało do torsu czarnowłosego. Na twarzy Lamberta pojawił się intrygujący uśmiech; tajemniczy i nieco rozmarzony. Powieki opadły łagodnie. Wyglądał, jakby delektował się ostatnimi chwilami skrywanej tajemnicy. Po chwili oczy otworzyły się, a wargi wyszeptały cicho, lecz wyraźnie
- Chciałem, byś został moim mężem.
Tommy otworzył szerzej oczy i trwał w bezruchu. Poczuł paraliż, który zawładnął jego ciałem i nie pozwolił na najmniejszy ruch. Jego serce nigdy nie biło mocniej; miał wrażenie, że anormalna dawka adrenaliny rozchodzi się po jego ciele niczym najsilniejsza trucizna. Adam powoli spuścił wzrok, a łagodny uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Adam, ja też tego chcę…
Lambert wpatrywał się w brązowe oczy. Nie spodziewał się, że usłyszy te słowa, a na pewno nie teraz. Poczuł jeszcze silniejszą przynależność do świata, w którym miał tak wiele do zrobienia. Nie chciał opuszczać tego miejsca.
- Nie możemy – Powiedział cicho – Nie chcę brać z tobą ślubu, kiedy mam przed sobą wizję…
- Nie kończ – Przerwał mu Tommy – Nieważne, co się stanie.
- Nie chcę, żebyś za kilka miesięcy czy lat był wdowcem – Odparł chłodno – To racjonalne wyjście. Nie zrobię ci tego.
- Adam!
- Kiedy wyzdrowieję. Przyrzekam ci to – Powiedział, łapiąc blondyna za rękę. Pogładził miękką skórę dłoni – Musisz mnie zrozumieć. Chcę dla ciebie dobrze i sam któregoś dnia to zrozumiesz.
Tommy nie odzywał się. Wtulił się w tors ukochanego i zamknął oczy. Poczuł na swoim biodrze ciepłą dłoń, która przesuwała się ku górze.
- Wyobrażasz sobie ten dzień?
Ratliff nie odzywał się przez dłuższą chwilę. W końcu zdołał wydusić z siebie kilka słów, nadal nie panując nad drżeniem głosu.
- Wiedziałem, że znaczę dla ciebie bardzo wiele. Za to nigdy nie spodziewałem się, że będziesz w stanie zamknąć swoją przyszłość dla innych i wpuścić do swojego świata tylko mnie. Boże… - Roześmiał się nerwowo – Adam, nie spodziewałem się… - Spojrzał w niebieskie oczy i poczuł chęć, pragnienie ucałowania tych różowych warg. Nieodpartą pokusę, której uległ. Jego wargi powiodły po czole bruneta, następnie odnalazły usta, łącząc się z nimi w  długim, przesiąkniętym czułością pocałunku. Zawładnęły nimi uczucia, których doświadczyli przy pierwszym zbliżeniu. Poczuli się tak samo jak w dniu, który odmienił ich życie.
Po chwili drzwi otworzyły się, a na salę wszedł młody chłopak. Długi, bawełniany szlafrok niemal wisiał na jego wychudzonym ciele. Twarz miała ostre rysy, a na obliczu malował się smutny, jednak uroczy uśmiech. Oczy miały w sobie młodzieńczy blask, który napawał optymizmem. Blade wargi wyszeptały niemal bezgłośnie
- Jeśli przeszkadzam, to przyjdę później.
Adam uśmiechnął się ciepło, nie przestając tulić Tommy’ego do swojej piersi
- Nie wygłupiaj się, chodź do nas.
Chłopak nieśmiało zbliżył się w stronę łóżka i wyciągnął szczupłą wąską dłoń w kierunku Ratliffa – Jestem Tim – Przedstawił się, jednak jego twarz miała wciąż ten sam chłodny wyraz. Jedynie oczy patrzyły żywo i ciepło.
Basista poczuł jak dłoń niemal bezwładnie zaciska się na jego dłoni. Kiwnął głową
- Tommy.
I w tym momencie coś w nim pękło. Patrzył na chłopaka, który niczym widmo przesuwa się po pokoju. Jego dłonie były nieprzyjemnie zimne, policzki zapadnięte. Twarz pozbawiona rzęs i brwi, na głowie ciemna chustka, zakrywająca gładką powierzchnię skóry. Chłopak usiadł na krawędzi łóżka, które nawet nie skrzypnęło, poddając wątpliwościom fakt zmaterializowanego ciała. Jedyne co wciąż intrygowało Ratliffa to śmiejące się oczy. Nienaturalnie wesołe i przyjazne. Niemal martwe ciało, którego serce bije w ogniście brązowych tęczówkach.
- Tim? – Rzekł Adam, patrząc w kierunku chłopaka. Poczuł na sobie jego spojrzenie – Pokażesz Tommy’emu swoją siostrę?
Tych kilka słów wystarczyło, by blada twarz rozpromieniła się. Chłopak złapał swój portfel i powoli zbliżył się do łóżka Adama, zajmując miejsce na samej krawędzi, zachowując przy tym bezpieczny dystans.
- Dzielimy z Timem jedną salę – Rzekł Adam, głaszcząc blondyna po włosach.
Przed oczami Ratliffa pojawiło się portretowe zdjęcie czarnowłosej dziewczyny. Miała pełne, zaróżowione policzki, duże oczy w kolorze głębokiej zieleni. Pukle długich włosów leżały na zaokrąglonych ramionach.
- Nazywa się Anette. Studiuje prawo – Powiedział z uśmiechem, podając mały postrzępiony i pogięty wycinek w ręce basisty – Ma chłopaka w Kalifornii. Obiecała mi wakacje w Los Angeles.
Ratliff uśmiechnął się, czując wszechogarniające go wzruszenie.
- Los Angeles jest piękne – Rzekł, przywodząc na myśl miasto, w którym był zakochany – Planujemy zamieszkać tam z Adamem. Co prawda nie w samym centrum miasta, ale całkiem niedaleko od przedmieścia.
- Jeśli będziesz miał ochotę, możesz nas odwiedzić w każdej chwili – Dodał Lambert. Tim spojrzał na nich z podekscytowaniem.
- Chciałbym zobaczyć Los Angeles. Spędzić tam chociaż jeden dzień, zobaczyć Anette – Wpatrywał się w zniszczone zdjęcie. W jego oczach nie było smutku ani bólu, jednak dla Tommy’ego nowo poznany chłopak był cieniem człowieka. Basista zacisnął dłoń na dłoni Adama, wtulając się ufnie w jego tors. W ostatnim czasie każdy, najprostszy gest był dla niego tym, czym jest woda dla spragnionego wędrowca.

niedziela, 20 maja 2012

Odc. 65: Isaac



Hej! Witam Was :) Mam nadzieję, że w końcu oderwiemy się od problemów, jakie stwarzał nam Onet. Przeniesienie bloga to słuszny wybór, z pewnością wygodny dla obu stron. Wszystkie poprzednie notki znajdziecie w spisie treści po prawej stronie. Zapraszam do czytania i zostawienia po sobie śladu :)  Pozdrawiam!


Isaac


- Nie spodziewałem się, że zaczną tak prędko – Westchnął Tommy, opierając się plecami o ścianę – Pewnie sami nie są pewni produktów, nad którymi pracują. Wykorzystają Adama do własnych eksperymentów, o których on sam nawet nie ma pojęcia.
Brooke zbliżyła się do blondyna – Wszystko musi być załatwiane zgodnie z prawem – Nim zdążyła dokończyć, do ich uszu dotarł przerażający krzyk. Ratliff poczuł ucisk w sercu. Zadrżał ze zdenerwowania. Słyszał rozmowę, dobiegającą z sali, na której Adam znajdował się wraz z lekarzami.
- Podałeś zastrzyk, Nick?
- Pół dawki. Dwie minuty temu.
Krzyki zamieniły się w ciężkie, lecz ciche zawodzenie. Tommy zacisnął powieki i przygryzł wargi, powstrzymując się przed okazaniem rozpaczy. Miał świadomość faktu, że Adam odczuwa niesamowity ból, a on sam nic nie może z tym zrobić.
- Słyszałaś to? – Szepnął w stronę Brooke, zawieszając ręce na karku. Usiadł na krześle i pochylił się, kryjąc twarz w dłoniach. W myślach błagał, by nie usłyszeć po raz kolejny okrzyku cierpienia.
- Wróć do domu. On nie chce, byś był świadkiem tego, co się teraz dzieje – Powiedziała dziewczyna. Położyła dłoń na ramieniu niewysokiego chłopaka – Zostanę z nim. Powiem, że dostałeś ważny telefon od Raviego.
Pokręcił głową – Tak Brooke, pogrążajmy się w kłamstwie.
- Ja tylko chcę, by był szczęśliwy – Odpowiedziała szczerze. Nie spotkała się z żadną odpowiedzią. Blondyn boleśnie przygryzł wargi i wstał, kierując się w stronę wyjścia. Być może dziewczyna miała rację. Przecież zawsze trzymała stronę Adama, bez względu na okoliczności.
***
Czarnowłosy mężczyzna wziął głęboki oddech i opadł na poduszki. Próbował dojść do siebie; z każdą minutą było coraz lepiej. Nie odpowiedział na ciche pukanie do drzwi. Spojrzał jednak w ich kierunku, z nadzieją, że zobaczy tam kogoś bliskiego jego sercu.
- Cześć – Uśmiechnęła się Brooke, podchodząc do łóżka.  Usiadła na jego krawędzi i pochyliła się nad Adamem, całując go w policzek – Co się wydarzyło? Słyszałam niepokojące odgłosy.
Niebieskie oczy omiotły pokój – Zastrzyk. Bolało, jakby wprowadzili mi kwas do żył.
Dziewczyna syknęła cicho – Wiesz co to za substancja?
Pokiwał przecząco głową – Mój lekarz prowadzi dokumentację. Gdzie jest Tommy? – Spytał po chwili, zwracając wzrok ku przyjaciółce. Zawahała się nad odpowiedzią.
- Nie wiem. Przyjedzie. Na pewno – Próbowała wymusić na swojej twarzy uśmiech. Czuła się źle; nie lubiła okłamywać bliskich sobie osób. W tej sytuacji nie miała wyboru.
Czarnowłosy zamyślił się. Patrzył tępo w ścianę i oddychał miarowo, wsłuchując się w tempo bicia własnego serca. Po chwili uśmiechnął się i odwrócił, sięgając pod poduszkę. Tancerka patrzyła z zaciekawieniem. Na kołdrze znalazł się ostatni numer magazynu OUT. Uśmiech rozjaśnił smutną twarz.
- Obiecałem mu, że dziś przeczytam ten wywiad, ale szczerze mówiąc nie chcę tego zrobić. Lubię odkładać przyjemności na później – Rzekł Adam, otwierając konkretną stronę.
Kąciki ust tancerki delikatnie się uniosły – Przeczytałam cały. Naprawdę warto. To zaskakujące, że jeden wywiad powiedział mi o Tommym więcej niż on sam o sobie przez cały czas naszej znajomości.
- Nigdy nie lubił mówić zbyt dużo – Odparł Adam, przypatrując się zdjęciom – Niektórych ludzi warto poznać lepiej. Mamy tendencję do wydawania oceny na podstawie pozorów, które nas mylą. Kiedyś miałem go za zimnego sukinsyna, który włóczy się po klubach i ściąga do toalet pijane panienki – Roześmiał się i pokiwał głową – Naprawdę.
- A kto o nim myślał inaczej?
***
Ratliff obserwował cały proces zmian, jakie w nim zaszły w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Otworzył się na ludzi, przestał od nich stronić. W tym momencie zajmował tylne siedzenie starej taksówki i jechał pod adres zapisany w telefonie. Wpatrywał się w szarość za oknem. Gałęzie uginały się pod naporem dużych kropli wiosennego deszczu. Ludzie biegali wzdłuż budynków, próbując znaleźć schronienie przed nieoczekiwanym opadem atmosferycznym.
- Jesteśmy na miejscu – Rzekł starszy mężczyzna, zatrzymując się na poboczu – Dziesięć dolarów.
Tommy podał banknot wąsatemu kierowcy, po czym wysiadł, kierując się w  stronę wieżowca. Zrzucił kaptur z głowy i stanął przed windą. Westchnął pod nosem i opuścił powieki, myśląc o ostatnich wydarzeniach. Miał wyrzuty sumienia; zostawił Adama samego już podczas pierwszego dnia jego pobytu w szpitalu. Wsiadł do windy i pojechał na dwunaste piętro, gdzie mieściło się mieszkanie Isaaca.
Przemierzał drogę wiodącą przez ciemny korytarz. Ciężkie, zimne powietrze i zapach klatki schodowej były na tyle nieprzyjemne, że chłopak przyspieszył kroku. Zapukał do drzwi oznaczonych numerem 145.
Ciche kroki, szmer przekręcanego klucza w zamku; perkusista otworzył, zdziwienie na jego twarzy nie mogło równać się niczemu innemu.
- Nie spodziewałem się ciebie – Rzekł z uśmiechem, po czym gościnnym gestem cofnął się na krok – Wejdź, zapraszam.
Tommy przekroczył próg mieszkania Isaaca i rozejrzał się skromnie. Zrzucił kurtkę ze swoich ramion, zdjął buty i wszedł do salonu. Odgarnął długą grzywkę do tyłu i zawiesił dłonie na szczupłych biodrach.
- Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić – Rzekł blondyn, odwracając się przodem do przyjaciela – To chyba zaczyna mnie przerastać…
Isaac powoli podszedł do Ratliffa. Spojrzał w jego oczy – Nie jesteś sam. Masz nas.
Basista pokręcił głową – Ty nie wiesz jakie to uczucie. Mam wrażenie, że go tracę.
Carpenter oparł dłonie o ramiona basisty. Tommy poczuł na sobie znajomy, przyjazny dotyk. Widmo ostatnich wydarzeń zaczęło nad nim ciążyć, dodatkowo przysparzając problemów, na brak których nie mógł narzekać. Zaczął tracić swe poczucie do przynależności komukolwiek.
- Isaac, powiedz mi prawdę – Blondyn spojrzał w szare tęczówki, czując nieprzyjemny ucisk w dole brzucha – Kim dla ciebie jestem?
Perkusista wzruszył ramionami i zawahał się chwilę.
- Przecież wiesz, że przyjacielem.
- Nie wierzę ci – Odparł Tommy, po czym gwałtownie naparł na ciało bruneta. Przybił go do jednej ze ścian i brutalnie zasmakował jego ust. Wcisnął język między jego wargi, całkowicie pozbawiając go możliwości złapania oddechu. To był jedyny sposób, by przekonać się jaka jest prawda. Silne dłonie spotkały się z oporem; nie zamierzały jednak poprzestać. Zacisnęły się na ramionach szczupłego perkusisty, który szarpnął się gwałtownie, lecz nie mógł zwolnić uścisku. Gwałtowny dreszcz sparaliżował jego ciało; mimo wszystko rozsądek wziął górę nad jego ciałem.
- Tommy! – Krzyknął, odsuwając od siebie blondyna. Obydwaj oddychali szybko i gwałtownie. Patrzyli w swoje oczy – Nie wolno ci tego robić – Rzekł ostrzegawczo, zaciskając palce na koszulce basisty – Nie wolno ci, rozumiesz? – Jego głos drżał nieznacznie. Ciałem miotały pełne żaru emocje.
Ratliff nie zdobył się na odpowiedź. Patrzył przepraszająco w szare oczy. W ich spojrzeniu kryła się pewna niewytłumaczalna tajemnica. Nie potrafił przewidzieć biegu dalszych wydarzeń, teraz mógł spodziewać się wszystkiego.
- Gdybyś miał okazję, przespałbyś się ze mną? – Spytał Tommy, nie ruszając się nawet na krok. Isaac zamarł w bezruchu – Przecież ja mam dziewczynę. Nie interesują mnie faceci. Zaczynasz świrować, potrzebujesz odpoczynku – Rzekł, biorąc go za rękę. Szedł w stronę sypialni, nie mogąc powstrzymać drżenia swoich kolan.
- Podobało ci się to. Przyznaj – Usłyszał za swoimi plecami. Zatrzymał się w połowie drogi, okazując poirytowanie.
- Próbujesz mnie uwieść.
Tommy wzruszył ramionami – Wiem. Chcę tylko mieć świadomość, czego naprawdę ode mnie oczekujesz.
- To niczego nie zmieni.
- Wiem.
Isaac pokiwał głową – Po prostu cię lubię. Jesteś fajnym, przyjaznym facetem. Mam kobietę, ty masz swojego faceta. Ani razu nie przeszło mi przez myśl, że moglibyśmy skończyć w łóżku.
Ratliff uniósł brwi i zamyślił się chwilę – Poważnie?
Perkusista kiwnął znacząco głową. Nie wiedział co może dodać w tej kwestii. Rozpiął bluzę, czując falę gorąca zalewającą jego ciało.
- Ale… - Tommy oparł się ramieniem o ścianę wąskiego korytarza w przedpokoju – Nie wyglądałeś na zniesmaczonego.
Isaac przeczesał palcami czarne włosy. Westchnął cicho i przewrócił oczami.
- Przypomniałeś mi grzechy młodości.
- Miałeś faceta? – Ratliff uniósł brwi – Żartujesz?
Isaac wzbraniał się przed odpowiedzią. Spojrzał w oczy Tommy’ego – Nie prowokuj do takich sytuacji, bo wiem, że mogę stracić nad sobą kontrolę. A żaden z nas tego nie chce. Nigdy więcej… - Zbliżył się do blondyna, kładąc dłoń na jego ramieniu – Nigdy więcej nie próbuj takich sztuczek –  Przytulił do siebie szczupłe ciało i westchnął cicho, opuszczając powieki. Przerwał chwilę milczenia – Lepiej będzie, jeśli prześpisz się i ochłoniesz. Dobranoc.
Ratliff niechętnie wszedł do pomieszczenia i usiadł na krawędzi łóżka. Dopiero dotarło do niego jak nieprzemyślanego czynu się dopuścił. Przeklinał siebie w myślach. Zajął miejsce na środku łóżka i naciągnął kołdrę na zmęczone ciało. Jestem skończonym idiotą. Jutro odwiedzę Adama i jakie będą moje pierwsze słowa? „Cześć, jak się czujesz? Bo ja wczoraj rzuciłem się na naszego wspólnego kumpla, kiedy ty czekałeś na moje odwiedziny.” Chyba lepiej będzie puścić to wszystko w niepamięć. Czasami kłamstwo czy zatajenie prawdy jest jedynym słusznym rozwiązaniem.
***
Tommy obudził się z samego rana. Tej nocy nie mógł spać. Ciągle powracające koszmary dręczyły go do bladego świtu. Przetarł dłońmi zaspane oczy i zsunął nogi z łóżka. Nadal miał na sobie ubrania z zeszłego dnia. Nie dbał o to; podobne drobiazgi nie miały w tym momencie najmniejszego znaczenia. Wiedział jedno – czuł silną potrzebę zdobycia alkoholu. Z drugiej strony miał świadomość, że Adam z niecierpliwością oczekuje na jego odwiedziny. Westchnął ciężko, nie dając sobie chwili na wybranie priorytetów. Ruszył do salonu, odgarniając z twarzy jasne kosmyki włosów.
- Jadę do domu – Rzekł w stronę Isaaca, który oglądał poranny przegląd wiadomości. Carpenter spojrzał w stronę przyjaciela.
- Zrobię ci kawę i śniadanie – Zaproponował, jednak Tommy w odpowiedzi machnął ręką.
- Dzięki za przenocowanie – Zapiął suwak za dużej bluzy – I przepraszam za ten nieprzyjemny incydent. Sam ostatnio nie rozumiem swojego zachowania.
Brunet uśmiechnął się ciepło – Nie ma sprawy, o wszystkim zapomniałem. W razie problemów wiesz, gdzie mnie szukać.
Ratliff kiwnął głową, po czym opuścił mieszkanie. Uderzył w niego znajomy chłód i zapach klatki schodowej. Zatrzymał się tuż obok windy i wszedł do środka wciskając guzik oznaczony cyfrą zero. Oparł się o jedną ze ścian i zmrużył powieki, pragnąc jedynie wrócić do swojego łóżka i odpocząć nim pojedzie do szpitala. Zmęczenie miało jedną zaletę, chociaż trochę odciągało od nurtujących myśli. Oczyszczało umysł i przełączało go w tryb uśpienia. Chłopak narzucił kaptur na głowę, wcisnął dłonie w kieszenie czarnych, luźnych bojówek i ruszył ulicami miasta, kierując się w stronę domu Lambertów. Chłód przeszywał jego ciało, do oczu w niewytłumaczalnym odruchu zaczęły napływać łzy. Puste ulice sprawiały postapokaliptyczne wrażenie. Do muzyka zewsząd docierały nieistniejące komunikaty przypominające mu o samotności, wkradającej się w jego życie. Zacisnął wargi, przymknął oczy i szybciej szedł przed siebie, mijając kolejne ulice i skrzyżowania. Jesteś silny powtarzał w głowie słowa, które kiedyś wypowiedział w jego stronę Adam. Nie wątpił w ich prawdziwość. Nigdy się nie złamał, nawet w najtrudniejszych chwilach swojego życia. W tym momencie sprzedałby duszę diabłu za krótką rozmowę z Lambertem. Puścił się biegiem przez kolejne ulice. Zimne igiełki powietrza zaatakowały jego płuca, duże krople deszczu przyciemniły szary kolor bluzy, która przestała dawać mu schronienie przed chłodem. Gdy tylko przekroczył próg domu, zrzucił kolejno wszystkie ubrania, pozostając jedynie w bieliźnie. Pobiegł schodami na górę, mijając drzemiącego Kojaka i wpadł do znajomej mu sypialni, gdzie zawsze prowadzili z Adamem długie rozmowy na tematy ważne, ale i błahe. Gdzie oglądali filmy w nudne wieczory i kochali się do bladego świtu. Teraz kołdra miała gładką powierzchnię, a łóżko było puste. Tak puste jak nigdy wcześniej. Blondyn powstrzymywał się od nostalgii, która coraz silniej chwytała go w swoje szpony. Usiadł na krawędzi łóżka i pochylił się, podpierając dłońmi głowę pełną przykrych myśli. Wziął głęboki oddech. To nie był najlepszy czas na refleksje. Odruchowo otworzył szufladę, by wyjąć z niej ładowarkę do swojego telefonu. W jego ręce wpadł mały notatnik, którego wcześniej nie widział. Chwycił notes i przewertował jego zawartość. Tylko jedna ze stron miała ślady długopisu. 

„Cause If I wanted to go I would gone by now, but I know I really need you near me to keep my thoughts my mind off the edge.
You’re the one that/… better than I know myself.
You’re the only thing in this world I would die without.”    
         
W pierwszej chwili nie zrozumiał chaotycznego ciągu wyrazów, które tworzyły nic nieznaczące frazy. Dopiero przy trzecim odtworzeniu w głowie przeczytanych słów pojął czym mogą one być. Jeszcze tego samego poranka chwycił swoją gitarę i próbował przełożyć kilka wersów na melodię. Sztywne od zimna palce przesuwały się po metalowych strunach, sprawiając fizyczny ból. 

„You’re the only thing in this world I would die without.”

Odc. 64: Marzyciele

Dziękuję, że podejmujecie walkę z Onetem i zostawiacie tu swoje komentarze, wiem ile nerwów czasami to kosztuje. Wasze wypowiedzi niekiedy otwierają mnie na tory nowego myślenia jeśli chodzi o fabułę. Inspirujecie, dzięki! :) Pozdrawiam i zapraszam.

Marzyciele

- Zaczekaj – Rzekł Adam, spoglądając w kierunku Krisa. Opuścił sypialnię i zbiegł ze schodów. Trzymał się barierki; czuł drżenie swoich kolan.
- Tommy – Podszedł do blondyna, który przygotowywał kawę. Chłopak cofnął się nagle i przywarł plecami do ściany, znajdującej się tuż za nim.
- O co…
- Dałeś wywiad? – Spytał Adam, podpierając się o ladę. Spotkał się z chwilą ciszy.
Ratliff wzruszył ramionami i uśmiechnął się łagodnie – Nie spodziewałeś się, że mnie na to stać?
Czarnowłosy pokiwał przecząco głową. Wziął głęboki oddech – Muszę to zobaczyć.
- Chodź – Rzekł blondyn. Zaprowadził Adama do salonu i wyciągnął z jednej z szuflad Neila najnowszy numer magazynu. Wręczył go w ręce Lamberta. Czarnowłosy usiadł na kanapie i omijając spis treści przerzucał kolejne kartki. Czuł narastające w nim podniecenie.
- Czterdziesta siódma – Rzekł Tommy, stając za kanapą. Oparł dłonie o ramiona Lamberta, który trafił na wywiad oraz serię zdjęć przygotowanych specjalnie do magazynu.
- O boże – Szepnął, przyglądając się jednej z fotografii podpisanej „My  life is complete”. Skierował wzrok w stronę wywiadu, nie czytał go jednak od początku.
OUT: Który moment w twoim życiu był najbardziej niebezpieczny?
TJR: Było ich wiele. Zawsze żyłem na krawędzi. Najbardziej w pamięci zapadł mi jeden z koncertów, podczas którego zostałem postrzelony.
OUT: Bałeś się śmierci?
TJR: Śmierć jest dla mnie synonimem utraty wszystkiego, z czym wiązałeś się za życia. Jeśli ta definicja jest słuszna, mogę powiedzieć – tak,  bałem się.
OUT: Gdy trafiłeś na blok operacyjny, byłeś na chwilę przed zabiegiem,  o czym myślałeś?
TJR: Powtarzałem w głowie „Adam, przepraszam”.
Czarnowłosy przygryzł dolną wargę; poczuł pieczenie pod powiekami. Doskonale pamiętał każdą sekundę tamtego wieczoru. Przykrył swoją dłonią dłoń blondyna, stojącego za jego plecami. Odnalazł inny fragment rozmowy.
OUT: Czego dziś żałujesz?
TJR: Popełniłem wiele błędów, ale obiecałem sobie, że niczego nie będę żałował.
OUT: A gdybyś mógł zmienić jedno wydarzenie z przeszłości?
TJR: Zakończyłbym swój poprzedni związek na rzecz prawdziwych uczuć.
OUT:  Jak wiele razy byłeś zakochany?
TJR: Kilka. Ale to co  czuję teraz, wykracza poza definicje miłości.  
Adam zacisnął wargi i zamknął magazyn.
- Nie podoba ci się? – Usłyszał cichy szept tuż przy swoim uchu.
- Nie jestem w stanie teraz tego przeczytać – Odparł czarnowłosy, odwracając głowę w kierunku blondyna. Patrzył na niego w milczeniu – Naprawdę się tego nie spodziewałem. To najpiękniejszy gest, który został kiedykolwiek skierowany w moją stronę. Przeczytam całość jutro, obiecuję. Zdjęcia też są niesamowite…
Ratliff uśmiechnął się szeroko – Wiedziałem, że będziesz zachwycony.
Adam odpowiedział uśmiechem i wziął głęboki oddech - Wiesz, że ta noc będzie ostatnią, jaką spędzimy przed długą przerwą?
Ratliff pokiwał znacząco głową – Już rano musisz być w szpitalu?
- Niestety tak – Odparł Adam, spoglądając w brązowe oczy – Liczę na przepustki. Nie ma to jak własne łóżko – Uśmiechnął się, opierając czoło o ramię blondyna – Porozmawiam chwilę z Krisem, został na górze.
- Nie ma sprawy – Odpowiedział z uśmiechem Tommy, siadając na krawędzi oparcia – Zadzwonię do rodziców, chcę się z nimi niedługo zobaczyć.
Adam odpowiedział łagodnym uśmiechem. Udał się do sypialni, by dokończyć rozmowę z przyjacielem. Po drodze zajrzał jeszcze raz na czterdziestą siódmą stronę gazety, którą trzymał w ręku. Z niedowierzaniem pokręcił głową.
***
Kiedy Kris opuścił dom Adama, na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Z salonu rozbrzmiewała łagodna melodia, wypełniająca przestronne pomieszczenie. Czarnowłosy wkroczył do pokoju i rozejrzał się dookoła, wciskając dłonie w kieszenie starych jeansów. Opadł na miękki fotel, zasłuchując się w klimatycznej muzyce. Pokój spowity w półmroku pozwolił mu na odprężenie i odsunięcie od siebie złych myśli. Po chwili na udach Lamberta spoczął słodki ciężar.
- Chcesz już spać? – Spytał Tommy, zakładając ręce na ramiona Lamberta. Uśmiechnął się delikatnie, gdy ciepłe dłonie spoczęły na jego biodrach.
- Muszę wcześnie wstać – Odparł bez entuzjazmu Adam i nieprzerwanie wpatrywał się w oblicze swojego chłopaka – A jakie miałeś plany?
- Kolacja i wspólna kąpiel – Zaproponował blondyn, całując wargi ukochanego – Jesteś zainteresowany?
- Nie mam ochoty jeść, kąpiel zajmie dużo czasu, za to szybki prysznic…
Ratliff roześmiał się pod nosem i pokręcił głową – Omijasz punkt A, żeby znaleźć się w punkcie B?
Adam odpowiedział uśmiechem – Kolację dostanę w sypialni – Zaczął łagodnie kąsać płatek ucha blondyna – Chciałbym poczuć w ustach każdy fragment twojego ciała. To najlepszy posiłek.
Szczupłe ciało wyprężyło się pod wpływem niespodziewanego dreszczu.
- Zapraszam do łazienki – Szepnął do ucha czarnowłosego, po czym wstał, biorąc go za rękę. Wpadli w szaleńczy pocałunek, powoli zmierzając w stronę pomieszczenia. Kolejne części garderoby trafiały na podłogę, ciche westchnienia wypełniły przedpokój. Adam ściągnął z ramion Ratliffa czarną koszulę i przyparł go do jednej ze ścian. Wsłuchiwał się w przyspieszony oddech. Spojrzenia spotkały się; patrzyli na siebie w milczeniu.
Gdy przekroczyli próg łazienki i zapalili światło, Adam objął blondyna w pasie i łagodnie całował jego policzek. Uniósł powieki, by spojrzeć w taflę lustra; w odbiciu ujrzał szczupłe plecy swojego chłopaka oraz swoją twarz. Uśmiechnął się łagodnie i przesunął palcami wzdłuż linii kręgosłupa Tommy’ego. Ciało drgnęło gwałtownie.
- To zaskakujące – Rzekł, odsuwając się nieco. Brązowe oczy patrzyły na niego z zaciekawieniem.
- O czym mówisz?
- Lubisz mocny dotyk, a na odbiór delikatnych gestów reagujesz znacznie intensywniej – Uśmiechnął się, skradając czuły pocałunek.
Powieki przysłoniły brązowe tęczówki. Tommy oparł swoją głowę o tors Adama – Nie chcę się z tobą rozstawać na tak długo. Nigdy wcześniej nie byłem do nikogo tak bardzo przywiązany.
- Będziemy w stałym kontakcie. Raz ty będziesz wpadał, czasami ja zabiorę cię na obiad czy za miasto. Nie znikam na zawsze – Uśmiechnął się smutno i odgarnął jasne włosy z twarzy chłopaka – Masz do załatwienia wiele pilnych spraw. Potrzebujesz na nie czasu. A mi przyda się odpoczynek i zbieranie pomysłów na nową płytę.
Ratliff westchnął – Nie chcę podejmować decyzji  za ciebie.
- Przez wiele czasu przygotowywałem cię do tej samotnej podróży. Od ciebie zależy, który kierunek wybierzesz – Spojrzał w brązowe oczy – Liczę, że kiedy wrócę, wszystko wróci do normy.
- Chcę tylko, żeby odszedł strach. I niepewność – Rzekł Tommy – Obiecaj mi coś.
- Tak?
- Nie będziesz kłamał, nawet w dobrej wierze.
Adam uśmiechnął się, jednak w niebieskich oczach malował się smutek.
- Nie łamię obietnic, Tommy.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję, że wrócę. Wszystko będzie dobrze.
***
 Gdy dotarli do łóżka i zgasili światło, zapadła chwilowa cisza. Ostatnio towarzyszyła im często; gdy zbyt wiele myśli wypełniało głowę lepiej jest zachować umiar w słowach. Adam przeczesał palcami swoje czarne włosy i wpatrywał się w okno. Poczuł jak dłoń Tommy’ego gładzi jego brzuch i klatkę piersiową. Spojrzał w kierunku blondyna.
- Chciałbym spędzić ten wieczór bardziej romantycznie, ale nie mam dziś na to siły.
- Nie szkodzi – Odparł Tommy, gdy silne ramię objęło go i przysunęło do siebie – Nie chcę zasnąć.
- Nocą czas płynie inaczej. Staje w miejscu – Rzekł Adam, po czym cicho westchnął – Spróbuj, musisz wypocząć.
Tommy raz po raz uchylał powieki, by patrzeć na Adama. Na jego zmęczone oblicze, nieznacznie drżące dłonie nieustannie przypominające o chorobie. Wiedział, że on sam jest jedyną ucieczką od problemów swojego partnera. Choć spodziewał się, że od teraz wszystko ulegnie zmianie, postanowił podjąć się tej walki. Stawka była warta więcej niż życie. Bał się zasypiać sam. Nie wiedział, czy jeszcze potrafi zmrużyć oczy, będąc pozbawionym świadomości obecności kogoś ważnego.
- Dobranoc – Powiedział po kilku minutach, jednak nie usłyszał odpowiedzi. Adam odpłynął w krainę sennych marzeń, będących chwilową ułudą szczęścia.
***
Słońce od kilku godzin widniało ponad linią horyzontu. Świat budził się do życia; ptaki śpiewały, zwiastując wyjątkowo słoneczną pogodę. Tommy nie otwierając oczu, położył się na boku; miejsce obok niego, dotąd zajęte każdej nocy, tym razem było puste. Podniósł głowę i przetarł powieki, po czym dostrzegł karteczkę leżącą na poduszce. Przysunął ją do swojej twarzy.
„Nie chciałem cię budzić, więc spakowałem się sam. Zaraz przyjedzie po mnie taksówka. Wyglądasz tak niewinnie, kiedy śpisz. Uwielbiam ten widok. Do zobaczenia, skarbie :)”
Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Wpatrywał się w charakter pisma, szybkie pociągnięcia piórem, które zostawiły na papierze asymetryczne kreski. Opadł na poduszkę, zaciskając powieki. Nim zdążył ponownie zasnąć wspominał wybrane chwile spędzone z Adamem oraz rozmyślał o tych, których tak bardzo pragnął doświadczyć zanim zły los ponownie zapuka do jego drzwi.

Odc. 63: Coming out

Morgue: dzięki za propozycję, ale to wina mojego dodawania notek przez Mozillę, która wprowadza trochę bałaganu do tekstu ;) będę uważać, by wrzucać przez IE.
Obiecuję Wam nadrobić czytanie Waszych blogów, gdy tylko wolna chwila mi na to pozwoli, pamiętam o tym :)
 Poza tym zapraszam do mojego nowego jednopartu Adommy

Coming out

Adam wpatrywał się w ekran telewizora od blisko dwudziestu minut. Zastanawiał się kiedy, o ile w ogóle blondwłosy chłopak odwiedzi sypialnię. Wokalista nie był w stanie ruszyć się z łóżka; ból głowy od samego rana nie pozwalał mu na normalne funkcjonowanie. Położył się na boku i wtulił głowę w miękką poduszkę, zaciskając wargi. Zimny dreszcz wstrząsnął jego ciałem; syknął z bólu, kuląc się pod materiałem cienkiej kołdry.
Po chwili drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Tommy znieruchomiał.
- Wybacz, myślałem, że śpisz – Rzekł szeptem – Wezmę dokumenty i nie będę przeszkadzał – Dodał, podchodząc do szafki.
- Możesz… na chwilę? – Spytał z trudem. Odwrócił głowę, by spojrzeć na blondyna. Reakcja była natychmiastowa; basista znalazł się obok czarnowłosego mężczyzny. Odgarnął ciemne kosmyki z jego czoła.
- Potrzebujesz czegoś?
Niebieskie oczy patrzyły na niego przez długi czas. Przeszywały na wskroś. Zanurzały się w odmętach jego duszy. Tommy spuścił wzrok, nie mogąc podołać temu wymownemu spojrzeniu.
- Jesteś w stanie zaakceptować każdy mój wybór? – Spytał po chwili Adam.
Ratliff bez zastanowienia znacząco pokiwał głową. Te słowa nie zwiastowały niczego dobrego.
- Każdy? – Powtórzył – Spójrz na mnie, Tommy.
Brązowe tęczówki po chwili spotkały się z niebieskimi.
- Lekarze z Nowego Jorku będą potrzebowali mojej pomocy – Rzekł Adam – Przygotowują się do opracowania terapii genowej dla chorych na Huntingtona. Opracowanie medykamentów zajmie pewnie wiele czasu. Zbyt wiele niż mogę im dać.
Tommy zacisnął wargi. Nie chciał przerywać Adamowi.
- Chcę, żeby testowali na mnie swoje eksperymenty.
Ratliff uniósł wzrok – Popieprzyło cię? – Żałował wypowiedzianych słów, jednak nie potrafił inaczej wyrazić swoich emocji w tym momencie.
- Wiedziałem, że nie będziesz zachwycony.
- Chcesz być królikiem doświadczalnym? – Ton głosu Ratliffa przybrał na sile, jednak chłopak starał się nie reagować krzykiem. Samokontrola sprawdzała się ostatnio coraz lepiej.
Adam pokiwał głową – Jeśli istnieje dla mnie jakaś szansa, to ta jest jedyną.
Blondyn skrył twarz w dłoniach i westchnął ciężko. Nie odzywał się blisko minutę. Zacisnął dłonie w pięści i podparł o nie podbródek.
- Wiesz, że to niebezpieczne?
Lambert kiwnął głową – Nie chcę pozwolić ci patrzeć na to, jak wygasam. Podejmę się wszystkiego, by spędzić przy tobie tak wiele czasu, ile będzie mi dane.
Blondyn ułożył się na środku łóżka tuż za plecami Adama. Nie był w stanie wypowiedzieć nawet kilku słów. Czuł bolesny ucisk w gardle, który całkowicie odbierał mu możliwość rozmowy. Łagodnie objął czarnowłosego w pasie i wtulił się w jego plecy, czując ciepło i ten znajomy zapach. Przypomniał sobie moment, gdy zraniony po ucieczce w parku dał się ponieść Adamowi do hotelowego pokoju. Wtulił wtedy twarz w jego ramię i chłonął jego obecność wszystkimi swoimi zmysłami. To był pierwszy raz, gdy uwierzył w to, że może w nim zakochać.
Adam wpatrywał się w ścianę. Łagodnie gładził dłoń Ratliffa. W takich chwilach miał poczucie, że czas staje się zamrożony.
- Czytałeś Różę dla Emilii? – Spytał po chwili zawahania – Historia miłosna. Zapewne uznasz ją za niezwykle romantyczną.
- Jeśli ocieka tragedią i horrorem to na pewno – Rzucił Tommy, starając się, by jego wypowiedź zabrzmiała ironicznie.
Czarnowłosy kiwnął znacząco głową, jednak nie kontynuował rozpoczętego wątku.
- Zajrzyj do tego. Gdy będę w szpitalu, a ty wspomnisz ten moment, który właśnie trwa – Rzekł, wpatrując się w ścianę. Opuścił zmęczone powieki.
- Adam, czy to ostateczność? – Spytał blondyn – Twój stan może się pogorszyć. Słabniesz. Nie powinieneś się na to godzić. Nie chcę, żebyś cierpiał.
- O mnie się nie martw, zniosę to – Powiedział łagodnie czarnowłosy – Jeśli poddam się tej próbie, będziesz musiał radzić sobie sam. Zamieszkasz w moim domu, Neil i rodzice będą Ci pomagać – Oparł dłoń o biodro chłopaka. Wsunął palce pod cienki materiał koszulki.
- Jak długo to potrwa?
- Od miesiąca do trzech.
Tommy westchnął i podparł się na łokciu – Adam… - Szepnął, próbując zdobyć się na jakiekolwiek słowa. Nie był w stanie dodać nic więcej.
***
Mimo późnej, popołudniowej godziny, w domu panowała cisza. Tommy przygotowywał obiad. Kroił kolejną  porcję warzyw, ściskając w dłoni ostry nóż. Jego ręce drżały ze zdenerwowania. W pewnej chwili oparł ręce o blat stołu i pochylił się nad nim, biorąc głęboki oddech. Adam od rana nie wstawał z łóżka. To było do niego niepodobne.
Krótkie rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Blondyn rzucił ścierkę na jedno z wolnych krzeseł i ruszył w stronę przedpokoju, by powitać nieproszonego gościa.
- Spodziewałem się listonosza – Rzekł do Krisa, gdy ten kiwnął głową na znak przywitania.
- Chciałem zająć Adamowi kilka minut.
Tommy zacisnął palce na framudze drzwi – Obawiam się, że w tym momencie nie jest w stanie z kimkolwiek rozmawiać.
- To ważne – Rzekł piosenkarz – Proszę.
Tommy wahał się dłuższą chwilę. Cofnął się w głąb korytarza, wracając do kuchni. Wrzucił pokrojone warzywa do gotującej się wody i usiadł na blacie obok zlewu. Kątem oka zauważył, że finalista Idola wkracza do pomieszczenia.
- Wiem, że Adam jest chory.
Ratliff odgarnął włosy przysłaniające mu twarz – Znajdziesz go w sypialni na piętrze. Załatw co musisz i spadaj.
Allen nie silił się na uśmiech. Cisza panująca w całym domu była przerywana niemal niesłyszalnym dla ucha skrzypieniem drewnianych schodów.
***
Mężczyzna nacisnął klamkę drzwi, wiodących do sypialni. Przekroczył próg pomieszczenia i uśmiechnął się ciepło do przyjaciela. Mimo ostatnich niepowodzeń, nie stracił do niego sympatii.
- Jak sobie radzisz? – Spytał po chwili Kris, zajmując miejsce na łóżku obok Adama.
Wokalista wzruszył ramionami – Bywało lepiej. Ale nie chcę narzekać, jest w porządku.
Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał Lambert – Przepraszam za nasze ostatnie spotkanie. Powinniśmy o tym porozmawiać.
Piosenkarz od niechcenia machnął ręką – Daj spokój, to nie ma znaczenia.
- Owszem, ma i to duże. Wybacz, że tak się do ciebie odniosłem – Czarnowłosy ujął dłoń Krisa w swoje dłonie, wyczuwając przyjemne ciepło – Powiedz mi, co się dzieje.
Allen wzruszył ramionami – Zapomnij. Nie ma o czym mówić.
Lambert uśmiechnął się łagodnie – Jesteśmy przyjaciółmi. Bądź szczery. Zakochałeś się we mnie?
Kris poczuł nieprzyjemny ciężar w dole klatki piersiowej – Nie. Po naszej wspólnej nocy z Tommym po prostu… nie wiem, czułem się dziwnie.
- To nadal trwa czy już minęło?
Allen spojrzał w niebieskie oczy. Wielu ludzi uwielbiało to tajemnicze, a zarazem odważne spojrzenie. Oparł dłonie o ramiona mężczyzny – Mogę cię o coś spytać i liczyć, że odpowiesz zgodnie z prawdą?
Lambert bez zawahania znacząco kiwnął głową.
- Byłeś mną kiedyś zainteresowany?
Adam uśmiechnął się łagodnie. Westchnął cicho – Przecież wiesz. Ale była twoja Katy, więc nie chciałem stwarzać niepotrzebnych problemów. Przyznam, że oczarowałeś mnie, gdy pozwoliłeś się poznać. Jesteś wspaniałym facetem, Kris – Rzekł, gładząc umięśnione ramię mężczyzny – Nie zniszcz swojego małżeństwa. Bardzo ci go zazdroszczę.
Allen uniósł wzrok, gdy dotarł do niego sens słów piosenkarza – Chciałbyś wziąć ślub?
Lambert uśmiechnął się znacznie – Mam już nawet pierścionek.
- Nie żartuj…
Adam pochylił się nad nocną szafką i wysunął środkową szufladę. Zanurzył dłoń pod plikiem osobistych dokumentów. W jego palcach znalazło się małe pudełeczko, które ostrożnie otworzył.
Kris wpatrywał się w zdobioną szlachetnymi kamieniami małą obręcz – Na co ty jeszcze czekasz?
Adam przekazał drobny przedmiot w ręce przyjaciela – Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, oświadczę się.
- Zaskoczyłeś mnie – Roześmiał się Allen – Tommy się spodziewa?
Brunet przecząco pokiwał głową – Nic a nic.
Piosenkarz zamknął pudełko i oddał w ręce Adama – Ty i ślub. To jest nie do pojęcia.
Lambert zaśmiał się ciepło i przechylił głowę – Za kogo ty mnie masz?
Jednocześnie zwrócili wzrok w kierunku telefonu, leżącego na łóżku. Adam zerknął na wyświetlacz.
- Brooke – Rzekł na głos i odebrał połączenie – Tak, kochana?
- Znasz magazyn OUT? – Spytała z poddenerwowaniem – Miałeś dla nich sesję i wywiad, prawda?
Adam nieco zaniepokojony zmrużył oczy – A co się dzieje?
- Chodzi o Tommy’ego…
Nie dotarły do niego żadne słowa poza imieniem, które usłyszał. Obraz przed jego oczami się rozmył.
- Brooke? – Spytał, siadając na środku łóżka – Powtórz, ale wolniej.
- Nie mów, że nic nie wiesz? Te zdjęcia są zabójcze! I cały wywiad również. Nie wierzę, w to co widzę, a mam ten numer przed oczami.
Adam milczał. Wpatrywał się w Krisa, który próbował gestami dopytać się o co chodzi.
- Potwierdził, że jesteście razem.
Czarnowłosy rozchylił wargi, spomiędzy których wydobył się cichy szmer – Nie – Zaprzeczył temu, co usłyszał. Nie był w stanie uwierzyć w prawdziwość tych słów. Tommy nie byłby do tego zdolny. To pomyłka.
- To nie on.
- Adam, do jasnej cholery, przecież wiem jak wygląda twój facet! – Ton jej głosu przybrał na sile – Zaraz wyślę ci skany.
Lambert czuł przyspieszone bicie swojego serca. Chwycił laptopa i momentalnie wpisał adres strony magazynu. Kris pochylił się nad Adamem i wpatrywał w ekran monitora.
Na stronie głównej znajdował się link odnoszący do artykułu. Towarzyszyło mu zdjęcie oraz podpis „Finally in love”. Lambert przyłożył dłoń do ust, nie mogąc wydobyć z siebie nawet słowa. Wpatrywał się raz po raz w fotografię i towarzyszący niej nagłówek. Allen uśmiechnął się łagodnie i poklepał przyjaciela po ramieniu
- Doczekałeś się.

Trochę na szybko, więc nie bić ^^
http://fotoo.pl//out.php/i224319_tjrbill.jpg