Bardzo
Wam dziękuję za zaglądanie na moją stronę i czytanie piaskowego! :)
Wasze opinie motywują mnie do pisania kolejnych części. Przed nami już
numer 3.
Niedosyt
Weszli do hotelu i powoli przemierzali korytarz.
-
Zaraz będziemy na miejscu. Dojdziesz sam? – spytał Adam, obserwując jak
przyjaciel z zespołu z trudem pokonuje każdy kolejny metr.
Tommy starał się nie okazywać bólu – Adam, wszystko w porządku. Po prostu… nie zostawiaj mnie teraz.
Lambert
spojrzał na towarzysza, który nie zastanowił się jak te słowa
zabrzmiały. Dla Ratliffa była to jedynie prośba o czuwanie nad nim,
gdyby miało dziać się coś złego – Adam odebrał tę wypowiedź bardziej
metaforycznie. Basista oparł się o ścianę i otarł zimny pot z czoła.
Jego mięśnie drżały, cienka stróżka krwi powoli spływała wzdłuż łydki.
Zacisnął palce na materiale nasiąkniętym jeszcze ciepłą, czerwoną
cieczą. Adam patrzył ze zdenerwowaniem, kiedy ponownie zaproponował
wezwanie pomocy, usłyszał wulgarny sprzeciw. Tommy powoli zsunął się po
ścianie, zagryzając wargi. Uczucie płonącego ognia pod skórą było nie do
wytrzymania. Kiedy usiadł i rozluźnił mięśnie, bolesne uczucie zelżało,
odetchnął i spojrzał na Adama, który stanął przy nim.
- Jeszcze pół korytarza. Tommy, dasz radę.
Blondyn
niechętnie podniósł się, lecz nie mógł swobodnie iść. Potworne
mrowienie przebiegało od kolana aż po biodro, raz po raz, nie dając
możliwości normalnego stąpania. Adam czuł się bezsilny wobec cierpienia
przyjaciela. Widział, że dwadzieścia metrów to dystans nie do pokonania.
Zbliżył się do chłopaka.
- Obejmij mnie za szyję – rzekł i złapał go w pasie.
- Adam, przest…
- Po prostu to zrób. Wiele dziś wytrzymałeś i twoja duma nie ucierpi, jeśli przyjmiesz pomoc. Tommy, zachowaj się dojrzale.
Popatrzyli
na siebie przez chwilę. Tommy przystał na prośbę Adama, który wziął go
na ręce. Ratliff czuł się nieswojo, jednak milczał. Po chwili znaleźli
się w małym, ciemnym pokoju, oświetlonym jedynie jedną, słabą żarówką.
Półmrok wypełniał pomieszczenie, nadając mu tajemniczy, nieco mroczny
klimat. Lambert położył blondyna na środku łóżka. Basista poczuł
niesamowitą ulgę, delektował się nią i zamknął oczy, które nie chciały
już widzieć dziś niczego więcej poza ścianami tego pokoju.
Adam zbliżył się powoli.
-
Powinniśmy się tym zająć, w łazience muszą być bandaże i… Tommy,
słuchasz mnie? – Adam odniósł wrażenie, że chłopak zasnął, jednak ten
pokiwał znacząco głową. Wydawał się teraz kruchy i niewinny, w
przeciwieństwie do tego, jak zaprezentował swoją osobę w parku –
zdecydowany, odważny i odporny na wszelki ból. Teraz leżał bezwładnie,
zmęczony, czekając jedynie na sen. Dobrze, że chociaż nie protestuje pomyślał Adam i przyniósł apteczkę, położył ją przy stole. Zbliżył się do Tommy’ego.
- Hej. Pięć minut i ci daruję, obiecuję. Nie chciałeś do szpitala, to chociaż pozwól mi to opatrzeć.
Tommy nie podnosząc powiek, powiedział spokojnym, cichym głosem – Rób co chcesz…
Adam
popatrzył na niego i klęknął między kolanami chłopaka, który zaprosił
go do siebie powolnym rozchyleniem nóg. Czarnowłosy sięgnął do klamry
paska i powoli ją rozpinał. Następnie
rozpiął guzik i rozporek. Jego dłonie zadrżały, kiedy zsuwał Tommy’emu
spodnie. W chwili, gdy ten podniósł biodra, by ułatwić Adamowi zadanie,
Lambert poczuł, jak krew niespodziewanie uderzyła w obolałe skronie, a
następnie, równie gwałtownie powróciła w dół, kumulując się w
podbrzuszu. Nie, nie teraz, cholera!
Nigdy wcześniej nie widział Tommy’ego w swoich snach ani fantazjach.
Nigdy też nie był dla niego obiektem pożądania, dlatego sytuacja w
której się znalazł, wywołała tak silne emocje. Serce w piersi Adama biło
mocno i szybko, przyjemne ciepło rozlewało się po pełnym gotowości
ciele. Widok zupełnie uległego, bezbronnego, półnagiego chłopaka, był
tak pociągający, że Lambert odchodził od zmysłów. Choć zmuszał się, by
przestać myśleć o Tommym w jednoznacznych kategoriach, nie mógł się
powstrzymać. Ludzkie żądze i pragnienia przychodzą w najmniej
oczekiwanych momentach – mając świadomość, ze powinniśmy się tego
wstydzić, nie możemy przestać, póki ten stan nie zostanie zaspokojony.
-
Cholera, Tommy… - wyszeptał powoli i przesunął dłońmi po jego jasnych
udach, zatrzymując palce na szczupłych biodrach. Przeniósł wzrok na
twarz chłopaka– blondyn pogrążony był w głębokim, spokojnym śnie. Jego
klatka piersiowa unosiła się powoli, zmierzwione wiatrem włosy leżały
rozsypane na białej pościeli. Adam zajął się chorą nogą w możliwie
najlepszy sposób. Po kilku minutach spoczął tuż obok, wspominając
prośbę, brzmiącą „nie zostawiaj mnie teraz”. Melodyjny głos Tommy’ego
wypełniał jego głowę, nie dając możliwości odejścia w krainę snów.
Minęło dużo czasu, a słońce powoli wkraczało na horyzont nieba, kiedy
Adam padł w objęcia Morfeusza.
Tommy otworzył oczy. Leżał na środku łóżka, tuż przy nim spał Adam, miał na sobie kurtkę i buty. Musieliśmy być wykończeni, skoro tak szybko zasnęliśmy. Nawet nie pamiętam kiedy pomyślał
Ratliff. Usiadł, czując przy tym mrowiący ból. Miał założony bandaż,
obok stała otwarta apteczka z wykorzystanym w połowie wyposażeniem.
Westchnął cicho i wpatrywał się w ścianę.
Co
właściwie wczoraj…? Adam chciał pogadać, poszliśmy do parku, potem…
dwóch czy trzech… nóż, ból, ucieczka, taksówka. Ciekawe o czym chciał
porozmawiać. Kiedy zasnąłem? Patrzył na mnie ciągle i pytał o coś. Adam.
Zgodziłem się? Nie wiem nawet czego chciał…
Pamięć
Tommy’ego była niczym pajęcza nić, naruszona przez silniejszy wiatr. W
niektórych częściach brakowało elementów, wyraźny i stabilny był jedynie
szkielet pajęczyny. Nóż-ból-ucieczka-taksówka. Nagle poczuł delikatne
głaskanie. Odwrócił głowę i spojrzał na Adama, który leniwie gładził
jego ramię.
- Wszystko w porządku, Tommy? – spytał zaspanym głosem i mrugał leniwie.
- Dziękuję za opiekę i… pomoc. – powiedział blondyn i spróbował wstać – po chwili opadł z powrotem na łóżko.
- Boli? - Adam podparł się, spoglądając w oblicze chłopaka.
-
Trochę. I tak jest znacznie lepiej. – odpowiedział po chwili i
przesuwał palcami po opatrunku założonym ostatniej nocy. Adam wpatrywał
się w towarzysza No tak, a jednak to nie był sen… Rozebrałem Tommy’ego i
podobało mi się to. Ratliff nigdy mi się nie podobał, nigdy też nie
chciałem widzieć tego wyalienowanego buntownika nago! A wtedy? Pragnąłem
go. To nie było przesiąknięte erotyzmem, namiętne uczucie. To było
czysto seksualna żądza. Ty jesteś naprawdę…
- Jaki? – spytał Tommy.
Adam podniósł gwałtownie wzrok –co?
- No… Ty jesteś naprawdę, tak powiedziałeś, więc pytam – jaki?
Wypowiedziałem te słowa na głos?! Ty jesteś…
- Dzielny.
Tommy nie spuszczał z niego wzroku – Adam, kłamiesz.
Skąd ten mały niewdzięcznik wie?! No tak, nie umiem się kłócić, kłamać jak widać też nie. Poczuł silny skurcz żołądka i odpowiedział krótko:
- Piękny.
Ratliff lekko otworzył usta, nie wiedział co odpowiedzieć. Atmosfera zdawała się być coraz bardziej napięta.
- Adam, umawialiśmy się…
- Wiem. Po prostu, obiektywna ocena. – wzruszył ramionami, próbując wybrnąć z zaistniałej sytuacji.
Tommy chciał już sprowokować kłótnię, jednak zastanowił się chwilę i spytał:
- Co się składa na moje „piękno”? Keri nigdy mi tego nie powiedziała.
Lambert zmierzył go wzrokiem i zwlekał z odpowiedzią.
- Ty sam dobrze to wiesz.
- Powiedz mi – nalegał.
Adam usiadł i próbował uniknąć kontaktu wzrokowego – Twoja samotność. Tajemniczość, która wlecze się za tobą jak cień. Odwaga,
którą nosisz w sercu. Cechy, które tworzą twoją osobę, czynią cię
pięknym człowiekiem, Tommy. Keri jest ślepa, po prostu. Nie pozwól, by
zniszczyła w tobie to, co najlepsze. Niewielu zostało na tym świecie
ludzi, którzy… są choć w połowie tak dobrzy, jak ty. – Adam posłał mu
życzliwy uśmiech i powoli opuścił pokój.
Ratliff
poczuł się głupio, był pewien, że czarnowłosy patrzy na niego przez
pryzmat cielesny, tymczasem – to nie miało znaczenia. On widział w nim
duszę, nie ciało. Tommy zwrócił uwagę na swoją jasną dłoń, pokrytą
zaschniętą krwią, wspomnienie ostatniej nocy. Nagle do pokoju wpadł
Monte.
- Hej, Tommy, miałeś zgrać mi zdjęcia z ostatniego wypadu na miasto. O, skaleczyłeś się?
- T…tak, nic poważnego – odpowiedział blondyn, wstając z łóżka. Połknął dwie tabletki przeciwbólowe. Powinienem wypić litr wódki i zamknąć się tutaj na najbliższy tydzień.
-
Tak w ogóle to po koncercie widzimy się w Bravado. Klub muzyczny. Każdy
z nas potrzebuje odetchnąć, posiedzimy przy piwie, rozchmurzysz się.
Tylko nie mów „nie”!
Tommy odpowiedział nikłym uśmiechem – Postaram się przyjść. A tak poza tym… czy rozmawiałeś dziś z Adamem?
Pittman
zapiął swoją bluzę i zagłębił palce w kieszeni – Nie. Nie widziałem go.
Pewnie znowu pojechał na próbę wcześniej od reszty. Nie zawracam głowy,
do zobaczenia wieczorem – rzekł, po czym opuścił pokój.
***
- Za pięć minut wychodzicie na scenę! – wspólną garderobę zespołu wypełnił kobiecy głos.
Adam
spoglądał w lustro i dopracowywał makijaż. W odbiciu widział Tommy’ego,
wpatrzonego w swój bas. Dopracowywał solówkę, którą miał zamiar
zaprezentować w trakcie „If I had you”. Jak ja mogłem myśleć o nim w ten sposób... Chwila słabości, na szczęście. Wszystko wróciło do normy. Lambert
uśmiechnął się delikatnie i podszedł do Cam. Zostali w pomieszczeniu we
troje. Kiedy wokalista wraz z dziewczyną kierowali się do wyjścia,
Ratliff odezwał się:
- Adam? Zostań, mam do ciebie pytanie.
- Hm? – Lambert zbliżył się powoli. Tommy wstał, przeklinając w myślach swój wzrost.
-
Przez to całe zajście nie zdążyłeś mi powiedzieć o czym chciałeś
porozmawiać. Coś zacząłeś o trasie, naszym show i… na tym stanęło.
Dokończysz teraz? – spytał, zakładając na ramię pas od basu.
- A… Za chwilę musimy być na scenie, więc… – Adam zająkał się i wsunął dłonie w ciasne kieszenie.
Ratliff wzruszył ramionami – idziesz do klubu po koncercie? Monte wspominał…
- Tak. Jeśli zamierzasz zaszyć się w pokoju i przepłakać noc z powodu Keri, to nawet nie mów o tych planach na głos.
Tommy
popatrzył na niego lekceważąco – Widziałeś kiedyś, żebym się mazał?
Przyjdę. – mruknął i wyszedł z garderoby. Nienawidził sposobu, w jaki
Lambert z nim igrał. Dupek.
Adam zaśmiał się cicho O, jak ja lubię się z tobą drażnić, dzieciaku… pomyślał i szedł korytarzem, słysząc coraz głośniejsze krzyki i nawoływania ze strony fanów. Ciekawe jak zareagujesz na niespodziankę, którą ci sprezentuję przy „Fever”, Tommy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz