niedziela, 20 maja 2012

Odc. 49: Vocanda

JMM’e – sprawa ciąży będzie wyjaśniona już niebawem. W sprawie ACTA – pisząc fanfiction wykorzystuję wizerunek, o czym też mowa w ustawie. Fanart against ACTA (hasło Drache, pozdrawiam!)
Złe Zło – Czy to Frerad? Kiedy znajdę troszkę czasu przeczytam Twoje opowiadanie, a także fanfic ShadowEyes :)
GlamMonster – mam nadzieję, że podzielisz się jeszcze kilkoma pomysłami :)!
~=^.^= - twoje komentarze mnie zawsze rozbrajają… :D

Śledźcie twittera, gdyż niebawem na Fanfiction Rogogona (w linkach) pojawi się nasz nowy jednopart :)


Vocanda

- Gotowy? – Spytał Adam, przekraczając próg łazienki. Poczuł zapach męskich perfum i zbliżył się w kierunku jego źródła. Objął Tommy’ego od tyłu i złączył z nim swe dłonie. Milczał, gładząc delikatną skórę chłopaka.
- Taksówka czeka? – Spytał blondyn, jeszcze raz patrząc w swoje odbicie. Choć chciał ukryć zdenerwowanie, nie potrafił opanować drżenia rąk.
Adam westchnął cicho i odgarnął z czoła czarne kosmyki. Odwrócił basistę przodem do siebie i przytulił go do swojego ciepłego ciała – Już niedługo będziemy mieć to za sobą – Rzekł łagodnym głosem, a na jego twarz wstąpił uroczy uśmiech.
Tommy uśmiechnął się mimowolnie. Uwielbiał widzieć radość w oczach ukochanego.
- Boję się. Boję się spotkać Keri, brata… - Gdy Ratliff zaczął wymieniać, czarnowłosy przyłożył palec do jego warg
- Ciii… - Szepnął, patrząc w orzechowe tęczówki – Będę cały czas przy tobie.
Basista westchnął cicho i ponownie wtulił się w Lamberta. Adam uśmiechnął się pod nosem i objął ciało niższego od siebie chłopaka.
***
- Witam po przerwie. Przypominam, sygnatura akt 245, powodem w sprawie jest Adam Mitchel Lambert oraz Tommy Joe Ratliff urodzony osiemnastego października 1981 roku. Pozwanymi są Keri Blacksut, Tom Blacksut oraz Steven Ratliff – Rzekła blondwłosa kobieta ubrana w ciemną togę.
Adam złączył swe dłonie, przeplatając palce. Wziął głęboki oddech. Zmierzył wzrokiem ławę oskarżonych i poczuł silne mdłości na widok całej trójki. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie.
- Czy któraś ze stron chce coś dodać? – Spytała sędzini, spoglądając w kierunku dziewczyny.
Brunetka wstała i spojrzała w stronę Tommy’ego.
- Gdybyś nie zaczął mnie zdradzać z tym gejem… - Obrzuciła Adama chłodnym spojrzeniem – Wszystko potoczyłoby się dobrze. Przez ciebie wszyscy jesteśmy winni – Łzy cisnęły się do jej dużych oczu. Ratliff również wstał
- Dorosłość polega na tym, że musimy pogodzić się z wyborami nawet tymi, wobec których mamy obiekcje. Nie mogłaś mi dać szczęścia – Westchnął – I ja tobie również nie.
Po chwilowej ciszy, wysoka kobieta ubrana w togę wstała i zaczęła przemowę.
- Będą po naszej stronie – Szepnął Tommy’emu do ucha  jego adwokat.
- Wydział karny sądu w stanie Kalifornia podjął decyzję w sprawie numer 245 – Rzekła kobieta, trzymając w dłoni dokument.
Adam miał wrażenie, że robi mu się słabo; zacisnął powieki i wziął głęboki oddech, czekając na decyzję.
- Zgodnie z paragrafem pierwszym artykułu piętnastego nie podlega karze za usiłowanie, kto dobrowolnie odstąpił od dokonania lub zapobiegł skutkowi stanowiącemu znamię czynu zabronionego. Tym samym uznaję Stevena Ratliff niewinnym dokonania wykroczenia.
Tommy milczał, wpatrując się w swojego brata. Zobaczył na jego twarzy znikomy uśmiech.
Kobieta kontynuowała – Skazuję Keri Blacksut za podżeganie i spiskowanie przeciwko Tommy’emu Ratliff na karę pozbawienia wolności na okres trzech lat. Zgodnie z artykułem numer 148 kodeksu karnego sąd stanu Kalifornia uznaje Toma Blacksut winnym dokonania zbrodni i skazuje na piętnaście lat pozbawienia wolności za próbę usiłowania zabójstwa przy użyciu broni palnej, narażając na niebezpieczeństwo świadków zajścia oraz za spowodowanie uszczerbka na zdrowiu, uniemożliwiającego czasowe wykonywanie zawodu. Sprawę uważam za zamkniętą – Rzekła kobieta, zamykając teczkę z dokumentami.
Ratliff odetchnął i przymknął oczy, a tuż po chwili poczuł silną dłoń na swoim ramieniu
- Powinni im dać dożywocie – Rzekł Lambert, zaciskając palce na barku chłopaka – Jak się czujesz?
Tommy nie odpowiedział. Zacisnął wargi i bez słowa udał się w stronę drzwi wyjściowych. Pchnął je i szedł korytarzem nie zważając na innych ludzi. Po chwili silne ramiona powstrzymały go przed wykonaniem kolejnego kroku; nie znosił tego, odwrócił się.
- To dla nas wszystkich jest bardzo trudne, ale staraj się opanować emocje – Powiedział cicho Lambert, nie chcąc wzbudzać sensacji. Poluzował krawat pod szyją i rozpiął guzik białej, eleganckiej koszuli.
Tommy zwrócił wzrok ku Stevenowi, który po chwili znalazł się tuż przy parze mężczyzn. Rozpiął marynarkę od garnituru. W jego oczach malowała się niewytłumaczalna radość.
- Przykro mi – Rzekł, wpatrując się w oczy blondyna. Ten zacisnął dłonie w pięści
- Powinieneś siedzieć w jednej klatce z tymi szczurami, sukinsynu – Rzekł półgłosem przez zaciśnięte zęby.
Mężczyzna wzruszył ramionami i wyciągnął rękę – Zgoda?
Na twarz blondyna wstąpił nieznaczny, sarkastyczny uśmiech – Dowcipny.
- Jak zawsze – Odparł chłopak i odwrócił głowę – Tym razem sprawiedliwości nie stało się zadość… Chyba masz z kimś do pogadania – Rzucił, by po chwili zniknąć w końcu korytarza.
Tommy zamarł, gdy stanęła przed nim para dorosłych ludzi. Zarówno kobieta jak i jej partner byli niskiego wzrostu, oboje posiwieli, o smutnych twarzach. Adam nie musiał pytać; choć widział tych ludzi po raz pierwszy, nie miał wątpliwości kim oni są. Reakcja blondyna przeświadczyła go w przekonaniu.
- Witaj – Rzekł mężczyzna, poklepując basistę po ramieniu. Chłopak był wyraźnie zaskoczony
- Dzień dobry – Rzekł po chwili, sprawiając wrażenie, jakby małżeństwo stanowiło parę intruzów.
Wymowna cisza trwała nie dłużej niż kilka sekund.
- Jak się czujesz? – Spytała w końcu kobieta, ściskając w dłoni skórzaną, brązową torebkę. Odgarnęła z czoła kosmyk włosów – identycznie jak robił to Tommy.
Ratliff wskazał na swoją dłoń, przywołując przykre wspomnienia – Jest lepiej. Coraz lepiej.
Mężczyzna powoli uniósł wzrok na Adama. Lambert ubrany w grafitowy garnitur prezentował się niezwykle elegancko.
- Pan pracuje z naszym Tommym, tak?
Czarnowłosy poczuł nieprzyjemny dreszcz, przemierzający linię jego kręgosłupa
- Tak. Jest moim gitarzystą – Rzekł Lambert, siląc się na uśmiech.
- Basistą – Poprawił go Tommy – I nie tylko.
- Klawiszowcem okazjonalnie też – Dodał Adam, uciekając od tematu związanego z prywatnością. Niestety; złośliwość i szczerość Tommy’ego wygrały z oczekiwaniami Lamberta.
- Adam to mój partner – Rzekł Ratliff, ujmując dłoń Adama. Przeplótł swoje palce z jego palcami, obserwując reakcję  rodziców. Niezręczna cisza zapadła po raz kolejny – tym razem na dłużej niż poprzednio.
- Partner – Powtórzył ojciec, kiwając głową. Wzruszył ramionami, patrząc na kobietę.
- Myślałam, że spotykasz się z jakąś dziewczyną.
Tommy uniósł brwi – Z moją dziewczyną spotkałem się przed chwilą na sali sądowej.
Państwo Ratliff spojrzeli po sobie, spodziewając się, że to kiepski żart. Nikomu jednak nie było do śmiechu.
Mężczyzna wyciągnął dłoń w kierunku Lamberta, który wyglądał na zmieszanego
- Joe Timer, miło pana poznać – Rzekł w chwili, gdy ich dłonie uścisnęły się wzajemnie. Adam przeniósł wzrok na kobietę, ujął jej dłoń i uchylił się
- Adam Lambert – Przedstawił się grzecznie.
- Joanna Timer, miło cię poznać. Tommy, Adamie – Rzekła, patrząc na mężczyzn – Może w czasie powrotu do USA spotkamy się na wspólnym obiedzie? – Spytała łagodnym głosem. Czarnowłosy zwrócił się ku blondynowi, który wzruszył ramionami
- Nie widzieliśmy się od dziesięciu lat, a teraz jak gdyby nigdy nic mamy razem usiąść do stołu? – Spytał, a w jego głosie pobrzmiewało rozgoryczenie.
Joe Timer chrząknął i złączył swe ręce za plecami – Być może to właściwy czas, by naprawić relacje?
Tommy zacisnął wargi, by po chwili odetchnąć. Uniósł wzrok, patrząc na Adama
- Nie masz nic przeciwko?
- Będzie mi bardzo miło – Rzekł z uśmiechem Adam, choć jego zdenerwowanie sięgało zenitu. Nie spodziewał się, że rodzice Ratliffa z takim spokojem przyjmą wiadomość o orientacji swojego syna, z którym zupełnie stracili kontakt. Choć dla wielu to uczucie było czymś naturalnym i pięknym, Lambert oraz Tommy mieli świadomość, że nie każdy postrzega ich miłość w podobny sposób.
- Pozwolicie, że już się pożegnamy – Rzekł mężczyzna – Nasz samolot odlatuje za dwie godziny. Miło było poznać – Uśmiechnął się do Adama i poklepał Tommy’ego po ramieniu – Trzymaj się.
Ratliff kiwnął głową i bez słowa wpatrywał się w oddalające się sylwetki.
- Nie spodziewałem się – Rzekł czarnowłosy, obejmując blondyna w pasie – Wrócimy do hotelu?
- Wolałbym raczej lecieć do Berlina, wziąć swoje rzeczy i… - Westchnął cicho – Pożegnać się z Paulą. Czas zamknąć ten rozdział.
Adam pokiwał znacząco głową – W porządku. W takim razie zobaczymy się w Amsterdamie.
- Do zobaczenia – Rzekł Tommy i wspiął się na palcach, by ucałować miękkie wargi Adama. Uśmiechnął się do niego.
- Cześć, skarbie – Odparł cicho Adam i przesunął palcami po plecach blondyna.
Ratliff uśmiechnął i odwrócił, by ruszyć w stronę wyjścia. Czuł na plecach wzrok Adama. Świadomość, że ktoś wiecznie przy nim czuwa dodawała mu siły; siły, której tak brakowało w trudnych chwilach.

*Artykuły w rozprawie sądowej zaczerpnięte z polskiego kodeksu karnego*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz