W
porządku, na wstępie przyznam, że chciałam, by ten odcinek wypadł nieco
inaczej. Mimo wszystko mamy piątek, więc czas podzielić się tym, co
powstało w ciągu kilku ostatnich dni :)
Choć minął mi dopiero tydzień na nowej uczelni, mam ogrom roboty. Póki co nadal podtrzymuję cotygodniowe dodawanie odcinków.
Ach,
jeszcze jedna sprawa, bo spotkałam się z tym pytaniem. Nie będę
uprzedzać, kiedy nastąpi ostatni odcinek :) Mogę zapewnić, że nastąpi we
właściwym momencie, ale tym na razie nie musimy się przejmować.
Dziękuję za ostatnie komentarze <3 Zapraszam do czytania.
Utarte frazesy
Słońce
wzniosło się ponad wieżowce, a jego promienie zaczęły docierać do
wszystkich okien. Tommy’ego obudziły cichy pomruk i poczucie wilgotnego
języka na policzku
-
Adam – Zaśmiał się i odwrócił w stronę ściany. Gdy poczuł zęby
zaciskające się na jego uchu, krzyknął i poderwał się gwałtownie
-
Co ty! – Patrzył na małego szczeniaka, który radośnie pomachał ogonem –
Tak się nie robi! – Dodał blondyn i rozmasował obolałe miejsce – Adam,
pies mnie pogryzł.
Lambert naciągnął kołdrę na głowę i odpowiedział cichym, niezrozumiałym pomrukiem.
-
Adam no… - Szepnął blondyn i przysunął się do pleców swojego mężczyzny.
Przylgnął do niego nagim ciałem i składał na karku pojedyncze
pocałunki.
-
Daj mi pospać chociaż pół godziny – Rzekł Lambert i zatonął w miękkiej
pościeli, nie zważając na Ratliffa, który za wszelką cenę próbował
skupić na sobie uwagę. Tuż po chwili rozległo się głośne pukanie
- Policja, otwierać! – Rozbrzmiał głos Terrance’a, który nieprzerwanie uderzał pięścią w drewniane drzwi.
-
Otwórz wariatowi, bo nie przestanie… - Westchnął Adam i otworzył oczy,
które zostały oślepione przez mocne, poranne słońce. Przeczesał palcami
kruczoczarne włosy i przetarł powieki, ziewając przy tym głośno. Czasami
żałował, że nie pracuje w zespole z grupą emerytów.
Blondyn
energicznie wyskoczył z łóżka, otulając się miękkim szlafrokiem Adama i
tuż po chwili otworzył drzwi, za którymi stał tancerz.
-
Jak ty wyglądasz! – Terrance wybuchnął niekontrolowanym śmiechem i
zmierzwił Ratliffowi mocno potarganą grzywkę. Wparował do pokoju i
zatrzymał się tuż przed łóżkiem Adama – Mamy dziś próbę taneczną.
Lambert
uniósł wysoko brwi i przesunął palcami po gładkiej kołdrze. Po drodze
natknął się na sierść drzemiącego obok szczeniaka, który przewrócił się
na bok – O której?
- Bus już czeka – Rzekł z uśmiechem tancerz
-
Boże – Westchnął Lambert i usiadł – Zaraz zejdę na dół. Pozwól mi się
rozbudzić – Rzekł zaspanym głosem i wbił wzrok w stojącą obok szafkę.
Nie znosił pracowitych poranków, a zwłaszcza momentów rozstania z
basistą. Nim zdążył się zorientować, Terrance wybiegł, zostawiając
czarnowłosego sam na sam z Tommym.
Blondyn
z delikatnym uśmiechem zbliżył się do Lamberta. W jego oczach igrała
radosna iskierka – Powodzenia – Rzekł i kucnął tuż przed ukochanym,
kładąc dłonie na jego kolanach – Może zajrzę na wasz trening – Dodał i
obdarzył Adama uroczym uśmiechem. To był zdecydowanie jeden z tych
elementów, którego Lambert potrzebował każdego poranka bardziej niż
mocniej kawy.
***
There he goes
My baby walks so slow
Sexual tic-tac-toe
Yeah I know we both know
It isn't time, no
But could you be m-mine?
- Taylor, weź się do roboty, bo urwę ci ten zakuty łeb! – Wrzasnęła Brooke, za którą wstawiła się Sasha
-
W tym zespole nie ma miejsca dla facetów. Co za słaba, beznadziejna i
leniwa płeć – Westchnęła, gdy Green zaczął skarżyć się na brak
klimatyzacji w sali ich prób
-
Wypraszam sobie – Prychnął Adam, który tego dnia pracował nadzwyczaj
intensywnie. Tommy potrafił naładować go tak pozytywną energią, że o
zmęczeniu i narzekaniu nie było mowy – To co dziewczyny, kolejne
podejście? – Zaproponował wokalista i po raz dziewiąty włączył w
odtwarzaczu „Fever”.
Brooke
zamilkła na moment i zawiesiła ręce na biodrach – Zróbmy przerwę –
Rzuciła od niechcenia – Inaczej ten pajac nie weźmie się do pracy –
dodała i potrąciła Taylora. Tuż za nią podążyła Sasha a także Green,
który minął się z Terrancem. Ciemnoskóry tancerz lekkim krokiem podążał w
stronę Adama, który nie krył rozczarowania
-
Jeśli nadal będziemy ćwiczyć w podobnym tempie to zamiast wielkiej
kariery czeka nas wielka porażka – Sięgnął po szklankę zimnej wody,
która po chwili zwilżyła jego suche gardło. Rozejrzał się po sali,
skupiając wzrok na odbiciu w lustrze. Nie mógł ukryć, że chętnie
znalazłby się w tym dużym, dusznym pomieszczeniu z Tommym. Sam na sam.
-
Możemy rozegrać naszą partię w duecie – Zaproponował Terrance. Adam
przygryzł dolną wargę i otarł wilgotne czoło – W porządku. Wykorzystajmy
ten czas.
Gdy
rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki, tancerz zbliżył się do
czarnowłosego i wykonywał przy nim swoją solową partię. Lambert nie
zwracał na niego uwagi; śpiewał utwór, jednak obecność mężczyzny
sprawiała, że czuł się bardziej roztargniony niż zwykle. W pewnym
momencie poczuł zapach perfum Spencera; nigdy wcześniej nie zwracał
uwagi na takie detale. Mocna
mieszanka uderzyła w niego ze zdwojoną siłą, gdy ciemnoskóry zjawił się
bardzo blisko. Adam zawiesił wzrok na jego biodrach, które płynnie
kołysały się w takt piosenki. W pewnej chwili dłonie tancerza zatrzymały
się na ramionach czarnowłosego; gwałtownie spłynęły po jego klatce
skrytej za materiałem bawełnianej koszulki. Lambert wziął głęboki wdech i
zmrużył oczy. Jego zmysły zaczynały popadać w szaleństwo. Próbował
skupić się na tańcu, jednak wejście w interakcję z Terrancem nie
zakończyło się pomyślnie. Tancerz, nie zdając sobie z tego sprawy
uwodził Adama swoimi ruchami, spojrzeniami i gestami. W pewnej chwili
przyciągnął Adama do siebie i uderzył biodrami w jego udo, na co Lambert
zareagował niekontrolowanym uśmiechem.
- Tańcz – Rzucił Terrance, wykonując obrót
Lambert
wpatrywał się w lustrzane odbicie i wodził wzrokiem za ciałem tancerza;
miał wrażenie, że pod jego skórą pracuje każdy mięsień. Nie mógł
zaprzeczyć; uwielbiał, gdy jego show obfitowało w gorące momenty.
***
Tommy
trzymał w dłoni kubek świeżo zaparzonej kawy. Zaciągnął się gorzkim
zapachem ciemnego napoju i stukał palcami w porcelanowe naczynie. Uniósł
wzrok, by spojrzeć na detektywa
-
Proszę pana, sprawa wygląda następująco – Rzekł starszy mężczyzna i
wyjął plik dokumentów , które położył na stole – Nie znamy lokalizacji
pańskiej byłej dziewczyny, Keri. Została wymeldowana ze swojego
mieszkania prawie dwa miesiące temu.
Tommy uniósł brwi – Przecież to niemożliwe, to było jej własnościowe mieszkanie. Sprzedała je?
Mężczyzna
wzruszył ramionami – Według naszych ustaleń znajduje się u swojego
brata w Toronto. Jej paszport jest czysty, nie opuszczała Stanów
Zjednoczonych, co daje jednoznaczną odpowiedź, że nie wzięła czynnego
udziału w zamachu na pańskie życie.
Blondyn upił łyk gorącej kawy – Proszę kontynuować.
-
Jesteśmy jednak skłonni przypuszczać, że sprawca zadbał o swoje alibi.
Musiał odznaczać się dużą precyzją i perfekcyjnie znać broń, z której
mierzył. Musiał zająć miejsce przeznaczone dla ekipy; mam na myśli
dystrykt dźwiękowca, bądź też któryś z zamkniętych balkonów.
- Ale przecież dotarcie w te miejsca jest niemożliwe – Zauważył Tommy
- Słusznie. Dlatego sprawca wykazał się dużym sprytem bądź też znał się z ekipą organizującą koncert.
- To nonsens – Westchnął blondyn i podparł czoło o zimne dłonie – Sugeruje pan, że Camila próbowała mnie zastrzelić?
-
Nie ona, gdyż grała wtedy koncert – Mężczyzna sięgnął po swój kubek –
Ale ktoś, kto działał na jej zlecenie. Dotarliśmy do jej kartoteki, co
prawda jest czysta, ale Pani Gray otrzymała zezwolenie na broń w 2005
roku. Berettę nabyła w 2008 roku. Dokładnie z tego typu broni otrzymał
pan oba strzały.
Tommy milczał; zapatrzył się w okno – A mój brat?
-
Pański brat odmówił składania zeznań. Powiedział, że nie czuje się
członkiem rodziny Ratliffów i nie chce mieć z Panem nic wspólnego. Nie
możemy wykluczać jego winy, jednak nie mamy przeciwko niemu żadnych
dowodów. Żadnych wykroczeń z przeszłości poza jazdą pod wpływem
alkoholu.
- Więc jedyną podejrzaną jest wrażliwa kobieta, nasza przyjaciółka? – Tommy parsknął ironicznym śmiechem i pokręcił głową.
-
Niestety, na razie nic więcej nie mogę Panu powiedzieć. Kiedy dotrzemy
do Keri i wyjaśnimy sprawę pańskiego brata, odezwę się – Rzekł detektyw i
wstał wyciągając dłoń w kierunku basisty – Jesteśmy na dobrej drodze.
Tommy
uścisnął rękę siwiejącego mężczyzny, który opuścił hotelową
restaurację. Basista przetarł palcami zmęczone oczy i podążył w kierunku
swojego pokoju. Gdy kroczył korytarzem, zatrzymał się przed pokojem
Camili i dwukrotnie zapukał do drzwi
- Proszę! – Usłyszał jej delikatny głos. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. W jego głowie panował absolutny chaos
- Cama – Westchnął i oparł się o ścianę – Powiedz mi prawdę, to ty? – Spytał, unosząc wzrok.
Patrzyła na niego w milczeniu – O czym ty mówisz?
-
Rozmawiałem z detektywem – Powiedział, wstrzymując oddech – Wszystkie
ślady wskazują, że stoisz za próbą dokonania morderstwa. Wiem, nie
powinienem tego mówić dla dobra śledztwa, ale ja nie wierzę… - Przerwał,
gdy spojrzał w jej oczy; wyrażały one smutek i niedowierzanie – Nie
wierzę, że chciałaś odebrać mi życie.
Dziewczyna spojrzała w ścianę, jej dłonie drżały. Nie miała odwagi spojrzeć na basistę
-
Nie odzywasz się do mnie, traktujesz moją osobę jak powietrze. I nagle
pojawiasz się z pytaniem czy… – Rzekła półgłosem i wpatrywała się
nieprzerwanie w mały obrazek zawieszony na ścianie
- Nie chciałem…
-
Tommy – Uniosła wzrok i niepewnie spojrzała w oczy chłopaka –
Przyjmujesz do siebie wszystko co mówi Adam, nie biorąc pod uwagę, że
może się mylić. On ma wobec mnie uprzedzenia, bo jest o ciebie
zazdrosny.
Ratliff
przylgnął plecami do zimnej, białej ściany – Spróbuj mnie zrozumieć.
Nie czuję się bezpieczny nawet w otoczeniu najbliższych mi ludzi. Cóż,
chyba nie powinienem tutaj przychodzić. Pójdę już do siebie.
Choć
liczył na jakąkolwiek odpowiedź, nie otrzymał jej. Nie sądził, że
kiedykolwiek to nastąpi – że stanie się wobec Camili obojętny. Teraz nie
próbowała ani go pocałować, ani przytulić, nawet nie zdobyła się na to,
by spojrzeć w jego oczy.
-
Dobranoc – Rzekł oschle i opuścił pokój, by wrócić do siebie. Pchnął
drzwi własnego pokoju i zobaczył Adama, który oglądał serial oraz sączył
drogiego drinka. Lambert uniósł wzrok na chłopaka, który od niechcenia
rzucił torbę na podłogę, a tuż obok wylądowała jego skórzana kurtka
- Ktoś jest nie w humorze? – Spytał Adam i przełączył kanał, gdy zobaczył pojawiąjące się reklamy
- Wyłącz to – Powiedział Ratliff, a jego głos brzmiał wyjątkowo groźnie.
- Daj spokój – Mruknął Adam – Miałem dzisiaj ciężką próbę, należy mi się odpoczynek.
Basista poczuł jak krew uderza w jego skronie – Wyłącz ten pieprzony telewizor – Podniósł głos.
- Ale…
-
Przestań pierdolić i wyłącz to gówno! – Wrzasnął, a mały szczeniak
uciekł pod łóżko. Adam bez zastanowienia nacisnął czerwony przycisk na
pilocie i patrzył na swojego chłopaka
- Co się dzieje? – Spytał podchodząc do niego – Kochanie?
Tommy
czuł, że cała sytuacja przerasta jego siły. Niekontrolowanie z jego
oczu potoczyły się pierwsze łzy, a cały pokój wypełnił beznadziejny
szloch i zawodzenie. Adam zbliżył się i wziął blondyna w swoje ramiona
- Spokojnie… - Szepnął do jego ucha. Poczuł silne współczucie na widok ukochanego, który nie mógł powstrzymać się od płaczu. Przecież zawsze jesteś taki silny…
Ratliff
objął czarnowłosego i wtulił się w jego ciało. Choć wiedział, że żadne
słowa pocieszenia nie pomogą w tej sytuacji, obecność Adama była tym, co
sprawiało, że nie stracił ostatnich zmysłów.
- Wszystko się ułoży. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – Powiedział spokojnym głosem Adam i przesuwał dłonie po plecach basisty
-
To tylko utarty frazes – Westchnął Tommy i tępo wodził wzrokiem za
małym szczeniakiem, który spacerował przed drzwiami balkonowymi.
Adam uniósł podbródek Ratliffa, by spojrzeć w jego brązowe oczy. –
Nie. To nadzieja. Chcę, by ona zajęła stałą pozycję w twoim sercu, tuż
obok miejsca, gdzie znajduję się ja – Gdy wypowiedział ostatnie ze słów
ujął twarz blondyna w swoje dłonie i zobaczył jak powieki chłopaka
powoli opadają. Pocałował jego miękkie usta, przekazując mu całą swoją
troskę i miłość – Nie bój się. Nie zostawię cię z tym wszystkim samego.
Na
twarz Tommy’ego wstąpił delikatny uśmiech. Zacisnął wargi i przesunął
opuszkami palców po policzku czarnowłosego, który również się
uśmiechnął. Czasami jeden gest wyraża więcej niż tysiąc słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz