sobota, 19 maja 2012

Odc. 33: Utarte frazesy

W porządku, na wstępie przyznam, że chciałam, by ten odcinek wypadł nieco inaczej. Mimo wszystko mamy piątek, więc czas podzielić się tym, co powstało w ciągu kilku ostatnich dni :)
Choć minął mi dopiero tydzień na nowej uczelni, mam ogrom roboty. Póki co nadal podtrzymuję cotygodniowe dodawanie odcinków.
Ach, jeszcze jedna sprawa, bo spotkałam się z tym pytaniem. Nie będę uprzedzać, kiedy nastąpi ostatni odcinek :) Mogę zapewnić, że nastąpi we właściwym momencie, ale tym na razie nie musimy się przejmować.
Dziękuję za ostatnie komentarze <3 Zapraszam do czytania.

Utarte frazesy

Słońce wzniosło się ponad wieżowce, a jego promienie zaczęły docierać do wszystkich okien. Tommy’ego obudziły cichy pomruk i poczucie wilgotnego języka na policzku
- Adam – Zaśmiał się i odwrócił w stronę ściany. Gdy poczuł zęby zaciskające się na jego uchu, krzyknął i poderwał się gwałtownie
- Co ty! – Patrzył na małego szczeniaka, który radośnie pomachał ogonem – Tak się nie robi! – Dodał blondyn i rozmasował obolałe miejsce – Adam, pies mnie pogryzł.
Lambert naciągnął kołdrę na głowę i odpowiedział cichym, niezrozumiałym pomrukiem.
- Adam no… - Szepnął blondyn i przysunął się do pleców swojego mężczyzny. Przylgnął do niego nagim ciałem i składał na karku pojedyncze pocałunki.
- Daj mi pospać chociaż pół godziny – Rzekł Lambert i zatonął w miękkiej pościeli, nie zważając na Ratliffa, który za wszelką cenę próbował skupić na sobie uwagę. Tuż po chwili rozległo się głośne pukanie
- Policja, otwierać! – Rozbrzmiał głos Terrance’a, który nieprzerwanie uderzał pięścią w drewniane drzwi.
- Otwórz wariatowi, bo nie przestanie… - Westchnął Adam i otworzył oczy, które zostały oślepione przez mocne, poranne słońce. Przeczesał palcami kruczoczarne włosy i przetarł powieki, ziewając przy tym głośno. Czasami żałował, że nie pracuje w zespole z grupą emerytów.
Blondyn energicznie wyskoczył z łóżka, otulając się miękkim szlafrokiem Adama i tuż po chwili otworzył drzwi, za którymi stał tancerz.
- Jak ty wyglądasz! – Terrance wybuchnął niekontrolowanym śmiechem i zmierzwił Ratliffowi mocno potarganą grzywkę. Wparował do pokoju i zatrzymał się tuż przed łóżkiem Adama – Mamy dziś próbę taneczną.
Lambert uniósł wysoko brwi i przesunął palcami po gładkiej kołdrze. Po drodze natknął się na sierść drzemiącego obok szczeniaka, który przewrócił się na bok – O której?
- Bus już czeka – Rzekł z uśmiechem tancerz
- Boże – Westchnął Lambert i usiadł – Zaraz zejdę na dół. Pozwól mi się rozbudzić – Rzekł zaspanym głosem i wbił wzrok w stojącą obok szafkę. Nie znosił pracowitych poranków, a zwłaszcza momentów rozstania z basistą. Nim zdążył się zorientować, Terrance wybiegł, zostawiając czarnowłosego sam na sam z Tommym.
Blondyn z delikatnym uśmiechem zbliżył się do Lamberta. W jego oczach igrała radosna iskierka – Powodzenia – Rzekł i kucnął tuż przed ukochanym, kładąc dłonie na jego kolanach – Może zajrzę na wasz trening – Dodał i obdarzył Adama uroczym uśmiechem. To był zdecydowanie jeden z tych elementów, którego Lambert potrzebował każdego poranka bardziej niż mocniej kawy.
***
There he goes
My baby walks so slow
Sexual tic-tac-toe
Yeah I know we both know
It isn't time, no
But could you be m-mine?

- Taylor, weź się do roboty, bo urwę ci ten zakuty łeb! – Wrzasnęła Brooke, za którą wstawiła się Sasha
- W tym zespole nie ma miejsca dla facetów. Co za słaba, beznadziejna i leniwa płeć – Westchnęła, gdy Green zaczął skarżyć się na brak klimatyzacji w sali ich prób
- Wypraszam sobie – Prychnął Adam, który tego dnia pracował nadzwyczaj intensywnie. Tommy potrafił naładować go tak pozytywną energią, że o zmęczeniu i narzekaniu nie było mowy – To co dziewczyny, kolejne podejście? – Zaproponował wokalista i po raz dziewiąty włączył w odtwarzaczu „Fever”.
Brooke zamilkła na moment i zawiesiła ręce na biodrach – Zróbmy przerwę – Rzuciła od niechcenia – Inaczej ten pajac nie weźmie się do pracy – dodała i potrąciła Taylora. Tuż za nią podążyła Sasha a także Green, który minął się z Terrancem. Ciemnoskóry tancerz lekkim krokiem podążał w stronę Adama, który nie krył rozczarowania
- Jeśli nadal będziemy ćwiczyć w podobnym tempie to zamiast wielkiej kariery czeka nas wielka porażka – Sięgnął po szklankę zimnej wody, która po chwili zwilżyła jego suche gardło. Rozejrzał się po sali, skupiając wzrok na odbiciu w lustrze. Nie mógł ukryć, że chętnie znalazłby się w tym dużym, dusznym pomieszczeniu z Tommym. Sam na sam.
- Możemy rozegrać naszą partię w duecie – Zaproponował Terrance. Adam przygryzł dolną wargę i otarł wilgotne czoło – W porządku. Wykorzystajmy ten czas.
Gdy rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki, tancerz zbliżył się do czarnowłosego i wykonywał przy nim swoją solową partię. Lambert nie zwracał na niego uwagi; śpiewał utwór, jednak obecność mężczyzny sprawiała, że czuł się bardziej roztargniony niż zwykle. W pewnym momencie poczuł zapach perfum Spencera; nigdy wcześniej nie zwracał uwagi na takie detale.  Mocna mieszanka uderzyła w niego ze zdwojoną siłą, gdy ciemnoskóry zjawił się bardzo blisko. Adam zawiesił wzrok na jego biodrach, które płynnie kołysały się w takt piosenki. W pewnej chwili dłonie tancerza zatrzymały się na ramionach czarnowłosego; gwałtownie spłynęły po jego klatce skrytej za materiałem bawełnianej koszulki. Lambert wziął głęboki wdech i zmrużył oczy. Jego zmysły zaczynały popadać w szaleństwo. Próbował skupić się na tańcu, jednak wejście w interakcję z Terrancem nie zakończyło się pomyślnie. Tancerz, nie zdając sobie z tego sprawy uwodził Adama swoimi ruchami, spojrzeniami i gestami. W pewnej chwili przyciągnął Adama do siebie i uderzył biodrami w jego udo, na co Lambert zareagował niekontrolowanym uśmiechem.
- Tańcz – Rzucił Terrance, wykonując obrót
Lambert wpatrywał się w lustrzane odbicie i wodził wzrokiem za ciałem tancerza; miał wrażenie, że pod jego skórą pracuje każdy mięsień. Nie mógł zaprzeczyć; uwielbiał, gdy jego show obfitowało w gorące momenty.
***
Tommy trzymał w dłoni kubek świeżo zaparzonej kawy. Zaciągnął się gorzkim zapachem ciemnego napoju i stukał palcami w porcelanowe naczynie. Uniósł wzrok, by spojrzeć na detektywa
- Proszę pana, sprawa wygląda następująco – Rzekł starszy mężczyzna i wyjął plik dokumentów , które położył na stole – Nie znamy lokalizacji pańskiej byłej dziewczyny, Keri. Została wymeldowana ze swojego mieszkania prawie dwa miesiące temu.
Tommy uniósł brwi – Przecież to niemożliwe, to było jej własnościowe mieszkanie. Sprzedała je?
Mężczyzna wzruszył ramionami – Według naszych ustaleń znajduje się u swojego brata w Toronto. Jej paszport jest czysty, nie opuszczała Stanów Zjednoczonych, co daje jednoznaczną odpowiedź, że nie wzięła czynnego udziału w zamachu na pańskie życie.
Blondyn upił łyk gorącej kawy – Proszę kontynuować.
- Jesteśmy jednak skłonni przypuszczać, że sprawca zadbał o swoje alibi. Musiał odznaczać się dużą precyzją i perfekcyjnie znać broń, z której mierzył. Musiał zająć miejsce przeznaczone dla ekipy; mam na myśli dystrykt dźwiękowca, bądź też któryś z zamkniętych balkonów.
- Ale przecież dotarcie w te miejsca jest niemożliwe – Zauważył Tommy
- Słusznie. Dlatego sprawca wykazał się dużym sprytem bądź też znał się z ekipą organizującą koncert.
- To nonsens – Westchnął blondyn i podparł czoło o zimne dłonie – Sugeruje pan, że Camila próbowała mnie zastrzelić?
- Nie ona, gdyż grała wtedy koncert – Mężczyzna sięgnął po swój kubek – Ale ktoś, kto działał na jej zlecenie. Dotarliśmy do jej kartoteki, co prawda jest czysta, ale Pani Gray otrzymała zezwolenie na broń w 2005 roku. Berettę nabyła w 2008 roku. Dokładnie z tego typu broni otrzymał pan oba strzały.
Tommy milczał; zapatrzył się w okno – A mój brat?
- Pański brat odmówił składania zeznań. Powiedział, że nie czuje się członkiem rodziny Ratliffów i nie chce mieć z Panem nic wspólnego. Nie możemy wykluczać jego winy, jednak nie mamy przeciwko niemu żadnych dowodów. Żadnych wykroczeń z przeszłości poza jazdą pod wpływem alkoholu.
- Więc jedyną podejrzaną jest wrażliwa kobieta, nasza przyjaciółka? – Tommy parsknął ironicznym śmiechem i pokręcił głową.
- Niestety, na razie nic więcej nie mogę Panu powiedzieć. Kiedy dotrzemy do Keri i wyjaśnimy sprawę pańskiego brata, odezwę się – Rzekł detektyw i wstał wyciągając dłoń w kierunku basisty – Jesteśmy na dobrej drodze.
Tommy uścisnął rękę siwiejącego mężczyzny, który opuścił hotelową restaurację. Basista przetarł palcami zmęczone oczy i podążył w kierunku swojego pokoju. Gdy kroczył korytarzem, zatrzymał się przed pokojem Camili i dwukrotnie zapukał do drzwi
- Proszę! – Usłyszał jej delikatny głos. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. W jego głowie panował absolutny chaos
- Cama – Westchnął i oparł się o ścianę – Powiedz mi prawdę, to ty? – Spytał, unosząc wzrok.
Patrzyła na niego w milczeniu – O czym ty mówisz?
- Rozmawiałem z detektywem – Powiedział, wstrzymując oddech – Wszystkie ślady wskazują, że stoisz za próbą dokonania morderstwa. Wiem, nie powinienem tego mówić dla dobra śledztwa, ale ja nie wierzę… - Przerwał, gdy spojrzał w jej oczy; wyrażały one smutek i niedowierzanie – Nie wierzę, że chciałaś odebrać mi życie.
Dziewczyna spojrzała w ścianę, jej dłonie drżały. Nie miała odwagi spojrzeć na basistę
- Nie odzywasz się do mnie, traktujesz moją osobę jak powietrze. I nagle pojawiasz się z pytaniem czy… – Rzekła półgłosem i wpatrywała się nieprzerwanie w mały obrazek zawieszony na ścianie
- Nie chciałem…
- Tommy – Uniosła wzrok i niepewnie spojrzała w oczy chłopaka – Przyjmujesz do siebie wszystko co mówi Adam, nie biorąc pod uwagę, że może się mylić. On ma wobec mnie uprzedzenia, bo jest o ciebie zazdrosny.
Ratliff przylgnął plecami do zimnej, białej ściany – Spróbuj mnie zrozumieć. Nie czuję się bezpieczny nawet w otoczeniu najbliższych mi ludzi. Cóż, chyba nie powinienem tutaj przychodzić. Pójdę już do siebie.
Choć liczył na jakąkolwiek odpowiedź, nie otrzymał jej. Nie sądził, że kiedykolwiek to nastąpi – że stanie się wobec Camili obojętny. Teraz nie próbowała ani go pocałować, ani przytulić, nawet nie zdobyła się na to, by spojrzeć w jego oczy.
- Dobranoc – Rzekł oschle i opuścił pokój, by wrócić do siebie. Pchnął drzwi własnego pokoju i zobaczył Adama, który oglądał serial oraz sączył drogiego drinka. Lambert uniósł wzrok na chłopaka, który od niechcenia rzucił torbę na podłogę, a tuż obok wylądowała jego skórzana kurtka
- Ktoś jest nie w humorze? – Spytał Adam i przełączył kanał, gdy zobaczył pojawiąjące się reklamy
- Wyłącz to – Powiedział Ratliff, a jego głos brzmiał wyjątkowo groźnie.
- Daj spokój – Mruknął Adam – Miałem dzisiaj ciężką próbę, należy mi się odpoczynek.
Basista poczuł jak krew uderza w jego skronie – Wyłącz ten pieprzony telewizor – Podniósł głos.
- Ale…
- Przestań pierdolić i wyłącz to gówno! – Wrzasnął, a mały szczeniak uciekł pod łóżko. Adam bez zastanowienia nacisnął czerwony przycisk na pilocie i patrzył na swojego chłopaka
- Co się dzieje? – Spytał podchodząc do niego – Kochanie?
Tommy czuł, że cała sytuacja przerasta jego siły. Niekontrolowanie z jego oczu potoczyły się pierwsze łzy, a cały pokój wypełnił beznadziejny szloch i zawodzenie. Adam zbliżył się i wziął blondyna w swoje ramiona
- Spokojnie… - Szepnął do jego ucha. Poczuł silne współczucie na widok ukochanego, który nie mógł powstrzymać się od płaczu. Przecież zawsze jesteś taki silny…
Ratliff objął czarnowłosego i wtulił się w jego ciało. Choć wiedział, że żadne słowa pocieszenia nie pomogą w tej sytuacji, obecność Adama była tym, co sprawiało, że nie stracił ostatnich zmysłów.
- Wszystko się ułoży. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – Powiedział spokojnym głosem Adam i przesuwał dłonie po plecach basisty
- To tylko utarty frazes – Westchnął Tommy i tępo wodził wzrokiem za małym szczeniakiem, który spacerował przed drzwiami balkonowymi.
Adam uniósł podbródek Ratliffa, by spojrzeć w jego brązowe oczy.  – Nie. To nadzieja. Chcę, by ona zajęła stałą pozycję w twoim sercu, tuż obok miejsca, gdzie znajduję się ja – Gdy wypowiedział ostatnie ze słów ujął twarz blondyna w swoje dłonie i zobaczył jak powieki chłopaka powoli opadają. Pocałował jego miękkie usta, przekazując mu całą swoją troskę i miłość – Nie bój się. Nie zostawię cię z tym wszystkim samego.
Na twarz Tommy’ego wstąpił delikatny uśmiech. Zacisnął wargi i przesunął opuszkami palców po policzku czarnowłosego, który również się uśmiechnął. Czasami jeden gest wyraża więcej niż tysiąc słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz