Hej :) Czas na kolejny odcinek.
GlamNell: Haha :D Myślę, że jest jeszcze na co czekać ^^
Colorado: Cieszę
się, że tak twierdzisz :) Rogogon jest mistrzynią w
opisywaniu zmysłowych (i nie tylko!) scen (dla tych, którzy jeszcze nie
zapoznali się z jej twórczością polecam linki po prawej :))
Pati:
Piszę właściwie w każdej wolnej chwili, czasami nawet, gdy gadamy na
twitterze :) Ach, wydra trafi do cytatów na WCFA, dzięki! :D
Chcę
podziękować za wszystkie Wasze komentarze. To jest najlepszy wyraz
wdzięczności, jaki mogę od Was dostać. Dziękuję Wam, dajecie mi sto
procent chęci do tworzenia kolejnych odcinków.
Jeśli
chodzi o drugie opowiadanie, planujemy rozpocząć je w ciągu pięciu dni,
prolog został napisany, pierwszy odcinek również. Już w kolejnej notce
na moim blogu chcę umieścić adres i zaprosić Was do śledzenia zupełnie
innej historii :) Jako że pojawiały się pytania dotyczące treści nowego
opowiadania, ułożyłam krótki opis, który (mam nadzieję) zachęci Was do
czytania. Osobiście jeszcze nie spotkałam się z polskim pairingiem,
który u nas wystąpi, a to dziwne; biorąc pod uwagę opinie Adama wobec
postaci o której mowa niżej.
Dla
każdego z nas codzienność wytycza granice własnego świata. Czasami
jednak niektórzy z nas zostają odgrodzeni barierami od wszystkiego co
ich otacza.
Podczas
amerykańskiej muzycznej gali, Bill Kaulitz ulega poważnemu wypadkowi.
Nie może się pogodzić z utratą najważniejszego ze zmysłów. Adam Lambert
pojawia się w jego życiu jako jedna z wielu osób, która zechce go
wspierać w obliczu stanu z którym nie sposób sobie poradzić.
Pełna
przewrotnej akcji, literacka opowieść o trudach, bólu, przyjaźni,
szczęściu i najpiękniejszym uczuciu, którego można doświadczyć.
A teraz zapraszam do Piaskowego:
Podjęta decyzja
Adam otworzył oczy. Jedyną rzecz, którą w pierwszej chwili zarejestrował był fakt, że jest już jasno. To musi być poranek pomyślał
i zdał sobie sprawę ze słodkiego ciężaru, który naciskał na jego tors.
Tommy spał wtulony w jego ciało, był zupełnie nagi. Czarnowłosy
uśmiechnął się delikatnie i przesunął opuszkami palców po plecach
Ratliffa. Wróciły do niego wspomnienia ostatniej nocy; choć wszystko
zakończyło się na wzajemnych pieszczotach, myślał o tym zajściu w jak
najbardziej pozytywnych kategoriach. Nie spodziewał się, że młody
mężczyzna będzie tak pełen pożądania w pierwszych swoich kontaktach z tą
samą płcią. Przeszedł go ekscytujący dreszcz podniecenia na myśl o
jeszcze większym zbliżeniu. Z Tommym to musi być coś cudownego. Pełnego pasji, wyobraźni. Miłości.
- Zasnęliśmy? – Mruknął cicho muzyk, nie otwierając oczu. Czuł ciepłe dłonie na swoich plecach. Kto ostatni raz ktoś witał ze mną dzień w ten sposób? Na pewno nie Keri. Nie przykryli się tej nocy; przez szczupłe ciało chłopaka przeszedł zimny dreszcz.
-
Tak. Nawet nie wiem kiedy – Odparł Adam, który był wystarczająco
rozbudzony, by darować sobie poranną kawę. Już dawno nie budził się u
czyjegoś boku i musiał przyznać, że bardzo mu tego brakowało.
- Zimno – Mruknął z niezadowoleniem blondyn i wiercił się chwilę, by ogrzać swoje ciało. Adam
poczuł miękkie, pachnące włosy basisty, które znajdowały się na jego
szyi. Uwielbiał je; dodawały Ratliffowi mnóstwo uroku.
-
Dać ci trochę ciepła? – Spytał Lambert i objął chłopaka, przesuwając
dłońmi po skórze jego pleców. W pewnej chwili przeciągnął paznokciami po
linii jego kręgosłupa i poczuł, jak Tommy momentalnie się wyprężył.
-
Ciepła? Może… - Uśmiechnął się basista i delikatnie pocałował wargi
Adama. Przesunął palcami po jego policzku – Cama, moja matka i brat
rozerwaliby mnie na strzępy, gdyby wiedzieli, że tutaj z tobą jestem –
Dodał i wtulił się w ciało czarnowłosego.
- Ty się nimi przejmujesz? – Uśmiechnął się Adam, choć znał odpowiedź na to pytanie
- Chrzanić ich – Mruknął obojętnie basista, na co Lambert zareagował śmiechem. Cały Tommy.
-
Pomogę ci zmienić opatrunek. Boli cię brzuch? – Spytał wokalista,
głaszcząc przy tym delikatną skórę Ratliffa. Lubił czuć jego bliskość;
to jedyne czego potrzebował.
-
Tylko trochę. Dla ciebie wytrzymam wszystko – Rzekł z uśmiechem – Adam,
jak sądzisz, kto mógł to zrobić? – Spytał blondyn i spojrzał w oczy
wokalisty, które odbijały w sobie blask przedpołudniowego słońca
Lambert
w pierwszej chwili nie zrozumiał do czego ma odnieść zadane pytanie –
Masz na myśli strzały? – Dodał, uznając, że to ostatni, świeży i jeszcze
niewyjaśniony temat. Chłopak w milczeniu pokiwał głową, oczekując
odpowiedzi.
-
Nie wiem. Ja się mogę tylko domyślać – Westchnął Adam i nie przestawał
głaskać pleców Tommy’ego – Jutro spotkamy się policjantem, który
poprowadzi śledztwo, menadżer już nas umówił. Nie chcę wydawać
pochopnych opinii, dużo nad tym rozmyślałem – Im więcej słów wypowiadał,
tym wyraz twarzy Ratliffa zdawał się być coraz smutniejszy.
-
Tommy? – Rzekł wokalista i delikatnie pocałował chłopaka w czoło –
Chciałbym dzisiaj spotkać się z całym zespołem i uczcić ten dzień.
Uczcić fakt, że do nas wróciłeś. No i przy okazji… - Zawahał się –
Poinformować ich o czymś ważnym.
Ratliff
uniósł wzrok – O czym? – Spytał i zamyślił się chwilę – Planujesz wydać
kolejny singiel? – Uśmiechnął się delikatnie – Nie, ja wiem! Piszesz
nową piosenkę?
Lambert rozchylił delikatnie wargi z których wydobył się stłumiony odgłos zawodu
- Chciałbym dziś wieczorem zaprosić wszystkich do klubu i oznajmić im, że jesteśmy razem.
Tommy szeroko otworzył oczy, serce podskoczyło mu aż do gardła, a przez ciało przeszedł paraliżujący dreszcz. Ty chyba żartujesz.
- Ale… to już? – Spytał, a w jego głosie pobrzmiewała nuta wątpliwości.
-
Może nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, no ale… ale się kochamy, a w
zespole nie powinno być tajemnic, prawda? – Rzekł Adam, starając się
przekonać basistę do swojej racji.
-
Ale… - Westchnął Ratliff i pogłaskał policzek Lamberta – Oni mogą nie
być z tego zadowoleni. Pamiętasz, sam powtarzałeś, żadnych związków w
zespole. Poza tym oni niezbyt za mną przepadają no i… Ja… Oni pomyślą,
że jestem gejem, a nie jestem i…
Adam uśmiechnął się – Nie jąkaj się. Wstydzisz się mnie? Tego uczucia? No powiedz szczerze.
Ratliff
wplótł palce w czarne włosy wokalisty i bawił się pojedynczymi
kosmykami– Oczywiście, że nie. Ja wiem, oni prędzej czy później się
dowiedzą. Pozwolisz mi się jeszcze zastanowić?
Adam ucałował czoło chłopaka i ogrzał jego ramiona swoimi dłońmi – Oczywiście Tommy Joe.
Blondwłosy muzyk uśmiechnął się, gdy usłyszał te słowa. Poczuł niesamowity spokój.
-
Ach, Lambert, jesteś dla mnie taki dobry… - Zamruczał, usiadł na
biodrach wokalisty i pochylił się, by złożyć kilka drobnych pocałunków
na jego szyi. Adam przygryzł wargi i skierował je wprost na usta
Ratliffa. Patrzyli sobie w oczy przez krótki moment, w którym wokalista
przesunął dłonią po nagiej skórze basisty, wodząc palcami po boku
brzucha a kończąc na udzie. Ostrożnie złapał go za kark i przyciągnął do
siebie, by wprowadzić język w usta Tommy’ego, z których wydobył się
rozkoszny pomruk. Narkotyk miłości tak mocno uderzył w ich głowy, że nie
zdołali się zorientować, że drzwi hotelowego pokoju z hukiem otworzyły
się, a do ich oazy spokoju wbiegli Monte, Taylor oraz Terrance.
-
Tommy, w końcu do nas wró…! – Trzymali w rękach paczki z prezentami,
lecz zamarli, gdy zobaczyli Adama oraz basistę w jednym łóżku.
- O mój Boże – Jęknął Monte i odwrócił się – Nie widziałem tego, nie widziałem tego, nie widziałem.
Tancerze
spojrzeli po sobie i w tym samym momencie wybuchnęli głośnym śmiechem.
Adam oraz Tommy czuli się coraz bardziej zażenowani zaistniałą sytuacją.
Basista szybko zanurzył się pod kołdrą i naciągnął ją niemal na oczy
-
Terrance, widziałeś to?! – Krzyknął Taylor, z ręki którego wypadła mała
paczka, a następnie głucho uderzyła w błyszczącą podłogę
-
Tommy źle się czuł, więc go przygarnąłem i zaopiekowałem się nim –
Rzekł Lambert, próbując się usprawiedliwić – Jesteście bezczelni i
nieczuli, żal mi was.
-
Zaopiekowałeś… - Powiedział Terrance z nutą złośliwości i założył ręce
na klatce piersiowej – W nocy aż do rana słyszeliśmy jak się nim
opiekowałeś. Aż wył z radości.
-
Terrance! – Wrzasnął ze zdenerwowaniem Adam, na co Monte się odwrócił i
spojrzał na basistę, którego policzki znacznie się zaróżowiły.
-
To nie tak, Tommy jest przecież hetero. Co miałby robić ze mną w łóżku?
No dajcie spokój – Próbował bronić się Lambert, jednak Taylor uniósł
brew i patrzył na niego kpiąco
- Żeby życie miało smaczek…
Adam warknął na niego – Wywalę cię z zespołu.
- Raz dziewczynka, raz chłopaczek… - Spojrzał na Ratliffa i wraz z Pittmanem zaczęli się śmiać.
-
Nieważne, przyszliśmy tutaj po coś innego – Wtrącił Terrance – Cisza,
cicho już. Może byli pijani. Na pewno byli nawaleni jak Longineu na
swojej osiemnastce.
-
Cholera, nasz szef sypia ze swoim muzykiem! – Oburzył się Taylor – Już
nigdy nie piję na imprezach z Lambertem, nie ma mowy. Ewentualnie jeśli
będę miał własnego szofera na koszt zespołu. A jeśli padnie to na ciebie, to co zrobisz?
Terrance
uśmiechnął się szeroko – Chyba tylko głupi by się zawahał – Rzekł, na
co Monte, Taylor oraz Tommy wybuchnęli śmiechem, a Adam otworzył szeroko
czy i nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
-
Faceci, trzymajcie poziom – Mruknął w końcu Lambert – Myślę, że w
zaistniałej sytuacji powinniście pójść do pokoju i czekać aż do was
dojdziemy.
Monte
nadal stał odwrócony tyłem – Prędzej chyba dojdziecie na szczyt niż do
pokoju. Ratliff, ja wiele już widziałem, ale jesteś jedynym widokiem,
którego chcę sobie zaoszczędzić.
Tommy
chwycił małą poduszkę i cisnął nią w tancerzy, którzy ze śmiechem
wybiegli z pokoju. Pittman odwrócił ostrożnie głowę i uśmiechnął się pod
nosem.
- Chyba zostanę waszym nadwornym kamerzystą. Niech świat zobaczy co się dzieje, gdy nikt nie widzi.
-
Mogę mieć do Ciebie prośbę? – Spytał Adam, patrząc na gitarzystę –
Właściwie to dwie. Pierwsza to… załatw nam klub na dzisiejszy wieczór,
tylko dla naszego zespół. A druga sprawa… Nie rozpowiadajcie, że ja i
Tommy jesteśmy razem. Chcę, by to była dla nich niespodzianka.
Monte uśmiechnął się i zamrugał radośnie – Nie ma sprawy, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Ale ja też mam prośbę.
Lambert uniósł brwi – Słucham?
- Nie pokazuj mi więcej swojego faceta nago.
Adam zaśmiał się i przytulił Tommy’ego do swojej piersi – Nie ma sprawy. Ten widok zostawię tylko dla siebie.
***
-
Tommy, już po dwudziestej, co ty tam robisz! – Krzyknął Adam, zapinając
czarną koszulę. Nie wiedział jak mogli przez cały dzień nie pokazać się
nikomu na oczy.
- Zaraz no! – Odparł Tommy, który zajmował łazienkę od blisko trzydziestu minut.
Adam
usiadł przed lustrem i ponownie spojrzał na zegarek – Musimy wziąć
taksówkę. Cały zespół czeka już w klubie. Mam nadzieję, że o tej porze
nie będzie korków – Rzekł i odwrócił głowę, by spojrzeć na basistę – O…
Tommy… - Zająkał się i wstał z łóżka.
Ratliff
miał na sobie czarne, dopasowane spodnie, śnieżnobiałą koszulę idealnie
pasującą do jego jasnej skóry. Wyglądał naturalnie bez scenicznego
makijażu, jego włosy były ułożone w ten sposób, że nie zasłaniały
delikatnej twarzy chłopaka – Jestem gotowy – Rzekł i zmierzył wzrokiem
Adama.
Lambert
stanowił totalne przeciwieństwo swojego muzyka. Na ten wieczór założył
czarną koszulę, poeksperymentował z ciemnym makijażem i użył perfum o
kilka tonów mocniejszych niż te, w
których gustował jego partner. Już na pierwszy rzut oka można było z
łatwością ocenić, kto jest dominującą stroną w tym związku.
- Jesteś taki… - Powiedział Adam i zbliżył się do basisty, kładąc mu dłonie na ramionach – Śliczny.
Ratliff roześmiał się. Zawsze uważał, że to określenie dotyczy jedynie kobiet, ale w ich własnym świecie nie było odgórnie narzuconych norm.
- Adam? – Tommy podniósł wzrok i zatracił się w niebieskich tęczówkach wokalisty
Lambert sięgnął po klucz leżący na szafce i objął ramieniem blondyna, kierując się z nim do drzwi
- Tak?
- Jestem gotowy – Odparł z uśmiechem basista – Chcę to zrobić.
-
Gotowy na co? – Lambert zatrzymał się i stanął przed Ratliffem,
poprawiając kołnierz jego białej koszuli. W eleganckim wydaniu wyglądał
co najmniej czarująco.
- Gotowy, by powiedzieć zespołowi o naszym związku – Rzekł basista, a w jego oczach malowała się radość.
Lambert
uniósł wysoko powieki. Nie spodziewał się, że Tommy dokona tego wyboru w
przeciągu kilku godzin. Uśmiechnął się szeroko i przesunął palcami po
gładkiej twarzy chłopaka. Ta słodka, mała tajemnica powoli zaczyna wyłaniać się z ciasnych pokojów naszych serc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz