sobota, 19 maja 2012

Odc. 28: Podjęta decyzja

Hej :) Czas na kolejny odcinek.
GlamNell: Haha :D Myślę, że jest jeszcze na co czekać ^^
Colorado: Cieszę się, że tak twierdzisz :) Rogogon jest mistrzynią w opisywaniu zmysłowych (i nie tylko!) scen (dla tych, którzy jeszcze nie zapoznali się z jej twórczością polecam linki po prawej :))
Pati: Piszę właściwie w każdej wolnej chwili, czasami nawet, gdy gadamy na twitterze :) Ach, wydra trafi do cytatów na WCFA, dzięki! :D

Chcę podziękować za wszystkie Wasze komentarze. To jest najlepszy wyraz wdzięczności, jaki mogę od Was dostać. Dziękuję Wam, dajecie mi sto procent chęci do tworzenia kolejnych odcinków.

Jeśli chodzi o drugie opowiadanie, planujemy rozpocząć je w ciągu pięciu dni, prolog został napisany, pierwszy odcinek również. Już w kolejnej notce na moim blogu chcę umieścić adres i zaprosić Was do śledzenia zupełnie innej historii :) Jako że pojawiały się pytania dotyczące treści nowego opowiadania, ułożyłam krótki opis, który (mam nadzieję) zachęci Was do czytania. Osobiście jeszcze nie spotkałam się z polskim pairingiem, który u nas wystąpi, a to dziwne; biorąc pod uwagę opinie Adama wobec postaci o której mowa niżej.
Dla każdego z nas codzienność wytycza granice własnego świata. Czasami jednak niektórzy z nas zostają odgrodzeni barierami od wszystkiego co ich otacza.
Podczas amerykańskiej muzycznej gali, Bill Kaulitz ulega poważnemu wypadkowi. Nie może się pogodzić z utratą najważniejszego ze zmysłów. Adam Lambert pojawia się w jego życiu jako jedna z wielu osób, która zechce go wspierać w obliczu stanu z którym nie sposób sobie poradzić.
Pełna przewrotnej akcji, literacka opowieść o trudach, bólu, przyjaźni, szczęściu i najpiękniejszym uczuciu, którego można doświadczyć.

A teraz zapraszam do Piaskowego:

 Podjęta decyzja

Adam otworzył oczy. Jedyną rzecz, którą w pierwszej chwili zarejestrował był fakt, że jest już jasno. To musi być poranek pomyślał i zdał sobie sprawę ze słodkiego ciężaru, który naciskał na jego tors. Tommy spał wtulony w jego ciało, był zupełnie nagi. Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie i przesunął opuszkami palców po plecach Ratliffa. Wróciły do niego wspomnienia ostatniej nocy; choć wszystko zakończyło się na wzajemnych pieszczotach, myślał o tym zajściu w jak najbardziej pozytywnych kategoriach. Nie spodziewał się, że młody mężczyzna będzie tak pełen pożądania w pierwszych swoich kontaktach z tą samą płcią. Przeszedł go ekscytujący dreszcz podniecenia na myśl o jeszcze większym zbliżeniu. Z Tommym to musi być coś cudownego. Pełnego pasji, wyobraźni. Miłości.
- Zasnęliśmy? – Mruknął cicho muzyk, nie otwierając oczu. Czuł ciepłe dłonie na swoich plecach. Kto ostatni raz ktoś witał ze mną dzień w ten sposób? Na pewno nie Keri. Nie przykryli się tej nocy; przez szczupłe ciało chłopaka przeszedł zimny dreszcz.
- Tak. Nawet nie wiem kiedy – Odparł Adam, który był wystarczająco rozbudzony, by darować sobie poranną kawę. Już dawno nie budził się u czyjegoś boku i musiał przyznać, że bardzo mu tego brakowało.
- Zimno – Mruknął z niezadowoleniem blondyn i wiercił się chwilę, by ogrzać swoje ciało.  Adam poczuł miękkie, pachnące włosy basisty, które znajdowały się na jego szyi. Uwielbiał je; dodawały Ratliffowi mnóstwo uroku.
- Dać ci trochę ciepła? – Spytał Lambert i objął chłopaka, przesuwając dłońmi po skórze jego pleców. W pewnej chwili przeciągnął paznokciami po linii jego kręgosłupa i poczuł, jak Tommy momentalnie się wyprężył.
- Ciepła? Może… - Uśmiechnął się basista i delikatnie pocałował wargi Adama. Przesunął palcami po jego policzku – Cama, moja matka i brat rozerwaliby mnie na strzępy, gdyby wiedzieli, że tutaj z tobą jestem – Dodał i wtulił się w ciało czarnowłosego.
- Ty się nimi przejmujesz? – Uśmiechnął się Adam, choć znał odpowiedź na to pytanie
- Chrzanić ich – Mruknął obojętnie basista, na co Lambert zareagował śmiechem. Cały Tommy.
- Pomogę ci zmienić opatrunek. Boli cię brzuch? – Spytał wokalista, głaszcząc przy tym delikatną skórę Ratliffa. Lubił czuć jego bliskość; to jedyne czego potrzebował.
- Tylko trochę. Dla ciebie wytrzymam wszystko – Rzekł z uśmiechem – Adam, jak sądzisz, kto mógł to zrobić? – Spytał blondyn i spojrzał w oczy wokalisty, które odbijały w sobie blask przedpołudniowego słońca
Lambert w pierwszej chwili nie zrozumiał do czego ma odnieść zadane pytanie – Masz na myśli strzały? – Dodał, uznając, że to ostatni, świeży i jeszcze niewyjaśniony temat. Chłopak w milczeniu pokiwał głową, oczekując odpowiedzi.
- Nie wiem. Ja się mogę tylko domyślać – Westchnął Adam i nie przestawał głaskać pleców Tommy’ego – Jutro spotkamy się policjantem, który poprowadzi śledztwo, menadżer już nas umówił. Nie chcę wydawać pochopnych opinii, dużo nad tym rozmyślałem – Im więcej słów wypowiadał, tym wyraz twarzy Ratliffa zdawał się być coraz smutniejszy.
- Tommy? – Rzekł wokalista i delikatnie pocałował chłopaka w czoło – Chciałbym dzisiaj spotkać się z całym zespołem i uczcić ten dzień. Uczcić fakt, że do nas wróciłeś. No i przy okazji… - Zawahał się – Poinformować ich o czymś ważnym.
Ratliff uniósł wzrok – O czym? – Spytał i zamyślił się chwilę – Planujesz wydać kolejny singiel? – Uśmiechnął się delikatnie – Nie, ja wiem! Piszesz nową piosenkę?
Lambert rozchylił delikatnie wargi z których wydobył się stłumiony odgłos zawodu
- Chciałbym dziś wieczorem zaprosić wszystkich do klubu i oznajmić im, że jesteśmy razem.
Tommy szeroko otworzył oczy, serce podskoczyło mu aż do gardła, a przez ciało przeszedł paraliżujący dreszcz. Ty chyba żartujesz.
- Ale… to już? – Spytał, a w jego głosie pobrzmiewała nuta wątpliwości.
- Może nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, no ale… ale się kochamy, a w zespole nie powinno być tajemnic, prawda? – Rzekł Adam, starając się przekonać basistę do swojej racji.
- Ale… - Westchnął Ratliff i pogłaskał policzek Lamberta – Oni mogą nie być z tego zadowoleni. Pamiętasz, sam powtarzałeś, żadnych związków w zespole. Poza tym oni niezbyt za mną przepadają no i… Ja… Oni pomyślą, że jestem gejem, a nie jestem i…
Adam uśmiechnął się – Nie jąkaj się. Wstydzisz się mnie? Tego uczucia? No powiedz szczerze.
Ratliff wplótł palce w czarne włosy wokalisty i bawił się pojedynczymi kosmykami– Oczywiście, że nie. Ja wiem, oni prędzej czy później się dowiedzą. Pozwolisz mi się jeszcze zastanowić?
Adam ucałował czoło chłopaka i ogrzał jego ramiona swoimi dłońmi – Oczywiście Tommy Joe.
Blondwłosy muzyk uśmiechnął się, gdy usłyszał te słowa. Poczuł niesamowity spokój.
- Ach, Lambert, jesteś dla mnie taki dobry… - Zamruczał, usiadł na biodrach wokalisty i pochylił się, by złożyć kilka drobnych pocałunków na jego szyi. Adam przygryzł wargi i skierował je wprost na usta Ratliffa. Patrzyli sobie w oczy przez krótki moment, w którym wokalista przesunął dłonią po nagiej skórze basisty, wodząc palcami po boku brzucha a kończąc na udzie. Ostrożnie złapał go za kark i przyciągnął do siebie, by wprowadzić język w usta Tommy’ego, z których wydobył się rozkoszny pomruk. Narkotyk miłości tak mocno uderzył w ich głowy, że nie zdołali się zorientować, że drzwi hotelowego pokoju z hukiem otworzyły się, a do ich oazy spokoju wbiegli Monte, Taylor oraz Terrance.
- Tommy, w końcu do nas wró…! – Trzymali w rękach paczki z prezentami, lecz zamarli, gdy zobaczyli Adama oraz basistę w jednym łóżku.
- O mój Boże – Jęknął Monte i odwrócił się – Nie widziałem tego, nie widziałem tego, nie widziałem.
Tancerze spojrzeli po sobie i w tym samym momencie wybuchnęli głośnym śmiechem. Adam oraz Tommy czuli się coraz bardziej zażenowani zaistniałą sytuacją. Basista szybko zanurzył się pod kołdrą i naciągnął ją niemal na oczy
- Terrance, widziałeś to?! – Krzyknął Taylor, z ręki którego wypadła mała paczka, a następnie głucho uderzyła w błyszczącą podłogę
- Tommy źle się czuł, więc go przygarnąłem i zaopiekowałem się nim – Rzekł Lambert, próbując się usprawiedliwić – Jesteście bezczelni i nieczuli, żal mi was.
- Zaopiekowałeś… - Powiedział Terrance z nutą złośliwości i założył ręce na klatce piersiowej – W nocy aż do rana słyszeliśmy jak się nim opiekowałeś. Aż wył z radości.
- Terrance! – Wrzasnął ze zdenerwowaniem Adam, na co Monte się odwrócił i spojrzał na basistę, którego policzki znacznie się zaróżowiły.
- To nie tak, Tommy jest przecież hetero. Co miałby robić ze mną w łóżku? No dajcie spokój – Próbował bronić się Lambert, jednak Taylor uniósł brew i patrzył na niego kpiąco
- Żeby życie miało smaczek…
Adam warknął na niego – Wywalę cię z zespołu.
- Raz dziewczynka, raz chłopaczek… - Spojrzał na Ratliffa i wraz z Pittmanem zaczęli się śmiać.
- Nieważne, przyszliśmy tutaj po coś innego – Wtrącił Terrance – Cisza, cicho już. Może byli pijani. Na pewno byli nawaleni jak Longineu na swojej osiemnastce.
- Cholera, nasz szef sypia ze swoim muzykiem! – Oburzył się Taylor – Już nigdy nie piję na imprezach z Lambertem, nie ma mowy. Ewentualnie jeśli będę miał własnego szofera na koszt zespołu.  A jeśli padnie to na ciebie, to co zrobisz?
Terrance uśmiechnął się szeroko – Chyba tylko głupi by się zawahał – Rzekł, na co Monte, Taylor oraz Tommy wybuchnęli śmiechem, a Adam otworzył szeroko czy i nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Faceci, trzymajcie poziom – Mruknął w końcu Lambert – Myślę, że w zaistniałej sytuacji powinniście pójść do pokoju i czekać aż do was dojdziemy.
Monte nadal stał odwrócony tyłem – Prędzej chyba dojdziecie na szczyt niż do pokoju. Ratliff, ja wiele już widziałem, ale jesteś jedynym widokiem, którego chcę sobie zaoszczędzić.
Tommy chwycił małą poduszkę i cisnął nią w tancerzy, którzy ze śmiechem wybiegli z pokoju. Pittman odwrócił ostrożnie głowę i uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba zostanę waszym nadwornym kamerzystą. Niech świat zobaczy co się dzieje, gdy nikt nie widzi.
- Mogę mieć do Ciebie prośbę? – Spytał Adam, patrząc na gitarzystę – Właściwie to dwie. Pierwsza to… załatw nam klub na dzisiejszy wieczór, tylko dla naszego zespół. A druga sprawa… Nie rozpowiadajcie, że ja i Tommy jesteśmy razem. Chcę, by to była dla nich niespodzianka.
Monte uśmiechnął się i zamrugał radośnie – Nie ma sprawy, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Ale ja też mam prośbę.
Lambert uniósł brwi – Słucham?
- Nie pokazuj mi więcej swojego faceta nago.
Adam zaśmiał się i przytulił Tommy’ego do swojej piersi – Nie ma sprawy. Ten widok zostawię tylko dla siebie.
***
- Tommy, już po dwudziestej, co ty tam robisz! – Krzyknął Adam, zapinając czarną koszulę. Nie wiedział jak mogli przez cały dzień nie pokazać się nikomu na oczy.
- Zaraz no! – Odparł Tommy, który zajmował łazienkę od blisko trzydziestu minut.
Adam usiadł przed lustrem i ponownie spojrzał na zegarek – Musimy wziąć taksówkę. Cały zespół czeka już w klubie. Mam nadzieję, że o tej porze nie będzie korków – Rzekł i odwrócił głowę, by spojrzeć na basistę – O… Tommy… - Zająkał się i wstał z łóżka.
Ratliff miał na sobie czarne, dopasowane spodnie, śnieżnobiałą koszulę idealnie pasującą do jego jasnej skóry. Wyglądał naturalnie bez scenicznego makijażu, jego włosy były ułożone w ten sposób, że nie zasłaniały delikatnej twarzy chłopaka – Jestem gotowy – Rzekł i zmierzył wzrokiem Adama.
Lambert stanowił totalne przeciwieństwo swojego muzyka. Na ten wieczór założył czarną koszulę, poeksperymentował z ciemnym makijażem i użył perfum o kilka tonów mocniejszych niż te,  w których gustował jego partner. Już na pierwszy rzut oka można było z łatwością ocenić, kto jest dominującą stroną w tym związku.
- Jesteś taki… - Powiedział Adam i zbliżył się do basisty, kładąc mu dłonie na ramionach – Śliczny.
Ratliff roześmiał się. Zawsze uważał, że to określenie dotyczy jedynie kobiet, ale w ich własnym  świecie nie było odgórnie narzuconych norm.
- Adam? – Tommy podniósł wzrok i zatracił się w niebieskich tęczówkach wokalisty
Lambert sięgnął po klucz leżący na szafce i objął ramieniem blondyna, kierując się z nim do drzwi
- Tak?
- Jestem gotowy – Odparł z uśmiechem basista – Chcę to zrobić.
- Gotowy na co? – Lambert zatrzymał się i stanął przed Ratliffem, poprawiając kołnierz jego białej koszuli. W eleganckim wydaniu wyglądał co najmniej czarująco.
- Gotowy, by powiedzieć zespołowi o naszym związku – Rzekł basista, a w jego oczach malowała się radość.
Lambert uniósł wysoko powieki. Nie spodziewał się, że Tommy dokona tego wyboru w przeciągu kilku godzin. Uśmiechnął się szeroko i przesunął palcami po gładkiej twarzy chłopaka. Ta słodka, mała tajemnica powoli zaczyna wyłaniać się z ciasnych pokojów naszych serc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz