sobota, 19 maja 2012

Odc. 12: Decyzja

Hej Dziewczyny! Dziś czas na kolejny odcinek. Niezwykle cieszą mnie Wasze komentarze, zarówno te króciutkie jak i bardzo bujne :) Dzisiejszy odcinek pisałam wsłuchując się w twórczość My Chemical Romance. Choć nigdy nie miałam do nich przekonania i wzbraniałam się przed zapoznaniem się z ich utworami, w końcu się na to zdobyłam i nie żałuję, szczególnie polecam bardzo świeże "Sing" :)

Nana: Oczywiście taki pomysł (by Keri nakryła Adama oraz Tommy'ego) błysnął mi w głowie, jednak postanowiłam rozegrać to inaczej, a jak - to wyjaśni się już za chwilę.


Decyzja


Adam, nie otwierając oczu, złapał słuchawkę telefonu, dzwoniącego do pokoju.
- Zamawiał pan pobudkę na ósmą. Dziękujemy za skorzystanie z usług hotelu Castillete.
Czarnowłosy odsunął się od szafki z aparatem i położył rękę na miejscu, gdzie powinien być Tommy. Otworzył oczy, lecz spostrzegł jedynie odchyloną kołdrę i zapadniętą poduszkę.
- Tommy… - Wymamrotał i położył się na plecach, wspominając ostatnią noc. Odgarnął czarne kosmyki z czoła i wstał, by ubrać się i zejść na wspólne śniadanie.
***
Członkowie zespołu zajęli długi stół na końcu sali. Byli jednymi z nielicznych gości skromnego hotelu. Rozmawiali, żartowali i częstowali się przysmakami. Adam niechętnie spojrzał na Keri, zajmującą miejsce naprzeciw niego
- Dlaczego Tommy nie przyszedł? – Spytał chłodno.
- Późno wstał. Zaraz będzie – Odparła, nie zwracając na Lamberta szczególnej uwagi.
Choć nie chciał dać tego do zrozumienia, niecierpliwił się nieobecnością basisty. Niespełna dziesięć minut później Tommy wszedł na salę i zajął wolne miejsce pomiędzy Adamem a Camilą. Dziewczynę przywitał buziakiem w policzek, co wywołało złość na twarzy Keri, natomiast Lamberta obdarzył uśmiechem, który zdradzał wszystko. Adam odwzajemnił uśmiech i odwrócił wzrok, mając wrażenie, że wszyscy wiedzą, ze muzycy spędzili ostatnią noc wspólnie.
- Adam, możesz mi podać… - Tommy rozglądał się po całej długości stołu – Ser?
Wokalista chwycił talerz pełen przeróżnego nabiału i podał chłopakowi tak szybko, że ten nie zdążył go złapać. Smakowite kulki z koziego sera potoczyły się po stole. Monte parsknął śmiechem, reszta zajęta była rozmową.
- Boże, zachowujesz się jak świnia – Powiedziała Keri, patrząc z odrazą na Tommy’ego. Spojrzał na nią, lecz nie miał ochoty pyskować swojej dziewczynie. Uważał to, za niegodne.
- Świnią możesz być co najwyżej ty – Rzekła głośno Camila,  która skupiła na sobie uwagę wszystkich członków zespołu. Zapadło wymowne milczenie. Adam zerknął na Tommy’ego, który widząc napięcie między dziewczynami, powiedział
- Hej, kochane, spokojnie.
- Zamknij się idioto – Warknęła Keri, atmosfera była coraz bardziej napięta.
- Zwracaj się do niego z szacunkiem, kretynko! – Odparła donośnym tonem Camila, stając w obronie basisty. Nim zdążył jakkolwiek zareagować, Keri wymierzyła ciemnowłosej cios w policzek, używając do tego pięści. Camila krzyknęła z bólu oraz przerażenia i nie reagując na krzyki Adama, wybiegła z sali. Tommy nie zważał na wściekłość Lamberta, którą kierował w stronę jego dziewczyny; porwał się za dziewczyną. Wybiegł na korytarz i zauważył, że drzwi damskiej toalety zamykają się. Podbiegł i zwolnił, zastanawiając się, czy powinien tam wchodzić. Ostatecznie zdecydował się to zrobić.
Ciemnowłosa dziewczyna stała przed lustrem i płakała, starając się nie patrzeć we własne odbicie. Czuła obecność blondyna, lecz nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Pozwoliła mu się zbliżyć.
- Wszystko w porządku? Pokaż mi się – Powiedział łagodnie, ujął ją za podbródek i obejrzał jej twarz – Bardzo boli?
Camila, łkając cicho, popatrzyła Ratliffowi w oczy. Czuła, że teraz jej serce wali jak oszalałe.
- Cama, czemu to zrobiłaś? – Spytał, jakby z wyrzutem i przejęciem.
- Nie mogłam słuchać, jak cię obraża – Powiedziała półgłosem, patrząc w brązowe oczy chłopaka.
- Cama, to tylko słowa…
- Tylko słowa? – Powtórzyła i przyparła go do ściany. Teraz zupełnie nie wyglądała na kruchą dziewczynę, potrzebującą pomocy – Tommy, czy ty naprawdę tego nie widzisz?
Ratliff czuł że styka się z zimną ścianą, przeszedł go nieprzyjemny dreszcz prowadzący przez wszystkie kręgi kręgosłupa. Patrzył na nią w milczeniu, nie do końca rozumiał w jakim położeniu się znajduje.
- Kocham cię – Rzekła, patrząc w jego oczy – Kocham cię, Tommy Joe – Powtórzyła.
Poczuł, jak jego żołądek kurczy się w mgnieniu oka – Camila… ty chyba nie mówisz poważnie…
To był jeden z tych momentów, które pojawiają się nieoczekiwanie. Choć na te słowa wielu ludzi czeka bardzo długo, nie zawsze wypowiada je ta osoba, od której tego oczekujemy. Tommy nigdy nie przypuszczał, że to właśnie jego koleżanka z zespołu wypowie to hasło pełne miłości, już łatwiej było mu wyobrazić sobie Adama na jej miejscu. Uśmiechnął się nerwowo, licząc, że to tylko żart. Dziewczyna patrzyła na niego poważnie.
- Ja… Cholera – Westchnął i odchylił głowę do tyłu. Po chwili spojrzał na nią – Wiesz, że nie mogę…
Patrzyła na niego. Dostrzegł w jej oczach zrozumienie – Wiem. Wiem, ale… Tommy, spełnisz moje jedno życzenie? – Spytała, odgarniając grzywkę, z jego czoła.
Popatrzył niepewnie, lecz pokiwał znacząco głową.
- Pocałuj mnie – Szepnęła.
Choć wiedział, że nie powinien tego zrobić, nie potrafił teraz odmówić.
- Tylko jeden, nic nieznaczący raz, w porządku? – Upomniał ją i delikatnie objął w pasie. Pokiwała głową i złączyła z nim swe usta. Zamknął oczy i wprowadził język między wargi dziewczyny, czując metaliczny smak krwi. Nie przeszkadzało mu to. Chwilę później zakończył pocałunek i odsunął się.
- Już dobrze? – Spytał, gładząc ją po ramieniu.
Spuściła głowę i cichym szeptem zdobyła się na wątpliwe
- Tak…
***
Adam pakował swoje ubrania do walizki. Pił przy tym martini, rozkoszując się wyjątkowo słodkim smakiem. Chwilę później do jego pokoju wbiegł Tommy.
- Wiesz co?! – Krzyknął zdyszany i zamknął drzwi tak gwałtownie, że szklanka wokalisty niemal upadła na podłogę.
Lambert podniósł wzrok – Wyprzedaże się zaczęły?
Ratliff przewrócił oczami i uśmiechnął się – Nie – Usiadł – Ty wiedziałeś, że Cama się we mnie zakochała? – Spytał takim tonem, jakby to oznaczało pewien problem.
Adam wzruszył ramionami – Nie tylko ona.
- Co? – Tommy podniósł brew.
- Nic, tak sobie gadam. No wiedziałem, przecież to było widać – Rzekł niewzruszonym tonem głosu.
- Czy tylko ja tego nie dostrzegłem? – Mruknął blondyn i położył się na łóżku. Przeciągnął się, wzdychając przy tym ciężko. Adam zatrzymał wzrok na prężącym się w łóżku basiście i przesunął językiem po słodkich od napoju ustach.
- Planujesz coś z nią? – Spytał, choć nie chciał znać odpowiedzi. Bał się odpowiedzi, lecz blondyn zdecydowanie odparł
- Nie.
Adam usiadł tuż obok chłopaka i przeczesał palcami swoje włosy. Popatrzył mu w oczy i czuł nieodpartą chęć zbliżenia się do niego.
- Jak ci się ze mną spało? – Spytał Lambert, uśmiechając się przy tym zadziornie.
- Całkiem nieźle… - Powiedział Tommy i zmierzył Adama wzrokiem.
- Uciekłeś mi w nocy. No, albo nad ranem – Stwierdził czarnowłosy.
- Rano – Uśmiechnął się Ratliff – Bałem się, że Keri nas zobaczy.
Adam odwzajemnił uśmiech – trochę jak… kochankowie?
Ratliff zaśmiał się i usiadł. Zapadło chwilowe milczenie.
***
W pokoju Adama był cały zespół. Tommy siedział blisko balkonu i patrzył w kierunku Camili, która unikała jego wzroku jak ognia. Wyglądała na zawstydzoną i smutną, jednak blondyn nie reagował. Przeszło mu przez myśl, że Adam na jego miejscu zaraz przejąłby się dziewczyną. Natura Tommy’ego była po prostu inna. Nie troszczył się o wszystkich wkoło, ale jeśli ktoś miał problem, mógł na niego liczyć. Do pokoju weszli Adam oraz Keri. Wyglądała na niezadowoloną.
- Chciałem wam coś oznajmić – Rzekł Adam – Jak wszyscy wiecie, dziś rano miał miejsce nieprzyjemny incydent. Choć Camila czuje się dobrze, takie rzeczy są niedopuszczalne, niedopuszczalne, podkreślam. W związku z tym uważam, że Keri nie będzie mogła dalej podróżować z zespołem. Ktoś wyraża sprzeciw?
Wszyscy skierowali wzrok na Tommy’ego, który miał ochotę opuścić pomieszczenie. Czekali na jego decyzję, jednak nie podniósł ręki.
- Wybacz Keri, ale nie toleruję przemocy – Rzekł, co wywołało cichy chichot wśród zespołu. Wiedzieli, że Tommy często wdaje się w bójki, zwłaszcza po alkoholu. Nikt jednak nie powiedział tego na głos.
- W takim razie koniec z nami. Raz na zawsze – Rzekła, patrząc na chłopaka. Czuła się zażenowana i opuściła hotelowy pokój. Camila uśmiechnęła się pod nosem, mając świadomość, że Tommy uwolnił się od niszczącego wpływu dziewczyny. Choć miała świadomość, że to dla niego trudne, wierzyła, że tak będzie lepiej. Wróciła do swojego pokoju, by wszystko jeszcze raz spokojnie przemyśleć, tancerze i muzycy rozeszli się. Adam usłyszał, jak Monte woła kogoś na piwo, lecz uznał, że nie chce tego słyszeć, więc zamknął drzwi.
- W końcu będziemy podróżować bez niej – Rzekł Adam. Podobnie jak Camila, cieszył się, że Keri nie będzie więcej przebywała w obecności Tommy’ego, przynajmniej do zakończenia trasy. Choć nie traktował Keri jako konkurencji, znacznie lepiej czuł się ze świadomością, że blondyn jest singlem.
Ratliff wstał i szedł do drzwi – Zostawię cię samego. Muszę odpocząć – Stwierdził.
Adam zatrzymał go – Dlaczego nie protestowałeś? Naprawdę chodziło o ratowanie honoru?
Tommy popatrzył przez chwilę w jego niebieskie tęczówki – Adam… Też. Ale nie tylko.
- A więc?
Ratliff uśmiechnął się – Nie chcę tego mówić. Po prostu… to moja sprawa, w porządku?
Adam przyparł chłopaka do ściany – Dlaczego postanowiłeś zrezygnować z obecności swojej partnerki, nie walczyłeś o swoje, nie kłóciłeś się?
Tommy czuł gorąco zalewające jego ciało. Odsunął się – Na to nie ma racjonalnej odpowiedzi.
- Więc jaka jest nieracjonalna? – Naciskał Adam, blokując wyjście swoim ciałem. Zbliżył się do blondyna i ujął jego twarz w swoje dłonie. Czuł pod palcami mocne tętno wpatrzonego w niego chłopaka.
- Świat czeka na ratunek. Cześć Adam – Rzekł blondyn i opuścił pokój.
Lambert powiódł za nim wzrokiem, nadal uśmiechając się pod nosem. Nie tak łatwo cię usidlić, dzieciaku. Tommy szedł korytarzem i roześmiał się w pewnej chwili, a gdy odwrócił się, spostrzegł Adama, który z uśmiechem na twarzy pokazał mu środkowy palec. Tommy posłał mu buziaka i wyszedł na dwór, ciesząc się z wolności i świadomości, że jego przyjaźń z Adamem jest najcenniejszym darem, jaki kiedykolwiek mógł posiąść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz