niedziela, 5 sierpnia 2012

Odc. 76: Walka do samego końca

Walka do samego końca.


- Wszystkiego najlepszego - Rzekł Tommy, wznosząc toast przed dużym lustrem swojego przedpokoju. Druga szklanka mocnego whisky sprawiła, że czuł narastający w głowie szum. Wpatrywał się w odbicie. Nie potrafił dłużej. Spuścił głowę i westchnął, opuszczając ręce.

Ty, ja. Teraz wszystko w gruzach.

Szybsze bicie serca. Impuls smutku przeszywający jego ciało.

Bardzo mi przykro, ale nie rozpoznaję cię.

Uniósł wzrok, boleśnie przygryzając wargi. Nim zdążył odtworzyć w głowie kolejne wspomnienie, rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. W pierwszej chwili pomyślał, że to tylko abstrakcja wykreowana przez jego zmącony alkoholem umysł. Mimo to podszedł do drzwi, by przywitać ewentualnego gościa.

Ciemne jeansy opinające długie nogi, biała koszulka, naszyjnik. Nie musiał widzieć więcej. Uniósł wzrok, patrząc w niebieskie oczy. Znajome ukłucie w sercu dało o sobie znać.

- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - Spytał Tommy - Wejdź do środka.

Czarnowłosy przekroczył próg przedpokoju, po czym wszedł do jednego z pomieszczeń - Rozmawiałem z Brooke - Obejrzał się na blondyna, który podążył za nim, uderzył dłonią w przełącznik światła i zgarnął z kanapy kilka par spodni.

- Wybacz, nie spodziewałem się ciebie. Nie znoszę sprzątania - Uśmiechnął się Tommy, wkopując pustą paczkę papierosów pod łóżko.

- Nie przeszkadza mi to - Odparł z uśmiechem Adam - Tak w ogóle, to może od tego powinienem zacząć... - Rzekł, zbliżając się w stronę chłopaka. Wyciągnął z torby kopertę, po czym wręczył ją w dłonie blondyna - Wszystkiego najlepszego.

Ratliff zmarszczył brwi, po czym uniósł jedną z nich - Prezent? Dla mnie?

Adam ochoczo pokiwał głową - Tak. Zobacz sam.

Blondyn rozchylił białą kopertę, wyciągając z niej bilet na koncert Depeche Mode.

- O rany, one były wysprzedane już miesiąc temu. I to z wejściówką za kulisy! - Zawołał entuzjastycznie - Dzięki! - Uśmiechnął się szeroko. Skąd wiedział? Ach... Brooke. To jej sprawa. Ale przecież liczy się gest. Zależało mu.

Czarnowłosy uśmiechnął się, siadając na krawędzi łóżka.

- Wiesz, Adam... - Blondyn uniósł wzrok - Rok temu zaprosiłeś Mansona na prywatny koncert. Masz żyłkę do muzycznych prezentów.

Lambert kiwnął głową - Ale wtedy chyba jeszcze nie byliśmy razem?

- Teraz też nie jeteśmy - Odparł Tommy, momentalnie żałując wypowiedzianych słów - Przepraszam - Dodał natychmiast - Dzięki za bilet. Naprawdę długo go szukałem.

Adam uśmiechnął się lekko - Nie ma sprawy. Mogę zostać na noc?

Tommy przechylił głowę - Jasne. Nie ma sprawy. Właściwie dla mnie to sama przyjemność. I...

Czarnowłosy roześmiał się - Zmieszałeś się?

- Nie! To znaczy...

- Nietrudno wpędzić Cię w zakłopotanie - Puścił do niego perskie oko, po czym odwrócił się w kierunku kuchni - Możemy przygotować kolację?

Ratliff poczuł nieznane mu wcześniej uczucie zawstydzenia.

Jeśli zobaczy ten pierdolnik w kuchni to będę na straconej pozycji.

- Ja o to zadbam - Rzekł z czarującym uśmiechem, po czym zaczął się wycofywać w kierunku ciemnego pomieszczenia - Na biurku stoi mój laptop. Na pulpicie jest jakiś folder z filmami. Możesz tam zajrzeć i wybrać coś na wieczór - Dodał, znikając w cieniu kuchni.

Adam usiadł przy hebanowym stoliku, po czym zaczął przeglądać zawartość desktopu. Przeskakiwał między folderami, przeglądał przypadkowe dokumenty. Zdjęcia, obrazki, koncerty... Niczego się nie spodziewając włączył jeden z wielu niepodpisanych plików.

Jak bardzo niegrzecznym chłopcem jesteś?

Haha... tak bardzo jak lubisz...

Otworzył szerzej oczy, gdy usłyszał swój głos. Na ekranie ujrzał Tommy'ego. Wyglądał na nieco pijanego. Szedł na kolanach w stronę nagrywającego. Adam poczuł ucisk w gardle, gdy ujrzał nagie ciało blondwłosego chłopaka. Wyglądał perfekcyjnie.

Jakie mamy plany na dziś, kotku?

Chłopak wspiął się na kolana czarnowłosego.

Kotek będzie całował cię tam, gdzie najbardziej lubisz czuć jego język. Zgadniesz gdzie to jest? Powiódł ręką na krocze Adama.To nie mógł być sen.

Przewinął nagranie.

Na dwa metry przed jego oczami rozpoczęła się najbardziej namiętna gra. Pasja doprawiona szczyptą brutalności i perwersji. Miłość eksplorująca fizyczność dwóch spragnionych siebie ciał. Odruch nakazał mu wyłączyć amatorskie nagranie, jednak nie potrafił oderwać wzroku od nagiego, pociągającego ciała, dużych, zaciekawionych oczu, rozkoszy malującej się na pięknym obliczu. Cała gama przeróżnych słodkich dźwięków zapisywała się w głowie czarnowłosego.

- Błagam, zacznij, bo oszaleję!

Tommy, skuty skórzanymi kajdankami prężył się na materacu wąskiego łóżka. Poddawał się pieszczotom Adama. Drażniącym, pełnym nienasycenia. Każdy mięsień jego ciała drżał, skóra błyszczała od kropli potu. Włosy oblepiły wilgotny policzek, a rozpalone, czerwone wargi wciąż prosiły o więcej.

To nie było uprawianie miłości. To był pełen żądzy i namiętności seks dwojga osób, które bezgranicznie sobie ufają. Splecieni w miłosnym uścisku dzielili się wzajemnie oddechami i westchnieniami pomieszanymi z prośbami o więcej.

- O Boże... o mój... - Szepnął do siebie Adam. Po chwili drzwi uchyliły się, a do salonu wszedł Tommy. Usłyszał swój ton głosu oraz głośne westchnienia.

- Nie! - Zawołał, podbiegając do łóżka. Odruchowo zamknął laptopa, przełączając go w stan uśpienia - Nie powinieneś!

Adam zamrugał i w zamyśleniu przechylił głowę - Te dwie minuty były lepsze niż wszystkie premiery, jakie masz na dysku. Jestem tego pewien.

Tommy poczuł jak rumieniec oblewa jego policzki. Zwłaszcza w momencie, gdy Adam zbadał wzrokiem jego ciało od stóp do głów. Choć brunet nie wypowiedział ani słowa, Tommy mógł zgadnąć wokół czego krążą jego myśli. Znał go zbyt dobrze, by przeoczyć ten fakt.

- Mam kolację... - Rzekł, stawiając na stoliku talerz kanapek. Sam usiadł tuż obok Lamberta, biorąc głęboki oddech.

- Tommy - Zagadnął brunet, łapiąc swoją torbę leżącą na sąsiedniej poduszce - Chciałbym z Tobą porozmawiać.

- O czym?

- O wszystkim.

***

- Następny temat?

- Twoje porażki.

Tommy przewrócił oczami - Niemało ich było. O Pauli już ci mówiłem, prawda?

Adam znacząco pokiwał głową.

- A o wypadku?

- O tym słyszałem od Brooke - Czarnowłosy odstawił pustą szklankę wody.

- Wracając do tematu tej dziewczyny... tej Pauli - Przetarł dłońmi zmęczone oczy i wziął oddech - Okazało się, że urodziła dziecko. Wiele wskazuje, że to ja jestem ojcem.

Adam pokiwał głową - Czemu jeszcze nie wyjaśniłeś tej sprawy?

- Bo, wiesz... - Westchnął - Ty miałeś karierę, a ja nie nadawałem się do wychowywania dziecka. Stchórzyłem. Za to ty... zawsze byłeś troskliwy i opiekuńczy. Zawsze stawiałeś na swoim, a mimo to potrafiłeś powstrzymać agresję.

Lambert zacisnął wargi i pokręcił głową - Znasz mnie lepiej, niż...

- Niż ty znasz samego siebie - Dodał Tommy. Gdy ujrzał zaskoczenie w niebieskich oczach, uśmiechnął się i spuścił wzrok - Musisz podjąć decyzję czy chcesz wrócić do poprzedniego życia. Czeka na ciebie wytwórnia, czekają fani. Muzyka zawsze była twoją pasją. Nie rezygnuj z niej.

- Chyba zbyt mało czasu poświęcałem samemu sobie - Powiedział Lambert, spoglądając w brązowe tęczówki - Gdybym mógł wynagrodzić ci ten egoizm...

- Daj spokój - Tommy machnął ręką - Byłeś najwspanialszym facetem, o jakim kiedykolwiek mogłem marzyć.

- A teraz? - Adam powiódł dłonią po ramieniu blondyna, wyzwalając przyjemny dreszcz - O czym marzysz?

Ratliff spojrzał w niebieskie tęczówki, nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa.

- Pozwól, że odpowiem za ciebie - Wyszeptał Adam, zbliżając się do chłopaka. Zawiesił dłoń na jego karku, łagodnie całując miękkie usta.

Tommy wstrzymał powietrze w płucach, jego powieki mimowolnie opadły. Istna euforia zawładnęła szczupłym ciałem. Drżał, nie mogąc pohamować narastających w nim emocji. Tuż po chwili ich wargi rozdzieliły się, a spojrzenia spotkały.

- Wszystkiego najlepszego, Tommy... - Wyszeptał czarnowłosy, wtulając w siebie szczupłe ciało.

***

Kiedy pożegnali się i podążyli w kierunku własnych łóżek, w mieszkaniu zapanowała istna cisza. Zasnęli błyskawicznie, mimo że nad miastem już od kilku kwadransów zaczynała wznosić się czerwona tarcza.

Kobiety w eleganckich sukniach i mężczyźni w garniturach. A przed nim ten jeden, szczególny człowiek z nieśmiertelnym uśmiechem na zdrowym, radosnym obliczu, trzymający w dłoni jubilerskie dzieło.

- ... Póki śmierć nas nie rozłączy.

Powieki uniosły się, wypatrując słońca na pomarańczowym niebie. Blondwłosy chłopak cicho westchnął, mocniej wtulając się w poduszkę. Zacisnął powieki, by zatrzymać wspaniały obraz przed oczami swojej wyobraźni choćby jeszcze na kilka chwil.

EPILOG

TRZY LATA PÓŹNIEJ


- Hej, mała! Uciekaj stąd, bo się poparzysz! - Zawołał Adam, łapiąc małą Tiffany w ramiona. Dziewczynka roześmiała się radośnie.

- Tata mówił, że Isaac i dziadkowie są w drodze - Powiedziała, uroczo sepleniąc.

- Pobaw się z Neilem, muszę szybko przygotować obiad, bo wujek przyjdzie głodny i zły, a potem zabierze cię na swoją wieś do stajni z krowami - Postraszył dziewczynkę Adam, głaszcząc jej jasne włosy.

- Krowy mieszkają w oborze.

- Zmykaj, kruszyno!

Dziewczynka pobiegła do salonu dużego domu, wybudowanego przez Adama w okolicach Los Angeles. Do pomieszczenia wszedł średniego wzrostu, krótko przystrzyżony brunet.

- Wyglądasz na zdenerwowanego... - Powiedział, obejmując Lamberta w pasie. Ucałował jego kark - Cudownie pachniesz...

- Calvin Klein. Od ciebie - Odwrócił się przodem do chłopaka, wodząc dłonią po jego policzku. Skarbie... chcę dziś przedstawić cię jako mojego narzeczonego.

Tommy rozchylił ze zdumienia wargi i cofnął się na krok - S-Słucham...?

Adam wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko, po czym otworzył je. Starszy z dwojga rozpoznał ten pierścionek. Zakupiony w Szwajcarii, niepowtarzalny wytwór sztukmistrza. Przyłożył dłonie do ust.

- Czy mój piaskowy gołąb jest gotów opuścić gniazdo i odważyć się na wspólny lot? - Spytał brunet, przyklękając na jedno kolano - Wyjdziesz za mnie?

Tommy przycisnął dłonie do ust, nie mogąc powstrzymać łez wzruszenia napływających do jego brązowych oczu. Walka o tę miłość okazała się najlepszą decyzją w jego pełnym błędów życiu.

~KONIEC~


Nie ma słowa, które może wyrazić moją wdzięczność względem Was, kochani czytelnicy. To już koniec tej historii, którą zaczęłam tworzyć w kwietniu ubiegłego roku. Bardzo długo przygotowywałam się, by zakończyć PG i właśnie nastąpił ten dzień. Czuję niesamowitą stratę z powodu dodania dziś ostatniego odcinka, a jednocześnie radość, że doprowadziłam tę opowieść do końca w sposób, jaki chciałam do zrobić i nie poddałam się w trakcie. Ale to tylko Wasza zasługa - gdyby nie wsparcie i Wasza obecność, ten blog nigdy by nie powstał.

Dziękuję Wszystkim - tym, którzy są ze mną od samego początku, tym, którzy dołączyli w trakcie, a także osobom, które dopiero odkryją to opowiadanie. Komentującym i czytającym. Większość z Was poznałam właśnie tutaj, dlatego Piaskowy ma dla mnie tak duże znaczenie.

Uprzedzając pytania, odpowiem: w najbliższym czasie na pewno nie będę planowała rozpoczynać nowego, wielowątkowego opowiadania. Będę kontynuowała Barierę Zmysłów (którą piszę z Drache) oraz zajmę się jednopartami dostępnymi na fanfiction. Obecnie pracuję nad dwoma, które planuję dodać w najbliższym czasie (wraz z Rogogonem będziemy informować na fanpage'u). Adresy wrzucę na końcu.

Dziękuję Wam za wytrwałość i obecność. Dziś sama o to poproszę - zostawcie po sobie ślad. Pozdrawiam i do zobaczenia wkrótce!


Fanfiction (klik)

Fanpage Piaskowy Gołąb (klik)

Bariera Zmysłów (klik)