sobota, 19 maja 2012

Odc. 29: Otwarte bramy sekretu

Witajcie kochane! Szczerze powiem, że nasz Gołąb trochę się utuczył w ostatnim czasie, odcinki są na tyle długie, że muszę rozbijać je na połowy a i tak zachowują dużo treści.
Chciałabym usystematyzować dodawanie odcinków, więc podjęłam decyzję, że będę je dodawać co piątek. Odcinek dodaję dzisiaj (czwartek), kolejny będzie za tydzień 16.09. Piątek to dzień, który chyba Wszystkie lubimy, dlatego będzie na co czekać :)
Rogo: Tommy mrrraśny kociak :D można założyć fanklub Tommy Na Galowo :D są chętni?
Pati: Dobrze mieć kogoś, kto da trochę ciepła, trzeba się z tym zgodzić. W tym całym pędzie życia trzeba znaleźć chwilę na uczucia :)
Sasu: Miałam wrażenie, że przepadłaś. Cieszę się z Twojego powrotu, powodzenia z walką z komputerem :)
Widzę, że jest zainteresowanie sprawą śledztwa. Na pewno wszystko się wyjaśni, jest zaplanowane, ale trochę cierpliwości jeszcze :) Zapraszam.

Otwarte bramy sekretu

Kiedy opuścili pokój i zmierzali w stronę taksówki, Adam wpatrywał się w basistę jak w obrazek. Nie mógł nacieszyć swoich oczu widokiem basisty w całkowicie nowej odsłonie. Musiał przyznać, szczupły chłopak wyglądał bardzo pociągająco w białej koszuli i dopasowanych, czarnych spodniach. Tommy nieprzerwanie czuł na sobie wzrok Lamberta, w pewnym momencie roześmiał się głośno
- No co jest? – Rzekł ze szczerym uśmiechem na twarzy i uniósł brwi
Adam również mimowolnie się uśmiechnął i wcisnął dłonie w kieszenie – Chyba pierwszy raz widzę cię w takim wydaniu.
Ratliff wzruszył ramionami i śmiało szedł przed siebie. Nadal czuł na sobie wzrok Adama. Nie mógł ukryć, podobało mu się to. Wiedział, że wystarczy jeden gest, jedno skinienie palcem, by Lambert zgodził się na każdą propozycję. Postanowił jednak jeszcze tego nie wykorzystywać.
Wieczór był ciepły i pogodny, w sam raz na zamkniętą, klubową imprezę w której mieli dziś uczestniczyć jako główni goście. Taksówka czekała przed hotelem od dziesięciu minut. Wąsaty kierowca dopalał papierosa, gdy w lusterku zobaczył swoich klientów.
- Tommy? – Spytał Adam i złapał swojego chłopaka za biodra, przyciągając go do swojego ciała. Blondyn uniósł wzrok, by spojrzeć czarnowłosemu w oczy – Na pewno jesteś gotowy na to wszystko?
Ratliff oparł dłonie o klatkę piersiową Adama i uśmiechnął się delikatnie. W jego oczach igrała wesoła iskierka. Delikatnie ucałował policzek Lamberta, uwolnił się z jego uścisku, następnie wsiadł do samochodu. Adam zajął miejsce tuż obok na tylnym siedzeniu, wskazał kierowcy kurs i tuż po chwili ruszyli pod dany adres.
 Wokalista siedział blisko blondwłosego chłopaka, który patrzył w szybę. Tommy zawiesił wzrok na potężnym biurowcu, w oknach których nadal paliły się światła.
- Jak można pracować o tej porze? – Spytał Adama, nie odrywając wzroku od wieżowca
- Sam pracujesz w takich godzinach. A koncerty? – Spytał Adam i powoli zbliżył się do niego. Przesunął opuszkami palców po gładkiej szyi chłopaka i zsunął je na biały kołnierz koszuli
- To nie praca, to moja pasja. A zwłaszcza koncerty z tobą, kotku… - Powiedział szeptem i zwrócił twarz ku Lambertowi, przesuwając przy tym palcami po jego ciepłym policzku. Napięcie narastało stopniowo wraz z każdym spojrzeniem i oddechem.
- Wiesz jak mocno na mnie działasz? – Szepnął Lambert wprost do ucha Ratliffa, którego momentalnie przeszedł mocny dreszcz. Uśmiechnął się do siebie i niewzruszony patrzył w szybę, okazując fałszywą obojętność. Poczuł, że dłoń Adama gładko spoczęła na jego kolanie – Wyglądasz idealnie w białej koszuli… - Wyszeptał Adam podniecającym tonem – Ale zdecydowanie lepiej ci bez niej… - Rzekł, zwrócił twarz Tommy’ego ku sobie i uśmiechnął się, obezwładniając tym gestem Ratliffa.
- Adam, przestań… - Szepnął basista i z uśmiechem obserwował jak dłoń Adama przesuwa się coraz wyżej. Przełknął głośno ślinę i spojrzał w lusterko kierowcy, by sprawdzić czy ten ich obserwuje. Na szczęście patrzył przed siebie, zupełnie nieprzejęty sytuacją na tylnym siedzeniu czarnego mercedesa.
Lambert zbliżył się do ucha blondyna i delikatnie rozchylił wargi – Nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, co chciałbym robić z tobą na tylnym siedzeniu tego auta… - Wyszeptał intrygująco i zacisnął palce na kroczu Tommy’ego, którego oddech był przyspieszony – Ciasno tutaj i gorąco, prawda…?
- Stop… - Szepnął niemal bezgłośnie, czując gorący oddech Adama na swojej szyi. W jego umyśle rozpętał się istny huragan.
Wokalista uśmiechnął się i dotknął czubkiem języka krawędzi ucha chłopaka, co wywołało przyjemną falę podniecenia – Czułbyś mój język wszędzie… wszędzie – Podkreślił czarnowłosy i rozkosznie westchnął wprost do ucha basisty. Skuję twoje ręce kajdankami i będę robił z tobą złe rzeczy. Bardzo niegrzeczne i bardzo nieprzyzwoite. Ale w tym cała zabawa, że to lubisz. Uwielbiasz.
- Adam… - Z ust Ratliffa wyrwał się rozkoszny pomruk; odchylił nieznacznie głowę i zacisnął wargi, by nie jęknąć. Lambert masował jego twardniejące wybrzuszenie między udami. Uczucie napiętego materiału spodni pod palcami działało na niego niezwykle mocno.
- A kiedy wybadam cię całego moimi ustami i dłońmi, wtedy wejdę w ciebie głęboko… - Szeptał mu do ucha, nadal nie odrywając dłoni od materiału jego obcisłych, czarnych spodni – Będę kochał cię tak namiętnie, że zapomnisz o całym świecie… Zatracę się w twoim koncercie westchnień i rozkosznych jęków…
- Boże… - Szepnął Tommy i przygryzł dolną wargę – Nie rób tego, wiesz, że nie potrafię ci się oprzeć… - Rzekł i spojrzał w niebieskie oczy Adama.
- Czas ochłonąć kochanie… - Uśmiechnął się Lambert i niemal niezauważalnie pocałował czubek nosa Ratliffa. Z przesiąkniętego erotyzmem gestu płynnie przeszedł do takiego, który pełen był uroczej subtelności. Przez szybę dostrzegł szyld z nazwą klubu, do którego zmierzali.
Tommy odetchnął i położył dłoń na dłoni Adama. Zerknął na niego, czując, że jego policzki są bardziej różowe niż zwykle. Brakowało mu słów, by cokolwiek powiedzieć.
***
Adam stanął tuż przed dużymi drzwiami, za którymi słychać było taneczną muzykę. Zwrócił się w stronę basisty, który wziął głęboki wdech i uderzał palcami w udo, wybijając rytm jednej z ulubionych piosenek. To był jego uniwersalny sposób na walkę z drżącymi dłońmi.
- To co Tommy, wielkie wejście? – Spytał z uśmiechem Adam i położył dłoń na ramieniu chłopaka, by dodać mu otuchy. Ten znacząco pokiwał głową i bez słowa nacisnął klamkę. Nie wiedział co myśleć, bał się pierwszej reakcji, chciał mieć już to wszystko za sobą.
- Tommy! – Rozległ się radosny okrzyk. Muzycy i tancerze zgromadzili się wokół nowo przybyłych gości. Po kolei brali Ratliffa w ramiona; nigdy wcześniej nie został przez nich tak ciepło przyjęty
- W końcu wróciłeś – Rzekł Longineu i uścisnął jego zdrową dłoń – Dobrze cię widzieć – Uśmiechnął się i ustąpił miejsca Montemu. Pittman i Tommy wymienili znaczące spojrzenia. Wiedzieli więcej niż wszyscy zgromadzeni
- Ty wiesz pajacu co mam ci do powiedzenia. Poza tym masz szczęście, że już się nam pokazałeś. Tęskniliśmy – Rzekł gitarzysta i poklepał Ratliffa po plecach.
- Powinnam się do ciebie nie odzywać! – Powiedziała oburzona Brooke i oparła dłonie na biodrach – Ani jednego telefonu do nas, żadnej wiadomości, co to ma znaczyć?
- Przepraszam, mamo – Uśmiechnął się Tommy, ucałował dziewczynę w policzek i przytulił do swojego ciała. Odwzajemniła uścisk i zmierzwiła jego długą grzywkę
- Nie wyobrażasz sobie jak bardzo się martwiliśmy. Musimy później cię wypytać o szczegóły.
Tommy pokiwał znacząco głową i odwrócił się, by spojrzeć na uśmiechniętego Adama, który stał niedaleko za jego plecami. Lambert zostawił przyjaciół i udał się do baru. W jego głowie pojawiały się dwie, kontrastujące ze sobą sceny.
Klub, noc. Głośna muzyka, moi przyjaciele i ukochany mężczyzna. Cały zespół entuzjastycznie wita Tommy’ego i niedługo dowiedzą się, że ja i on jesteśmy razem.
Cmentarz, środek dnia. Wszyscy zapłakani, zapatrzeni w wieko mahoniowej trumny. Rzucam garść piachu na lakierowaną powierzchnię drewna i ocieram łzy, które niosą ze sobą wszystkie emocje.
- Co podać? – Ochrypły, męski głos wyrwał go z przemyśleń. Adam uniósł nieprzytomny wzrok
- Wodę poproszę. Niegazowaną – Rzekł i spojrzał w kierunku basisty, który z uśmiechem na twarzy rozmawiał z  tancerkami. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały. Przyjemne ciepło rozlało się w sercu Adama, który uniósł szklankę na znak toastu. Tommy uderzył palcami w klatkę piersiową, pod którą znajdowało się serce i niemal niezauważalnie skierował dłoń wprost na Lamberta. Bez ciebie nie ma życia, Tommy.
***
Duże wskazówki czarnego, oszklonego zegara wskazywały godzinę pierwszą dwadzieścia osiem. Koncertowy tryb życia sprawił, że o tej porze wszyscy członkowie zespołu zaczynali dopiero żyć nawet jeśli byli wyczerpani po wieczornym graniu.
- Denerwujesz się? – Spytał Adam, trzymając lampkę szampana. Uśmiechał się delikatnie do blondwłosego basisty, którego dłonie mimowolnie drżały.
- Nie – Odparł Tommy, westchnął cicho i rozejrzał się po sali, próbując się zorientować czy skupia na sobie wzrok gości.
Adam uniósł brew i zaśmiał się cicho, przeczesując przy tym swoje sztywne od lakieru, czarne włosy.
- Z czego się cieszysz, baranie? – Rzekł niemal szeptem Tommy, na co Adam zareagował głośniejszym śmiechem. Objął basistę od tyłu i ostrożnie pogłaskał jego brzuch – Stresujesz się. Boisz się jak przedszkolak – Rzekł wprost do jego ucha i niespodziewanie pocałował delikatną skórę szyi chłopaka. Poczuł zapach łagodnych perfum i usłyszał jak Tommy rozchyla wargi, następnie nabiera powietrza
- To jest podniecający strach. Ciekaw jestem, jakie będą mieli miny – Rzekł z uśmiechem i przesunął palcami po policzku Adama.
- Uwielbiam twoje palce. Są takie delikatne… - Wyszeptał Lambert i złapał basistę za dłoń, którą przyłożył do swoich warg i pocałował
Ratliff uśmiechnął się i odwrócił głowę, by spojrzeć na Adama – Nigdy nie sądziłem, że jesteś taki wrażliwy. Wiesz, zawsze myślałem, że jesteś takim typem faceta, dla którego liczy się szybki seks bez zobowiązań, a reszta może stanowić ładne tło. Żadnych związków, tylko przyjemność. Zawsze to ja stanowiłem silniejszą stronę, teraz jest nieco inaczej. To wspaniałe uczucie, że jest ktoś, kto tak bardzo się o mnie troszczy.
Lambert poczuł jak jego serce zabiło mocniej. Cały czas go to bawiło; choć on i Tommy stanowili parę od niedawna, wiele już razem przeżyli, a mimo to nadal czuli niesamowitą ekscytację przy każdym dotyku.
- Czas trochę namieszać – Rzekł Tommy i wyszedł na środek sali wraz z Adamem, który wiernie podążył za nim. Stanęli obok siebie i wymienili znaczące spojrzenia.
- Będzie orędzie? – Krzyknął Monte, na co kilka osób z zespołu zareagowało śmiechem. Gdy Tommy znacząco pokiwał głową, wszyscy zebrali się tuż przed wokalistą i basistą. Zaciekawionym wzrokiem wodzili po twarzach dwóch najpopularniejszych członków grupy. Tommy podniósł wzrok i zatrzymał go na chwilę na szaro-niebieskich tęczówkach Adama. Po chwili skierował swój wzrok ku gościom zgromadzonym w tym lokalu, serce wyrywało się z jego piersi.
- Wszyscy? – Spytał Adam, wodząc wzrokiem po sali, a gdy uznał, że każdy z członków grupy znajduje się tuż przed nim, wziął głęboki oddech. Gęste od dymu powietrze wypełniło jego płuca gorzkim zapachem. Choć zaplanował ten wieczór, teraz w jego głowie nie zostało nic z wcześniejszych oczekiwań wobec słów, które chciał wypowiedzieć. Zbliżył dłoń do dłoni Tommy’ego i przeplótł z nim swoje palce. Ratliff miał wrażenie, że odpalili lont dynamitu, który zaraz rozniesie cały ten klub w puch. Wzrok muzyków i tancerzy od razu powędrował we wskazanym kierunku, w pomieszczeniu zapadła absolutna cisza przerywana cichymi oddechami.
- Nie dosłyszałem, możesz powtórzyć? – Spytał Longineu i oparł się o ścianę, przy której stał. Zaczął przeczuwać co może zaraz nastąpić.
- Ty chyba nie chcesz nam powiedzieć, że… - Głos w gardle Sashy zawiesił się. Zaczęła się uśmiechać, podobnie jak Longineu, wymienili spojrzenia.
Adam zaśmiał się cicho i spojrzał z miłością na niższego od siebie blondyna – Ja i Tommy jesteśmy razem.
Wszyscy zgromadzeni otworzyli szeroko oczy, nie wierzyli własnym uszom. Monte założył ręce na piersi i stał zadowolony, śmiejąc się z wyrazu twarzy pozostałych. Terrance poderwał się z krzesła i przybił piątkę Taylorowi, który sprawiał wrażenie zawiedzionego
- Widzisz? Stawiałem, że są razem – Rzekł jeden z tancerzy i oparł się o Camilę, która w milczeniu patrzyła na blondyna. Ratliff zamknął na moment oczy i w wyobraźni zobaczył krzak pustynny przemierzający środek sali. Miał tendencję do przywoływania abstrakcyjnych myśli w najmniej odpowiednich momentach.
- Nie wrobicie nas. Nie ma mowy. Tommy przecież miał tam jakąś pannę. Jeszcze pamiętam jak ściągaliśmy go z klubów. Nie ma mowy, ja się nie dam nabrać – Rzekł z przekonaniem Longineu.
Tommy zaśmiał się i wzruszył ramionami – Co w tym niewiarygodnego?
- Dowód, albo odchodzę – Rzekła Brooke podpierając się o krzesło, na którym siedziała druga tancerka. Sasha patrzyła na chłopaków, jakby właśnie zakomunikowali, że spodziewają się dziecka.
Ratliff spojrzał na Adama i puścił jego dłoń. Czując narastające napięcie, ujął jego twarz w dłonie i popatrzył w zaciekawione, niebieskie oczy. Namiętnie zatopił się w jego ustach, wprowadzając płytko język między jego wargi. Lambert objął chłopaka w pasie i przysunął do siebie jednym, zdecydowanym ruchem po czym zakończył pocałunkiem cichym „moje kochanie”.
- Widziałeś to?! – Terrance niemal krzyknął i złapał Pittmana za ramię – O cholera! Oni się pocałowali!
Gdy Tommy nieznacznie odsunął się od Adama, Brooke podskoczyła w miejscu
- To było przesłodkie! Chłopcy, tak się cieszę! – Krzyknęła, podbiegła do nich i przytuliła jednocześnie. Gdy Tommy otworzył oczy, zobaczył, że wszyscy zgromadzeni zbliżyli się do nich
- Zaskoczyłeś nas, stary – Rzekł Longineu i poklepał basistę po plecach – Kto jak kto, ale ty?
Taylor oraz Terrance podeszli do Adama – Nie wiem jak ci się to udało, ale gratulacje. Już od dawna widzieliśmy, że się na niego czaisz – Rzekli, na co Lambert zareagował śmiechem.
Sasha zmierzwiła Tommy’emu grzywkę – W hotelach biorę pokój obok was, nie ma innej opcji, potrzebujecie ciotki przyzwoitki – Powiedziała, wywołując tym śmiech drugiej tancerki.
- Może tobie się uda. Taylor, Terrance i Monte nie spisali się najlepiej, gdy wpadli do naszego pokoju – Rzekł z uśmiechem mierząc wzrokiem każdego z wymienionych członków zespołu.
Monte poklepał Ratliffa po ramieniu – Adam dał nam solidną lekcję tolerancji. Masz szczęście.
- Czas świętować odskoczenie Tommy’ego od kobiecych tyłków na rzecz klaty Adama! – Krzyknął wesoło Taylor i pobiegł do lady, gdzie zamówił kolejkę dla wszystkich.
 Tommy poczuł bolesne ukłucie w  środku brzucha, gdy zobaczył zawiedziony wzrok Camili. Miał wyrzuty sumienia, choć było to tak bardzo niedorzeczne. Niestety, każdy walcząc o swoje dobro, nieświadomie może skrzywdzić innych.
- Cama, wszystko w porządku? – Spytał i zawiesił dłonie na jej ramionach. Choć obiecał sobie, że będzie trzymał dystans wobec dziewczyny, w tej sytuacji nie mógł być wierny swoim postanowieniom. Spuściła wzrok i znacząco pokiwała głową – Przepraszam – Szepnął wprost do jej ucha, tak by nikt tego nie słyszał.
- Nie przepraszaj mnie za to, że jesteś szczęśliwy – Odparła i spojrzała na Adama rozmawiającego z Monte – Adam, mogę na chwilę wyjść z Tommym?
Lambert poczuł ogarniającą go niepewność. Choć chciał powiedzieć stanowczo „nie”, spojrzał w oczy Ratliffa. Jego proszący wzrok całkowicie pozbawił go całej złości.
- Jasne – Odparł, lecz nie silił się na uśmiech.
Tommy oraz Camila wycofali się w stronę drzwi i opuścili lokal. Ratliff nabrał w płuca świeżego powietrza i dopiero teraz zrozumiał jak bardzo mu tego brakowało. Jego zmysły nadal były rozszalałe, w głowie panował totalny chaos. Spojrzał w kierunku keyboardzistki, która przypaliła papierosa i zaciągnęła się jego dymem. Duszący zapach rozniósł się ponad ich głowami.
- Powinnam rozmawiać teraz z tobą i Adamem, ale nie mam na to odwagi – Rzekła i zapatrzyła się w dal. Wyraz jej twarzy nie zdradzał w tej chwili żadnych emocji.
Basista przejął papierosa z jej dłoni i zaciągnął się. Od dawna nie palił, nawet nie zorientował się, kiedy przestał to robić. Ostre, mentolowe powietrze przez chwilę gryzło jego gardło. Nie chciał nic mówić, nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Dziewczyna podeszła bliżej i spojrzała w jego brązowe oczy
- Przepraszam – Rzekła – Nie chciałam cię ranić. Nie chciałam siać między nami nienawiści. Rozumiem, że kochasz Adama, że dla nas nie ma przyszłości. Obiecuję, że będę pracowała nad tym, by wszystko uległo poprawie.
Tommy patrzył na nią w milczeniu i zamyśleniu. Nie spodziewał się takich słów; liczył raczej na mocne, gorzkie wyznania, które mogłyby go złamać. Dziewczyna odebrała papierosa z jego dłoni. Nie wiedział co odpowiedzieć, żałował, że Adama nie było obok, że jego partner nie usłyszał tego szczerego „przepraszam” na które czekał od dawna. Basista zbliżył się i przytulił dziewczynę. Odwzajemniła jego uścisk i przesunęła palcami po materiale koszuli.
- Jak się czujesz po wypadku? W porządku? – Spytała z troską.
Tommy odsunął się, przyłożył dłoń do brzucha i pogłaskał materiał, pod którym znajdował się bandaż założony tuż przed wyjściem.
- Tak. Trochę boli – Uśmiechnął się – Ale poza tym wracają mi siły. Jest coraz lepiej – Odparł i spojrzał w oczy keyboardzistki. Nie do końca ufał jej słowom, postanowił jednak nie stawiać wobec niej żadnych obciążających zarzutów, póki nie będzie wyjaśnień ze strony policjantów prowadzących szczegółowe śledztwo.
***

Zapraszam do czytania nowego opowiadania Bariera Zmysłów. Już dziś ruszyłyśmy z prologiem, mamy nadzieję, że ktoś zechce się zapoznać :) www.bariera-zmyslow.blog.onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz