sobota, 19 maja 2012

Odc. 27: Horyzont mego życia

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Jesteście kochane :) Ostatni wstęp był długi, dziś będzie zwięzły, za to odcinek ma wiele więcej treści niż zwykle. Niestety nie mogłam rozbić go na dwie części, bo są wątki, których przerwanie psuje całość, więc oddaję Wam dziś sporo.
Rogo: Tak, mam świadomość, że trochę za szybko go wypuściłam ze szpitala, słuszne spostrzeżenie. Sprawa strzelaniny zostanie rozstrzygnięta, czeka nas trochę wyjaśnień :)
Pati: Oho, szczegółów jeszcze nie zdradzam! :) Mogę powiedzieć tyle, że w weekend zaczniemy pisać, ale jeszcze bez publikacji. Nigdy nie pisałyśmy w parach, więc musimy poćwiczyć, by się zgrać. Niech moc porcelanowej wydry będzie z Tobą!
Moje Glamberts z Twittera: Jesteście niesamowitymi wariatkami :) kocham Was :*

Horyzont mego życia

Stary zegar wiszący na ścianie wskazywał godzinę drugą w nocy. Adam słyszał szum wody dochodzący z łazienki i tępo wpatrywał się w ekran telewizora. Najpopularniejsza stacja puściła tani horror, który nie robił na Lambercie żadnego wrażenia. Nie skupiał się na idiotycznym scenariuszu, nie chciał po prostu tkwić w ciszy. Bał się odstąpić Tommy’ego choćby na moment, nawet jeśli ten był w łazience znajdującej się w tym samym pokoju. Adam odetchnął; ogarnęło go poczucie błogiego spokoju i bezpieczeństwa. Tommy żył, był zdrowy, jego zachowanie przez większość czasu nie odbiegało od normy. Wokalista stracił poczucie czasu, nie zarejestrował momentu w którym szum wody ustał. Poczuł wilgotne dłonie spływające po jego ramionach i klatce piersiowej, następnie mokre kosmyki włosów przyklejające się do ciepłego karku. Nie zauważył momentu, w którym Tommy opuścił łazienkę.
- Nie śpisz, kochanie? – Spytał szeptem blondyn, a jego głos był delikatny i przyjemny dla ucha. Adam ścisnął jego dłoń, by mieć namacalny dowód, że chłopak naprawdę znajduje się tuż obok. Poczuł ulgę na myśl, że palce Ratliffa są ciepłe, nie tak zimne jak w tamtej fatalnej chwili.
- Nie. Nie mogę uwierzyć w to, że jesteś obok. Że kiedy odwrócę głowę zobaczę twoją twarz, że trzymam twoją dłoń. Jesteś tak szlachetnym skarbem, że boję się ciebie dotknąć. Boję się, że wypuszczę cię z rąk i rozbijesz się na tysiąc małych części – Rzekł, nadal tępo wpatrując się w kineskop
Tommy uśmiechnął się pod nosem – Nie jestem porcelanową lalką – Rzekł i zaczął składać drobne pocałunku na szyi Adama kierując się w stronę karku. Pragnął wyrwać go z hipnozy, niemal mu się to udało; Lamberta przeszedł przyjemny dreszcz.
- Od dziś będę cieszył się każdą minutą spędzoną przy tobie. Nie chcę spać, nie chcę tracić czasu. Boję się, że gdy zamknę oczy, ciebie nie będzie, że znikniesz – Rzekł Adam i zmrużył oczy, gdy Tommy delikatnie przygryzł płatek jego ucha. Obchodził się z nim jak drapieżnik z ofiarą, którą najpierw dystansowo skubie, podsyca tym swój apetyt, aż w końcu gwałtownie atakuje.
- Adam, to nie sen, jestem tutaj naprawdę… I nie zamierzam odejść… Nie zamierzam pójść spać – Rzekł i usiadł obok. Gdy Lambert go zobaczył, poczuł ukłucie w żołądku. Przesunął palcami po jasnej twarzy blondyna. Tommy poczuł delikatne palce dotykające jego policzka, ostatecznie zatrzymały się one na jego wątłym ramieniu.
- Zawsze myślałem, że szczęście to pieniądze, sława, moja praca, wsparcie fanów. Wiesz jakie to było naiwne? Teraz, gdy pomyślę, że mógłbym siedzieć w tej chwili sam ściskając w dłoni twoje zdjęcie, wspominając to, co razem przeżyliśmy… płakać w czterech ścianach, skazany na samotność. Boże, Tommy… - Westchnął Adam, w jego głosie słychać było całą gamę różnych emocji, od depresyjnego smutku, aż po bezgraniczną radość.
Ratliff patrzył na wokalistę z lekkim zdziwieniem. Dla niego te wszystkie wydarzenia były jak dziesięć minut, w których się zasypia, a rano nie pamięta sennych marzeń, dla Lamberta to był najgorszy z dramatów. Choć wiedział, że czarnowłosy wokalista jest wrażliwym człowiekiem, rzadko kiedy mówił tak osobiste rzeczy.
- Tommy… - Kontynuował i spojrzał w brązowe oczy blondyna, przysuwając się do niego powoli – Powinieneś roztrzaskać mi ten głupi łeb w chwilach, gdy cię przytulałem i milczałem. Gdy cię całowałem i nic nie mówiłem.
Ratliff uśmiechnął się delikatnie i przeplótł swoje palce z palcami Adama. Ten czuły gest spowodował, że poczuli się jak para nastolatków na jednej z pierwszych randek – Czemu? – Spytał łagodnie
- Bo nasz świat był zamknięty w mojej głowie. Byłem strasznym dupkiem, gdy prowokowałem cię do różnych zachowań, w których się zbliżaliśmy. Rozniecałem twoje uczucia, a kryłem się ze swoimi, ciągle rozważając czy są słuszne. Tommy, jeśli ci coś powiem, obiecasz, że zapamiętasz to na zawsze? – Spytał czarnowłosy, nie spuszczając wzroku z orzechowych tęczówek blondyna, uwielbiał je. To właśnie jego oczy pokochał w pierwszej kolejności.
- Oczywiście, że tak… - Odparł Ratliff i poczuł ogarniający go strach przed tym co usłyszy.
- Jesteś moim światem. Jesteś kimś, kogo chcę widzieć w moim życiu. Tobie chcę powierzać moje sekrety, z tobą się śmiać, chronić ciebie. Z tobą się śmiać, płakać, cieszyć się, cierpieć. Tommy… pamiętasz co powiedziałem ci tego dnia w ambulansie?
Ratliff niepewnie pokiwał głową, przez jego ciało przeszedł paraliżujący strach Boże, Adam, czy nadszedł czas, byś mi to teraz powiedział? Zacisnął palce na jasnej, satynowej pościeli, jego serce biło mocno jak nigdy dotąd.
- Kocham cię – Rzekł Adam i przesunął palcami po miękkich i jasnych włosach blondyna, który nieprzerwanie patrzył w oczy Lamberta; wyrażały one niebanalną szczerość – Jestem tego pewien. Nie boję się prawdziwego związku, nie potrzebuję jednorazowych zabaw. Potrzebuję stabilizacji, bo zakochałem się w tobie, Tommy Joe – Powiedział ze spokojem i powagą, wpatrując się w twarz chłopaka – Jesteś słońcem, które każdego dnia wznosi się ponad horyzont mojego życia.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem… - Rzekł szeptem Tommy i przysunął się do mężczyzny, znacznie zmniejszając dystans między nimi. Nieraz słyszał „kocham cię” wypowiedziane z ust bliskich czy obcych ludzi. Ani jedno z ich wyznań nie spowodowało mocnego ukłucia w jego sercu, jak to, które usłyszał przed chwilą. Był wrażliwy; ta miłość rozbudziła w nim wiele cech, w obecność których wątpił całe swoje życie. Złożył na ustach Adama delikatny pocałunek – Ja ciebie także kocham Adamie Mitchelu…  - Wyszeptał wprost do jego ust i delikatnie uśmiechnął się – Nikt nam nie uwierzy… że ty i ja… razem – Dodał i uniósł powieki, a w jego oczach nadal igrała iskra radości. Adam, to jest sen… To najpiękniejszy sen, jaki kiedykolwiek miał odbicie w realnym życiu.
Lambert uśmiechnął się, a cudowne uczucie przepełniło go do reszty. Pochylił się nad Tommym, który miękko opadł na łóżko. Blondyn otworzył szerzej oczy, objął ukochanego za kark i przyciągnął go do siebie. Czuł zapach jego mocnych, męskich perfum, które pobudzały zmysły. Ich twarze nieśmiało zbliżały się do siebie; panująca atmosfera była zakłócana przez krzyki głównej bohaterki podrzędnego horroru, jednak ani Adam, ani Tommy nie zwracali na to uwagi. Byli zbyt pochłonięci sobą, by rozpaczać nad młodą dziewczyną, która zaraz trafi do żołądka potężnego węża. Tommy delikatnie całował wargi wokalisty i wplótł palce w jego czarne, gęste włosy. Adam leżał na nim, podpierając się dłońmi, które po chwili wsunął pod głowę chłopaka i zatopił język w jego ustach, badając nim podniebienie jasnowłosego. Ich oddechy uzupełniały się wzajemnie, bicie serc brzmiało jak tętent rozpędzonej maszyny.
- Jesteś najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem – Wyszeptał Adam i musnął nosem miękkie wargi blondyna, który roześmiał się cicho. Adam ponownie zamknął jego usta długim pocałunkiem. Czuł na swoich łopatkach dłonie basisty, które płynnie przesuwały się w górę i w dół.
Ich pocałunek był powolny i głęboki, lecz z każdą chwilą zaczynał nabierać coraz większego tempa i żaru. Adam przesunął wargami po policzku Tommy’ego, szczęce i zakończył swą podróż na jego szyi. Pieścił wrażliwą skórę na wszelkie sposoby, całował ją, przygryzał i ssał, wsłuchując się w głośny, nieregularny oddech blondyna. Miał ochotę zatopić zęby w jego miękkiej skórze; tak bardzo brakowało mu intensywnych doznań z drugim mężczyzną. W pewnej chwili czarnowłosy poczuł, że szczupłe palce Tommy’ego nieśmiało przesuwają się wzdłuż jego uda, zmierzają ku ich wewnętrznej stronie i kończą swą podróż na jego wybrzuszeniu w okolicach rozporka. Fala gorąca natychmiastowo uderzyła w okolice podbrzusza, gdy czuł na sobie dłoń ukochanego chłopaka. Przygryzł wargę i patrzył w oczy basisty, który zaczął masować jego członka przez materiał spodni. W oczach Ratliffa błyszczała iskra niepohamowanej żądzy, którą ostatkami sił trzymał na wodzy.
- Adam…? – Wydyszał cicho Tommy, gdy Lambert intensywnie ssał fragment jego szyi. Odchylił głowę dając znak, że uwielbia ten rodzaj pieszczoty.
- Hmm…? – Wymruczał Lambert rozwiązując jedną ręką węzeł szlafroka Tommy’ego. Nie wiedział do czego zmierza – czuł się jak dziecko w ciemnym pokoju, które po omacku szuka upragnionej zabawki, do której od lat jest przywiązany. Miał świadomość, że blondyn pragnie doświadczyć czegoś szczególnego, ale z drugiej strony każdy jego ruch otulony jest płaszczem nieśmiałości.
- Chcę posunąć się dziś dalej niż zwykle… - Rzekł zmysłowym tonem Tommy i zatracił się w spojrzeniu Lamberta, które wyrażało teraz nie tylko pragnienie, ale jednocześnie zdziwienie i radość.
Adam poczuł falę gorąca zalewającą jego ciało. Co?! Tommy, ty chcesz… być ze mną blisko?  TAK bardzo blisko…? Miał pod sobą uległego i spragnionego go chłopaka, na punkcie którego oszalał. Boże szepnął w myślach; nie spodziewał się, że Ratliff jest już gotów na więcej.
- Jesteś zbyt pociągający, by być moim facetem… - Zamruczał Adam, całując jego wysoko unoszącą się klatkę piersiową. Przez dłuższą chwilę drażnił wilgotnymi wargami i językiem jego sutki, czując jak twardnieją pod wpływem przyjemnego dotyku. Zwrócił uwagę na srebrny kolczyk zdobiący miejsce, którym właśnie się zajmował. Chwycił go w zęby i muskał czubkiem języka jego okolice. Tommy wyprężył się i zamruczał przeciągle, wyrażając tym swoje zadowolenie. Adam położył dłoń na miękkim materiale jasnego szlafroka, kierując ją w dół. Gdy zatrzymał palce w miejscu, gdzie pod cienką warstwą materiału znajdowała się twarda męskość Tommy’ego, usłyszał z jego ust ciche westchnięcie. Odsunął się powoli i chwycił brzegi jasnego szlafroka. Rozchylił je powoli i poczuł jak jego puls staje się coraz mocniejszy. Tommy, jaki ty jesteś seksowny! Serce w jego piersi waliło jak oszalałe. Badał wzrokiem każdy fragment szczupłego i podnieconego ciała blondyna, chcąc jak najdłużej napawać się tym wspaniałym widokiem. Ze wszystkich sił wzbraniał się, by zaraz nie wtargnąć w jego ciało; zamiast tego chciał wypieścić go w najcudowniejszy ze wszystkich sposobów.
Tommy przeciągnął językiem po swoich suchych wargach i wpatrywał się w Adama, który po chwili pochylił się nad nim i przesunął językiem przez linię mostka, opatrunek na brzuchu, kończąc w dole podbrzusza. Blondyn odchylił głowę do tyłu, czując ciepły oddech we wrażliwych sferach swojego ciała. Czarnowłosy delikatnie rozchylił uda Tommy’ego i całował ich wewnętrzną stronę, a im dalej przesuwał wargami, tym intensywniej angażował swój język. Chwilami zamykał oczy, by pozwolić działać innym swoim zmysłom, które w tym momencie były szczególnie wyostrzone. Blondyn nie stawiał oporów; krew spływała w dół jego ciała, coraz mocniej wypełniając okazałą część ciała. Adam  dotykał jego nóg i bioder, czując pod palcami delikatną i miękką, ciepłą skórę, czuł jej słodki zapach. Nie docierało do niego, że jest tak blisko ze swoim basistą, czuł jak Tommy drży i czeka na moment, gdy Adam rozpocznie tę pieszczotę, do której zmierzał. Lambert zacisnął palce na udach Ratliffa i całował jego podbrzusze, czując ciepło bijące od pobudzonej, pulsującej męskości. Miał ją kilka centymetrów od swoich warg. Uniósł wzrok i z zadziornym uśmiechem spojrzał w oczy chłopaka.
- Adam, nie znęcaj się nade mną – Jęknął Tommy i wpatrywał się w czarnowłosego mężczyznę, który uśmiechnął się zawadiacko
- Jak się czujesz, skarbie? – Spytał spokojnym tonem, który kontrastował z poddenerwowanym głosem Ratliffa. Adama podniecała świadomość, że każdy najdrobniejszy ruch wprowadza Tommy’ego w uczucie narastającego pożądania. Blondyn czuł ciepłe powietrze, które opuszczało usta Adama i otulało jego sztywnego członka.
- Ja…a… - Zająkał się Tommy i złapał Adama za jedwabiście miękkie włosy, które zaczął powoli głaskać.
- No powiedz to… na głos… - Uśmiechnął się szeroko Adam i czubkiem języka przesunął wzdłuż twardego skarbu ukochanego. Z ust Ratliffa wyrwał się cichy jęk, zmrużył oczy i mocniej pociągnął czarne włosy wokalisty
- Tak bardzo mnie podniecasz… Boże, zaraz chyba oszaleję… – Powiedział z nutą nieśmiałości i przygryzł dolną wargę. Adam ponownie się uśmiechnął i zatopił sztywnego członka w swoich ustach, poddając go pieszczotom, które sam uwielbiał. Okrążał czubek penisa ciepłym językiem, ssał go zmieniając stopień nasilenia i pomagał ręką, przesuwając ją w górę i w dół.
- Och… Adam… – Wydyszał głośno blondyn, wyprężył się i zacisnął mocno palce na materiale kołdry. Opuścił powieki i zgiął nogi w kolanach, wzdychał głęboko i pomrukiwał. Nigdy nie porównywał swoich kochanek, jednak żadna z nich nie potrafiła wzbudzić w nim tak silnego pożądania jak Adam. Bez oporów ssał on każdy najwrażliwszy fragment, nie zapominając o głaskaniu wargami najbliższych okolic jego pobudzonej męskości. Wokalista wodził ustami po całej długości okazałego narządu, co chwilę poddając go innym, coraz bardziej wymyślnym pieszczotom. Wolną dłonią wodził po brzuchu i klatce Tommy’ego, czuł jak jego skórę pokrywa ciepły pot, jak ciało drży za każdym razem, gdy sam zaciskał wargi mocniej bądź zwiększał tempo. Gdy uniósł wzrok zobaczył, że Tommy jest w błogim stanie, co kilka chwil cicho wzdychał, mrużył oczy i przesuwał ślepo dłońmi po satynowej pościeli. Blondyn cicho szeptał „tak kotku… mmm, tak…”, uczucie delikatnego, ciepłego i wilgotnego języka na najbardziej wrażliwej strefie jego ciała wywoływało gęsią skórkę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, blondyna przeszedł silny dreszcz podniecenia. Widok czarnej głowy między jego rozchylonymi udami działał niezwykle prowokująco. Adam wpatrywał się w chłopaka swoimi niebieskimi oczami, które wyrażały uległość.
- Masz ochotę na eksperyment? – Spytał po chwili Adam i zwolnił
- Tak… – Odparł Tommy, choć nie był do końca pewien czy powinien się na to godzić. Jego oczy były zamknięte, słyszał jedynie ciche szmery i dwukrotne skrzypnięcie łóżka. Adam założył jego szczupłe uda na swoje ramiona, jego palce były wilgotne i śliskie od lubrykantu. Lambert przesuwał opuszkami po najwrażliwszych strefach ciała blondyna, obserwując, jak co kilka chwil chłopak spazmatycznie miota się na łóżku. Podniecenie Tommy’ego sięgało zenitu, palce przesuwające się między jego członkiem, udami a pośladkami drażniły go coraz bardziej. Adam wywoływał swoim dotykiem delikatne łaskotanie, które sprawiało, że blondyn unosił biodra, błagalnie prosząc o więcej
- Adam… działaj… - Jęknął błagalnie Tommy i choć nie znał smaku tej pieszczoty, pragnął jej doznać. Ta fantazja była jedną z łagodniejszych, jednak bardzo podniecających. Za każdym razem, gdy samotnie leżał w hotelowym pokoju i spragniony dotyku pieścił się, myślał o Adamie, który wsuwa w niego swoje ciepłe palce i wykonuje nimi płynne ruchy, doprowadzając go do ekstazy. Nie musiał długo czekać; czarnowłosy ostrożnie zagłębił w basiście jeden z palców. Uwielbiał w ten sposób rozpoczynać grę wstępną. Nawet gdyby nie wiedział, że Ratliff ma zerowe doświadczenie w kontaktach z mężczyznami, mógł teraz sam świetnie to wywnioskować. Tommy jęknął cicho i napiął wszystkie mięśnie.
- W porządku? – Spytał troskliwie Adam, upewniając się, czy basista na pewno chce brnąć dalej w labirynt zguby i rozkoszy.
- Tak kotku… - Wymruczał Tommy i wyprężył się jak rozbudzona ze snu puma. Uczucie na początku nie było przyjemne, lecz na tym się nie skończyło. Wokalista bezbłędnie odnalazł punkt rozkoszy i zaczął go masować. Tommy krzyknął, a jego ciało wygięło się w łuk Boże! Nigdy wcześniej nie doznał czegoś równie przyjemnego. Czarnowłosy powrócił do pieszczot jego skarbu, drażniąc przy tym miejsce wewnątrz ciała chłopaka, o istnieniu którego Tommy nie miał do tej pory pojęcia. Zagłębiał w nim palec, następnie cofał i wprowadzał ponownie.
- Adam, nie! – Z jego ust wyrwał się zduszony okrzyk, który przerwał ciche pojękiwanie – Nie! – Powtórzył, miał wrażenie, że nie wytrzyma tak silnej dawki mocnych i niesamowicie ekscytujących doznań.  Wił się na kanapie, wplótł palce we włosy czarnowłosego i pociągał je gwałtownie co kilka chwil. Adam uwielbiał to uczucie, obserwował jak Ratliff traci kontrolę nad swoim ciałem. Nie zamykał oczu, by widzieć reakcje Tommy’ego, który oddychał szybko i szamotał się w przypływie emocji. Lambert miał wrażenie, że oszaleje; blondyn zwolnił wszelkie hamulce, zapomniał czym jest wstyd, kiedy patrzył na swojego chłopaka pragnął go jeszcze bardziej niż we wszystkich swoich fantazjach.
- Mocniej… Adam, mocniej… - Pojedyncze słowa Tommy’ego przerywały zduszone stęknięcia. Jego ciało pokryte było licznymi słonymi kroplami potu. Wokalista zwiększył tempo obu pieszczot i wsłuchiwał się w narastające na sile jęki Tommy’ego. Jego słodki, niski głos wypełniał całe hotelowe pomieszczenie; to był najdoskonalszy, najseksowniejszy, najbardziej pociągający dźwięk, jaki kiedykolwiek dotarł do uszu Adama. Ciało blondyna było rozpalone i gotowe na osiągnięcie szczytu, Adam czuł pulsowanie jego penisa w swoich ustach. Stan, którego blondyn doświadczał nie równał się nawet z przysłowiowym siódmym niebem. Pieszczota, którą stosował Adam wobec Tommy’ego była łudząca; chłopak zaczął głośno pojękiwać i już po raz czwarty miał wrażenie, że zaraz dojdzie. Napiął twarde mięśnie i zacisnął palce na oparciu łóżka. Przez jego ciało przebrnęła gorąca fala silnego podniecenia, która wstrząsnęła szczupłym ciałem – westchnął ciężko, mając wrażenie, że szczytuje kolejny raz, choć tak naprawdę nie przeżył jeszcze ani jednego orgazmu. Ratliff pragnął, by ta chwila się nie kończyła; nigdy wcześniej nie było mu tak przyjemnie. Nigdy wcześniej nie wydawał z siebie żadnych odgłosów, prócz końcowego, głębszego westchnięcia. Adam był jak czarnoksiężnik; rzucił na niego zaklęcie pragnienia, przeklął go na demona pożądania, oddając mu przy tym swą magiczną różdżkę.
- Nadal uważasz, że zbliżenia z facetem są bolesne i nieprzyjemne? – Spytał Adam w nawiązaniu do dawnej rozmowy z blondynem. Nacisnął mocniej na jego stercz, a w odpowiedzi usłyszał głośne, pożądliwe zawycie; Tommy poderwał się, jakby wstrząsnął nim prąd
- O Boże! – Krzyknął i dyszał ciężko. Lambert położył się na nim i namiętnie pocałował usta, z których ciągle wydobywały się kolejne, urocze odgłosy. To był zdecydowanie najseksowniejszy widok, jaki w życiu stanął przed jego oczami; spowity w ekstazie, blondwłosy basista, który swego czasu upierał się, że woli kobiety; teraz oddał się w ręce mężczyzny, który miał wprowadzić go w nieznany świat. Tommy w pewnej chwili poczuł się egoistycznie. Chciał sprawić, że Adam na długo nie zapomni tej chwili. Wiedział, że Lambert jest mocno podniecony, o czym świadczyło chociażby mocne wybrzuszenie w jego spodniach. Poderwał się z łóżka i dosiadł biodra Adama, który usiadł i wygodnie oparł się o kanapę. Tommy zajął miejsce na jego udach, objął Lamberta za szyję i popatrzył w jego oczy, w których pożądanie przybierało najróżniejsze kolory. Ratliff rozpiął pasek jego spodni
- Jesteś jak zwierzę… - Powiedział Adam, głaszcząc jedną dłonią wilgotne plecy blondyna. Przesunął ją po linii kręgosłupa i zatrzymał na biodrze.
- Chcę z tobą szczytować – Odparł blondyn, którego dłonie drżały ze strachu i podniecenia. To najbardziej drażniące ze wszystkich uczuć – pragnąć nieznanego. To były jego pierwsze doświadczenia z mężczyzną; nie wiedział na jak wiele może sobie pozwolić. To Adam. Moja miłość, mój facet. Mój własny symbol seksu, który ma ze mną ochotę spróbować wszystkiego. To będzie najbardziej eksperymentalny związek, w jakim kiedykolwiek był… Gwałtownie rozpiął spodnie Adama i zanurzył w nich dłoń, by uwolnić twardego członka spod materiału jeansów. Lambert uniósł brew, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły. Choć to on był dominatorem, lubił, gdy ktoś przejmował inicjatywę. Gdy Tommy dopiął swego, lekko rozchylił usta i patrzył na męskość swojego chłopaka. Nie spodziewał się, że jego skarb jest tak duży. Przełknął głośno ślinę i poczuł przeszywający go dreszcz wielkiego strachu przeplatającego się z podnieceniem na myśl, że pewnego dnia będą się kochać, najostrzej jak to możliwe. Tommy uwielbiał dziki seks i wierzył w to, że Adam podziela jego zdanie. Zacisnął palce na pulsującym członku swojego chłopaka i poruszał dłonią w górę i w dół. Po raz pierwszy dotykał penisa innego mężczyzny, nie spodziewał się, że to tak bardzo podniecające uczucie. Miał ochotę szarpnąć Adama za włosy i wykrzyczeć w jego twarz „pieprz mnie!” lecz obiecał sobie, że ich pierwsze zbliżenia będą bardziej zmysłowe. Adam złapał chłopaka za pośladki i przycisnął go do swojego ciała, najbliżej jak było to możliwe. Ich klatki piersiowe, brzuchy przywarły do siebie, uda blondyna zaciskały się tuż ponad biodrami Adama. Lambert zaczął całować delikatną szyję Tommy’ego, wodził rozgrzanymi wargami po jego obojczykach a w pewnej chwili wbił paznokcie w jego pośladki. Usłyszał głośny jęk bólu i podniecenia. Tommy wplótł palce we włosy Adama i zaczął wykonywać ruchy, przy których ocierał swoim twardym członkiem o nabrzmiałą męskość Adama. Jego biodra wykonywały płynne, mocne ruchy, czuł jak momentami skarb czarnowłosego naciska na jego podbrzusze, co dodatkowo wzmagało doznania. Lambert zamknął oczy i wpił się mocniej w skórę blondyna. Przyciskał biodra chłopaka do swoich; Tommy napierał na jego ciało i poruszał biodrami zataczając koła, unosił się i opadał, cały czas poddając ich pulsujące członki wzajemnemu masażowi. Adam cicho wzdychał, unosił powieki, by patrzeć jak Tommy zmaga się z zadaniem dostarczającym im wielkiej przyjemności. Z jego ust wyrwał się pierwszy, głośny jęk
- Tommy… - Powiedział cicho i przesunął paznokciami po plecach Ratliffa, który nie przestawał. Przesunął dłońmi po bokach basisty, okrągłych pośladkach i znów przesunął je ku górze. Adam spodziewał się, że ich związek będzie dla Tommy’ego spełnieniem na płaszczyźnie tylko i wyłącznie uczuciowej. Było wręcz przeciwnie; nigdy wcześniej nie widział większego pożądania w oczach żadnego ze swoich byłych mężczyzn. Żaden nie wyrażał tak głębokiej pasji w każdym pocałunku, dotyku.
- Jesteś blisko? – spytał niskim tonem Adam, czując, że sam jest na granicy szaleństwa
- Dochodzę – Wyszeptał Tommy wprost do jego ucha i przygryzł jego płatek.
Adam zadrżał. Wpił się gwałtownie w usta basisty, tłumiąc tym jego głośne westchnięcia. Zdecydowanie, lecz łagodnie wprowadził język między jego wargi i całował go w najbardziej namiętny ze wszystkich możliwych sposobów. Ich języki wirowały w dzikim tańcu, a ręce ślepo wędrowały po rozgrzanych ciałach. Niespełna kilka sekund później blondyn krzyknął i wyprężył się, a jego ciało przeszedł niezwykle silny dreszcz, którego fala powtórzyła się kilkukrotnie. Z jego rozchylonych, wilgotnych warg wydobywały się pojedyncze odgłosy ekstazy, która ogarnęła całe jego ciało i umysł. Wytrysnął na brzuch Adama, pociągnął go mocniej za włosy i odchylił głowę, wdychając przy tym głośno. Niemal w tym samym momencie spojrzał na twarz Adama, który oddychał równie donośnie oraz ciężko i zalał przezroczysto-białym nektarem brzuch swojego ukochanego. Wtulili się wzajemnie w swoje mokre, spocone ciała, czuli rozszalałe bicia ich serc.
- To było wspaniałe… - Szepnął Adam i nadal szybko oddychając uniósł powieki – Tommy?
Blondyn mruknął niemrawo i mocniej objął szyję wokalisty. Powoli dochodził do siebie.
- Wróciłeś już d naszego świata? – Spytał z uśmiechem Adam i delikatnie odsunął od siebie Ratliffa, by spojrzeć w jego oczy
- Nie… jestem w piekle rozkoszy i wrócę za pół godziny… albo za tydzień- Rzekł, ponownie wtulając się w ciało Lamberta. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech w chwili, gdy Adam się roześmiał.
- Jesteś ucieleśnieniem wszystkich moich pragnień… - Rzekł Tommy i nieśmiało pocałował krawędź ucha swojego partnera – Kocham cię ponad wszystko w świecie – Dodał szeptem
- Ja też ciebie kocham… - Uśmiechnął się Adam i zamknął oczy.
Za oknem niebo zaczęło zmieniać swe barwy od granatu po ciemny błękit. Budzące się ptaki wesoło świergotały. Dla Adama i Tommy’ego tej nocy świat się zatrzymał. Tej nocy zawarli ze sobą nierozerwalny pakt podpisany rozpalonymi ciałami i zakochanymi sercami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz