Hej Dziewczyny! Co
słychać? Jeśli chodzi o mnie, mam trochę obowiązków, ale opowiadania
zaniedbywać nie będę :) Dziękuję Wam za komentarze, w których wyrażacie
swoje opinie, dzięki temu wiem, w jaki sposób modelować Piaskowego, by
jak najbardziej się Wam podobał. Zapraszam do okrągłego, dziesiątego
odcinka. :)
Ekspresja
Jesień
należała do jednej z tych pór roku, które Adam uwielbiał. Szybko
zapadający zmrok wiązał się z wczesnym wyruszeniem na podbój najlepszych
imprez. Z drugiej strony miał wystarczająco dużo czasu na melancholię i
skupianie się nad pisaniem nowych utworów, na które czekali
najwierniejsi fani.
- Tommy, mogę zadać osobiste pytanie? – Spytał Lambert, przeplatając między palcami czarny długopis.
- No…? – Mruknął blondyn, usilnie wpatrując się gazetę.
- Gdybym zaczął się z kimś spotykać, jak byś zareagował? – Spytał Adam, zawieszając wzrok na basiście.
- Ta… Coś tam, nie wiem.
- Tommy! – Krzyknął Adam – Słuchasz mnie czy nie?
Blondyn spojrzał na oburzonego przyjaciela i dopiero teraz wrócił do rzeczywistości – Coś mówiłeś?
- Wrr… nic już. – Odburknął Adam, rzucił długopis i przeciągnął się leniwie. – Czym taki zajęty jesteś? – Spytał.
Tommy znów wydał odgłos znudzenia i nie dając odpowiedzi próbował zdecydować się, którą z gitar powinien kupić.
Adam, wpatrując się w chłopaka, powoli podszedł do niego i klęknął na podłodze.
-
Ignorujesz mnie – Wyszeptał wprost do jego ucha ciepłym, stonowanym
głosem. Blondyna przeszedł dreszcz podniecenia. Przełknął ślinę, która z
trudem przeszła przez jego gardło.
- Nie. Po prostu jestem zajęty. – Odpowiedział, choć miał wrażenie, że jego głos drży. Cholera, co się ze mną dzieje?!
- Może lepiej by ktoś się zajął tobą, co? – Wyszeptał Adam, obejmując Ratliffa w pasie i przyciągając go do siebie.
- Do czego, że tak spytam, zmierzasz?– spytał Tommy, odwracając głowę, by spojrzeć na uśmiechniętego wokalistę.
- Akurat w tej chwili nie planuję niczego szczególnego – Wzruszył ramionami.
Tommy
wodził wzrokiem za dłonią Adama, która przesuwała się w górę i w dół
wzdłuż jego boku, rozgrzewając przy tym ciało chłopaka. Westchnął cicho i
postanowił zignorować czuły gest. W sumie Adam lubił nawiązywać bliskie
kontakty z ludźmi, których darzył sympatią, dlatego też Tommy odetchnął
z ulgą.
Ciszę
przerwało donośne, gwałtowne pukanie. Adam odsunął się, na wypadek,
gdyby Monte znów chciał mu docinać, jednak w drzwiach stanęły dwie inne
postacie.
-
Tommy! – Krzyknęła Keri, która podbiegła do blondyna i bez wahania
klęknęła tuż przy nim, obejmując go z całej siły mocniej i gwałtowniej
niż zrobił to Adam. Przez głowę Ratliffa przeszła myśl, że zdecydowanie
wygodniej było mu opierać się o klatkę piersiową Lamberta i słuchać
spokojnego szeptu, niż być ściskanym przez krzyczącą dziewczynę.
Adam,
widząc tę sytuację, poczuł narastający gniew, lecz wiedział, że nie
może nic zrobić. Przeniósł wzrok na wysokiego, groźnie wyglądającego
rówieśnika i wstał.
Brat
Keri wyminął go i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę Tommy’ego, który
natychmiastowo się podniósł. Przez moment patrzyli na siebie niczym
hieny, gotujące się do ataku. Dziewczyna stanęła między nimi, by
załagodzić sytuację.
-
Spokojnie, Jake – Rzekła dziewczyna. – Wszystko w porządku. Tommy? –
Spytała, wpatrując się w brązowe tęczówki swojego chłopaka. Położyła
dłonie na jego ramionach i stanęła na palcach, by ucałować jego usta.
Zmrużył oczy, jednak nie poczuł niczego poza jej delikatnymi wargami.
Żadnej więzi, czułości, pragnienia, totalna pustka. Miał wrażenie, że
jego serce zatrzymało się na kilka chwil w momencie, gdy uświadomił
sobie jak silne miotały nim emocje podczas pocałunku z Adamem. Spojrzał
na niego.
Lambert
stał blisko nich i z pełnym gniewu wzrokiem śledził każdy ruch Keri.
Tommy odwrócił od niego wzrok i spojrzał na dziewczynę. – Zaraz
porozmawiamy. – Rzekł, dając do zrozumienia dwóm mężczyznom, by opuścili
pokój. Jake zacisnął dłonie w pięści i opuścił małe pomieszczenie, Adam
natomiast, niechętnie kierując się do wyjścia popatrzył na Tommy’ego,
stojącego w objęciach dziewczyny. Blondyn powiódł wzrokiem za Adamem,
który przypominał dziecko pozbawione najcenniejszej zabawki. Wyszeptał
coś pod nosem i opuścił pokój. Ratliff, obejmując roześmianą dziewczynę,
miał wrażenie, że jedno ze słów wypowiedzianych przez czarnowłosego
brzmiało „kochanie”. Może po prostu się mylił.
***
Próba
w Madrycie miała rozpocząć się o czwartej po południu. Choć było już
dwadzieścia po, na wielkiej scenie stała jedna osoba. Camila uderzała w
klawisze swoimi szczupłymi palcami, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach
w jej życiu i życiu grupy. Jakby nie było – jedno i drugie przeplatało
się wzajemnie. Jeden reflektor oświetlał jej drobną postać, a kiedy
usłyszała uchylające się drzwi, jej palce zwolniły.
-
Adam, to ty? Zawsze jesteś wcześniej niż my wszyscy. – Powiedziała i
zamarła, gdy zobaczyła przed sobą postać blondyna. – O, Tommy. Ja
właściwie już skończyłam, więc masz całą halę dla siebie – Rzekła i
odstąpiła od klawiatury.
Podszedł
do niej powolnym krokiem i śmiało oparł dłonie o jej ramiona. – Cam,
nie chcę się z tobą kłócić. Nic się nie stało. Zapomnijmy o naszej
sprzeczce.
Dziewczyna patrzyła na chłopaka i po dłuższym zastanowieniu odparła – Dzięki. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Tommy
uśmiechnął się serdecznie i klęknął przed swoim basem. Dostrzegł na
jego korpusie zdarty lakier i ślady obicia. Po chwili przypomniał sobie,
że w ataku furii cisnął instrumentem o ziemię. Wydarzyło się tuż po
ostatniej aferze z Keri, kiedy zdradziła całemu zespołowi, co wydarzyło
się w ich sypialni. Adam, ciągle mieszasz.
Camila
wróciła do instrumentu i grała, zerkając co kilka chwil na mężczyznę.
Delikatne brzmienie elektronicznego pianina zgrywało się z niskim tonem
basu i choć dźwięki te były skrajnie odległe, razem tworzyły niesamowity
duet. Tommy, wpatrując się w metalowe struny, rozmyślał o rozmowie z
Keri. O tym, że mu wybaczyła, choć w głębi duszy tego nie potrzebował.
Choć spędził z nią wiele czasu w swoim barwnym życiu, nie wracał do tego
we wspomnieniach, jedyna myśl, na której się skupiał dotyczyła
pocałunku z mężczyzną. Pierwszego i jedynego, jakiego w życiu
doświadczył. Nie potrafił rozumieć swoich uczuć, ciągle kumulowały się w
nim jednocześnie złość i radość.
-
Tommy, możemy porozmawiać? – Spytała łagodnie dziewczyna, zbliżając się
do blondyna. Odłożył instrument i znacząco pokiwał głową.
Dziewczyna
starała się uchwycić jego wzrok – Nie chcę wkraczać w intymne sfery
twojego życia, ale widziałam, że twoja była, Keri, wróciła. Jesteście
razem?
Słowa te spowodowały, że ciężar na jego sercu nie spadł, lecz przybrał na sile. Keri, Adam, Keri czy Adam…
-
Nie wiem. Chyba tworzymy coś w rodzaju luźnego związku. – Odparł,
spuszczając głowę, jakby powiedział coś, czego się wstydzi. – Cama,
zastrzel mnie… - Wycedził przez zaciśnięte zęby i zacisnął powieki, pod
którymi czuł narastające pieczenie. Łzy beznadziei napływały do jego
oczu, wprawiając go w niewytłumaczalne poczucie winy.
- Tommy? Co się dzieje? – Spytała troskliwie i zajęła miejsce blisko swojego kolegi.
Blokada
została zniesiona. Wszystkie uczucia, które przez ostatnie dni
kumulowały się w środku jego serca, eksplodowały i musiały znaleźć swoje
ujście.
-
Camila… - Rozejrzał się po sali, by mieć świadomość, że nikogo tam nie
ma – Całowałem się z Adamem. – Wyszeptał. Dziewczyna patrzyła , jakby
nie do końca rozumiała treść przekazu. Nie mógł pohamować swojej
potrzeby podzielenia się najbardziej skrytą tajemnicą -
To miała być tylko zwyczajna próba, eksperyment. Od tamtej pory mam w
głowie jakiś niezrozumiały chaos. Z resztą to zaczęło się już wcześniej,
Adam, on… on nie chce opuścić mojej głowy. Wiele razy całowałem się z
kobietami, lecz to, co zaszło między mną a Adamem było nieporównywalnie
silniejsze. Ja…
Camila
patrzyła coraz bardziej zszokowana. Nie wiedziała czy bardziej dziwi ją
treść przekazu, czy to, że blondyn jest taki wylewny. Wykonała gest,
który miał zachęcić Ratliffa do dalszych zwierzeń.
-
Ja go… nie wiem, ja go pragnę. Kiedy go widzę, mam ochotę… - Słowa z
coraz większym trudem przechodziły przez jego gardło – przytulić się do
niego, czuć jego bliskość. I to wszystko przez ten cholerny pocałunek!
Nie mogę przestać o nim myśleć. Nie jestem gejem. Żaden inny facet nie
robi na mnie wrażenia, serio. Nie rozumiem, skąd to się bierze, ale
chyba chcę, by teraz się skończyło.
Camila,
po długiej przerwie, zaczęła mówić – To, że podoba ci się Adam, nie
znaczy, że jesteś gejem. Wiesz… ludzka natura nie jest jednoznaczna do
określenia. Nie możesz powiedzieć, że jesteś stuprocentowym hetero, bo
wszystko zależy od okoliczności, w jakich się znajdziesz. Adam jest
całkiem atrakcyjnym facetem, ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Myślę,
że ta fascynacja mimo wszystko ci przejdzie – Powiedziała. I mam taką nadzieję.
Tommy
westchnął smutno i popatrzył na dziewczynę – Ja chcę być blisko niego. Z
drugiej strony go nienawidzę. Nienawidzę, bo dla niego to jest tylko
igranie ze mną, luźny i bezpieczny flirt. Staram się go ignorować, nie
patrzeć, nie potrafię tak długo. Dla mnie to istna walka. Nie mogę
dopuścić do kolejnej sytuacji, w której ja i on…
Na
sali pojawili się Monte i Adam, którzy rozmawiając o dzisiejszym
koncercie, nie zwrócili większej uwagi na basistę i kibordzistkę.
Rzucili tylko spieszne „cześć” i trzymając w rękach kubki smakowicie
pachnących expresso i latte, usiedli na schodach.
-
Nie kłamiesz, Tommy – Rzekła Camila, widząc wzrok blondyna, który od
kilkunastu sekund nie namierzył innego obiektu prócz postaci Adama.
Ratliff
uśmiechnął się posępnie – Dzięki, że mogłem ci o tym powiedzieć.
Kochana jesteś. – Rzekł i oparł głowę na ramieniu Cam, która pogłaskała
jego jasne włosy.
- Zawsze możesz na mnie liczyć – Rzekła, przeczesując blond pasma - Jakbyś to nazwał? Miłość? Zauroczenie?
Obserwując
postać Adama, mruknął pod nosem – Żadne z powyższych. Będę w
garderobie, muszę się przebrać – Powiedział. Był zadowolony, że mógł
szybko znaleźć wygodną wymówkę, by uniknąć głębszego dociekania.
- Cześć Adam. – Rzucił, kiedy przechodził obok czarnowłosego, lecz ten zawołał – Hej, Tommy, czekaj!
Ratliff przez chwilę pomyślał, że Lambert mógł podsłuchać jego rozmowę z Camilą, co wywołało w nim paraliżujący strach.
- Hm?
Adam odgarnął zmierzwioną grzywkę i zbliżył się do basisty – Wiesz, niedługo mamy Halloween.
Tommy parsknął śmiechem – Adam, ile ty masz lat? Halloween w twoim życiu skończyło się wraz z ukończeniem szkoły średniej.
Adam
zignorował słowa chłopaka, odpowiadając jedynie ironicznym uśmiechem –
Mój przyjaciel robi wielką imprezę. No i ja… nie mam z kim iść, więc
stwierdziłem…
Nie ma mowy pomyślał Tommy, lecz coś nie pozwoliło mu wydusić z siebie tych słów.
- …, że zaproszę ciebie.
- Czemu nie pójdziesz sam? – Spytał blondyn, krzyżując ręce na piersi.
Adam
przewrócił oczami – Nie będę nikogo znał. Poza tym zwykle każdy
przychodzi z kimś, a że ja jestem samotny, to… no jesteś moim
przyjacielem i chciałbym spędzić z tobą noc.
- Słucham? – Uśmiech wstąpił na twarz Tommy’ego.
- To znaczy noc w znaczeniu imprezy. Będzie świetnie, obiecuję ci to. No Tommy…
Adam
zaczął żałować, że w ogóle zaczął ten temat. Nie dość, że to brzmi
prawie jak zaproszenie na randkę, to jeszcze się skompromituje.
Odetchnął, gdy usłyszał
- W porządku. Ale będę miał u ciebie dług wdzięczności, jasne?
Adam roześmiał się – Jasne. Jest tylko jeden warunek – Rzekł – Musimy się przebrać.
Tommy nie był zachwycony tym pomysłem, jednak odpowiedział – Coś wymyślę.
Uśmiechnęli
się wzajemnie i nim Adam zdążył podziękować, Ratliff zmierzał już w
stronę garderoby. Lambert zauważył Camilę, jednak nie miał ochoty z nią
rozmawiać. Monte zajął się już swoją gitarą, Longineu stał w korku i co
chwilę przeklinał Hiszpanię na twitterze, co spotkało się z oburzeniem
fanów. Adam, dopijając kawę, zaczął rozmyślać o koncercie i swoich
muzykach. Starał się nie skupiać na postaci Tommy’ego, jednak
przychodziło mu to z trudem. Obserwował cienie tańczące na podłodze i
westchnął cicho, czując narastającą tęsknotę. Choć wiedział, że Tommy
jest dla niego zakazany i łączy ich bariera nie do przeskoczenia –
heteroseksualna orientacja blondyna, często wracał myślami do pocałunku,
na który obaj się zdobyli. Chwilę potem myślał już o Keri i
nieprzyjemne uczucie zalało jego ciało. Choć wiedział, że nie może mieć
Ratliffowi za złe bycia w związku, czuł niechęć do dziewczyny. Nie
chodziło tu o to, że był zazdrosny, przynajmniej tak mu się wydawało –
nie znosił jej za to, że raniła chłopaka, który wcale na to nie
zasługiwał. I choć Tommy nieczęsto okazywał smutek i inne uczucia,
obrazujące stan jego duszy, Adam wiedział, że w głębi serca cierpi jak
każdy człowiek. Nieważne, że szanse są niemal równe zeru. Najwyższy czas wziąć sprawy w swoje ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz