sobota, 19 maja 2012

Odc. 10: Ekspresja

Hej Dziewczyny! Co słychać? Jeśli chodzi o mnie, mam trochę obowiązków, ale opowiadania zaniedbywać nie będę :) Dziękuję Wam za komentarze, w których wyrażacie swoje opinie, dzięki temu wiem, w jaki sposób modelować Piaskowego, by jak najbardziej się Wam podobał. Zapraszam do okrągłego, dziesiątego odcinka. :)


Ekspresja


Jesień należała do jednej z tych pór roku, które Adam uwielbiał. Szybko zapadający zmrok wiązał się z wczesnym wyruszeniem na podbój najlepszych imprez. Z drugiej strony miał wystarczająco dużo czasu na melancholię i skupianie się nad pisaniem nowych utworów, na które czekali najwierniejsi fani.
- Tommy, mogę zadać osobiste pytanie? – Spytał Lambert, przeplatając między palcami czarny długopis.
- No…? – Mruknął blondyn, usilnie wpatrując się gazetę.
- Gdybym zaczął się z kimś spotykać, jak byś zareagował? – Spytał Adam, zawieszając wzrok na basiście.
- Ta… Coś tam, nie wiem.
- Tommy! – Krzyknął Adam – Słuchasz mnie czy nie?
Blondyn spojrzał na oburzonego przyjaciela i dopiero teraz wrócił do rzeczywistości – Coś mówiłeś?
- Wrr… nic już. – Odburknął Adam, rzucił długopis i przeciągnął się leniwie. – Czym taki zajęty jesteś? – Spytał.
Tommy znów wydał odgłos znudzenia i nie dając odpowiedzi próbował zdecydować się, którą z gitar powinien kupić.
Adam, wpatrując się w chłopaka, powoli podszedł do niego i klęknął na podłodze.
- Ignorujesz mnie – Wyszeptał wprost do jego ucha ciepłym, stonowanym głosem. Blondyna przeszedł dreszcz podniecenia. Przełknął ślinę, która z trudem przeszła przez jego gardło.
- Nie. Po prostu jestem zajęty. – Odpowiedział, choć miał wrażenie, że jego głos drży. Cholera, co się ze mną dzieje?!
- Może lepiej by ktoś się zajął tobą, co? – Wyszeptał Adam, obejmując Ratliffa w pasie i przyciągając go do siebie.
- Do czego, że tak spytam, zmierzasz?– spytał Tommy, odwracając głowę, by spojrzeć na uśmiechniętego wokalistę.
- Akurat w tej chwili nie planuję niczego szczególnego – Wzruszył ramionami.
Tommy wodził wzrokiem za dłonią Adama, która przesuwała się w górę i w dół wzdłuż jego boku, rozgrzewając przy tym ciało chłopaka. Westchnął cicho i postanowił zignorować czuły gest. W sumie Adam lubił nawiązywać bliskie kontakty z ludźmi, których darzył sympatią, dlatego też Tommy odetchnął z ulgą.
Ciszę przerwało donośne, gwałtowne pukanie. Adam odsunął się, na wypadek, gdyby Monte znów chciał mu docinać, jednak w drzwiach stanęły dwie inne postacie.
- Tommy! – Krzyknęła Keri, która podbiegła do blondyna i bez wahania klęknęła tuż przy nim, obejmując go z całej siły mocniej i gwałtowniej niż zrobił to Adam. Przez głowę Ratliffa przeszła myśl, że zdecydowanie wygodniej było mu opierać się o klatkę piersiową Lamberta i słuchać spokojnego szeptu, niż być ściskanym przez krzyczącą dziewczynę.
Adam, widząc tę sytuację, poczuł narastający gniew, lecz wiedział, że nie może nic zrobić. Przeniósł wzrok na wysokiego, groźnie wyglądającego rówieśnika i wstał.
Brat Keri wyminął go i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę Tommy’ego, który natychmiastowo się podniósł. Przez moment patrzyli na siebie niczym hieny, gotujące się do ataku. Dziewczyna stanęła między nimi, by załagodzić sytuację.
 - Spokojnie, Jake – Rzekła dziewczyna. – Wszystko w porządku. Tommy? – Spytała, wpatrując się w brązowe tęczówki swojego chłopaka. Położyła dłonie na jego ramionach i stanęła na palcach, by ucałować jego usta. Zmrużył oczy, jednak nie poczuł niczego poza jej delikatnymi wargami. Żadnej więzi, czułości, pragnienia, totalna pustka. Miał wrażenie, że jego serce zatrzymało się na kilka chwil w momencie, gdy uświadomił sobie jak silne miotały nim emocje podczas pocałunku z Adamem. Spojrzał na niego.
Lambert stał blisko nich i z pełnym gniewu wzrokiem śledził każdy ruch Keri. Tommy odwrócił od niego wzrok i spojrzał na dziewczynę. – Zaraz porozmawiamy. – Rzekł, dając do zrozumienia dwóm mężczyznom, by opuścili pokój. Jake zacisnął dłonie w pięści i opuścił małe pomieszczenie, Adam natomiast, niechętnie kierując się do wyjścia popatrzył na Tommy’ego, stojącego w objęciach dziewczyny. Blondyn powiódł wzrokiem za Adamem, który przypominał dziecko pozbawione najcenniejszej zabawki. Wyszeptał coś pod nosem i opuścił pokój. Ratliff, obejmując roześmianą dziewczynę, miał wrażenie, że jedno ze słów wypowiedzianych przez czarnowłosego brzmiało „kochanie”. Może po prostu się mylił.
***
Próba w Madrycie miała rozpocząć się o czwartej po południu. Choć było już dwadzieścia po, na wielkiej scenie stała jedna osoba. Camila uderzała w klawisze swoimi szczupłymi palcami, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach w jej życiu i życiu grupy. Jakby nie było – jedno i drugie przeplatało się wzajemnie. Jeden reflektor oświetlał jej drobną postać, a kiedy usłyszała uchylające się drzwi, jej palce zwolniły.
- Adam, to ty? Zawsze jesteś wcześniej niż my wszyscy. – Powiedziała i zamarła, gdy zobaczyła przed sobą postać blondyna. – O, Tommy. Ja właściwie już skończyłam, więc masz całą halę dla siebie – Rzekła i odstąpiła od klawiatury.
Podszedł do niej powolnym krokiem i śmiało oparł dłonie o jej ramiona. – Cam, nie chcę się z tobą kłócić. Nic się nie stało. Zapomnijmy o naszej sprzeczce.
Dziewczyna patrzyła na chłopaka i po dłuższym zastanowieniu odparła – Dzięki. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Tommy uśmiechnął się serdecznie i klęknął przed swoim basem. Dostrzegł na jego korpusie zdarty lakier i ślady obicia. Po chwili przypomniał sobie, że w ataku furii cisnął instrumentem o ziemię. Wydarzyło się tuż po ostatniej aferze z Keri, kiedy zdradziła całemu zespołowi, co wydarzyło się w ich sypialni. Adam, ciągle mieszasz.
Camila wróciła do instrumentu i grała, zerkając co kilka chwil na mężczyznę. Delikatne brzmienie elektronicznego pianina zgrywało się z niskim tonem basu i choć dźwięki te były skrajnie odległe, razem tworzyły niesamowity duet. Tommy, wpatrując się w metalowe struny, rozmyślał o rozmowie z Keri. O tym, że mu wybaczyła, choć w głębi duszy tego nie potrzebował. Choć spędził z nią wiele czasu w swoim barwnym życiu, nie wracał do tego we wspomnieniach, jedyna myśl, na której się skupiał dotyczyła pocałunku z mężczyzną. Pierwszego i jedynego, jakiego w życiu doświadczył. Nie potrafił rozumieć swoich uczuć, ciągle kumulowały się w nim jednocześnie złość i radość.
- Tommy, możemy porozmawiać? – Spytała łagodnie dziewczyna, zbliżając się do blondyna. Odłożył instrument i znacząco pokiwał głową.
Dziewczyna starała się uchwycić jego wzrok – Nie chcę wkraczać w intymne sfery twojego życia, ale widziałam, że twoja była, Keri, wróciła. Jesteście razem?
Słowa te spowodowały, że ciężar na jego sercu nie spadł, lecz przybrał na sile. Keri, Adam, Keri czy Adam…
- Nie wiem. Chyba tworzymy coś w rodzaju luźnego związku. – Odparł, spuszczając głowę, jakby powiedział coś, czego się wstydzi. – Cama, zastrzel mnie… - Wycedził przez zaciśnięte zęby i zacisnął powieki, pod którymi czuł narastające pieczenie. Łzy beznadziei napływały do jego oczu, wprawiając go w niewytłumaczalne poczucie winy.
- Tommy? Co się dzieje? – Spytała troskliwie i zajęła miejsce blisko swojego kolegi.
Blokada została zniesiona. Wszystkie uczucia, które przez ostatnie dni kumulowały się w środku jego serca, eksplodowały i musiały znaleźć swoje ujście.
- Camila… - Rozejrzał się po sali, by mieć świadomość, że nikogo tam nie ma – Całowałem się z Adamem. – Wyszeptał. Dziewczyna patrzyła , jakby nie do końca rozumiała treść przekazu. Nie mógł pohamować swojej potrzeby podzielenia się najbardziej skrytą tajemnicą  - To miała być tylko zwyczajna próba, eksperyment. Od tamtej pory mam w głowie jakiś niezrozumiały chaos. Z resztą to zaczęło się już wcześniej, Adam, on… on nie chce opuścić mojej głowy. Wiele razy całowałem się z kobietami, lecz to, co zaszło między mną a Adamem było nieporównywalnie silniejsze. Ja…
Camila patrzyła coraz bardziej zszokowana. Nie wiedziała czy bardziej dziwi ją treść przekazu, czy to, że blondyn jest taki wylewny. Wykonała gest, który miał zachęcić Ratliffa do dalszych zwierzeń.
- Ja go… nie wiem, ja go pragnę. Kiedy go widzę, mam ochotę… - Słowa z coraz większym trudem przechodziły przez jego gardło – przytulić się do niego, czuć jego bliskość. I to wszystko przez ten cholerny pocałunek! Nie mogę przestać o nim myśleć. Nie jestem gejem. Żaden inny facet nie robi na mnie wrażenia, serio. Nie rozumiem, skąd to się bierze, ale chyba chcę, by teraz się skończyło.
Camila, po długiej przerwie, zaczęła mówić – To, że podoba ci się Adam, nie znaczy, że jesteś gejem. Wiesz… ludzka natura nie jest jednoznaczna do określenia. Nie możesz powiedzieć, że jesteś stuprocentowym hetero, bo wszystko zależy od okoliczności, w jakich się znajdziesz. Adam jest całkiem atrakcyjnym facetem, ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Myślę, że ta fascynacja mimo wszystko ci przejdzie – Powiedziała. I mam taką nadzieję.
Tommy westchnął smutno i popatrzył na dziewczynę – Ja chcę być blisko niego. Z drugiej strony go nienawidzę. Nienawidzę, bo dla niego to jest tylko igranie ze mną, luźny i bezpieczny flirt. Staram się go ignorować, nie patrzeć, nie potrafię tak długo. Dla mnie to istna walka. Nie mogę dopuścić do kolejnej sytuacji, w której ja i on…
Na sali pojawili się Monte i Adam, którzy rozmawiając o dzisiejszym koncercie, nie zwrócili większej uwagi na basistę i kibordzistkę. Rzucili tylko spieszne „cześć” i trzymając w rękach kubki smakowicie pachnących expresso i latte, usiedli na schodach.
- Nie kłamiesz, Tommy – Rzekła Camila, widząc wzrok blondyna, który od kilkunastu sekund nie namierzył innego obiektu prócz postaci Adama.
Ratliff uśmiechnął się posępnie – Dzięki, że mogłem ci o tym powiedzieć. Kochana jesteś. – Rzekł i oparł głowę na ramieniu Cam, która pogłaskała jego jasne włosy.
- Zawsze możesz na mnie liczyć – Rzekła, przeczesując blond pasma - Jakbyś to nazwał? Miłość? Zauroczenie?
Obserwując postać Adama, mruknął pod nosem – Żadne z powyższych. Będę w garderobie, muszę się przebrać – Powiedział. Był zadowolony, że mógł szybko znaleźć wygodną wymówkę, by uniknąć głębszego dociekania.
- Cześć Adam. – Rzucił, kiedy przechodził obok czarnowłosego, lecz ten zawołał – Hej, Tommy, czekaj!
Ratliff przez chwilę pomyślał, że Lambert mógł podsłuchać jego rozmowę z Camilą, co wywołało w nim paraliżujący strach.
- Hm?
Adam odgarnął zmierzwioną grzywkę i zbliżył się do basisty – Wiesz, niedługo mamy Halloween.
Tommy parsknął śmiechem – Adam, ile ty masz lat? Halloween w twoim życiu skończyło się wraz z ukończeniem szkoły średniej.
Adam zignorował słowa chłopaka, odpowiadając jedynie ironicznym uśmiechem – Mój przyjaciel robi wielką imprezę. No i ja… nie mam z kim iść, więc stwierdziłem…
Nie ma mowy pomyślał Tommy, lecz coś nie pozwoliło mu wydusić z siebie tych słów.
- …, że zaproszę ciebie.
- Czemu nie pójdziesz sam? – Spytał blondyn, krzyżując ręce na piersi.
Adam przewrócił oczami – Nie będę nikogo znał. Poza tym zwykle każdy przychodzi z kimś, a że ja jestem samotny, to… no jesteś moim przyjacielem i chciałbym spędzić z tobą noc.
- Słucham? – Uśmiech wstąpił na twarz Tommy’ego.
- To znaczy noc w znaczeniu imprezy. Będzie świetnie, obiecuję ci to. No Tommy…
Adam zaczął żałować, że w ogóle zaczął ten temat. Nie dość, że to brzmi prawie jak zaproszenie na randkę, to jeszcze się skompromituje. Odetchnął, gdy usłyszał
- W porządku. Ale będę miał u ciebie dług wdzięczności, jasne?
Adam roześmiał się – Jasne. Jest tylko jeden warunek – Rzekł – Musimy się przebrać.
Tommy nie był zachwycony tym pomysłem, jednak odpowiedział – Coś wymyślę.
Uśmiechnęli się wzajemnie i nim Adam zdążył podziękować, Ratliff zmierzał już w stronę garderoby. Lambert zauważył Camilę, jednak nie miał ochoty z nią rozmawiać. Monte zajął się już swoją gitarą, Longineu stał w korku i co chwilę przeklinał Hiszpanię na twitterze, co spotkało się z oburzeniem fanów. Adam, dopijając kawę, zaczął rozmyślać o koncercie i swoich muzykach. Starał się nie skupiać na postaci Tommy’ego, jednak przychodziło mu to z trudem. Obserwował cienie tańczące na podłodze i westchnął cicho, czując narastającą tęsknotę. Choć wiedział, że Tommy jest dla niego zakazany i łączy ich bariera nie do przeskoczenia – heteroseksualna orientacja blondyna, często wracał myślami do pocałunku, na który obaj się zdobyli. Chwilę potem myślał już o Keri i nieprzyjemne uczucie zalało jego ciało. Choć wiedział, że nie może mieć Ratliffowi za złe bycia w związku, czuł niechęć do dziewczyny. Nie chodziło tu o to, że był zazdrosny, przynajmniej tak mu się wydawało – nie znosił jej za to, że raniła chłopaka, który wcale na to nie zasługiwał. I choć Tommy nieczęsto okazywał smutek i inne uczucia, obrazujące stan jego duszy, Adam wiedział, że w głębi serca cierpi jak każdy człowiek. Nieważne, że szanse są niemal równe zeru. Najwyższy czas wziąć sprawy w swoje ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz