piątek, 29 czerwca 2012

Odc. 71: Ostatni dzieñ


You took my hand, you showed me how,
You promised me you'd be around, that's right.
I took your words, and I believed,
In everything you said to me, that's right.
Pink – Who knew


Ostatni dzień


Tommy otworzył oczy i ziewnął przeciągle. Zegarek stojący na szafce wskazywał godzinę jedenastą czterdzieści. Blondyn przeciągnął się i przetarł wypoczęte powieki. Uśmiechnął się, widząc u swojego boku śpiącego Adama. Przytulił się do niego łagodnie i jeszcze na moment zamknął oczy. Ucałował miękki policzek.
- Śpisz? – Spytał szeptem. Odpowiedzią była cisza.
Wodził dłonią po klatce piersiowej Lamberta, badając każde zagłębienie i wybrzuszenie. Łagodnie całował ciepłą skórę i badał ją wargami. Zamruczał cicho, licząc, że czarnowłosy zaraz się przebudzi. Błądząc jedną ręką po kołdrze, wyczuł znaczną wypukłość, która przyciągnęła jego uwagę. Uśmiechnął się do siebie, zanurzając dłoń pod kołdrę. Zatrzymał ją na brzuchu Adama, jednak pokusa stawała się coraz silniejsza. Przygryzł dolną wargę. Nie potrafił się powstrzymać. Jego palce nieśmiało spłynęły w dół. Uwielbiał fakt, że Adam często sypia bez bielizny. Delikatnie głaskał jego twardą męskość. Pieszczota przypominała subtelne łaskotanie. Po chwili zaczął masować członka bruneta, przesuwając dłonią w górę i w dół. Ponownie ucałował krawędź policzka Lamberta i odsłonił kołdrę, chcąc nacieszyć oczy niesamowicie kuszącym widokiem. Wiedział, że ukochany nie będzie miał mu tego za złe. Zwinnym ruchem zmienił swoją pozycję i ułożył się między udami czarnowłosego. Chwycił jego męskość w dłoń i zaczął składać na niej miękkie pocałunki. Zwilżył językiem gładką powierzchnię członka, pieszczotliwie kąsał go i uciskał wargami. Do jego uszu dobiegło ciche westchnięcie. Leniwie i dokładnie badał swoim językiem całą długość okazałego narządu, wsłuchując się w przyspieszony oddech. Poranne słońce oświetlało ich ciała bladym, ciepłym światłem.
- Tom… - Usłyszał nieprzytomne westchnięcie. Uśmiechnął się kusząco do Adama, puszczając mu perskie oko.
Pierwszym widokiem dla Lamberta tego dnia był Tommy, znajdujący się między jego udami. Brunet opadł na poduszkę, biorąc głęboki wdech. Pełne wilgotne usta sprawiły, że zatrzymał powietrze w płucach. Zwinny język badał dokładnie każdy fragment jego członka, doprowadzając Adama do białej gorączki.
- Połóż się na boku obok mnie – Powiedział zaspanym głosem. Uniósł powieki, uśmiechając się do blondyna – No dalej.
Tommy położył się tuż obok Adama, zatracając się z nim w długim, pełnym uroku pocałunku. Lambert ucałował czubek nosa swojego chłopaka – Chcesz spróbować?
- Jeszcze pytasz…? – Uśmiechnął się.
Zmienili pozycję na dogodniejszą dla zrealizowania ich zamiaru. Czarnowłosy poczuł jak jego członek ponownie zanurza się w ustach Tommy’ego i po chwili odpowiedział tym samym. Usłyszał słodki, stłumiony jęk, gdy jego język zaczął pieścić Ratliffa. Gładził jego uda i pośladki, zajmując się jednocześnie pulsującą męskością. Wsłuchiwali się wzajemnie w leniwe, przeciągłe pomruki i westchnienia raz po raz opuszczające ich wargi. Przyjemność, którą jednocześnie dawali i czerpali, zaczęła mieszać w ich głowach. Adam czuł, że jest u progu wytrzymałości, więc sam również zaczął wzmacniać intensywność doznań. Wiedział w jaki sposób pieścić Tommy’ego, znał jego ciało perfekcyjnie. Uciskał miarowo czubkiem języka jedno z wrażliwszych miejsc, aż usłyszał kilka głośnych jęków oraz poczuł smak nektaru, który wypełnił jego usta. Przełknął nasienie chłopaka i łagodnie gładził jego ciało, czując, że orgazm jest kwestią zaledwie kilku sekund. Zacisnął powieki i zaczął głośno wzdychać, gdy jego ciałem wstrząsnęła seria silnych skurczów.
- Kitty… - Jęknął, opierając czoło o udo chłopaka, który delektował się właśnie smakiem spełnienia. Blondyn sprytnie zmienił pozycję i pocałował wargi ukochanego.
- Jak spałeś? – Spytał z uśmiechem.
- Dość przeciętnie, ale obudziłem się wybitnie… - Adam uśmiechnął się szeroko, wplatając palce w jasne włosy chłopaka – Jesteś niesamowity…
Basista pogładził ramię Lamberta – Masz ochotę na wspólną kąpiel?
Czarnowłosy zastanawiał się dłuższą chwilę – W porządku. Ale za pięć minut.

Gorąca para unosiła się w ciasnym pomieszczeniu. W powietrzu mieszały się przeróżne zapachy kojarzące się z egzotycznymi owocami oraz wonnymi kwiatami.
- Isaac mógł się postarać o większą wannę – Mruknął Tommy, przytulając się do Adama. Na plecach poczuł chłód akrylowej obudowy.
- Pewnie i tak częściej korzysta z prysznica.
- A ty? Co wolisz?
Brunet uniósł kąciki warg, po czym zalotnie zerknął w stronę oblicza chłopaka – A jak sądzisz?
Tommy spojrzał w niebieskie oczy i pocałował wargi Adama. Spotkał się z odpowiedzią; brunet zaczął łagodnie pieścić jego usta.
- Póki pamiętam… - Szepnął Adam, przygryzając płatek ucha blondyna – Co z Ravim?
Ratliff westchnął rozkosznie i zajął miejsce na biodrach Adama. Poczuł jego męskość na swoich pośladkach. Pochylił się nad torsem czarnowłosego i intensywnie całował skórę jego szyi. Głośne westchnienia wypełniły niedużą łazienkę; wokalista pogładził mokre włosy chłopaka i odchylił głowę.
- W porządku… - Szepnął Tommy, wracając do poprzedniej pozycji – Zależy o co pytasz.
Brunet zwilżył językiem suche wargi – No chodzi mi o… och, Tommy! – Zajęczał głośno, gdy jego członek gwałtownie zanurzył się w ciele Ratliffa. Zupełnie nie spodziewał się tej sytuacji. Blondyn z kuszącym uśmiechem posłał mu zalotne spojrzenie.
- Chodzi ci o…?
Brunet odetchnął i szeroko otworzył oczy – O umowę… - Zawiesił głos, gdy szczupłe biodra zaczęły  powoli unosić się i opadać. Wpatrywał się w ciało Tommy’ego, po chwili przeniósł wzrok na jego twarz czując elektryzujące dreszcze w okolicach swojego podbrzusza – O tę co miałeś… - Dodał po dłuższej chwili – Podpi… - Westchnął głośno, gdy Ratliff zanurzył w sobie męskość Adama aż do samego trzonu
- Niełatwo się z tobą dogadać… - Rzekł prześmiewczo, uśmiechając się przy tym szeroko. Poczuł na sobie wzrok niebieskich oczu.
- Nie igraj ze mną, bo źle się to dla ciebie skończy.
Blondyn powoli uniósł biodra i wstał – Mam się ciebie bać? – Opuścił wannę – Chyba nie mam powodów.
Adam przygryzł wargę, gdy Tommy prowokująco oparł się o framugę i bezwstydnie powiódł dłonią po swoim ciele. Szczupłe palce znalazły się w okolicach podbrzusza. Chłopak zaczął się pieścić, jednocześnie utrzymując z Adamem kontakt wzrokowy, co podziałało na Lamberta szczególnie podniecająco. Czarnowłosy opuścił wannę, zupełnie ignorując fakt, że przed chwilą zdążył do niej wejść.  Przyparł Tommy’ego do drzwi i usłyszał głośny jęk; zaczął namiętnie całować rozchylone wargi. Odwrócił Ratliffa tyłem do siebie, przywierając do jego pleców i pośladków. Silne dłonie spłynęły wzdłuż torsu i brzucha blondyna, którego oddech stał się szybki i nierówny. Basista oparł dłonie o zamknięte drzwi i odwrócił głowę, patrząc wprost w pełne żądzy oczy.
- Pragnę cię tak mocno, jak nigdy – Wyszeptał – Zrób to Adam, kochaj mnie mocno…
Czarnowłosy poczuł zawrót głowy na dźwięk tych słów. Zacisnął powieki i silnym ruchem wtargnął w ciało ukochanego, spomiędzy warg którego wyrwał się donośny krzyk. Jego kolana nieco ugięły się pod wpływem silnego doznania, mięśnie całego ciała zaczęły drżeć. Poczuł silną dłoń pieszczącą jego pulsującego członka. Adam nie dbał tym razem o delikatność. Wykonywał mocne, głębokie ruchy, a każdy kolejny z nich wywoływał serię rozkosznych jęków blondyna. Tommy wbijał paznokcie w gładką powierzchnię drzwi i uchylił powieki spoglądając w jedno z luster. Silne ręce trzymające jego biodra. Wilgotna skóra brzucha. Masywne ciało, raz po raz uderzające w jego pośladki. Jeszcze nigdy nie pozwolił sobie na tak głośny koncert rozkoszy. Jęczał, wzdychał, prosił o więcej. Pragnął Adama w sposób, jakiego wcześniej mógłby się powstydzić. Czarnowłosy przestał i opuścił jego ciało, składając na łopatce kilka miękkich pocałunków.
- Chyba ledwo stoisz na nogach… - Roześmiał się ciepło, obejmując chłopaka w pasie.
Tommy westchnął głośno, starając się opanować przyspieszony oddech – Salon… - Zdołał wycedzić i złapał Lamberta za dłoń, prowadząc go w stronę sypialni. Wpadli w szaleńczy pocałunek, który doprowadził ich aż do nadal niezasłanego łóżka. Opadli na nie ocierając się o siebie, dotykając, chłonąc i przenikając.
W tym momencie nawet spojrzenia budowały seksualną, pełną napięcia atmosferę.
- Na co czekasz? – Spytał Tommy, cofając się w stronę ściany. Adam podszedł do niego na kolanach i pochylił się, sprawiając chłopakowi oralną rozkosz. Ratliff wyprężył się na miękkiej poduszce, a jego ciało wygięło się w łuk. Odważnie rozchylił uda i pociągnął czarne włosy do tyłu. Adam jęknął cicho i przewrócił chłopaka na brzuch, przeciągając językiem po całej długości jego kręgosłupa. Po chwili powędrował nim między pośladki Tommy’ego, który zareagował rozkosznym pomrukiem.
Znaleźli się na środku łóżka. Adam położył się na boku, przywierając brzuchem do pleców Ratliffa, który ciężko wzdychał. Odwrócił głowę, by całować zaczerwienione usta bruneta, który chłonął wszystkie rozkoszne jęki ukochanego. Ponownie wszedł w jego ciało, przycisnął je do siebie i kochał mocno, całkowicie oddając się temu wrażeniu. Szczupłe ciało wiło się i prężyło, oczy wpatrywały się bezwiednie w niebieskie tęczówki, a palce ściskały wilgotną narzutę. Dłoń czarnowłosego powiodła na tors blondyna, który wtulił głowę w ramię Lamberta i zacisnął powieki.
Drzwi gwałtownie otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Isaac. Szeroko otworzył oczy i wyjął z uszu słuchawki. Pozostała dwójka w pierwszej chwili nie zauważyła Carpentera, wkraczającego do sypialni. Tommy uchylił jedynie powieki i popatrzył nieprzytomnie w kierunku przyjaciela.
- O… cholera – Szepnął perkusista, spiesznie opuszczając pomieszczenie. Potrząsnął głową, nie mogąc wyjść z szoku, jakiego właśnie doznał. Szybkim krokiem podszedł do swojej dziewczyny, siedzącej w salonie – Kochanie, wróciliśmy za wcześnie.
- Czemu? – Spytała Sophie, podchodząc do bruneta. Usłyszała rozkoszne jęki dochodzące z pomieszczenia na końcu korytarza – Och… - Westchnęła – Rozumiem.
- Może przenocujemy w hotelu? – Zaproponował muzyk, biorąc do ręki klucze – Możemy zahaczyć o restaurację.
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie i zbliżyła do Isaaca. Pocałowała go czule – To może chwilę poczekać… - Powiodła dłonią do rozporka perkusisty, który wstrzymał powietrze. Uśmiechnęła się zalotnie. Rozpięła jego spodnie i wsunęła szczupłe palce pod materiał bielizny bruneta.
- Sophie… - Szepnął, odchylając głowę. Cały czas miał przed oczami obraz Adama oraz Tommy’ego uprawiających seks w jego łóżku. Nadal do jego uszu docierały głośne jęki blondyna.
- A jednak to prawda, że kręcą cię faceci… - Wyszeptała do jego ust, całując je mocno. Isaac zacisnął palce na szafce stojącej za nim i poczuł jak dłoń dziewczyny zaczyna intensywnie pieścić jego członka.
- Och tak, nie przestawaj! – Usłyszeli głośne zawołanie wplecione między rozkoszne odgłosy. Carpneter poczuł silny dreszcz, kiedy słyszał orgazm Tommy’ego. Wzdychał głośno i przygryzł dolną wargę, zalewając dłoń dziewczyny mlecznym nektarem.
- Och Sophie… - Szepnął i poczuł miękki pocałunek na swoich ustach.
- Ulotnijmy się, zanim wyjdą – Powiedziała rozbawionym tonem.
***
Adam wraz z Tommym leżeli na środku łóżka. Palce czarnowłosego gładziły ramię basisty, który wpatrywał się w sufit. Przez chwilę zastanawiał się czy poruszyć temat Tiffany, jednak zrezygnował w ostatniej chwili. Spojrzał w niebieskie oczy.
- Powiedz mi… - Adam podparł się na łokciu – Pokłóciłeś się z moją mamą?
Tommy zacisnął wargi i westchnął. Niechętnie pokiwał głową.
- O co poszło?
Wiedział, że nie może zwodzić bruneta. Prawda i tak prędzej czy później wyszłaby na jaw.
- Wykorzystałem twój testament, żeby budować dla nas dom. Leila uznała, że zależy mi tylko na twoich pieniądzach.
- Dobrze zrobiłeś. Porozmawiam z nią o tym, gdy wróci. Załatwiłem rodzicom wycieczkę do Europy.
Tommy wbił wzrok w oblicze Lamberta – Nie wierzę, że wyjechała. Zapierała się, że nie opuści miasta, póki nie wyjdziesz ze szpitala.
Zapadła dłuższa cisza.
- Adam?
- Pokazałem jej sfałszowane papiery – Rzekł niechętnie Lambert -
Nie chcę, żeby się martwiła. Chcę, by myślała, że jest ze mną coraz lepiej.
Ratliff nie odzywał się. Sam nie wiedział już czy kłamstwo w dobrej wierze można wybaczyć. Przecież sam nieraz ukrywał prawdę tylko po to, by sprawić trochę szczęścia kochanej przez niego osobie.
- Ale jest lepiej, prawda?
- Leki zatrzymały postępujące objawy, ale proces choroby się nie zatrzymuje.  Tommy? – Adam usiadł i wyprostował się -  Obiecaj mi coś.
Blondyn uniósł powieki – Tak?
Adam milczał dłuższą chwilę, aż rzekł – Cokolwiek się stanie, zostaniesz przy mnie.
Ratliff miał już odpowiedzieć, jednak zawahał się. Obietnica była wiążąca bez względu na okoliczności i koleje losu.
- Dlaczego mi się nie oświadczysz? Gdybyś nie wierzył, że się uda, nie prosiłbyś, bym został…
Lambert wpatrywał się przejmująco w brązowe oczy – Zaufaj mi.
- Obiecam, że zawsze będę przy tobie tylko wtedy, jeśli teraz pozwolisz mi przypieczętować tę umowę.
- W porządku, ale…
Tommy opuścił sypialnię i udał się do kuchni. Brunet przetarł powieki i westchnął cicho. To ostatnia noc, którą mógł spędzić poza szpitalem. Powrót do leczenia był najgorszym, na co mógł czekać. Uniósł wzrok, widząc wracającego do sypialni chłopaka. Ratliff rzucił na pościel butelkę napoczętej whisky, pudełko igieł, spirytus oraz czarny tusz. Adam otworzył szerzej oczy.
- Nie. Nie ma mowy.
Ratliff parsknął śmiechem i usiadł na łóżku – Nie ufasz mi?
- Nie bądź głupi – Mruknął brunet, gdy zobaczył, że chłopak zakłada lateksowe rękawiczki. Przemył mały fragment skóry po lewej stronie swojej klatki piersiowej – Tommy!
- Robiłem głupsze rzeczy, gdy byłem dzieciakiem – Rzekł z uśmiechem blondyn, biorąc dwa łyki mocnego alkoholu.
Czarnowłosy uniósł brwi – To będzie bolało. Nie zrobisz tego. Nie rób tego. Proszę.
- Żebyś się nie zdziwił.
Adam przyłożył dłonie do ust, gdy igła zatopiła się w skórze blondyna. Tommy zacisnął wargi i powoli wkłuwał się w ciało, fragment za fragmentem. Czarny tusz zostawiał drobne ślady, skóra zaczerwieniła się, na skroniach wystąpiły pierwsze krople potu. Lambert patrzył z przejęciem, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Po blisko dziesięciu minutach zmagań na wysokości serca powstała jedna mała litera.
- Założenie pierścionka byłoby mniej bolesne – Rzekł basista, ocierając łzy, które zaczęły napływać do jego oczu – Możesz czuć się winny – Wziął kolejny łyk whisky i odetchnął.
Lambert wyprostował się i przejął butelkę z rąk blondyna. Wypił znaczną ilość alkoholu.
- Okej. Zrób to.
Tommy roześmiał się – Tobie nie wolno. Nie możesz narażać się na zakażenie.
- Nie pierdol… - Syknął – Zrób to. Teraz.
Blondyn przygryzł wargę i zapatrzył się w niebieskie oczy – Jak wyjdziesz ze szpitala – Powiedział z ironią.
Adam spuścił wzrok, lecz po chwili wejrzał w brązowe oczy – Czemu musisz być tak cholernie uparty?
- Tak mnie wychowałeś.
Czarnowłosy zmrużył oczy – Rób ten pieprzony tatuaż, albo zrobię go sam – Rzekł, biorąc do ręki igłę.
Tommy przewrócił oczami– W porządku, ale tylko trzy ukłucia. Trzy wierzchołki litery. Na więcej się nie godzę.
- Niech będzie. Zacznij, póki o tym nie myślę.
Ratliff uśmiechnął się łagodnie, wkładając igłę pod ogień – Wcześniej pytałeś o Raviego. Tak, podpisałem umowę, ale będę z nimi grać tylko te koncerty, które nie kolidują z twoją trasą. To chyba najbardziej rozsądne wyjście.
- Zadziwia mnie jak dobrze potrafisz szukać złotego środka – Odparł Adam, kładąc się wygodnie. Igła weszła pod skórę; syknął cicho. Tommy starał się być delikatny i ostrożny. Jego dłonie wykonywały łagodne ruchy.
- Kiedy dostaniesz kolejną przepustkę? – Spytał Ratliff, odsuwając się od torsu bruneta.
- Już?
- Już.
- Nie mam pojęcia. Może za dwa tygodnie – Uśmiechnął się, wpatrując się w brązowe oczy – Już po północy, zaraz muszę iść spać. Rano wracam. Nie będę cię budzić, wezmę taksówkę. Kiedy zejdzie opuchlizna?
- Za kilka minut. Nie pierwszy raz to robię - Ratliff odpowiedział podobnym uśmiechem i odłożył wszystkie rzeczy. Położył się obok Adama, nadal czując ból po wykonaniu znaku na wysokości żeber. W milczeniu wpatrywał się w oczy ukochanego. Nauczył się doceniać tak zwyczajne i ciepłe chwile.
- Dobranoc – Usłyszał zmęczony ton głosu.
- Dobranoc – Odparł, opuszczając powieki.

sobota, 23 czerwca 2012

Odc. 70: Powrót


Przepraszam za opóźnienie! W piątek pisałam ostatni egzamin, chyba mi się udało ;)

Nell słonko, pozdrawiam i mam nadzieję – do zobaczenia we Wrocławiu! ;)
Marchewka – witam! Cóż, nie zdradzę ile odcinków do końca, ale na pewno mniej niż więcej ;) I Majlis, witam ponownie :)
=^.^= gratuluję poprawienia ocen :D
Bardzo dziękuję za miłe słowa i komentarze :)) Zapraszam.

Powrót.

- Cholerny piekarnik!
- Dopuścić faceta do kuchni, katastrofa gwarantowana.
- Jak jesteś taka mądra, to sama ustaw ten pierdolnik.
- Przestań robić dramę, bo słuchać się tego już nie da!
Wieczór w domu Isaaca pełen był krzyków i wzajemnych obelg. Tommy wraz Brooke wspólnie próbowali przygotować obiadokolację wraz z deserem, a każde ich wspólne posunięcie przynosiło beznadziejny efekt.
- Idź, ja się tym zajmę – Mruknął blondyn, gdy z piekarnika zaczął ulatniać się czarny dym i zapach spalenizny.  Tancerka poszła do salonu, by poszukać zastawy w barku perkusisty.
- Tommy, dzwoni twój telefon! – Krzyknęła Brooke w stronę kuchni. Na wyświetlaczu pojawił się zastrzeżony numer.
Ratliff przeklął pod nosem, gdy część ciasta wylądowała na podłodze.
- Odbierz – Powiedział głośno i rzucił blachę na blat. Zaczął rozglądać się za ścierką, jednak żadnej nie było w zasięgu jego wzorku. Zawiesił ręce na karku i westchnął głośno. Po chwili do jego uszu dobiegł histeryczny wybuch płaczu. Serce w jego piersi stanęło. Pobiegł do salonu i złapał się framugi.
- Co jest? – Spytał, podchodząc do roztrzęsionej brunetki – Brooke? – Chwycił jej ramiona. Czuł drżenie drobnego, kobiecego ciała. Przytulił ją do siebie – Proszę, uspokój się – Starał się mówić łagodnie, lecz dziewczyna jąkała się i szlochała – Mów co się stało – Rozkazał poważnym tonem.
Nie odrywając się od szczupłego ciała Tommy’ego wycedziła przez łzy, gwałtownie napływające do jej oczu
- Adam…
Pociemniało mu w oczach, oddech ustał. Nigdy nie czuł podobnego bólu w klatce piersiowej.
- Kto dzwonił?
- Doktor…
- Co mówił? – Spytał, wsłuchując się jedynie w gorzki szloch. Złapał telefon i spojrzał w spis połączeń – Brooke, uspokój się – Przytulił ją mocniej, choć czuł, że zaraz sam osunie się na podłogę. Imię ukochanego dźwięczało w jego uszach, wywołując paraliżujący strach, fizyczny ból, problem ze złapaniem choćby jednego oddechu. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na słabość. Myśl nadal nie docierała do jego rozumu. Nim zdołał jakkolwiek zareagować, jego telefon zawibrował. Niczym sparaliżowany próbował wcisnąć przycisk odbioru wiadomości.
Numer zastrzeżony. Wiadomość zamknięta w jednym wyrazie. „Frajer”.
- Brooke, wszystko gra – Powiedział, jąkając się – To żart…
- Żart?! – Krzyknęła i szarpnęła się, próbując go uderzyć – Ty pieprzony gówniarzu!
- Spójrz! – Wrzasnął, pokazując jej wiadomość. Emocje przestały rosnąć.
- Kto mógł…
- Ta zdzira – Westchnął Tommy – Wiedziałem, że będzie się mściła. Suka – Warknął, rzucając telefonem o ścianę – Urwę łeb tej hydrze!
- Tommy…
- Zatłukę to ścierwo i poćwiartuję…
Nie pamiętał kiedy ostatni raz był równie wściekły. Próba morderstwa, której doświadczył na własnej skórze nie mogła równać się podłemu wybrykowi, na jaki zdobyła się najbardziej mściwa ze znanych mu kobiet.
Dźwięk dzwonka przywrócił go do trzeźwości zmysłów.
- Ani słowa – Rzekł do Brooke, po czym pobiegł otworzyć. Chciał obudzić się z tego sennego koszmaru. Pociągnął klamkę i ujrzał przed sobą oblicze uśmiechniętego bruneta.
- Jak dobrze widzieć cię w innym miejscu niż ten cholery szpital – Powiedział Adam, przekraczając próg mieszkania. Tommy uścisnął go mocno. Jego ciało nadal drżało z przykrego wrażenia. Miał nadzieję, że Lambert tego nie wyczuje.
- Chyba źle cię karmią – Powiedział, nie odsuwając się nawet na krok – Zrobiłem ciasto. To znaczy… próbowałem. Przejdź do salonu, słońce – Powiedział, składając na miękkich ustach długi pocałunek. Starał się nie okazywać emocji, które jeszcze przed chwilą targały jego ciałem. Silne dłonie powiodły po jego plecach.
- Brooke? – Wokalista poszedł do salonu, gdzie ujrzał zapłakaną przyjaciółkę, która powoli dochodziła do siebie – Co się stało?
Ratliff minął parę – Zapomniała zamknąć drzwi, kot jej wczoraj zwiał.
- Kochana, wróci, przecież za każdym razem wracał – Uśmiechnął się brunet, przytulając tancerkę. Dziewczyna wtuliła się mocno w jego ciało i bez słowa pokiwała głową.
- Chodź, muszę z tobą pogadać – Szepnął czarnowłosy, zrzucając z ramion kurtkę. Upewnił się, że Ratliff nie podsłucha ich rozmowy. Usiadł na kanapie – Mam świetny pomysł.
Tancerka zajęła miejsce tuż obok przyjaciela, ocierając przy tym łzy  – O czym mówisz?
Lambert uśmiechnął się szeroko – O zaręczynach – Szepnął – Pracuję nad tekstami, jestem w kontakcie z producentem. Powoli zbieramy materiał na drugą płytę.
- Wiem, rozmawiałam o tym z Tommym.
- W ciągu pół roku będę miał wystarczający materiał, by zorganizować prywatny koncert. Dla rodziny, przyjaciół, najbliższych… sama wiesz. Trzydzieści, może czterdzieści osób. Tommy próbował komponować muzykę do Better than I know myself, mam wrażenie, że czuje się szczególnie związany z tym utworem.
Tancerka uśmiechnęła się łagodnie – No do rzeczy…
Adam rozejrzał się i pochylił w stronę dziewczyny – Oświadczę mu się w trakcie wykonywania tej piosenki. Wiem, że to brzmi kiczowato, ale…
- Daj spokój! Za to jakie wspomnienie…. To brzmi niezwykle romantycznie.
- Tak sądzisz? – Uśmiechnął się łagodnie – Właściwie gdyby nie muzyka…
- To nigdy byście się nie spotkali.
- Dlatego uznałem, że to dobry pomysł.
Tommy wszedł do salonu, niosąc dwie lampki wina – Obiad zaraz będzie gotowy.
Brunetka łagodnie uśmiechnęła się w stronę Adama i ucałowała go w policzek – Nie można wyobrazić sobie nic piękniejszego. Już nie mogę się doczekać – Wyszeptała do jego ucha.
***
- Adam! – Roześmiał się Tommy, gdy czarnowłosy próbował zatopić nóż w pizzy, która przybrała czarny kolor.
- Chyba trochę spaliłem – Uśmiechnął się, po czym dźgnął twardą masę widelcem – Cholera!
- Wymyślimy coś innego – Czarujący blondyn uśmiechnął się zalotnie, po czym otworzył górną szafkę. Męskie dłonie spłynęły po jego bokach, a na szyi poczuł ciepły oddech.
- Isaac ma całkiem pokaźną spiżarnię – Adam oparł dłonie o ramiona Tommy’ego i wspiął się na palcach, by zajrzeć do środka – Budyń, kisiel, lizaki, o… czekolada – Wyciągnął trzy tabliczki i rzucił je na blat – Jaki smak lubisz najbardziej? – Spojrzał w brązowe oczy. Dostrzegł w nich znajomy błysk.
- Ten… - Szepnął Tommy, zbliżając się do Lamberta i składając na jego ustach łagodny pocałunek. Poczuł jak ręce wokalisty zakradają się pod jego koszulkę. Dotyk wilgotnych warg na jego szyi spowodował elektryzujące dreszcze, paznokcie łagodnie drażniły linię kręgosłupa. Westchnął głośno, czując bliskość bruneta. Wyczuwał gorąco jego ciała.
- Jak ty na mnie działasz… - Szepnął Adam wprost do ucha blondyna, który westchnął rozkosznie, zaplatając ręce na karku bruneta. Tommy odchylił się, by złapać jedną z czekolad.
- Wiśnia?
- Może być – Uśmiechnął się wokalista – Wróćmy do salonu.
- Zaraz… Adam? – Ratliff odwrócił głowę, gdy Lambert zmierzał w stronę drzwi.
- Tak?
- Blondyn nieśmiało przeczesał palcami włosy i oparł się o blat – Skoro mamy trochę czasu dla siebie, może jest coś, co chciałbyś ze mną… to znaczy, nie. Czy jest coś, czego nie miałeś okazji…
Adam zaczął uśmiechać się coraz szerzej - No do rzeczy.
- Nie nudzi ci się ze mną?
Wokalista przewrócił oczami – Ty żartujesz, prawda?
Tommy zacisnął wargi i wzruszył ramionami – Nigdzie nie wyjeżdżamy, nie wychodzimy. Mi jest tak dobrze, ale wiem, że ty zawsze lubiłeś intensywne życie.
Brunet uśmiechnął się ciepło i podszedł do Ratliffa – To przeszłość. Wyrosłem z tego, skarbie.
Między nimi zapanowała krótka chwila ciszy. Adam łagodnie przeplótł swoje palce z palcami dłoni Tommy’ego
- Kocham cię – Powiedział.
Starszy z dwojga wtulił głowę w tors Lamberta i objął go, powtarzając w głowie słowa, które tak wiele dla niego znaczyły.
***
- Jesteś zmęczony?
Adam ziewnął i odstawił pustą szklankę po martini. Znacząco kiwnął głową i wyłączył telewizor. Wraz z Tommym znajdowali się w sypialni Isaaca, z której nie pozwolił im korzystać.
- Poćwiartuje nas, jeśli się dowie, że spaliśmy w jego łóżku – Zakpił Ratliff, strzepując z kołdry okruszki – Ale syf.
Lambert zaśmiał się pod nosem – Ciekawe czyja to wina – Odruchowo odsunął się, gdy Ratliff spojrzał na niego z ukosa.
- Boisz się mnie?
- Jeszcze mnie zaatakujesz… - Adam nadal się uśmiechał. Tommy powstrzymywał się przed uniesieniem kącików warg, jednak nie wyszło mu to zbyt dobrze.
Opadli na poduszki, wsłuchując się w szeleszczące za oknem gałęzie drzew. Leżeli otuleni mrokiem, spowici we wszechogarniającej ciszy. Czarnowłosy zbliżył się do blondyna, przytulił go do siebie i zamknął oczy, całując jego czoło.
- Jak dobrze mieć ciebie tuż obok.
Chłonęli ten zwyczajny moment całymi sobą. Dotykali się opuszkami palców, unosili powieki, by popatrzeć w tęczówki drugiego. Nigdy wcześniej nie doceniali tak banalnych chwil jak ta.

sobota, 16 czerwca 2012

Odc. 69: Wspomnienia młodości


Wybaczcie, że ten odcinek jest niedopieszczony, ale jestem w trakcie sesji i nie mam w tym momencie czasu na doszlifowywanie treści.
Trzymajcie się moje skarby! <3

Wspomnienia młodości


Isaac spędzał wieczór przed telewizorem. Dopijał właśnie drugą butelkę piwa, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlókł się z kanapy, by przywitać spodziewanego gościa.
- O, cześć – Uśmiechnął się w stronę Tommy’ego, który z kilkoma walizkami stanął tuż przed nim – W tej za dużej bluzie wyglądasz jak sierota. Wchodź do środka – Cofnął się, zapraszając przyjaciela do własnego mieszkania.
Ratliff podążył w stronę salonu, zostawiając po drodze torby i walizki. Rzucił się na skórzany fotel i westchnął głośno – Jest ktoś u ciebie?
Carpenter przekręcił klucz w zamku i przecząco pokiwał głową. Usiadł na kanapie i otworzył kolejną butelkę. Podał ją blondynowi.
- Adam jutro wychodzi ze szpitala. Wezmę moją pannę i wyjedziemy na weekend – Powiedział perkusista – Zostawiam wam mieszkanie na tydzień.
Ratliff uniósł brew – Weekend to trochę krócej niż tydzień.
- Jeszcze narzeka… - Westchnął brunet i zmienił stację – Nie wpuszczajcie akwizytorów i nie uprawiajcie seksu na stole w kuchni.
Blondyn uśmiechnął się szeroko – Czemu nie?
- Próbowałem i źle się to skończyło.
Gitarzysta zaczął się śmiać i upił łyk gorzkiego trunku – Okej, puśćmy to w niepamięć. Myślę, że Adam potrzebuje więcej spokoju, niż może mu dać dziki seks na każdym twoim meblu – Rozejrzał się orientacyjnie – Przytulnie tu u ciebie. Muszę poszukać czegoś podobnego.
- Leila się nie odzywa? – Spytał Isaac, zrzucając stertę ubrań, która zajmowała znaczną część czarnej kanapy.
- Nie – Tommy podparł się łokciami o kolana – Jakoś to rozwiążę. Mam wystarczająco dużo problemów, żeby przeżywać nieporozumienia z rodziną swojego faceta.
Isaac zajął miejsce na oparciu – Ale chyba nie jest źle, co? Mam wrażenie, że Adamowi się polepszyło.
- Chciałbym w to wierzyć – Westchnął blondyn, przeczesując palcami długie włosy – Ale też to zauważyłem. Kiedy miał tę zapaść zacząłem się denerwować, a teraz trzymał mnie na telefonie prawie godzinę. Chyba jednak nie prześpimy tych kilku dni – Uśmiechnął się ciepło.
- I tak powinno być – Kiwnął głową Isaac – Przyniosłeś ze sobą jakieś ciekawe tematy?
- Nie. Za to ty mi opowiedz mi o swoich błędach młodości.
Isaac uniósł brew i patrzył w milczeniu – Słucham?
- No wiesz co mam na myśli – Blondyn przewrócił oczami – Chodzi o tego faceta, z którym przeżyłeś burzliwy  okres w swoim życiu.
Perkusista machnął ręką – Dawno i nieprawda. Nie wracajmy do tego.
- Nie myśl, że odpuszczę tak łatwo – Mrugnął w stronę bruneta – Jak na spowiedzi.
Perkusista położył się na kanapie, wziął łyk piwa i sięgnął po pilota. Wyłączył telewizor i westchnął głośno – Miałem siedemnaście czy osiemnaście lat. Wtedy uwielbiałem sport, grałem w drużynie piłkarskiej. Zaplanowaliśmy z przyjacielem spędzić wakacje na dwutygodniowym obozie pod Nowym Orleanem. Żadna atrakcja, ale wszystko było lepsze od spędzenia kilku miesięcy w mieście. Warunki były dość przeciętne, spaliśmy w namiotach, kąpaliśmy się w akademiku niedaleko od naszego campingu. Nocowałem w namiocie z kumplem, problem w tym, że drugiego dnia wypił za dużo, spadł ze schodów i złamał rękę. Oddelegowali go do domu.
- Biedak.
- Też  było mi go żal. Gorzej, że miałem spędzać ten czas sam i to na skraju lasu. No ale, że był to obóz, mieliśmy swoich trenerów.
Tommy zaczął się głośno śmiać – Zaczyna się fabuła taniego porno! Jedziesz.
Isaac przewrócił oczami – Nami zajmował się…
- Zajmował, mmm.
- Tommy! – Warknął Isaac – Więc jak już powiedziałem, trener…
Blondyn fuknął – Ze starym grzbietem?
- Ten stary grzbiet miał wtedy dwadzieścia trzy lata i niesamowite ciało sportowca. Nieszczególnie za nim przepadałem. Zaproponował, że mogę się przenieść do niego, bo jako trener jest sam i ma dwa wolne miejsca. Uznałem, że lepsze mierne towarzystwo niż żadne. Jeszcze w ciągu pierwszego tygodnia przyszła okropna pogoda. Skończyliśmy trening wcześniej i o dziewiątej niemal wszyscy przygotowywali się do snu. Wpadliśmy z nim w temat dziewczyn. Nietrudno się domyśleć, że dwóch dzieciaków, no – bardzo młodych facetów będzie mówić o tym, co kręci ich najbardziej. Nie przebierał w słowach, mówił jasno i na temat. Nie miałem jeszcze doświadczenia, więc pozostawało mi jedynie słuchać.
 - Niesamowita i gorąca. Sprawiała wrażenie ułożonej cnotki, a tak naprawdę jej temperament świadczył o tym, że jest dziką nimfomanką. Mogliśmy się pieprzyć pięć razy w ciągu nocy i nadal było jej mało.
- Wiesz do czego prowadzi taka rozmowa i fantazja. W mojej głowie rozpętało się istne piekło. W pewnym momencie przestał mówić. Patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Wiedziałem, co zaraz nastąpi, widziałem to w jego oczach. Sam nie wiem co czułem. Bałem się, nie wiedziałem jak zareaguję, nie chciałem jednak uciekać. Podobało mu się, że ma mnie w garści. A ja poddałem się tym odczuciom.
Po raz pierwszy poczułem dotyk czyjejś dłoni na swojej bieliźnie i to było oszałamiające doznanie. Wystarczyło, że tylko położył tam rękę, a ja miałem wrażenie, że ciarki jakie przechodzą przez całe moje ciało, zaraz doprowadzą mnie do orgazmu. Nawet się nie uśmiechnął, nie zmrużył powiek. Brutalnie i chłodno pozbawił mnie ubrania i zaczął pieścić dłonią tak mocno, że balansowałem na granicy bólu i rozkoszy. Miałem wrażenie, że traktuje mnie jak marionetkę. Nie pocałował mnie ani razu, nie powiedział żadnego słowa. Za to dotykał mnie tak, jakby próbował wznieść się ze mną na wyżyny rozkoszy. Wiesz, jakby to miało zupełnie nie zobowiązywać. Doszedłem nie dłużej niż w ciągu dwóch minut, wiłem się w konwulsjach ekstazy, a w jego oczach widziałem jedynie satysfakcję.
- A kolejne treningi? Co było potem? – Spytał Tommy, łapiąc się za deser.
- Nadal był zimnym sukinsynem, do którego trzeba zwracać się per pan. Nawet nie wiesz jak mnie to drażniło. Poprzedniej nocy się ze mną zabawiał, a teraz traktował mnie jak głupiego dzieciaka, który nie wie po co znalazł się na boisku. W nocy nic nie zaszło. Miałem wrażenie, że żałował tego, co zrobił. Bałem się konsekwencji, jednak nie trwało to zbyt długo. O poranku zamiast budzika, obudził mnie masaż jego miękkich i wilgotnych warg.
Tommy rozchylił wargi, po czym uśmiechnął się lekko – Zrobił ci loda, gdy spałeś?
- Obudził mnie orgazm.
- Ja pieprzę – Roześmiał się blondyn i pokręcił głową – Jak długo byliście w takim układzie?
Isaac wzruszył ramionami – Do końca wyjazdu. Prawie dwa tygodnie.
- Odwdzięczyłeś mu się?
- Nie za bardzo dociekasz?
- No gadaj!
Brunet uśmiechnął się z zażenowaniem – Po co ja ci o tym mówię… Tak,  obciągałem mu po każdym treningu.
- Pieprzysz…
- Poważnie. W nocy, czasami w szatni przed meczem. Nie wiem co mnie w tym pociągało. Jego jęki, słodki i miękki głos, westchnienia i drżenie ciała. Nie mogłem przestać myśleć o tym facecie.
- Zakochałeś się w nim? – Spytał Tommy, kładąc nogi na stole.
- Nie. Myślę, że potrafiłbym zaangażować się emocjonalnie w znajomość z facetem, ale nie mógłbym się w nim zakochać ani uprawiać normalnego seksu. Właściwie… - Spojrzał w brązowe oczy – Względem ciebie poczułem przywiązani, jakąś dziwną więź. Lubię czuć twoją bliskość, potrzebuję mieć ciebie blisko mnie, ale nie potrafiłbym się z tobą związać, zakochać się w tobie. Wiem, że to wysyła sprzeczne sygnały, ale to trochę specyficzne rozumienie przyjaźni. Zresztą… - Westchnął głęboko – Nie chciałem, żeby dochodziło między nami do poważniejszych zbliżeń takich, jak choćby ostatni pocałunek. Jestem w stanie cię zapragnąć, ale nie chcę rozbudzać seksualnych odczuć względem ciebie. Dla swojego dobra, dla dobra waszego związku.
Blondyn pokiwał głową – Trochę rozjaśniłeś mi obraz tej sytuacji. Nie wiedziałem, że tak to wygląda.
- Nie wszystko jest czarne albo białe – Odstawił butelkę na stół i przeciągnął się na kanapie – To był szalony czas, teraz stałem się bardziej ułożony.
- No cóż, chociaż spróbowałeś jak to smakuje.
- A ty? – Spojrzał w stronę blondyna – Kiedy pierwszy raz miałeś kontakt z facetem?
Ratliff uśmiechnął się ciepło – Nietrudno zgadnąć. To było dość banalne. Spytałem Adama jak to jest całować się z facetem, wtedy zaproponował, że możemy spróbować. Zapierałem się, ale rzucił się na mnie tak zachłannie, że straciłem zmysły – Pokręcił głową i westchnął głośno – Najgorętszy pocałunek, jakiego doświadczyłem.
- Najgorętszy był…
- Amsterdam, wiem – Roześmiał się blondyn – Niesamowita trasa. Kolejna będzie równie dobra.
Perkusista kiwnął głową – Musi być. Będę kładł się spać, o szóstej mamy samolot do Nowego Jorku.
- Ja wezmę prysznic – Blondyn wstał i wziął ostatni łyk piwa – Bawcie się dobrze.

***

Adam pakował ostatnią ze swoich toreb i usiadł na krawędzi łóżka. Westchnął głośno i uderzył dłońmi w kolana
- W końcu.
- Pozdrów Tommy’ego – Rzekł Tim, siadając tuż obok bruneta – Będziecie komponować przez ten czas?
Jedzenie, spanie, seks, jeszcze lepszy seks, jedzenie, spanie, se…
- Jeśli znajdziemy na to czas, z pewnością spróbujemy – Odparł z kamiennym wyrazem twarzy.
- Aż tak zapracowany będziesz? – Spytał chłopak.
Lambert zacisnął wargi, powstrzymując uśmiech – Mamy trochę zaległości. Musimy nadrobić to i owo. Cholernie za nim tęsknię.
Tim uśmiechnął się i kiwnął głową – Udanego długiego weekendu. Trzymaj się – Położył rękę na ramieniu Adama, który przytulił do siebie szczupłe ciało.
- Zobaczymy się niedługo. A w bliskiej przyszłości w lepszych okolicznościach niż ten cholerny szpital – Odparł. Wziął drobne dłonie chłopaka w swoje ręce – Wygramy. Wierzę, że się uda.
Na twarzy Tima zagościł łagodny uśmiech – Tak sądzisz?
- Pokonamy to wspólnie i odwiedzimy cholerne Los Angeles jeszcze w tym roku. Umowa?
- Umowa.
- Czas na mnie – Lambert wstał, czując przypływ energii na myśl o spotkaniu z ukochanym – Cześć, dzieciaku – Zmierzwił grzywkę chłopaka, po czym z pomocą lekarzy wyniósł swoje rzeczy.

sobota, 9 czerwca 2012

Odc. 68: Między słowami


Hej! Jestem właśnie w trakcie sesji. Plany na następny rok są takie, że będę się uczyła systematycznie… ;p Ale tak trudno się do tego zmobilizować.

Moje kochane, dziękuję za komentarze! Zapraszam Was do kolejnego odcinka.

Btw, obiecuję po egzaminach nadrobić czytanie Waszych blogów. Promise :)


Między słowami


Choć było jeszcze ciemno, czuł, że wraca ze wspaniałej krainy snów. Budził go łagodny dotyk aksamitnej dłoni oraz delikatny, ciepły szept.
„Kochanie, musisz już wstać. Tommy… hej…”
Uniósł powieki. Uśmiechnął się łagodnie, patrząc w niebieskie oczy. Ptaki za oknem zaczęły już dawać swój koncert, mimo że słońce nadal skrywało się za licznymi budynkami.
- Za pół godziny przyjdą lekarze. Musisz wracać – Rzekł ze smutkiem. Przesunął palcami po bladym policzku chłopaka. Blondyn przysunął się i wtulił w ciało Adama, ziewając cicho. Tęsknił za podobnym porankiem.
- Gdzie jest Tim?
- W swoim łóżku.
Ratliff podniósł głowę, spoglądając na Lamberta – Kochaliśmy się przy nim?
- Na to wygląda – Adam uniósł brwi i uśmiechnął się łagodnie – Nie obudziłaby go nawet apokalipsa. Jesteś jego zupełnym przeciwieństwem. Budzi cię najmniejszy szmer.
- Nie wiedziałem, że zwracasz uwagę na takie szczegóły – Rzekł Tommy, wpatrując się w pełne spokoju oczy.
Czarnowłosy roześmiał się cicho – Odbierasz telefon lewą ręką, a kiedy rozmawiasz trzymasz go w prawej. Czeszesz włosy zanim się ubierzesz. Przed snem zawsze patrzysz w okno. Wypijasz dwie kawy każdego poranka, jedną od razu po przebudzeniu, drugą po śniadaniu.
Tommy zaniemówił. Uśmiechnął się i pokiwał głową – Jesteś niesamowity.
- Tylko zakochany. Do szaleństwa – Powiódł dłońmi po nagich plecach Tommy’ego, kierując je w stronę łopatek.
- Kiedy poruszam drażliwy temat, zawsze zaczynasz nawijać o Neilu. Ustawiasz budzik w telefonie na dwie drzemki – Mrugnął blondyn.
Adam zaśmiał się cicho – You know me better…
- Than I know myself – Dokończył z uśmiechem Tommy. Pochylił się nad obliczem czarnowłosego i łagodnie ucałował jego wargi – Jeśli będziesz mnie potrzebował, dzwoń.
- Do zobaczenia – Rzekł Adam, ponownie całując miękkie usta. Wodził dłonią po ciepłym ramieniu blondyna, po czym zsunął ją na biodro. Palce przesunęły się wzdłuż uda, by ponownie wrócić do góry i dotrzeć do szczupłego brzucha.

***

Tommy długo rozważał pewną ważną kwestię. Bił się z myślami, analizował wszystkie za i przeciw, rozmyślał nad konsekwencjami podjętego wyboru. Ostatecznie uznał, że jego decyzja okaże się słuszna. Opuścił sypialnię i skierował się w stronę salonu, gdzie rodzice Adama wraz z synem zasiadali do obiadu.
- Zjesz  znami? - Zaproponowała Leila, uśmiechając się w stronę Tommy'ego.
- Nie jestem głodny, dziękuję - Odparł łagodnie - Muszę z wami porozmawiać. Nie chcę mieć żadnych tajemnic względem rodziny Adama, dlatego chcę was o czymś poinformować – Rzekł, spoglądając w kierunku kobiety – Chodzi o spadek.
Zapadła grobowa cisza, którą przerwał Eber – Chcesz z niego skorzystać?
Wiedział, że nie może liczyć na zrozumienie, lecz odparł krótko i zgodnie z prawdą – Tak.
- Jeśli potrzebujesz pieniędzy, pomożemy ci - Zaproponował Neil.
- Nie o to chodzi – Rzekł Tommy – Chcę kontynuować budowę domu. Planuję zamieszkać tam z Adamem, kiedy wyjdzie ze szpitala. Wiem, że on też tego chce.
Leila bez słowa opuściła pokój. Eber zwrócił wzrok w kierunku Ratliffa – Wybacz, zostawię cię na chwilę – Rzekł, po czym zniknął w tym samym pokoju co jego żona. Neil milczał i wytężył słuch.
- Słyszałeś to? Chodzi tylko o pieniądze Adama.
- Uspokój się. Nasz syn nie spotykałby się z materialistą.
- Moje dziecko walczy o życie, a on... jak on mógł się tak zachować?
- Chociaż postaraj się go zrozumieć.
- Nie w obliczu tej sytuacji. Adam potrzebuje wsparcia i bliskości. Kto jest teraz w stanie myśleć o pieniądzach? Nie sądziłam, że go na to stać.
- Kochanie, ochłoń. Chociaż go wysłuchaj.
- To jest sprawa bezdyskusyjna. Nie spodziewałam się, że weźmiesz jego stronę.
Neil westchnął i wzruszył ramionami – Wybacz, wszyscy ciężko to znosimy – Przesiadł się na krzesło obok pogrążonego w myślach blondyna – Nie bierz tego do siebie. Rób to, co uważasz za słuszne. Jeśli mój brat ci zaufał, ja również jestem w stanie.
Tommy spojrzał w stronę Neila i uśmiechnął się łagodnie – Dzięki. Nie mów nikomu nic na ten temat.
- Nie ma sprawy.
Po chwili Leila oraz Eber wyszli z pokoju. Zatrzymali się przed Tommym, który wstał od stołu.
- Nie będę wam dłużej przeszkadzał.  Dziękuję za wszystko.

***

Adam od ponad godziny wpatrywał się w otwarty przed nim notes. Co jakiś czas czarny długopis kreślił kolejne słowa.
- Piszesz pamiętnik? – Spytał Tim, kończąc swój obiad. Adam uniósł wzrok znad kartki.
- Nie – Uśmiechnął się – Pracuję nad tekstem nowego utworu.
- W końcu zacząłeś się do nas odzywać – Uśmiechnął się szczupły chłopak – Wszyscy się martwiliśmy.
- Dopadła mnie chwilowa chandra. Za dużo myśli i psychotropowych prochów… - Mruknął z niezadowoleniem, po czym odwrócił wzrok.
- Może masz ochotę się przewietrzyć? – Zaproponował chłopak, spoglądając za okno – Za dwie godziny ma padać, a chciałbym się przejść.
Adam zastanawiał się chwilę, lecz wzruszył ramionami – Nie ma problemu. Przyda mi się chwila odpoczynku.

Powietrze było świeże i lekkie. Wszędzie unosił się zapach kwitnących kwiatów, a dziedziniec świecił pustkami. Panująca wkoło cisza była tym, czego potrzebowali najbardziej.
- Spójrz, komuś szykują się duże odwiedziny – Rzekł Tim, wskazując na grupę zmierzającą w ich kierunku.
Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko – Wydaje mi się, że wiem komu – Powiedział, rozpoznając w gościach swoich przyjaciół.
Brooke, Sasha, Terrance, Taylor, Isaac a nawet brat Adama – Neil, wszyscy otoczyli go, zaczęli brać w ramiona, ściskać i  zasypywać licznymi pytaniami, na które nie nadążał odpowiadać.
- Hej , stop! – Zawołał – Poznajcie Tima – Rzekł, wskazując na onieśmielonego chłopaka, który z uśmiechem kiwnął głową.
- Wybacz, że nie udało nam się ściągnąć tu twojego faceta, ale nie możemy się z nim skontaktować – Rzekła Brooke.
Adam spojrzał na nią z niepokojem – Coś się stało?
- Nie, na pewno nie. Założę się, że odsypia, albo załatwia sprawy z Ravim. Wiesz czy w końcu podpisał z nim umowę?
Adam przecząco pokiwał głową. Kompletnie zapomniał o tej sprawie.
- Chodźcie do kawiarni za budynkiem, stawiam co chcecie – Zaproponował.
- O nie – Rzuciła Sasha – Przyjmijmy, że to ja zapraszam, więc jedzcie i pijcie na mój rachunek.
- I bawcie się dobrze – Uśmiechnął się Adam, a widząc zdenerwowanie na twarzy Brooke dodał – Wybacz, czarny humor to ostatnio moja działka.
Gdy wszyscy wraz z Timem ruszyli w poszukiwaniu kawiarni, Adam poczuł dłoń na swoim ramieniu. Zatrzymał się, gdy Isaac stanął przed nim.
- Mogę zająć ci chwilę? – Spytał z dużą dozą niepewności.
Lambert znacząco kiwnął głową i wskazał na boczną aleję – Chodźmy tamtędy.
Perkusista westchnął cicho – Nikt nie wie co się dzieje z Tommym. Nie musisz się o niego martwić.
Czarnowłosy zerknął w stronę niskiego mężczyzny – Wiesz więcej niż reszta?
- Raffi miał małe nieporozumienie z twoimi rodzicami. Tymczasowo zamieszka u mnie, masz coś przeciwko temu?
Adam zwolnił – Powiedz mi szczerze. Jest coś o czym nie wiem?
Brunet przecząco pokiwał głową – Jeśli masz na myśli mnie i jego to nic nie ma na rzeczy. Jesteśmy ze sobą blisko, dlatego mówi mi więcej niż innym.
- Wiesz o co poszło?
- Nie, nie chciał powiedzieć – Skłamał – Myślę, że sam powinieneś z nim o tym porozmawiać. Szuka mieszkania do wynajęcia, w ciągu tygodnia planuje się wprowadzić do jakiegoś bloku w pobliżu szpitala.
Adam milczał dłuższą chwilę – Dziękuję, Isaac. Zajmij się nim. Nikogo innego nie mogę o to prosić, bo jesteśmy jedynymi ludźmi, przed którymi nie ma tajemnic. Jeśli działoby się z nim coś złego, od razu mnie o tym informuj.
- To jasne – Rzekł szczupły brunet – Będziesz wiedział o wszystkim.
Adam uśmiechnął się łagodnie i poklepał perkusistę po plecach – Dołączmy do reszty. Mam ochotę na gorącą latte.

***

Wieczór upływał w wyjątkowo przyjaznej atmosferze. Słońce chowało się już za wierzchołkami wysokich drzew, a pacjenci wracali do swoich sal. Adam nadal dyskutował z przyjaciółmi, wypytując o szczegóły planów menadżera na kolejną trasę. Co kilka chwil patrzył w kierunku głównej alei. Choć bardzo chciał zobaczyć Tommy’ego, wiedział, że ten prawdopodobnie się nie zjawi. Ujrzał za to starszego mężczyznę w białym kitlu, który zbliżył się do stolika.
- Smacznego – Rzekł z uśmiechem, kłaniając się w stronę gości – Pewnie zaraz urządzicie tutaj koncert, co?
Adam roześmiał się – Nie mamy dziś kompletnego składu.
- Czekamy na przesyłkę medykamentów z Japonii, potrwa to ze trzy, może cztery dni. Nie mamy po co tutaj pana trzymać, więc powiedzmy, że to takie krótkie wakacje. Zrobimy jutro badania i po południu może pan wrócić do domu.
Czarnowłosy otworzył szerzej oczy – Poważnie?
Lekarz kiwnął głową – Ale teraz zapraszam do mojego gabinetu. Musimy załatwić formalności, ordynator nas rozlicza ze wszystkich papierków.
- Będę za dziesięć minut – Odparł. Uśmiechnął się na myśl, że najbliższe dni spędzi u boku ukochanego. Musiał nadrobić ten stracony w szpitalu czas.