Jak cudowny jest blogspot :) żadnych problemów. Widziałam
zainteresowanie wywiadem dla OUT, dlatego zamieściłam fragment rozmowy.
=^.^= mam nadzieję, że z Twoją ręką już lepiej.
Najbezpieczniej udać się do apteki w takich przypadkach :) Co do Isaaca, jeśli
będzie okazja, wspomnę o jego przeszłości.
To, co najcenniejsze
Adam powoli zaczął wracać z krainy pełnej kolorowych,
sennych marzeń. Wiedział, że gdy uniesie powieki, ujrzy rażąco jasne słońce,
którego promienie od kilku godzin wlewały się do niedużej sali. Ziewnął
leniwie, otwierając oczy. Czarne źrenice natychmiastowo zmniejszyły się przy
kontakcie ze światłem dnia. Ponownie opuścił powieki, chcąc przypomnieć sobie
miniony sen. Nim zdążył wrócić myślami do choćby jednego szczegółu, poczuł
miękkie wargi, które łagodnie zetknęły się z jego ustami. Wstrzymał powietrze;
nie spodziewał się, że w podobny sposób przywita ten poranek. Uśmiechnął się
łagodnie. Nie musiał otwierać oczu, by wiedzieć z kim znajduje się na sali.
Była tylko jedna osoba, całująca w ten sposób.
- Jest tak wcześnie… - Wymruczał z uśmiechem, patrząc w
stronę oblicza blondyna. Przetarł dłonią zaspane oczy – Wyglądasz, jakbyś
zobaczył ducha.
Tommy wymusił uśmiech na swojej twarzy. Wiedział jednak, że
to zda się na nic. Nie potrafił ukrywać emocji – Mało spałem. Bardzo mało –
Oparł łokcie o kolana, pochylając się nad ramą łóżka.
- Pewnie szalałeś na jakiejś imprezie przez całą noc? – Adam
sprawiał pogodne wrażenie. Blondyn nie wiedział już czy to maska czy jego
prawdziwa twarz. Zaczął się gubić w rozumieniu tych wszystkich reakcji.
- Nie. Byłem u Isaaca.
Czarnowłosy od razu wiedział, że coś jest na rzeczy. Poczuł
ucisk w gardle, spodziewając się tego, co w jego wizji zdawało się być najgorsze.
-Zawiodłem cię – Rzekł Tommy, spuszczając wzroku. Łagodnie ujął
w swoje dłonie dłoń Adama. Czuł jej ciepło, miękki dotyk skóry.
Brunet milczał. Wpatrywał się w brązowe tęczówki.
- Chciałbym się zmienić…
- Nie mamy już na to czasu – Wyszeptał piosenkarz, jakby
bojąc się, że ktoś usłyszy jego słowa. Zobaczył, jak wargi blondyna zaczynają
drżeć. Poczuł, że dłonie stają się chłodniejsze.
- Chciałem stać się dla ciebie kimś lepszym. Jestem naiwny,
głupi. Beznadziejny.
Adam cicho westchnął, wpatrując się w ścianę. Nie odzywał
się przez kilka chwil. Ponownie spojrzał w smutne oczy Ratliffa. Spojrzenie
zawsze zdradzało jego nastrój.
- Pokochałem cię takiego. Razem ze wszystkimi wadami. Nie
zmieniaj się. Pozwól mi zapamiętać siebie takim, jakim byłeś przez całe swoje
życie.
Tommy z trudem powstrzymywał łzy. Obiecał sobie, że nie
będzie ich ronił, a na pewno nie przy Adamie. Chciał mu pokazać swoją siłę;
chęć walki, nie wyraz poddania.
- Pocałowałem Isaaca – Powiedział z trudem. Miał wrażenie,
że powoli wbija nóż w plecy ukochanego. Niemal czuł jak srebrne ostrze zatapia
się w jego skórze, a gorące krople rubinowej krwi wartko spływają, poddając się
grawitacyjnej sile.
- Spodobał ci się? – Spytał chłodno Adam, nieprzerwanie
wpatrując się w brązowe oczy. Jego wzrok przeszywał na wskroś.
- Nie – Tommy odpowiedział machinalnie – Chciałem się
przekonać, czy… czy ma mnie za swojego przyjaciela. Wysyłał mi sprzeczne
sygnały.
Czarnowłosy kiwnął głową. Nie wykonał jednak żadnego gestu,
którym odepchnął by od siebie Ratliffa. Przez to blondyn czuł coraz większe
wyrzuty sumienia.
- Zraniłem cię wiele razy. Naprawdę nie chciałem, żebyś
cierpiał. Przyrzekam ci, że nigdy więcej nie sprawię ci bólu – Rzekł Tommy,
biorąc głęboki oddech – Zaufaj mi. Ostatni raz.
Lambert ponownie spojrzał w brązowe oczy. Powoli usiadł,
podpierając się ram łóżka. Zbliżył się do twarzy muzyka, gładząc jego blady
policzek. Opuścił powieki, opierając głowę o ramię chłopaka, który objął go
łagodnie.
- To ja odchodzę. Zadam ci tym ból większy, niż kiedykolwiek
zadałeś mi ty – Powiedział powoli. Odsunął głowę, ponownie nawiązując kontakt
wzrokowy – Nie żałuję ani jednej chwili, spędzonej przy tobie. Dlatego nie chcę
byś mnie przepraszał.
Tommy znacząco kiwnął głową. Mimo usłyszanych słów, czuł się
ostatnim przegranym.
- Upadł w tobie buntownik – Zauważył Adam, ponownie kładąc
się na poduszkę – Godzisz się z kolejami losu.
- Wiara ma większą wartość niż walka.
- Na pewno ma w sobie więcej nadziei – Rzekł brunet,
opuszczając powieki. Westchnął cicho – Zostań ze mną na noc. Nie mogę spać.
- Też cierpię na bezsenność, odkąd nie ma cię przy mnie –
Tommy gładził nagie ramię Adama. Każda noc bez niego była prawdziwą udręką, nie
tylko ze względu na poczucie samotności, ale także z powodu powracających
koszmarów.
Lambert wziął głęboki oddech – Możemy przejrzeć twój wywiad?
- Jeśli tylko chcesz – Kąciki ust Tommy’ego łagodnie się
uniosły – Adam, chciałbym o coś spytać – Rzekł po chwili, zastanawiając się czy
w ogóle powinien poruszyć ten temat. Niebieskie oczy spojrzały na niego z
zaciekawieniem – Zacząłeś tworzyć piosenki na nowy album?
Czarnowłosy zmarszczył brwi – Skąd wiesz?
- Wpadł mi w ręce twój notes – Odparł z zakłopotaniem – Poruszające
słowa… Kiedy je napisałeś?
Adam milczał dłuższą chwilę. Wyraz jego twarzy złagodniał – Dwa,
może trzy tygodnie temu – Sięgnął po czasopismo, które ułożył na kołdrze.
Uśmiechnął się, jak za każdym razem gdy wracał do wcześniej nieprzeczytanego wywiadu.
Powoli przewracał kartki, traktując magazyn jak najcenniejszy skarb, który nie
może ulec zniszczeniu – To dopiero wstępne notatki. Nie przywiązuj się do tego
utworu.
- Za późno – Odparł Tommy, obserwując jak jego partner
zaczyna się uśmiechać. To najwspanialszy widok, na jaki mógł zasłużyć.
Czarnowłosy zatrzymał wzrok na jednej ze stron, zawierającej
wywiad.
OUT: W sieci dostępne
są zdjęcia, które świadczą o burzliwej młodości pełnej eksperymentów, alkoholu
i niedomówień. Teraz prezentujesz się jako skromny i ułożony mężczyzna.
TJR: Adam sprawił, że
moje priorytety uległy zmianie. Życie przestało być eksperymentem, a stało się
inspirującą przygodą, w której wędrujesz po wzburzonym morzu, ale posiadasz
wytrzymały okręt i zawsze masz do pomocy kapitana, który wie jak przetrwać w
czasie burz i sztormów.
OUT: Jak ciężko było
zerwać z przeszłością na rzecz związku?
TJR: To przyszło
naturalnie. Każdego dnia budziłem się ze świadomością, że jeśli do wieczora
będę miał okazję spędzać czas w obecności kogoś, na kim mi zależy, nie
potrzebowałem dodatkowych środków, by czuć się szczęśliwym.
OUT: Nie byłeś typem
człowieka, który mógł bez obaw zaangażować się w dojrzały związek.
TJR: Adam znał mnie
doskonale. Wiedział, który kierunek mi wskazać, by żaden z nas nie doświadczył
zawodu. To najbardziej fascynujący człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Jego wrażliwość, optymizm i dojrzałość to najpiękniejsze cechy, które posiada.
OUT: Nigdy nie okazał
rezygnacji czy zwątpienia?
TJR: Jego postawa
często doprowadzała mnie do ruiny. Potrzebowałem mocnego słowa, odepchnięcia,
poczucia niższości, gdy coś robiłem nie tak. Chciałem odpokutować. W rezultacie
zawsze czułem jego silne ramiona i kilka słów. „Jesteś silny. Przejdziemy przez
to”.
OUT: Jakie są twoje
marzenia?
TJR: Nie mogę ich
zdradzić. Nie chcę, by ktokolwiek próbował działać na moją korzyść czy
niekorzyść, znając wszystkie cele, do których dążę.
Adam odwrócił wzrok od gazety i spojrzał w kierunku
Ratliffa. Uśmiechnął się do niego ciepło, przeczesując palcami jasne kosmyki
włosów.
- Powiesz mi o nich? Nigdy nie zdradzałeś, czego tak
naprawdę pragniesz.
Tommy wzruszył ramionami i pokiwał głową – Mam już wszystko,
czego mi trzeba. Teraz czekam tylko na dzień, w którym zabiorę cię do domu i
nie będziesz się dłużej męczył – Rzekł poważnym tonem.
Adam poczuł ciepło, rozlewające się po jego sercu.
Uśmiechnął się łagodnie – Na pewno jest coś jeszcze.
Basista roześmiał się pod nosem – To niezbyt wiele.
Chciałbym zagrać na gitarze elektrycznej w twoim zespole w czasie drugiej
trasy. Wiesz, że Monte mnie drażni.
Lambert pokiwał głową – Mieliśmy kiedyś sprzeczkę dotyczącą
właśnie tej sprawy. Nie sądziłem, że to ma dla ciebie tak duże znaczenie.
- A Ty? – Spytał Tommy, kładąc się obok Adama – Jakie jest
twoje marzenie? - Wtulił głowę w miękką poduszkę. Ciepłe ramie przysunęło jego
ciało do torsu czarnowłosego. Na twarzy Lamberta pojawił się intrygujący
uśmiech; tajemniczy i nieco rozmarzony. Powieki opadły łagodnie. Wyglądał,
jakby delektował się ostatnimi chwilami skrywanej tajemnicy. Po chwili oczy
otworzyły się, a wargi wyszeptały cicho, lecz wyraźnie
- Chciałem, byś został moim mężem.
Tommy otworzył szerzej oczy i trwał w bezruchu. Poczuł
paraliż, który zawładnął jego ciałem i nie pozwolił na najmniejszy ruch. Jego
serce nigdy nie biło mocniej; miał wrażenie, że anormalna dawka adrenaliny
rozchodzi się po jego ciele niczym najsilniejsza trucizna. Adam powoli spuścił
wzrok, a łagodny uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Adam, ja też tego chcę…
Lambert wpatrywał się w brązowe oczy. Nie spodziewał się, że
usłyszy te słowa, a na pewno nie teraz. Poczuł jeszcze silniejszą przynależność
do świata, w którym miał tak wiele do zrobienia. Nie chciał opuszczać tego
miejsca.
- Nie możemy – Powiedział cicho – Nie chcę brać z tobą
ślubu, kiedy mam przed sobą wizję…
- Nie kończ – Przerwał mu Tommy – Nieważne, co się stanie.
- Nie chcę, żebyś za kilka miesięcy czy lat był wdowcem –
Odparł chłodno – To racjonalne wyjście. Nie zrobię ci tego.
- Adam!
- Kiedy wyzdrowieję. Przyrzekam ci to – Powiedział, łapiąc
blondyna za rękę. Pogładził miękką skórę dłoni – Musisz mnie zrozumieć. Chcę
dla ciebie dobrze i sam któregoś dnia to zrozumiesz.
Tommy nie odzywał się. Wtulił się w tors ukochanego i
zamknął oczy. Poczuł na swoim biodrze ciepłą dłoń, która przesuwała się ku
górze.
- Wyobrażasz sobie ten dzień?
Ratliff nie odzywał się przez dłuższą chwilę. W końcu zdołał
wydusić z siebie kilka słów, nadal nie panując nad drżeniem głosu.
- Wiedziałem, że znaczę dla ciebie bardzo wiele. Za to nigdy
nie spodziewałem się, że będziesz w stanie zamknąć swoją przyszłość dla innych
i wpuścić do swojego świata tylko mnie. Boże… - Roześmiał się nerwowo – Adam,
nie spodziewałem się… - Spojrzał w niebieskie oczy i poczuł chęć, pragnienie
ucałowania tych różowych warg. Nieodpartą pokusę, której uległ. Jego wargi
powiodły po czole bruneta, następnie odnalazły usta, łącząc się z nimi w długim, przesiąkniętym czułością pocałunku. Zawładnęły
nimi uczucia, których doświadczyli przy pierwszym zbliżeniu. Poczuli się tak
samo jak w dniu, który odmienił ich życie.
Po chwili drzwi otworzyły się, a na salę wszedł młody
chłopak. Długi, bawełniany szlafrok niemal wisiał na jego wychudzonym ciele.
Twarz miała ostre rysy, a na obliczu malował się smutny, jednak uroczy uśmiech.
Oczy miały w sobie młodzieńczy blask, który napawał optymizmem. Blade wargi
wyszeptały niemal bezgłośnie
- Jeśli przeszkadzam, to przyjdę później.
Adam uśmiechnął się ciepło, nie przestając tulić Tommy’ego
do swojej piersi
- Nie wygłupiaj się, chodź do nas.
Chłopak nieśmiało zbliżył się w stronę łóżka i wyciągnął
szczupłą wąską dłoń w kierunku Ratliffa – Jestem Tim – Przedstawił się, jednak jego
twarz miała wciąż ten sam chłodny wyraz. Jedynie oczy patrzyły żywo i ciepło.
Basista poczuł jak dłoń niemal bezwładnie zaciska się na
jego dłoni. Kiwnął głową
- Tommy.
I w tym momencie coś w nim pękło. Patrzył na chłopaka, który
niczym widmo przesuwa się po pokoju. Jego dłonie były nieprzyjemnie zimne,
policzki zapadnięte. Twarz pozbawiona rzęs i brwi, na głowie ciemna chustka,
zakrywająca gładką powierzchnię skóry. Chłopak usiadł na krawędzi łóżka, które
nawet nie skrzypnęło, poddając wątpliwościom fakt zmaterializowanego ciała.
Jedyne co wciąż intrygowało Ratliffa to śmiejące się oczy. Nienaturalnie wesołe
i przyjazne. Niemal martwe ciało, którego serce bije w ogniście brązowych
tęczówkach.
- Tim? – Rzekł Adam, patrząc w kierunku chłopaka. Poczuł na
sobie jego spojrzenie – Pokażesz Tommy’emu swoją siostrę?
Tych kilka słów wystarczyło, by blada twarz rozpromieniła
się. Chłopak złapał swój portfel i powoli zbliżył się do łóżka Adama, zajmując
miejsce na samej krawędzi, zachowując przy tym bezpieczny dystans.
- Dzielimy z Timem jedną salę – Rzekł Adam, głaszcząc
blondyna po włosach.
Przed oczami Ratliffa pojawiło się portretowe zdjęcie
czarnowłosej dziewczyny. Miała pełne, zaróżowione policzki, duże oczy w kolorze
głębokiej zieleni. Pukle długich włosów leżały na zaokrąglonych ramionach.
- Nazywa się Anette. Studiuje prawo – Powiedział z
uśmiechem, podając mały postrzępiony i pogięty wycinek w ręce basisty – Ma chłopaka
w Kalifornii. Obiecała mi wakacje w Los Angeles.
Ratliff uśmiechnął się, czując wszechogarniające go
wzruszenie.
- Los Angeles jest piękne – Rzekł, przywodząc na myśl
miasto, w którym był zakochany – Planujemy zamieszkać tam z Adamem. Co prawda
nie w samym centrum miasta, ale całkiem niedaleko od przedmieścia.
- Jeśli będziesz miał ochotę, możesz nas odwiedzić w każdej
chwili – Dodał Lambert. Tim spojrzał na nich z podekscytowaniem.
- Chciałbym zobaczyć Los Angeles. Spędzić tam chociaż jeden
dzień, zobaczyć Anette – Wpatrywał się w zniszczone zdjęcie. W jego oczach nie
było smutku ani bólu, jednak dla Tommy’ego nowo poznany chłopak był cieniem
człowieka. Basista zacisnął dłoń na dłoni Adama, wtulając się ufnie w jego
tors. W ostatnim czasie każdy, najprostszy gest był dla niego tym, czym jest
woda dla spragnionego wędrowca.