piątek, 1 czerwca 2012

Odc. 67: Najdłuższa noc


Hej. Dzięki za komentarze!! :) I pozdrawiam Was wszystkie :)
Ach, jeśli chodzi o ostatni odcinek, to nie były oficjalne zaręczyny. ^^
Zapraszam na kolejny odcinek.


Chętnych zapraszam do mojego nowego jednopartu, do którego link znajdziecie po prawej stronie ->
The mess you left.


Najdłuższa noc


Tommy obudził się około dziesiątej rano. Niewiele myśląc zwlókł się z łóżka i szybko zaczął wkładać na siebie przypadkowe ubrania. Chciał zdążyć odwiedzić Adama tak jak obiecał – przed południem. Wcisnął portfel do jednej z kieszeni ciasnych jeansów i pobiegł schodami w dół, gdzie spotkał Neila.
- Uou! – Zatrzymał się gwałtownie, łapiąc poręcz – Jadę do szpitala, chcesz się zabrać? – Zaproponował spontanicznie.
Chłopak machnął ręką i ziewnął przeciągle – Wpadnę później. Miałem długą noc.
Tommy uniósł brew i zajrzał do salonu, spodziewając się, że dostrzeże tam obcą mu dziewczynę; kanapa jednak była pusta.
- W takim razie do zobaczenia – Ratliff uśmiechnął się, po czym spiesznie opuścił dom, kierując się w stronę auta.


***
Na końcu korytarza dostrzegł Brooke. Dziewczyna siedziała przed drzwiami, wiodącymi w stronę oddziału. Chłopak ruszył żwawym krokiem w jej kierunku.
- Cześć – Rzekł z uśmiechem, jednak po chwili zaczął mieć wątpliwości co do nastroju przyjaciółki. Kiwnęła głową na znak przywitania, lecz nawet nie uniosła wzroku.
- Adam… - Westchnęła ciężko, jakby każde kolejne słowo było coraz trudniejsze do powiedzenia – Miał zapaść. Nie chce nikogo widzieć.
Wargi Tommy’ego drgnęły nieznacznie – Ale przecież… Przecież to nie dotyczy mnie.
Spojrzała w brązowe tęczówki, które odbijały w sobie strach i niezrozumienie.
- Nikogo – Powtórzyła – Możesz wejść, ale nie wiem czy to najlepszy pomysł.
Bez zawahania pchnął drzwi oddziału i ruszył w stronę sali, na której miał spotkać swojego ukochanego. Czuł strach; potrafił jednak nad nim zapanować. Zapukał cicho i przekroczył próg pomieszczenia. Powoli podszedł do łóżka, na którym leżał czarnowłosy. Jego oczy patrzyły w jasno określonym kierunku.
- Kochanie? – Tommy usiadł na krawędzi łóżka, które cicho skrzypnęło – Co się dzieje?
Powieki opadły leniwie, po czym ponownie się uniosły. Odpowiedzią była cisza.
Blondyn obejrzał się za siebie – Tim już wyszedł? Nie widzę jego rzeczy – Rzekł, znowu patrząc na Adama. Położył dłoń na jego ramieniu i nachylił się, ostrożnie składając pocałunek na bladym policzku. Przymknął oczy, przytulając się do ciepłego ciała, które nie wykazywało żadnej reakcji.
- Adam – Szepnął cicho, wiodąc palcami wzdłuż linii torsu Adama – Przytul mnie – Poprosił łagodnie.
Liczył, że tym razem jak zawsze silne ramie obejmie go i przysunie do swojego ciepłego ciała. Że na twarzy zagości ten uśmiech, który znaczył bardzo wiele. Brunet ponownie mrugnął, wpatrując się w białą ścianę.
Tommy uniósł głowę i zacisnął wargi. Nie wiedział jak powinien się zachować. Miał wrażenie, że zwariował, a Adam jest jedynie wytworem jego wyobraźni. Wyimaginowanym przyjacielem, z którym utrzymuje kontakt.
- Powiedz chociaż słowo… - Poprosił, ściskając dłoń czarnowłosego. Piosenkarz nie wyrwał się z uścisku, jednak jego palce nawet nie drgnęły. Ratliff chciał usłyszeć cokolwiek, nawet rozkaz opuszczenia sali, na której się znajdowali. Adam mimo wszystko sprawiał wrażenie materii pozbawionej zdolności reakcji.
Basista ułożył się na wprost niego, wkładając ręce pod głowę. Patrzył na wyraz twarzy ukochanego. Po kilku minutach chłodne spojrzenie niebieskich tęczówek odnalazło brązowe oczy. Patrzyli na siebie w milczeniu, chłonąc niesamowitą ciszę, z jaką przyszło im obcować. Tommy gładził nagie ramię, cierpliwie trwając u boku Lamberta. Zobaczył jak jedna, pojedyncza łza spływa z kącika oka mężczyzny i niemal niezauważalnie przezroczysta kropla spada na białą poduszkę. Poczuł żal, rozpierający go ból, nad którym nie potrafił zapanować. Zastanawiał się jak to możliwe, że Adamem targają tak silne emocje, a mimo to trwa w letargu, który nie pozwala mu nawet na jeden, drobny gest. Nie wiedział co powinien powiedzieć. Na jakie zdobyć się słowa, by zabrzmiały one właściwie. „Nie płacz”? Łzy pozwalają ukoić ból. „Jestem przy tobie”? Czy to znaczy, że kiedyś mnie zabraknie? „Powiedz co się stało”. Czy miał po raz kolejny mówić o teraźniejszości, w której przeżywa katusze, walcząc ze swoim ciałem i umysłem, poddającymi się chorobie, czy zacząć temat przyszłości, której wizja jest bardzo wątpliwa? Zamiast słów zdobył się na gest, którego zawsze doświadczał, lecz nigdy nie miał okazji okazać. Przytulił Adama, lecz nie tak jak zawsze – łagodnie i machinalnie. Tym razem wziął go w ramiona jak mężczyzna, silny i dojrzały człowiek, którego dotyk wzbudza silne poczucie bezpieczeństwa. Chciał wiedzieć, co brunet czuje, czego oczekuje, o czym myśli. Próbował sobie wyobrazić stan, w jakim pogrążył się jego partner. Powieki Adama opadły, a usta opuściło ciche westchnięcie. Przywarł do szczupłego ciała i pozwolił sobie zasnąć w ramionach chłopaka.
Tommy ujrzał na szafce leżący tom nowel i opowiadań Faulknera. Z zaciekawieniem sięgnął po starą książkę i szczegółowo przyjrzał się okładce, na której widniało jedynie nazwisko autora.
Przypomniał sobie Tima. Jego smutny wyraz twarzy i intrygująco wesołe oczy. Już dawno zapomniał jak to jest żyć przyziemnymi marzeniami. Od dwóch lat piął się po szczeblach kariery, wciąć pragnąc coraz więcej. Zwykłe klubowe granie nie wystarczyło; udał się na casting i wywalczył swoim talentem posadę u Adama. Później wykłócał się o stanowisko gitary prowadzącej zamiast basu, aż ostatecznie rozważał odejście do grupy Raviego. Dopiero teraz dotarło do niego, że nie znał umiaru we wszystkim co robił. Spojrzał na opuszczone powieki czarnowłosego, który spał w jego ramionach. Mimowolnie uśmiechnął się do siebie. Nie chciał opuszczać Adama, mimo że nie był w stanie się z nim porozumieć. Wystarczyła sama jego obecność; czuł się potrzebny i dopiero do niego dotarło, że tego uczucia brakowało mu w życiu najbardziej.
Otworzył spis treści, gdzie znalazł tytuł o którym wspominał Adam. „Zajrzyj do tego. Gdy będę w szpitalu, a ty wspomnisz ten moment, który właśnie trwa” brzmiały jego słowa. Zaczytał się w krótkim opowiadaniu, gdy drzwi pokoju otworzyły się. Rozpoznał chłopaka, który przekroczył próg sali.
- Cześć – Rzucił nieśmiało Tim, idąc w stronę swojego łóżka. Przysiadł na jego krawędzi i przez chwilę zaglądał do swojego portfela. Spojrzał w kierunku Adama oraz Tommy’ego zaczytanego w lekturze.
- Udało ci się z nim porozmawiać? – Spytał chłopak, kładąc się na materacu. Okrył swoje ciało cienką kołdrą.
Tommy przecząco pokiwał głową.
- W ostatniej szufladzie są wyniki prowadzonych badań. Jakaś nierozgarnięta pielęgniarka zostawiła je przy łóżku. Zajrzyj, jeśli chcesz – Zaproponował Tim, sięgając po swój telefon.
Blondyn ostrożnie wychylił się poza krawędź łóżka i sięgnął po kilka spiętych ze sobą kartek. Ponownie ułożył się na łóżku, obejmując jednym ramieniem Adama. Zgiął nogi w kolanach i wczytał się w dokument.

Dzień pierwszy: Kroplówka wzmacniająca, obserwacja.
Dzień drugi: TDX Pharm (AMEPHARM COMPANY/USA) brak reakcji.
Dzień czwarty: Gwałtowny spadek potasu, magnezu. Kroplówka wzmacniająca. K-Docts (CEDOCTOR/USA) osłabienie, nudności, bóle głowy.
Dzień piąty: Wstrzymanie terapii. Objawy typowe dla Huntingtona, nowe: ataki kaszlu. Obserwacja.
Dzień siódmy: Otępienie, ataki kaszlu. Icex (NURIX/GERMANY) brak reakcji. Zanik relacji z personelem. Pacjent odmawia wizytacji rodziny.
Dzień ósmy: Brak relacji z otoczeniem. Otępienie, objawy depresyjne. Poczucie świadomości pełne.

- Wiem, że to nie zabrzmi dobrze, ale nie przejmuj się – Rzekł Tim – Nie jest najgorzej. Tylko tobie udało się nawiązać z nim jakikolwiek kontakt.
Tommy odłożył dokumentację i westchnął cicho. Spojrzał na czarnowłosego, który spał na jego ramieniu. Chłopak pogładził policzek ukochanego i ponownie sięgnął po książkę, którą zaczął czytać kilka minut temu.
Nie potrafił ocenić czy w fabule odnalazł więcej tragedii czy romansu. Śmierć, która nie rozdzieliła zakochanych. Zimny dreszcz wstrząsnął ciałem Tommy’ego, gdy wyobraził sobie sytuację analogiczną do przeczytanej; przez lata zasypiać u boku ukochanej, lecz martwej osoby. Poczuł wzbierające się współczucie oraz mdłości, które nie mogły go opuścić. Ciało śpiące u jego boku nieznacznie się poruszyło, a powieki uniosły się, odsłaniając niebieskie, pełne spokoju oczy.
Adam tracił poczucie przynależności do świata. Jego stan się pogarszał, a przyjmowane leki jedynie pogłębiały coraz bardziej podupadający stan psychiczny. Mimo wszystko kierowała nim pewna wewnętrzna potrzeba; potrzeba dopełnienia szczęścia.
- Zostaniesz do rana? – Spytał szeptem.
- Oczywiście. Nie zamierzam się stąd ruszyć – Odparł Tommy, ciesząc się, że w końcu usłyszał jakiekolwiek słowa, które padły z ust czarnowłosego.

***

Pomieszczenie otulone było mrokiem i wypełnione wszechogarniającą ciszą. Poświata bladej, okrągłej tarczy księżyca wisiała pomiędzy ciężkimi, szarymi chmurami. Tommy oraz Adam leżeli wtuleni w siebie. Wsłuchiwali się we własne oddechy i bicie serc, a melodia ta nie pozwalała im zasnąć. Dłoń Tommy’ego powiodła po policzku czarnowłosego i spłynęła po szyi, by ostatecznie zatrzymać się na kołdrze. Wokalistę przeszedł przyjemny, elektryzujący dreszcz. Uwielbiał dotyk swojego ukochanego. Spojrzał na niego; w ciemnościach ujrzał jedynie zarys twarzy oraz duże, błyszczące oczy.
Adam opuścił powieki i zbliżył się do łagodnie rozchylonych warg. Ucałował je, smakując miękkiej skóry. Dopiero teraz poczuł się naprawdę szczęśliwy; kąciki jego warg łagodnie się uniosły. Gdy poczuł, że szczupłe palce blondyna zmierzają ku jego bieliźnie, odsunął się nieco.
- Nie dam rady. Przepraszam – Rzekł półszeptem. Po otrzymaniu silnej dawki nietestowanych wcześniej leków wystarczył krótki spacer po dziedzińcu, by czuł się całkowicie pozbawiony sił.
- Zajmę się tobą. Tylko daj mi na to szansę – Wargi Ratliffa powoli przesunęły się w kierunku szyi, powodując przyjemny dreszcz.
Adam niekontrolowanie odchylił głowę do tyłu, a spomiędzy jego ust wydobyło się ciche westchnięcie – Tobie mogę oddać wszystko, co mam - Opadł na poduszkę i opuścił powieki. Tommy potrafił rozpalić w jego sercu iskrę, która wzniecała ogień. Cienka kołdra powoli zsunęła się z bioder, odkrywając nagi tors i brzuch. Adam czuł, jak miękkie, wilgotne wargi wodzą po jego skórze, a ciepły język dopełnia przyjemne, stonowane pieszczoty. Tommy przez chwilę zajmował się sutkami, czując jak te szybko twardnieją pod wpływem przyjemnego dotyku. Ponownie skierował swe wargi w kierunku szyi, kąsając ją i całując najdelikatniej jak potrafił. Ciche, płytkie westchnienia docierały do jego uszu, a melodia ta była najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek dane było mu słyszeć. Wsunął szczupłe palce pod materiał bielizny i zsunął ją poniżej kolan Adama, pochylając się nad jego udami. Kosmyki jasnej grzywki przyjemnie łaskotały uda czarnowłosego, który zaczynał tracić nad sobą kontrolę. Pragnął maksymalnego zbliżenia, choć nie był pewien czy sprosta temu zadaniu. Jęknął cicho, gdy miękkie i wilgotne wargi objęły jego członka, po czym zaczęły się miarowo zaciskać, pieszcząc przy tym najbardziej wrażliwy punkt na męskim ciele. Tommy wyczuwał pulsowanie okazałego i nabrzmiałego narządu, co wprawiało go w coraz silniejsze pożądanie. Jego język łaskotał czubek gładkiej powierzchni członka, a gorący oddech przyjemnie drażnił okolice męskości czarnowłosego. Gdy blondyn poczuł gorzkawy smak bezbarwnego soku uniósł się, usiadł na biodrach Adama i pochylił się nad jego torsem. Niebieskie oczy patrzyły na niego z rozmarzeniem. Mężczyzna, oszołomiony niezwykle intensywnym doznaniem nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Gdy poczuł, że jego członek z trudem zanurza się w ciele jego ukochanego, zacisnął dłonie na białym prześcieradle i wpatrywał się w wyraz twarzy chłopaka. Grymas bólu po chwili został wyparty przez rozkosz malującą się na pięknym obliczu. Biodra szczupłego basisty łagodnie unosiły się i opadały, a po kilku próbach męskość Adama w pełni zatopiła się w ciele Ratliffa. Oddechy wzajemnie uzupełniały się, palce przeplotły, a ciała stanowiły jakby nierozerwalną jedność. Spojrzenia połączyła niewidzialna nić, która nie pozwalała nawet na zmrużenie powiek. Ledwo panowali nad swoimi reakcjami, które mogły zdradzić przed innymi ich tajemne posunięcie. Tłumili w sobie wszelkie odgłosy, które co kilka chwil kierowali wzajemnie do swych ust, niemal czując jęki ukochanego we własnym gardle. Tommy przyspieszył swoje ruchy, ujeżdżając Adama tak gwałtownie, że w pewnej chwili boleśnie zacisnął wargi. Paznokcie czarnowłosego przeciągnęły wzdłuż linii jego kręgosłupa, wiodąc od łopatek aż po krągłe zakończenie pleców, po czym wbiły się w miękką skórę. Słodki, rozkoszny ból świadczący o nieziemskiej przyjemności był tym, czego Tommy pragnął. Jego dłonie drżały, gdy opierał je o klatkę piersiową Adama, palce ześlizgiwały się z wilgotnej skóry, miękkie pośladki ocierały o uda czarnowłosego. Lambert chwycił chłopaka za szczupłe biodra i przygryzł wargę, obserwując niesamowicie rozkoszne widowisko. Szczupłe, pociągające ciało prężyło się na nim, wiło konwulsyjnie czerpiąc, a jednocześnie dając przyjemność. Wargi rozchylały się niekontrolowanie, powieki opadały, a ciche pomruki opuszczały suche usta.
- Tommy… - Wyszeptał głośno Adam, zaciskając palce na udach chłopaka. Jego wzrok szalenie błądził po wilgotnym, błyszczącym od potu ciele. Twarz, ramiona, brzuch, biodra, nabrzmiały, tętniący życiem kwiat, który wypuszcza z siebie życiodajne soki, by wabić – To wszystko składało się na niesamowity wygląd fizyczny jego chłopaka. W pewnej chwili zaczął odczuwać zupełnie nowe, dotąd obce mu doznanie. Spodziewał się do czego może ono doprowadzić. Teraz jeszcze intensywniej ujeżdżał Adama, który przyciągnął Ratliffa za kark i wpił się namiętnie w jego rozchylone wargi, w obawie, że nadchodzący szczyt wymknie się spod jego kontroli. Tommy zaczął odczuwać ból, który mógł ustąpić tylko w wyniku osiągnięcia fizycznego spełnienia. Jeszcze mocniej przycisnął usta do ust Adama, a błogie uczucie ugodziło go niczym rozżarzony metal. Niemal wszystkie mięśnie jego ciała spięły się i jedynie silnie trzymające go ramiona Lamberta nie pozwoliły mu na szaleńczy podryw. Z trudem dusił w sobie głębokie jęki i westchnienia, będąc na granicy wytrzymałości.
Adam wstrzymał oddech; czuł jak mięśnie Ratliffa mocno i miarowo zaciskają się na jego członku. Zacisnął powieki, a gorący dreszcz, najgłębsze stadium ekstazy pochłonęło go z taką wściekłością, że przez przypadek wbił swoje paznokcie w pośladki Tommy’ego, który jęknął z bólu, lecz odgłos ten zmieszał się z całą gamą pomruków. Jego oczy zaszły mgłą, a wargi wydawały z siebie płytkie westchnienia. Masywne ciało drżało i wiło się, a usta szeptały wciąż jedno i to samo imię. Tuż po chwili, gdy trzeźwość zmysłów zaczęła powracać, przycisnęli do siebie swe rozgrzane i nadal dygoczące ciała. Trzymali się w ramionach, nie chcąc przerywać tej wspaniałej chwili.
Adam, mimo zmęczenia, nie potrafił zasnąć. Wpatrywał się w twarz Tommy’ego i jego błogie, zatracone w myślach spojrzenie. Po kilku minutach zapytał cicho.
- Czemu milczysz?
Ratliff zwlekał z odpowiedzią, jakby chciał właściwie dobrać słowa. Spojrzał w niebieskie oczy i uśmiechnął się łagodnie.
- Nie ma słów, którymi mógłbym wyrazić to co czuję – Ścisnął dłoń Adama. Poczuł, jak mężczyzna wtula się w jego ciało. Cieszył się, że w końcu mógł stać się oparciem dla swojego ukochanego. Być dla niego jedynym celem, dla którego warto walczyć o każdy kolejny dzień.

9 komentarzy:

  1. Ta część była tak pełna emocji, że nie wiedziałam czy mam płakać, czy się uśmiechać, więc robiłam obie te rzeczy na raz. Tyle jest w ich relacji miłości, zaufania, wsparcia i oddania, że jak czytam, co się między nimi dzieje i jak mocna jest ich więź to aż mi się ciepło na sercu robi. Aż nie mogę uwierzyć, że spotyka ich taka tragedia. I po tej notce mam wrażenie, że nie mam co liczyć na szczęśliwe zakończenie. Ale ten odcinek był jednym z najlepszych wg mnie. Uwielbiam takie emocje. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny odcinek, który wzbudza we mnie tyle emocji. śmiem twierdzić, że ta seria odcinków, od kiedy choroba wróciła do Adama, jest bez dwóch zdań najlepszą w Piasku. Tak mało wydarzeń a tak wiele opisów, dowodów prawdziwej miłości, drobnych gestów. Pokonywania siebie. Tommy imponuje mi, pokonując własne słabości, znajdując odwagę do bycia silnym, bycia tu dla Adama. Zwłaszcza to, w jaki sposób go przytulił, dając do zrozumienia, że Adam nie ma czego się bać, bo on zawsze będzie przy nim, na dobre i złe. Że będzie dla niego oparciem, podporą i ochroną. Tommy tego potrzebował, bycia dla kogoś ważnym i opiekunem, a i Adamowi tylko tego brakowało, aby otrząsnąć się z letargu (który - w sensie letarg - tak mnie poruszył, że znów miałam łzy w oczach. to niesmaowite, jak pięknie opisałaś to tak prostymi słowami).

    druga część, wbrez pozorom, wcale nie była gorąca i namiętna. Była raczej słodka, piękna, magiczna. poączenie nie ciał, ale dusz. obaj potrzebowali takiej bliskości chyba tak samo, jak tamtego przytulenia. ten opis zbliżenia będzie jednym z tych z Piaska, które będę pamiętać i nosić w sercu. kluczowe - opis zbliżenia, a nie opis seksu. pojęcie zbliżenie jest IMO zarezerwowane jedynie dla takich właśnie chwil - miłość, czułość, ofiarowanie siebie ukochanej osobie, a nie namiętność, pożądanie, zwierzęce pragnienie drugiej osoby.

    bałam się o Tima, kiedy Tommy powiedział, ze nie widzi jego rzeczy. bałam się, ze nadeszło nieuniknione. ale dobrze, ze to jeszcze nie ten czas dla niego. Adam by się kompletnie załamał.

    wyniki badań mnie smucą. jednak z drugiej strony jakby powoli prowadzą do takiego zakończenia całej historii, jakiego pragnę.

    świetny odcinek, Maroncia. jak każdy zresztą, ale ja lubie się rozpisywać - choćbym cały czas miałą pisać to samo ;)

    pozdrawiam i życzę weny, dużo weny!

    ps. moja Ola też optuje za tragicznym zakończeniem ;) #dramalovers

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, to było piękne <3 Nie obudzili Tima? xD Kurde, teraz Tommy tym bardziej musi być przy Adamie! Nie wiem, co powiedzieć... CUDNE <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite! Świetny rozdział! Nareszcie nasi chłopcy przestali zachowywać się jak lunatycy. Niuemniej nadal niepokoi mnie stan Adama... Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że nic się za bardzo nie poplącze... Nie chcę smutnego zakończenia...
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Siedzę i siedzę i nie mogę znaleźć słów... Po prostu piękne. Dziękuję za to opowiadanie
    Etna

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak Adam nie wyzdrowieje to dostaniesz po tyłku :P

    Pati__12341

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam mieszane uczucia,mam nadzieje,że jesteś na tyle duzą fanką Adommy,ze nie usmiercisz Adama z drugiej storny smutne zakonczenie byłoby realistyczne.Co do odcinka-CUDOWNY-twoje mistrzostwo w opisywaniu ich uczuć rośnie z odcinka na odcinek.Pokazujesz,tez wciąż nowe aspekty ich osobowości tak jak tutaj silnego,męskiego Tommy'ego.Czekam na kolejny odcinek.
    PS.Twój jednopart trochę mnie zasmucił.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Marona:) jej, jak ja dawno nie czytałam tego bloga:) Ostatno to chyba skończyłam na rozdziale 19, a potem zgubiłam adres bloga i nazwa wyleciała mi z głowy, niedawno znów go znalazłam i wcale nie żałuję. To opowiadanie JEST MEGA ŚWIETNE:) nie mogę uwierzyć, że tek daleko z nim zaszłaś:) co do ostatnich wydarzeń, jej, mam nadzieję, że z Adamem wszystko będzie dobrze, że wezmą ślub , zaadoptują Tiffany i będą żyć do setki:) Pważnie, gratuluję ogromu umiejętności budowania uczuć w czytelniku:) Cudowny talent. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. To będzie chyba najkrótszy komentarz w moim życiu xD
    Nie mam siły go pisac, bo głowa mnie boli ale miałam siłę przeczytac odcinek (a jak!).
    Więc napiszę krótko: piękny, wzruszający odcinek.
    Chcę więcej... <3

    OdpowiedzUsuń