You took my hand, you showed me how,
You promised me you'd be around, that's right.
I took your words, and I believed,
In everything you said to me, that's right.
You promised me you'd be around, that's right.
I took your words, and I believed,
In everything you said to me, that's right.
Pink – Who knew
Ostatni dzień
Tommy otworzył oczy i ziewnął przeciągle. Zegarek stojący na
szafce wskazywał godzinę jedenastą czterdzieści. Blondyn przeciągnął się i
przetarł wypoczęte powieki. Uśmiechnął się, widząc u swojego boku śpiącego
Adama. Przytulił się do niego łagodnie i jeszcze na moment zamknął oczy.
Ucałował miękki policzek.
- Śpisz? – Spytał szeptem. Odpowiedzią była cisza.
Wodził dłonią po klatce piersiowej Lamberta, badając każde
zagłębienie i wybrzuszenie. Łagodnie całował ciepłą skórę i badał ją wargami.
Zamruczał cicho, licząc, że czarnowłosy zaraz się przebudzi. Błądząc jedną ręką
po kołdrze, wyczuł znaczną wypukłość, która przyciągnęła jego uwagę. Uśmiechnął
się do siebie, zanurzając dłoń pod kołdrę. Zatrzymał ją na brzuchu Adama,
jednak pokusa stawała się coraz silniejsza. Przygryzł dolną wargę. Nie potrafił
się powstrzymać. Jego palce nieśmiało spłynęły w dół. Uwielbiał fakt, że Adam
często sypia bez bielizny. Delikatnie głaskał jego twardą męskość. Pieszczota
przypominała subtelne łaskotanie. Po chwili zaczął masować członka bruneta,
przesuwając dłonią w górę i w dół. Ponownie ucałował krawędź policzka Lamberta
i odsłonił kołdrę, chcąc nacieszyć oczy niesamowicie kuszącym widokiem.
Wiedział, że ukochany nie będzie miał mu tego za złe. Zwinnym ruchem zmienił
swoją pozycję i ułożył się między udami czarnowłosego. Chwycił jego męskość w
dłoń i zaczął składać na niej miękkie pocałunki. Zwilżył językiem gładką
powierzchnię członka, pieszczotliwie kąsał go i uciskał wargami. Do jego uszu
dobiegło ciche westchnięcie. Leniwie i dokładnie badał swoim językiem całą
długość okazałego narządu, wsłuchując się w przyspieszony oddech. Poranne
słońce oświetlało ich ciała bladym, ciepłym światłem.
- Tom… - Usłyszał nieprzytomne westchnięcie. Uśmiechnął się
kusząco do Adama, puszczając mu perskie oko.
Pierwszym widokiem dla Lamberta tego dnia był Tommy, znajdujący
się między jego udami. Brunet opadł na poduszkę, biorąc głęboki wdech. Pełne
wilgotne usta sprawiły, że zatrzymał powietrze w płucach. Zwinny język badał
dokładnie każdy fragment jego członka, doprowadzając Adama do białej gorączki.
- Połóż się na boku obok mnie – Powiedział zaspanym głosem.
Uniósł powieki, uśmiechając się do blondyna – No dalej.
Tommy położył się tuż obok Adama, zatracając się z nim w
długim, pełnym uroku pocałunku. Lambert ucałował czubek nosa swojego chłopaka –
Chcesz spróbować?
- Jeszcze pytasz…? – Uśmiechnął się.
Zmienili pozycję na dogodniejszą dla zrealizowania ich zamiaru.
Czarnowłosy poczuł jak jego członek ponownie zanurza się w ustach Tommy’ego i
po chwili odpowiedział tym samym. Usłyszał słodki, stłumiony jęk, gdy jego język
zaczął pieścić Ratliffa. Gładził jego uda i pośladki, zajmując się jednocześnie
pulsującą męskością. Wsłuchiwali się wzajemnie w leniwe, przeciągłe pomruki i
westchnienia raz po raz opuszczające ich wargi. Przyjemność, którą jednocześnie
dawali i czerpali, zaczęła mieszać w ich głowach. Adam czuł, że jest u progu
wytrzymałości, więc sam również zaczął wzmacniać intensywność doznań. Wiedział
w jaki sposób pieścić Tommy’ego, znał jego ciało perfekcyjnie. Uciskał miarowo
czubkiem języka jedno z wrażliwszych miejsc, aż usłyszał kilka głośnych jęków
oraz poczuł smak nektaru, który wypełnił jego usta. Przełknął nasienie chłopaka
i łagodnie gładził jego ciało, czując, że orgazm jest kwestią zaledwie kilku
sekund. Zacisnął powieki i zaczął głośno wzdychać, gdy jego ciałem wstrząsnęła
seria silnych skurczów.
- Kitty… - Jęknął, opierając czoło o udo chłopaka, który
delektował się właśnie smakiem spełnienia. Blondyn sprytnie zmienił pozycję i
pocałował wargi ukochanego.
- Jak spałeś? – Spytał z uśmiechem.
- Dość przeciętnie, ale obudziłem się wybitnie… - Adam uśmiechnął
się szeroko, wplatając palce w jasne włosy chłopaka – Jesteś niesamowity…
Basista pogładził ramię Lamberta – Masz ochotę na wspólną
kąpiel?
Czarnowłosy zastanawiał się dłuższą chwilę – W porządku. Ale
za pięć minut.
Gorąca para unosiła się w ciasnym pomieszczeniu. W powietrzu
mieszały się przeróżne zapachy kojarzące się z egzotycznymi owocami oraz wonnymi
kwiatami.
- Isaac mógł się postarać o większą wannę – Mruknął Tommy,
przytulając się do Adama. Na plecach poczuł chłód akrylowej obudowy.
- Pewnie i tak częściej korzysta z prysznica.
- A ty? Co wolisz?
Brunet uniósł kąciki warg, po czym zalotnie zerknął w stronę
oblicza chłopaka – A jak sądzisz?
Tommy spojrzał w niebieskie oczy i pocałował wargi Adama.
Spotkał się z odpowiedzią; brunet zaczął łagodnie pieścić jego usta.
- Póki pamiętam… - Szepnął Adam, przygryzając płatek ucha
blondyna – Co z Ravim?
Ratliff westchnął rozkosznie i zajął miejsce na biodrach
Adama. Poczuł jego męskość na swoich pośladkach. Pochylił się nad torsem
czarnowłosego i intensywnie całował skórę jego szyi. Głośne westchnienia
wypełniły niedużą łazienkę; wokalista pogładził mokre włosy chłopaka i odchylił
głowę.
- W porządku… - Szepnął Tommy, wracając do poprzedniej
pozycji – Zależy o co pytasz.
Brunet zwilżył językiem suche wargi – No chodzi mi o… och,
Tommy! – Zajęczał głośno, gdy jego członek gwałtownie zanurzył się w ciele
Ratliffa. Zupełnie nie spodziewał się tej sytuacji. Blondyn z kuszącym
uśmiechem posłał mu zalotne spojrzenie.
- Chodzi ci o…?
Brunet odetchnął i szeroko otworzył oczy – O umowę… -
Zawiesił głos, gdy szczupłe biodra zaczęły
powoli unosić się i opadać. Wpatrywał się w ciało Tommy’ego, po chwili
przeniósł wzrok na jego twarz czując elektryzujące dreszcze w okolicach swojego
podbrzusza – O tę co miałeś… - Dodał po dłuższej chwili – Podpi… - Westchnął
głośno, gdy Ratliff zanurzył w sobie męskość Adama aż do samego trzonu
- Niełatwo się z tobą dogadać… - Rzekł prześmiewczo,
uśmiechając się przy tym szeroko. Poczuł na sobie wzrok niebieskich oczu.
- Nie igraj ze mną, bo źle się to dla ciebie skończy.
Blondyn powoli uniósł biodra i wstał – Mam się ciebie bać? –
Opuścił wannę – Chyba nie mam powodów.
Adam przygryzł wargę, gdy Tommy prowokująco oparł się o
framugę i bezwstydnie powiódł dłonią po swoim ciele. Szczupłe palce znalazły
się w okolicach podbrzusza. Chłopak zaczął się pieścić, jednocześnie utrzymując
z Adamem kontakt wzrokowy, co podziałało na Lamberta szczególnie podniecająco.
Czarnowłosy opuścił wannę, zupełnie ignorując fakt, że przed chwilą zdążył do
niej wejść. Przyparł Tommy’ego do drzwi
i usłyszał głośny jęk; zaczął namiętnie całować rozchylone wargi. Odwrócił
Ratliffa tyłem do siebie, przywierając do jego pleców i pośladków. Silne dłonie
spłynęły wzdłuż torsu i brzucha blondyna, którego oddech stał się szybki i
nierówny. Basista oparł dłonie o zamknięte drzwi i odwrócił głowę, patrząc
wprost w pełne żądzy oczy.
- Pragnę cię tak mocno, jak nigdy – Wyszeptał – Zrób to
Adam, kochaj mnie mocno…
Czarnowłosy poczuł zawrót głowy na dźwięk tych słów.
Zacisnął powieki i silnym ruchem wtargnął w ciało ukochanego, spomiędzy warg
którego wyrwał się donośny krzyk. Jego kolana nieco ugięły się pod wpływem
silnego doznania, mięśnie całego ciała zaczęły drżeć. Poczuł silną dłoń
pieszczącą jego pulsującego członka. Adam nie dbał tym razem o delikatność. Wykonywał
mocne, głębokie ruchy, a każdy kolejny z nich wywoływał serię rozkosznych jęków
blondyna. Tommy wbijał paznokcie w gładką powierzchnię drzwi i uchylił powieki
spoglądając w jedno z luster. Silne ręce trzymające jego biodra. Wilgotna skóra
brzucha. Masywne ciało, raz po raz uderzające w jego pośladki. Jeszcze nigdy
nie pozwolił sobie na tak głośny koncert rozkoszy. Jęczał, wzdychał, prosił o
więcej. Pragnął Adama w sposób, jakiego wcześniej mógłby się powstydzić.
Czarnowłosy przestał i opuścił jego ciało, składając na łopatce kilka miękkich
pocałunków.
- Chyba ledwo stoisz na nogach… - Roześmiał się ciepło,
obejmując chłopaka w pasie.
Tommy westchnął głośno, starając się opanować przyspieszony
oddech – Salon… - Zdołał wycedzić i złapał Lamberta za dłoń, prowadząc go w
stronę sypialni. Wpadli w szaleńczy pocałunek, który doprowadził ich aż do
nadal niezasłanego łóżka. Opadli na nie ocierając się o siebie, dotykając,
chłonąc i przenikając.
W tym momencie nawet spojrzenia budowały seksualną, pełną
napięcia atmosferę.
- Na co czekasz? – Spytał Tommy, cofając się w stronę
ściany. Adam podszedł do niego na kolanach i pochylił się, sprawiając
chłopakowi oralną rozkosz. Ratliff wyprężył się na miękkiej poduszce, a jego
ciało wygięło się w łuk. Odważnie rozchylił uda i pociągnął czarne włosy do
tyłu. Adam jęknął cicho i przewrócił chłopaka na brzuch, przeciągając językiem
po całej długości jego kręgosłupa. Po chwili powędrował nim między pośladki Tommy’ego,
który zareagował rozkosznym pomrukiem.
Znaleźli się na środku łóżka. Adam położył się na boku,
przywierając brzuchem do pleców Ratliffa, który ciężko wzdychał. Odwrócił
głowę, by całować zaczerwienione usta bruneta, który chłonął wszystkie
rozkoszne jęki ukochanego. Ponownie wszedł w jego ciało, przycisnął je do
siebie i kochał mocno, całkowicie oddając się temu wrażeniu. Szczupłe ciało
wiło się i prężyło, oczy wpatrywały się bezwiednie w niebieskie tęczówki, a
palce ściskały wilgotną narzutę. Dłoń czarnowłosego powiodła na tors blondyna,
który wtulił głowę w ramię Lamberta i zacisnął powieki.
Drzwi gwałtownie otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł
Isaac. Szeroko otworzył oczy i wyjął z uszu słuchawki. Pozostała dwójka w
pierwszej chwili nie zauważyła Carpentera, wkraczającego do sypialni. Tommy
uchylił jedynie powieki i popatrzył nieprzytomnie w kierunku przyjaciela.
- O… cholera – Szepnął perkusista, spiesznie opuszczając
pomieszczenie. Potrząsnął głową, nie mogąc wyjść z szoku, jakiego właśnie
doznał. Szybkim krokiem podszedł do swojej dziewczyny, siedzącej w salonie –
Kochanie, wróciliśmy za wcześnie.
- Czemu? – Spytała Sophie, podchodząc do bruneta. Usłyszała
rozkoszne jęki dochodzące z pomieszczenia na końcu korytarza – Och… -
Westchnęła – Rozumiem.
- Może przenocujemy w hotelu? – Zaproponował muzyk, biorąc
do ręki klucze – Możemy zahaczyć o restaurację.
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie i zbliżyła do Isaaca.
Pocałowała go czule – To może chwilę poczekać… - Powiodła dłonią do rozporka
perkusisty, który wstrzymał powietrze. Uśmiechnęła się zalotnie. Rozpięła jego
spodnie i wsunęła szczupłe palce pod materiał bielizny bruneta.
- Sophie… - Szepnął, odchylając głowę. Cały czas miał przed
oczami obraz Adama oraz Tommy’ego uprawiających seks w jego łóżku. Nadal do
jego uszu docierały głośne jęki blondyna.
- A jednak to prawda, że kręcą cię faceci… - Wyszeptała do
jego ust, całując je mocno. Isaac zacisnął palce na szafce stojącej za nim i
poczuł jak dłoń dziewczyny zaczyna intensywnie pieścić jego członka.
- Och tak, nie przestawaj! – Usłyszeli głośne zawołanie
wplecione między rozkoszne odgłosy. Carpneter poczuł silny dreszcz, kiedy słyszał
orgazm Tommy’ego. Wzdychał głośno i przygryzł dolną wargę, zalewając dłoń
dziewczyny mlecznym nektarem.
- Och Sophie… - Szepnął i poczuł miękki pocałunek na swoich
ustach.
- Ulotnijmy się, zanim wyjdą – Powiedziała rozbawionym
tonem.
***
Adam wraz z Tommym leżeli na środku łóżka. Palce
czarnowłosego gładziły ramię basisty, który wpatrywał się w sufit. Przez chwilę
zastanawiał się czy poruszyć temat Tiffany, jednak zrezygnował w ostatniej
chwili. Spojrzał w niebieskie oczy.
- Powiedz mi… - Adam podparł się na łokciu – Pokłóciłeś się
z moją mamą?
Tommy zacisnął wargi i westchnął. Niechętnie pokiwał głową.
- O co poszło?
Wiedział, że nie może zwodzić bruneta. Prawda i tak prędzej
czy później wyszłaby na jaw.
- Wykorzystałem twój testament, żeby budować dla nas dom.
Leila uznała, że zależy mi tylko na twoich pieniądzach.
- Dobrze zrobiłeś. Porozmawiam z nią o tym, gdy wróci.
Załatwiłem rodzicom wycieczkę do Europy.
Tommy wbił wzrok w oblicze Lamberta – Nie wierzę, że
wyjechała. Zapierała się, że nie opuści miasta, póki nie wyjdziesz ze szpitala.
Zapadła dłuższa cisza.
- Adam?
- Pokazałem jej sfałszowane papiery – Rzekł niechętnie
Lambert -
Nie chcę, żeby się martwiła. Chcę, by myślała, że jest ze
mną coraz lepiej.
Ratliff nie odzywał się. Sam nie wiedział już czy kłamstwo w
dobrej wierze można wybaczyć. Przecież sam nieraz ukrywał prawdę tylko po to,
by sprawić trochę szczęścia kochanej przez niego osobie.
- Ale jest lepiej, prawda?
- Leki zatrzymały postępujące objawy, ale proces choroby się
nie zatrzymuje. Tommy? – Adam usiadł i
wyprostował się - Obiecaj mi coś.
Blondyn uniósł powieki – Tak?
Adam milczał dłuższą chwilę, aż rzekł – Cokolwiek się
stanie, zostaniesz przy mnie.
Ratliff miał już odpowiedzieć, jednak zawahał się. Obietnica
była wiążąca bez względu na okoliczności i koleje losu.
- Dlaczego mi się nie oświadczysz? Gdybyś nie wierzył, że
się uda, nie prosiłbyś, bym został…
Lambert wpatrywał się przejmująco w brązowe oczy – Zaufaj
mi.
- Obiecam, że zawsze będę przy tobie tylko wtedy, jeśli
teraz pozwolisz mi przypieczętować tę umowę.
- W porządku, ale…
Tommy opuścił sypialnię i udał się do kuchni. Brunet przetarł
powieki i westchnął cicho. To ostatnia noc, którą mógł spędzić poza szpitalem.
Powrót do leczenia był najgorszym, na co mógł czekać. Uniósł wzrok, widząc wracającego
do sypialni chłopaka. Ratliff rzucił na pościel butelkę napoczętej whisky,
pudełko igieł, spirytus oraz czarny tusz. Adam otworzył szerzej oczy.
- Nie. Nie ma mowy.
Ratliff parsknął śmiechem i usiadł na łóżku – Nie ufasz mi?
- Nie bądź głupi – Mruknął brunet, gdy zobaczył, że chłopak
zakłada lateksowe rękawiczki. Przemył mały fragment skóry po lewej stronie swojej
klatki piersiowej – Tommy!
- Robiłem głupsze rzeczy, gdy byłem dzieciakiem – Rzekł z
uśmiechem blondyn, biorąc dwa łyki mocnego alkoholu.
Czarnowłosy uniósł brwi – To będzie bolało. Nie zrobisz
tego. Nie rób tego. Proszę.
- Żebyś się nie zdziwił.
Adam przyłożył dłonie do ust, gdy igła zatopiła się w skórze
blondyna. Tommy zacisnął wargi i powoli wkłuwał się w ciało, fragment za
fragmentem. Czarny tusz zostawiał drobne ślady, skóra zaczerwieniła się, na
skroniach wystąpiły pierwsze krople potu. Lambert patrzył z przejęciem, nie
mogąc wydusić z siebie ani słowa. Po blisko dziesięciu minutach zmagań na
wysokości serca powstała jedna mała litera.
- Założenie pierścionka byłoby mniej bolesne – Rzekł
basista, ocierając łzy, które zaczęły napływać do jego oczu – Możesz czuć się
winny – Wziął kolejny łyk whisky i odetchnął.
Lambert wyprostował się i przejął butelkę z rąk blondyna.
Wypił znaczną ilość alkoholu.
- Okej. Zrób to.
Tommy roześmiał się – Tobie nie wolno. Nie możesz narażać
się na zakażenie.
- Nie pierdol… - Syknął – Zrób to. Teraz.
Blondyn przygryzł wargę i zapatrzył się w niebieskie oczy –
Jak wyjdziesz ze szpitala – Powiedział z ironią.
Adam spuścił wzrok, lecz po chwili wejrzał w brązowe oczy –
Czemu musisz być tak cholernie uparty?
- Tak mnie wychowałeś.
Czarnowłosy zmrużył oczy – Rób ten pieprzony tatuaż, albo
zrobię go sam – Rzekł, biorąc do ręki igłę.
Tommy przewrócił oczami– W porządku, ale tylko trzy ukłucia.
Trzy wierzchołki litery. Na więcej się nie godzę.
- Niech będzie. Zacznij, póki o tym nie myślę.
Ratliff uśmiechnął się łagodnie, wkładając igłę pod ogień – Wcześniej
pytałeś o Raviego. Tak, podpisałem umowę, ale będę z nimi grać tylko te
koncerty, które nie kolidują z twoją trasą. To chyba najbardziej rozsądne
wyjście.
- Zadziwia mnie jak dobrze potrafisz szukać złotego środka –
Odparł Adam, kładąc się wygodnie. Igła weszła pod skórę; syknął cicho. Tommy
starał się być delikatny i ostrożny. Jego dłonie wykonywały łagodne ruchy.
- Kiedy dostaniesz kolejną przepustkę? – Spytał Ratliff,
odsuwając się od torsu bruneta.
- Już?
- Już.
- Nie mam pojęcia. Może za dwa tygodnie – Uśmiechnął się, wpatrując
się w brązowe oczy – Już po północy, zaraz muszę iść spać. Rano wracam. Nie
będę cię budzić, wezmę taksówkę. Kiedy zejdzie opuchlizna?
- Za kilka minut. Nie pierwszy raz to robię - Ratliff
odpowiedział podobnym uśmiechem i odłożył wszystkie rzeczy. Położył się obok
Adama, nadal czując ból po wykonaniu znaku na wysokości żeber. W milczeniu
wpatrywał się w oczy ukochanego. Nauczył się doceniać tak zwyczajne i ciepłe
chwile.
- Dobranoc – Usłyszał zmęczony ton głosu.
- Dobranoc – Odparł, opuszczając powieki.