Dziękuję za komentarze! :) i za cierpliwość.
Co do koncertu, niepodważalnie fantastyczny. Głos Adama na żywo robi jeszcze większe wrażenie. Sam występ bardzo poruszający i perfekcyjnie dopracowany. Przed następnym przyjazdem Adama do Polski dam znać i na pewno się zobaczymy! :)
Część adresów Waszych blogów mam, ale chcę sobie wszystko ładnie uporządkować, więc proszę jeszcze, żebyście w komentarzach zostawiały namiary na swoje opowiadania :)
Coma
Kiedy Tommy otworzył oczy, miejsce obok niego było puste. Spodziewał się tego. Słońce widniało ponad linią horyzontu od kilku godzin. Usiadł, otulając swoje ciało kocem. Udał się do kuchni, by nastawić wodę na kawę. Absolutna cisza była cudownie kojąca. Niestety, po chwili została przerwana.
- Mówiłem, żebyście z sypialni nie korzystali – Usłyszał oburzony głos Isaaca. Odwrócił głowę, wsypując do kubka łyżkę cukru.
- Wybacz. To było silniejsze ode mnie.
Perkusista wyjął z szafki paczkę kakao – Zauważyłem. Tak silne, że nawet nie przerwaliście, gdy wszedłem.
Tommy parsknął śmiechem i usiadł na blacie – Chyba widziałeś w życiu gorsze rzeczy.
- Na przykład ciebie roztrzepanego, niewyspanego, na kacu i w dodatku owiniętego pogryzionym przez psa kocem.
- Ty wredna szujo – Mruknął Ratliff, uderzając bruneta w ramię – Spieprzaj – Dodał, gdy mężczyzna zaczął się śmiać.
- Jadę dziś do ciotki, będę mijał szpital. Podrzucić cię? – Zaproponował Carpenter, zajmując miejsce przy stole.
- Dzięki, dam sobie radę. Wyprowadzam się do kawalerki naprzeciwko szpitala. Będę mógł odwiedzać Adama codziennie – Rzekł Tommy, mieszając aromatyczną kawę – Tylko opróżnię twoją lodówkę i wezmę prysznic.
Isaac uśmiechnął się i spojrzał w stronę okna – Chyba będzie padać. Weź parasolkę, mam ich kilka.
- Co, pewnie wynosisz je imprez?
- Nie, z imprez wynoszę zapalniczki.
Roześmiali się jednocześnie. Po chwili rozbrzmiał dźwięk dzwonka w telefonie. Tommy zaczął się rozglądać za swoją komórką.
- Sprawdzałem, Brooke się dobija od godziny.
Ratliff pobiegł do sypialni – A do ciebie czemu nie dzwoniła?
- Zgubiłem w nocy telefon. To znaczy, chyba mi go ukradli.
Blondyn pokręcił głową i odebrał połączenie – Co słychać, kochana?
- Jesteś u Isaaca? – Spytała.
- Tak. Wpadniesz?
- Będę za dziesięć minut – Rzekła, rozłączając się.
Ratliff włożył na siebie przypadkowe ubranie i rzucił koc na łóżko. Położył walizkę na szafce i zaczął się pakować. Spojrzał na butelkę whisky i uśmiechnął się pod nosem.
- Cholera, to boli! W studio robienie tatuażu jest o stokroć przyjemniejsze.
- Ostatnie wkłucie! Obiecuję - Powiedział Tommy, całując nabrzmiałe wargi. Przekazał dawkę alkoholu ze swoich ust wprost do ust Adama, który westchnął rozkosznie.
- Sophie robiła pranie, część twoich ciuchów jest na balkonie! – Krzyknął perkusista, przygotowując śniadanie.
Ratliff udał się we wskazanym kierunku i chwycił kilka swoich ubrań. Wrócił z nimi do sypialni. Niedługo po tym rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Carpenter odłożył napoczętą kanapkę i poszedł otworzyć.
- O, cześć – Uśmiechnął się do Brooke, wpuszczając ją do środka- Właśnie mamy…
- Muszę porozmawiać z Tommym. Zostaw nas samych – Rzekła chłodno, kierując się w stronę pomieszczenia. Zamknęła za sobą drzwi.
Bondyn zamknął walizkę i uśmiechnął się do przyjaciółki – Szykujesz się na zwierzenia?
Podeszła do chłopaka i stanęła z nim twarzą w twarz. Wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę.
- Nie wiem jak mam ci o tym powiedzieć.
Bolesny ucisk w klatce piersiowej. Mdłości - Brooke…?
Odwróciła się, zaciskając wargi. Patrzyła w sąsiedni blok, milcząc przez kolejne sekundy. Wzięła głęboki oddech i ponownie spojrzała w brązowe oczy.
- Adam o ósmej rano dostał dwa zastrzyki medykamentów z Japonii. Te na które czekał w ostatnim czasie - Powiedziała cicho.
Tommy znacząco kiwnął głową - Wiem, że dziś miał je przyjąć.
Brunetka wzięła płytki oddech - O dziesiątej dwadzieścia zapadł w śpiączkę.
Wpatrywali się w siebie tępym wzrokiem. Dziewczyna przyłożyła dłoń do ust i okrążyła pokój, podchodząc do okna. Oparła dłonie o parapet i spuściła głowę. Rozumiała tę milczącą odpowiedź. Sama nie była w stanie powiedzieć ani słowa więcej. Z kuchni dobiegały do nich dźwięki jakie powodował Isaac, krzątając się po kuchni. Czas stanął w miejscu.
- O Boże… - Usłyszała niewyraźny szept, oraz sprężyny materaca, które ugięły się pod ciężarem szczupłego ciała. Niechętnie odwróciła głowę, widząc Tommy’ego, który wplótł palce w swoje włosy i zacisnął powieki, pochylając się nad kolanami. Podeszła do niego i usiadła tuż obok.
- Prosiłam lekarza, by do ciebie nie dzwonił. Sama chciałam ci o tym powiedzieć. I być obok ciebie w tym momencie – Uniosła podbródek chłopaka. Zobaczyła na jego twarzy łzy. Zacisnęła wargi, powstrzymując się przed okazaniem słabości - Pamiętasz ostatnie słowa, jakie skierowałeś w jego stronę? – Spytała szeptem.
Zaczął analizować wydarzenia z poprzedniego dnia. Poczuł silne, bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Nie wielkie rzeczy, a zupełne drobiazgi zaczęły wracać w myślach.
- Dobranoc – Wspomniał – Miałem pozwolić mu zasnąć na jedną noc. Tylko na jedną noc…
Przestał się odzywać. Jego oczy wpatrywały się w białą ścianę. Nadal czuł w pokoju zapach perfum Adama. Wszędzie czuł jego obecność. Każdy, drobny przedmiot przypominał mu o jego istnieniu.
- Zwariuję… - Wyszeptał, wbijając paznokcie w swoje ramiona. Wstał i złapał swoją walizkę. Bez słowa opuścił pokój.
- Tommy! – Usłyszał głos dziewczyny. Odwrócił się w jej stronę.
- Zostaw mnie samego. Chcę być sam… - Otworzył drzwi i wyszedł z mieszkania, nie żegnając się nawet z Isaaciem. Wszedł do windy i wcisnął przycisk. Przyłożył dłoń do ust, zaciskając przy tym powieki. Próbował powstrzymywać się emocjami, usiłującymi targać jego ciałem. Opuścił klatkę schodową i rozejrzał się dookoła. Nie wiedział, gdzie powinien się udać. Nie wiedział, gdzie zazna ukojenia. Wsiadł do najbliższej taksówki i wrzucił swoje rzeczy na tylne siedzenie.
- Szpital miejski. Proszę się pospieszyć – Rzekł, odwracając wzrok w stronę szyby. Nerwowo zaciskał wargi, czując metaliczny posmak krwi. Co kilka chwil opuszczał powieki, próbując nie uronić ani jednej łzy. Zdawało się to na nic. Słone krople spływały z jego oczu jedna po drugiej. Wziął głęboki oddech, czując wibracje telefonu. Nie liczyło się teraz nic innego. Liczył się tylko Adam.
Wcisnął kierowcy plik banknotów, zabrał swoje rzeczy i szybkim krokiem ruszył w stronę głównego hallu szpitala. Poszedł w znajomym kierunku. Jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się podobnie. Strach, ból podszyte gasnącą nadzieją, która jednak mimo wszystko tliła się gdzieś w jego sercu. Wszedł na salę, gdzie zastał lekarza wypełniającego kartę. Tim siedział w swoim łóżku, jednak bacznie przyglądał się Adamowi.
Leżał tam. Pogrążony w spokojnym, głębokim śnie, z którego nikt nie był w stanie go wybudzić. Regularny rytm jego serca stał się w tym momencie przytłaczającą melodią. Lekarz odwrócił się w kierunku Tommy’ego i spuścił wzrok. Nie był w stanie zdobyć się na jakikolwiek komentarz. Chłopak usiadł na krawędzi łóżka, wpatrując się w blade powieki, skrywające za sobą błękit pięknych oczu. Zwierciadeł duszy, które go oczarowały.
- Będę w swoim gabinecie. Chciałbym się z panem zaraz zobaczyć – Rzekł mężczyzna w białym kitlu, po czym opuścił pomieszczenie.
Ratliff przesunął opuszkami palców po miękkim policzku ukochanego. Poczuł silny ucisk w gardle, gdy ujął w dłonie całkowicie bezwładną dłoń bruneta. Pochylił się, opierając czoło o jego tors.
- Błagam, powiedz chociaż jedno słowo, wiem, że mnie słyszysz… - Wyszeptał, zaciskając powieki – Dlaczego mi to zrobiłeś… - Emocje wzięły górę. Zaczął cicho łkać nad ciałem Adama, kurczowo ściskając jego dłoń – Nie po to walczyłem o nas całe życie, żebyś teraz zniknął… Nie wybaczę ci tego… - Dodał, całując ciepłą dłoń. Jego twarz pokryła się licznymi łzami. Poczuł na swoim ramieniu czyjąś rękę.
- Przeprosiłby cię – Usłyszał głos Tima. Uniósł wzrok, patrząc w smutne oczy. Chłopak usiadł tuż obok – Nie płacz. On na pewno nas słyszy i rozumie. On żyje. I wróci.
Ratliff wziął głęboki oddech i spuścił wzrok.
Chłopak przypatrywał się twarzy Adama – To tylko sen. Widzisz spokój na jego twarzy? Z dala od bólu i cierpienia.
- Niektórzy budzą się po latach, niektórzy nigdy... - Wyszeptał blondyn, gładząc miękki policzek Adama. Drzwi sali otworzyły się, stanął w nich Isaac. Powoli podszedł do łóżka i kucnął tuż przy jego ramie. Uniósł wzrok, spoglądając w oblicze basisty. Łagodnie wziął go za rękę i ścisnął ją.
- Lekarz chce z tobą rozmawiać.
- Nie mam na to siły – Wyszeptał Tommy, zaciskając powieki.
***
Wieczorem
Isaac przeglądał leżącą na łóżku gazetę. Właściwie był to jedynie pretekst, by zająć czymś ręce. Jego myśli błądziły zupełnie gdzieś indziej. Spojrzał w stronę balkonu.
- Wróć już do domu. Sterczysz tam od dwóch godzin.
Brak reakcji. Odrzucił gazetę i podszedł do Tommy’ego, biorąc głęboki oddech. Objął go od tyłu, oparł czoło o ramię blondyna i zamknął oczy.
- Nie wiem jak mam ci pomóc.
Brązowe oczy patrzyły w nieokreślony punkt zawieszony pomiędzy wysokimi budynkami. Ratliff wypuścił z ust papierosowy dym. Nie potrafił mówić o swoich uczuciach. Czuł się uśpiony, znieczulony, wyprany z emocji.
- Powinienem odwiedzić Leilę. Powiedzieć jej o tym co się stało. Jutro wraca do kraju, na pewno będzie pytać o Adama.
Isaac westchnął cicho – Masz rację. Lepiej, by dowiedziała się o tym od ciebie niż od lekarza. Musisz się trzymać.
- Pojadę do domu – Rzekł cicho Tommy opuszczając balkon. Isaac wyszedł za nim .
- Nie powinieneś być teraz sam.
Blondyn zatrzymał się i przez dłuższą chwilę patrzył w szare oczy.
- O samotności teraz dowiem się wystarczająco dużo. Dobranoc, Isaac – Rzekł, opuszczając mieszkanie przyjaciela.
***
Przekroczył próg ciasnego pokoju, po czym rzucił klucze na stół. Położył się na skórzanej kanapie i zacisnął zmęczone powieki. Miał wrażenie, że balansuje na cienkiej linii dzielącej życie od śmierci, radość od smutku. Poczuł mdłości i skulił się, przyciskając zimne palce do chłodnych ust.
Co się dzieje?
Mam problemy. Adam zachorował. Martwię się o niego. Nie mogę spać, potrzebuję czegoś, co da mi chwilę wytchnienia. Masz coś dla mnie, Nick?
Spróbuj tego. Dwie i śpisz jak dziecko.
Nie myśląc dłużej sięgnął po butelkę pełną białych tabletek. Połknął dwie z nich i pochylił się, podpierając głowę. Cisza, która go otaczała stawała się nie do zniesienia. Na szczęście ta noc miała okazać swą łaskawość. Tommy zapadł w głęboki sen. Widział w nim wszystkie obrazy, których pragnął; chwil, które zapewne nie będą mu dane.
***
10 dni później
Tommy zaczął popadać w paranoję i właśnie to najbardziej przerażało Brooke. Jedyna ucieczka, jedyny cel, dla którego warto było wywalczyć każdy kolejny dzień życia – ten cudowny żar gasł, dzień po dniu. Brooke, przekraczając próg mieszkania Ratliffa, za każdym razem czuła ten strach. Ciężki zapach chemikaliów, których woń uchodziła z nieznanego miejsca. Być może to od nich Tommy zaczął tracić zmysły.
Najbardziej bała się go w chwilach, gdy emanował spokojem. Stonowany, milczący, uśmiechnięty. Jakby niewidzialna siła, złośliwy poltergeist siedział pod jego skórą. Jakby jego własny bóg wymazał pozbawił go wszelkich ludzkich odruchów.
- Herbaty? – Zaproponował i nie czekając na odpowiedź ruszył w kierunku czajnika. Dziewczyna spojrzała na ścianę, gdzie wisiał kalendarz. Wzdrygnęła się. Chciała płakać. Kiedy była tutaj pięć dni temu, data wskazywała ósmy dzień sierpnia. Dziś był to trzeci dzień tego miesiąca.
- Tommy, pomyliłeś daty… - Rzekła, idąc w kierunku kalendarza. Wiedziała po co to robi, choć tak bardzo chciała udawać, że kwestia zmiany dat jest tylko pomyłką. Przesunęła przezroczystą kratkę na właściwą cyfrę i wpatrując się w kolorowy obrazek, cofnęła się aż do krzesła. Zapadło milczenie, tak drażniące i niebezpieczne, że zaczęła prosić o krzyk. Tommy ze spokojem nalał gorącej wody do filiżanki, odstawił metalowy czajnik na kuchenkę i podszedł do kalendarza. Cofnął wskaźnik daty na trzeciego sierpnia. Jakby usiłował cofnąć czas. Nie pozwolić biec mu do przodu. Tak bardzo chciał oszukiwać samego siebie; zatracił się w kłamstwach, tylko one trzymały go przy chęci funkcjonowania. Automatycznego, szorstkiego, ale mimo to – po prostu bycia.
- Isaac cię odwiedza? – Spytała obejmując dłońmi filiżankę.
Wzrok basisty utknął w martwym punkcie między szafką a ramą okna. Powoli wzruszył on ramionami - Bywa. Bywa czasami zostaje czy idzie – Mruknął pod nosem, po czym rozejrzał się - Słyszałaś?
Dziewczyna zmrużyła oczy i wytężyła słuch. Do jej uszu dobiegał jedynie dźwięk tykającego zegara.
Tommy podszedł do okna i zaciągnął żaluzje – O czternastej muszę zawieźć Adamowi świeże kwiaty. Czekają już na odbiór w kwiaciarni.
Brooke wstała od stołu - Odpocznij. Kiedy ostatni raz spałeś?
Chłopak pokiwał głową i zaczął gładzić swoje dłonie. Podszedł do kalendarza i poprawiał ramkę, wskazującą szczególną dla jego pamięci datę – Tak jest dobrze. Zaparzę ci herbaty, to nam dobrze zrobi - Dodał, po czym usiadł przy stole. Jego ręce drżały mimo pustego uśmiechu malującego się na przygnębionej twarzy. Brunetka zacisnęła wargi i przyglądała się stojącym na szafce opakowaniom haloperidolu.
Chłopak wpatrywał się w blat stołu i spuszczając głowę zaczął cicho łkać. Wplótł palce w roztrzepane włosy, a jego ramiona unosiły się pod wpływem niemego szlochu.
Ach jakże chciałabym pojechać na ten koncert... Zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńRozdział - czułam się tak jakbym to ja była Tommym, a nawet nie pisałaś w pierwszej osobie by łatwo było się utożsamiać, ból blondyna czułam jak swój własny i na sam koniec miałam łzy w oczach. Już gdy przeczytałam tytuł to wiedziałam, że szykują się naprawdę trudne chwile, ale... po prostu nie mam słów. Piękny rozdział, bardzo za niego dziękuję. Pozdrawiam cieplutko, Etna:)
będzię kolejna część ?
Usuńtak
UsuńSuper sprawa, skasowało mi cały poprzedni komentarz. :/ Jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńWprowadziłaś godzillę, która zniszczyła sporą część Tokio (muszę zapamiętać to zacne wyrażenie i wykorzystać potem gdzieś indziej, if you know what I mean ).
Smutno i straszno, mam przeczucie co zamierzasz zrobić. Obawiam się tego, bo spora część mnie wbrew pozorom szuka optymizmu w tym strasznym świecie. Ale cóż, pomysł jest zacny, ale to już wcześniej mówiłam. ;p
Pozdrawiam i życzę weny!
Dobiłaś mnie. Dobiłaś do granic możliwości. Po koncercie (w większości opłakanym z radości widoku Adama) nie mogłam powstrzymać łez. I jeszcze teraz ten rozdział... Pech chciał, że akurat w słuchawkach miałam przepiękne wykonanie Who wants to live forever z Wrocławia właśnie. Na początku myślałam, że Adam nie żyje. To był jeden z najstraszniejszych i najbardziej dramatycznych momentów tego opowiadania. Nawet moment, kiedy Adam próbował zmusić Tommego do współżycia, nie był tak szokujący. Serce mi zamarło. Ale nie wierzę, że pozwolisz mu umrzeć, nie wierzę. Jeśli to zrobisz, będziesz miała mój szacunek. U moich bohaterów też niejednokrotnie planowałam śmierć, ale nie potrafiłam ich zabić. Za duże przywiązanie do jego osobowości. W takich momentach nienawidzę się za to, jak nadmiernie przeżywam fikcję literacką. Bazgrolę bez ładu i składu, czas kończyć te brednie. Zgadzam się, co do opinii o koncercie - głos Adama na żywo jest niesamowity, a show dopracowane do perfekcji. Może i mało występów na żywo widziałam, ale ten na pewno długo zapamiętam.
OdpowiedzUsuńZapomniałabym - http://glam-is-the-state-of-mind.blogspot.com/
Prosiłaś, to mój blog.
Przepraszam za zaśmiecanie ci strony moimi pierdołami.
Czekam na piątek!
Cuckoo
Ej, nawet nie próbuj wprowadzać dramatycznych zakończeń. Nie no, to Twoje opowiadanie i możesz z nim zrobić co chcesz, ale jak go zabijesz to chyba przez tydzień będę to opłakiwać. Ciekawa jestem, czy ta śpiączka ma coś wspólnego z robieniem tych tatuaży. Tommy by chyba umarł z poczucia winy. Smutno mi się zrobiło, jak to czytałam. Ale to chyba kwestia tego, że lubię, jak wszyscy są szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńmój blog to www.agnes-scarlet-may.blogspot.com (narazie nie ma tam nic o Adamie, ale już nad tym pracuję od jakiegoś czasu. a może spodoba Ci się to co teraz piszę.)
Pozdrawiam
TWÓJ ODCINEK BARDZO MNIE PORUSZYŁ,SAMA TERAZ PRZECHODZĘ TRAGEDIĘ W RODZINIE,U MOJEGO 17-LETNIEGO SIOSTRZEŃCA STWIERDZONO RAKA I CZASEM SAMA CZUJE SIĘ JAK TOMMY,POCZUCIE PUSTKI I BEZRADNOŚCI OBEZWŁADNIA CZŁOWIEKA CAŁKOWICIE.NIE ZABIJAJ PROSZĘ TYLKO ADAMA BO TEGO NIE ZNIOSĘ.PRZEZ JEGO CHOROBĘ TOMMY SAM SIĘ WYKOŃCZY,NAWET JEŚLI ADAM WYZDROWIEJ ON BĘDZIE WRAKIEM CZŁOWIEKA,TAK WIELE GO TO WSZYSTKO KOSZTUJE.CZEKAM NA KOLEJNY ODCINEK.
OdpowiedzUsuńPS. MÓJ BLOG www.kreatywnosc-uczuc.blogspot.com
Serce mi pękło... A "Adam nie umieraj" - to jedyne co mi zaszumiało w głowie...
OdpowiedzUsuńChoć charakterem przypominam bardziej Adama, to czułam to zagubienie i smutek Tommy'ego..
Kierujesz moimi ucZuciami
~GlamMonster (=^_^=)
Tommy zaczął ćpać leki zobojętniające emocje? Och, fantastycznie... Adam w śpiączce, Tommy na skraju emocjonalnej przepaści... To nie brzmi dobrze. Mam nadzieję, że nie planujesz tragicznego zakończenia, serce mi krwawi, gdy czytam takie rozdziały...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę, a tu są moje opowiadania:
http://www.fanfiction.net/~futurekate
To opowiadanie piszę po polsku i jest ono dłuższe od innych, wielorozdziałowe:
http://www.fanfiction.net/s/8258314/1/High_School_Intricacies
Czuje sie teraz jak Tommy-wyprana z emocji. Po koncercie moje nerwy są w kosmosie, wczoraj płakałam jak szalona słuchając 'Who wants to live forever' 'love of my life' z Wrocka co łamało mi serce. Teraz siedze w całkowitej ciszy, ciemno dookoła a ja nawet nie jestem w stanie dopuścić do siebie myśli, że Adam jest w śpiączce...! <3
OdpowiedzUsuńNiesamowite opowiadanie.
OdpowiedzUsuńLink wysłała mi przyjaciółka, nadrobiłam dzisiaj wszystko..
Przepraszam, jak komentarz się pojawi to będzie wczoraj ..
Jestem zdumiona jak bardzo zafascynowało mnie opowiadanie o Adamie Lambercie. Powiem Ci, czekam na ciąg dalszy.. :)
Zaraz, zaraz... Tommy ćpa, Adam w śpiączce! MARONCIU! Błagam, nie zabijaj Adama! NIE, NIE! Ja tego nie zniosę! Ryczę tu jak głupia! Niech wszystko będzie dobrze, błagam....:/
OdpowiedzUsuńWolałabym, żeby wszystko skończyło się dobrze jak pewnie większość czytelników, ale wiem też że parę osób nie chce szczęśliwego zakończenia... Ciekawe czy masz to już wgl zaplanowane. Oczywiście się okropnie poryczałam czytając ten odcinek. Zdałam sobie kolejny raz sprawę ile Adam dla mnie znaczy, nawet jeśli nie do końca jest to dla mnie jasne, bo przecież jesteśmy sobie obcy, ale nie zniosłabym jakby mu się coś stało w realu... Bardzo żałuję, że mimo że byłam tak blisko, to nie udało mi się go przytulić. Trzeba czekać na następną okazję.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów, żeby opisać ten odcinek... Po prostu mnie zatkało... Mistrzostwo! Oczywiście się popłakałam ;( Tommy normalnie zwariował :( Ozdrów Adama!
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam jak pisałaś długie odcinki, ale ten był dla mnie męką.
OdpowiedzUsuńTaki smutny i... jak teraz to piszę to płakać mi się chcę.
Nie podoba mi się ten obrót akcji. Wiem, że to tylko śpiączka i może się z niej wybudzić, ale nie zawsze tak jest. Ludzie zamykają oczy i już nigdy ich nie otwierają. Ale nie zrobisz tego, prawda? On się obudzi, oświadczy się Tommiemu i będą żyli długo i szczęśliwie... Oby.
Tomcio musi dac sobie pomóc. Przecież nie może ćpać, kiedy jego ukochany leży w śpiączce. Jak tak dalej będzie, to całkowicie postrada zmysły.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekac na kolejny odcinek.
Co do koncertu Adama i Queen we Wrocławiu, to był nieziemski! Tego show nigdy nie zapomnę. Wszystko perfekcyjne i Adam perfekcyjny (jak zawsze).
Stałam bardzo blisko, a potem jeszcze jakieś dwie kobiety popchnęły mnie do przodu, bo stwierdziły, że ja taka niska jestem i pewnie nic nie widzę (co było prawdą xD).
Zrobiłam ponad 300 zdjęc (na większości jest oczywiście Adaś)!
Nie mogę się doczekać, kiedy znowu przyleci do Polski <33
Weny życzę ;D
ach, zaraz się popłaczę... dlaczego w blogach o Adommy zawsze musi się dziać coś przykrego? <:') mam nadzieję ż ewszystko skończy się dobrze... <:)
OdpowiedzUsuń